Strona główna Nasz punkt widzenia Donner w Mam Talent

Donner w Mam Talent

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Kilka dni temu zadzwoniła do mnie Pani, zapraszając do udziału z Donnerem w Mam Talent. Dłuższą chwilę, zajęło jej przekonanie mnie i wyjaśnienie, że faktycznie dzwoni z „takiego show na TVN”, bo ja w ciężkim szoku pod tytułem ~o co chodzi~ nie do końca ogarniałam rozmowę. Kiedy wszystko się już wyklarowało, przyszedł czas, żeby w końcu ustosunkować się do propozycji…

Jeszcze kilka lat temu skakałabym z radości w powietrze, bo w końcu jest to coś niesamowitego, o czym jako kilkunastoletnia dziewczynka, oglądając Animal Planet i „psie programy” zawsze marzyłam, ale obecnie grzecznie podziękowałam za zauważenie i odmówiłam.

Odmówiłam – mimo że niewątpliwie statystyki i zasięgi eksplodowałyby mi w kosmos, zarówno na blogu, a i w psiej szkole nie opędziłabym się od telefonów. Mimo tak świetnej wizji promocji nie zdecydowałam się no, bo co to za talent? Ja tam żadnego w sobie nie widzę… w sensie psim. Okej umiem w miarę przyjemnie przelać myśli na tekst na blogu, czasem coś nabazgrolę, sklecę jakąś rymowankę, czy zrobię zdjęcie, które mnie ucieszy. Ale ja + pies = talent? No i właśnie dlatego powstał ten wpis.

Czy praca z psem jest talentem? Kiedy zaczyna się prawdziwy talent w tej dziedzinie, a kiedy są to tylko wyuczone zachowania, wiedza i godziny ćwiczeń? 

Nie śmiałabym rywalizować z tymi co faktycznie go posiadają składając piękny układ w DogDance, czy niesamowitą sztuczkę z kubkiem na głowie i chodzeniem po drabinie. Szacun, to jest talent! Ale czy codzienne życie z psami, kilka sztuczek i komend (może nawet bardziej zaawansowanych) można nazwac talentem? Czy sztuczka którą umie Donner jest podnad przeciętna? Mimo, że może inny pies jej nie umie? A może prezentowana przez kogoś jest niesamowitym wyczynem, tylko dlatego, że nie ogarnęłam jak nauczyć jej swojego psa? Nie wiem… mam z tym problem, co w kwesti psów i pracy z nimi faktycznie jest talentem…

Uzdolnienie (talent) – wrodzone predyspozycje w dziedzinie intelektualnej, ruchowej lub artystycznej przejawiające się ponadprzeciętnym stopniem sprawności w danej dziedzinie lub zdolnością do szybkiego uczenia się jej. – Wikipedia

No właśnie, czy praca z psami może być rozpatrywana w kategorii talentu? Dla mnie to hobby, pasja, praca, doświadczenie i wiedza; predyspozycje moich psów do pewnych aktywności i  wyuczenie innych. Ale nie talent. Oczywiście, uwielbiam oglądać niesamowite pokazy z psami, podziwiam je, ich wyszkolenie i więź z opiekunem, ale dalej rozpatrywałabym to w formie godzin pracy i wyuczenia – nie talentu. Choć zebranie tego wszystkiego w miłą dla oka otoczkę i układ jest zdecydowanie talentem, który warto pokazywać, ale to zupełnie inny poziom trenerów, sportowców i ich psów, któremu my nie dorastamy. Ale sama praca z psem chyba nie jest talentem. Jeśli mówić o talencie, to może jedynie w kwestii psa, że jest np.: bardziej skoczny niż inne, nauczył się czegoś niesamowitego, co większość psów nie ogarnie. Ale mimo wszystko czy to jest talent porównywalny do osób malujących obrazy lub wirtuozów instrumentów? Czy talentem można nazwać umiejętność robienia show i przyciągania publiczności? Myślę, że tak, ale gdzie w tym wszystkim mieliby się znaleźć Zamerdani? Ani ja, ani Donner nie mielibyśmy czego pokazać.

Chodzenie przy nodze i elementy posłuszeństwa – spoko, ale w porównaniu nawet do osób zaczynających dopiero swoją przygodę z obi, zaprezentowalibyśmy się… właściwie byśmy się nie zaprezentowali. Sztuczki jakieś tam umiemy, ale jest kilka tysięcy osób w Polsce, które umieją więcej i fajniej je zaprezentują. Nie robimy żadnych DogDance-ów, pięknych wygibasów we frisbee, więc co moglibyśmy pokazać światu? To, że Donner umie się komunikować z psami i nie nakręca się już na nie? Że umie minąć człowieka bez napadu histerii? Zdecydowane nasze olbrzymie sukcesy, ale czy godne talentu? Czy ktokolwiek z widzów, by to zrozumiał i docenił? Dziwię się, że do mnie zadzwoniono, skoro bez głębszego zastanowienia się mogłabym podać kilku innych blogerów, którzy faktycznie mogliby się świetnie pokazać, a ja bym im kibicowała z odcinka na odcinek. Bo mają co pokazać i mają psy o innym nastawieniu niż Donner, na których taki występ nie zrobił by większego wrażenia.  A dla Donnera taka zabawa mogłaby mieć opłakana skutki, szczególnie gdyby chcąc odreagować, postanowiłby wrócić do starych nawyków i kogoś nastraszyć (daj Boże, tylko nastraszyć).

Na co mi później trzy miesiące użerania się z Internautami, bo okaże się, że: Donner jest za gruby/za chudy, miał za małą motywację/za bardzo był nakręcony, było coś niedokładne, źle wykonane, ktoś zrobiłby to lepiej, albo to co pokazałam umie każdy… Ostatecznie… nie chciałbym, by ktokolwiek porównał moje psy do „nieszczescliwych wytresowanych „ogniem i batem” zwierząt z cyrku„. A tam! Za duże ryzyko, że trafię na niespełnionych, niedowartościowanych odbiorców… Na co mi to! Cenię sobie spokój, a specjalistów w naszym kraju jest zdecydowanie za dużo, by jeszcze sobie ściągać ich na głowę, bo skoro zdarzają się osoby diagnozujące psa po krótkim tekście na FB, po takim nagraniu – świat samozwańczych behawiorystów zacząłby pisać na naszym przykładzie poradnik.

I wierzcie mi, to wszystko starałam się przekazać w rozmowie. To, że według mnie praca z psami to nie talent i gdybym nagle postanowiła przerzucić się na koty, po kilku latach nauki i zdobywania doświadczenia też by to fajnie wyglądało, bo jak się czemuś poświęcamy i pasjonujemy, to zawsze wychodzi to fajnie – bo widać włożone serce. A jeśli nie chodzi o talent, tylko o pokazanie czegoś fajnego, zaprezentowanie pasji – to super! Ale znowu wyjaśniłam, że Donner tak naprawdę nie ma czego zaprezentować, bo my robimy wszystko amatorsko dla własnej zabawy, ale to nie jest poziom warty pokazywania w ogólnopolskim show, bo jest kilkaset osób w Polsce, które mają się czym chwalić i co pokazać, ale na pewno to nie my. Bo moja pasja, dla przeciętnego Kowalskiego, ba nawet dla doświadczonego psiarza jest niczym – bo widać to co widać, a nie widać drogi, którą pokonaliśmy do obecnego stanu rzeczy. Dopiero, kiedy opowiedziałam trochę o problemach Donnera i o tym, że prawdopodobnie taki występ musiałabym odpracowywać z nim kilka tygodni, Pani się poddała.

Naprawdę było to super wyróżnienie, zauważenie przez taki program, ale… ale odbiorca zaproszenia był zupełnie nieadekwatny do założeń programu. Szkoda, że nie mam co pokazać z psami, by wziąć udział w takiej przygodzie, jaką jest niewątpliwie udział w Mam Talent. Ale muszę myśleć realnie. Raz nie mam potrzeby pokazania się i zdobywania „fanów” przez udział w telewizji – jest mi dobrze tak, jak jest i nigdy nie chciałabym wejść na etap – pisania bloga pod publikę, czy robienia czegoś dla sławy… Muszę przede wszystkim dbać o komfort moich psów i nie po to od roku pracuję nad zaufaniem Donnera i jego dobrym nastawieniem do świata by moje ambicje i stres wszystko zepsuły. A pies jest bardzo podatny na moje emocje i o ile po Eli one spływają, o tyle u Donnera powodują stres i niepewność. Tak więc, zbierając to wszystko w całość, podziękowałam gorąco za zaproszenie i nie podjęłam wyzwania postawionego na mojej drodze przez los. Czy słusznie? Nie wiem. Może trzeba było zaryzykować? Choć na prawdę nie wiem co moglibyśmy pokazać. Jestem ciekawa, czy w tej edycji pojawi się jakiś psiak. Jeśli tak, będę mu mocno kibicowała, bo to niesamowita odwaga zaprezentować się przed taką pulą odbiorców i przygotować z psem fajny występ – co jest zdecydowanie talentem, bo ja nawet nie umiałabym zebrać tych naszych pięciu na krzyż ćwiczeń i piętnastu sztuczek w zgrabną całość, zwaną układem.

A jakie jest Wasze zdanie na temat udziału psów w takich programach? Czy można rozpatrywać psie sztuczki, czy posłuszeństwo w kategorii talentu? Ostatecznie czy Wy byście zgodzili się na takie zaproszenie, jeśli tak, to co byście wtedy pokazali światu?

Ogółem: 941, dzisiaj: 1

You may also like

2 komentarze

GALLY 5 kwietnia 2018 - 19:15

To może krótko i na temat. Nigdy nie byłem fanem psów w tego typu programach. Przechodząc przez kolejne akapity twojego wpisu widać, że przemyślałaś dogłębnie temat. A co ważniejsze pomyślałaś nie tylko o sobie (ominie Cię cały „fejm”), ale głównie o Donnerze. Podziwiam i pozdrawiam 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 8 kwietnia 2018 - 13:30

Dziękuję. 😉 Zbyt dużo pracy włożyłam w normalność Donnera, by to tak łatwo i samolubnie zniszczyć. Program będzie, występ będzie, będzie fejm, a potem się skończy, a z tym moim burkiem czeka mnie jeszze pewnie koło 5 lat, przez które nie chciałabym się od nowa użerać. 🙂

opublikuj

Zostaw komentarz