Strona główna Testy i recenzjeŚrodki do pielęgnacji Co łączy nos, łapy i łokcie?

Co łączy nos, łapy i łokcie?

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Pielęgnacja psa wydaje się niezbyt skomplikowaną czynnością. Kąpiel raz na jakiś czas – w razie potrzeby. Porządne czesanie na wiosnę, systematyczne przeczesanie raz na jakiś czas. Czasem w zależności od rasy wizyta u groomera, ewentualnie coś do odświeżenia oddechu. Pielęgnacja psa to naprawdę nic skomplikowanego. W tym całym łatwym użytkowaniu psa zdarzają się jednak sytuacje, kiedy potrzeba czegoś innego. Szczególnie kiedy myślimy o zabezpieczeniu psich łap i nosa. Nie od dziś wiadomo, że śnieg, mróz i sól na chodnikach nie służą psim łapom. Ogólnie psim łapom nie służą chodniki i ulice… Ani w zimie, kiedy są posypane solą, ani w lecie kiedy są rozgrzane do niesamowitych temperatur, ani na co dzień. Mimo to psy musiały się przystosować do życia w mieście. Odpowiedzialny opiekun, kiedy widzi, że pies ma problemy zaczyna szukać pomocy – jak zabezpieczyć psie łapy – zazwyczaj przeciwko mrozom, soli i śniegowym kulom. W sklepach zoologicznych i klinikach weterynaryjnych dostępnych jest wiele preparatów, chroniących łapy. Wiele osób stosuje też ludzkie maści zgodnie z zasadą: „skoro mi nie szkodzi, mój pies też może” to samo dotyczy zabezpieczenia psich nosów.

Zupełnie oddzielnym tematem są modzele (zmiany na łokciach) u psów dużych ras. Czasem jest to tylko wytarte futro, czasem modzele są suche i pękające innym znów razem napuchnięte i obrzmiałe. Czasem stan modzeli może świadczyć psich dolegliwościach, choć najczęściej jest to typowa cecha dużej rasy.

Na sam koniec dochodzimy do zmian skórnych. Ugryzień, obtarć czy skaleczeń. Większych lub mniejszych, które psom zdarzają się dość często, a wiele osób nie wie czym można, a czym nie można smarować psa. Woda utleniona coraz bardziej odchodzi do lamusa, popularne wśród psiarzy preparaty też nie zawsze i nie na wszytko powinno się stosować, a jednak jakoś doraźnie psu trzeba pomóc.

Co łączy te wszystkie psie sprawy? Co zabezpieczy i przywróci do dobrego stanu schodzone psie lapy? Co nawilży suchy nosek? Co pomoże modzelom i przyspieszy gojenie się drobnych ran?

Propolis

Propolis, zwany także naturalnym antybiotykiem, to najcenniejsza substancja, która pochodzi od pszczół. Jest to naturalna, czynna substancja, która chroni pszczoły w ulu przed wirusami, bakteriami, grzybami czy pasożytami. Propolis składa się z ponad 350 substancji aktywnych. Dzięki zawartości flawonoidów, związków fenolowych, kwasów aromatycznych, estrów, enzymów oraz wielu więcej, ma działanie antybakteryjne, przeciwgrzybiczne, przeciwzapalne i przeciwwirusowe. Działa również miejscowo znieczulająco i regenerująco na wszelkiego rodzaju uszkodzenia naskórka. Jako składnik naszych produktów, pomaga w szybkim leczeniu ran i stosowany może być jako środek antyseptyczny.

Stary – nowy lek. Pamiętam jako dziecko w apteczce u dziadka na honorowym miejscu zawsze stała mała fiołeczka propolisu dobrego na wszystko. Na skaleczony palec, obtarte kolano i na ugryzienie komara. Specyfik przez wielu zapomniany, w dzisiejszych czasach bardzo niedoceniany, powraca niespodziewanie w produktach dla psów marki Cortex.

Do mnie powrócił w postaci sztyftu, maści i żelu. Na wstępie muszę zastrzec, że każdy z preparatów przetestowałam również na sobie, co więcej sztyft na psie łapy  zaanektowałam psom. Traf chciał, że preparaty przyszły do nas w momencie kiedy miałam okropny problem z wysychającymi i pękającymi ustami. Pomadki, maści i kremy nie na wiele mi pomagały, a klimatyzowane wnętrza w pracy i ciągły nadmuch w samochodzie tylko wszystko pogarszał. Kiedy więc dobrałam się do psich prezentów, a wśród nich znalazłam sztyft, nie mogłam się powstrzymać by go nie użyć. No i użyłam, a moje usta bardzo szybko wróciły do normy. I choć mam w torebce stertę kremów i pomadek, nie rozstaję się z nim już wcale. I nie oddam go psom.

Gdyby jednak ktoś chciał zastosować sztyft zgodnie z przeznaczeniem zapewniam, że jego pies będzie tak samo zachwycony, jak ja ponieważ sztyft ma działanie: regeneracyjno – odżywcze. Stosuje się go u zwierząt na trudno gojące mikrourazy na opuszkach w celu pobudzenia procesu gojenia oraz profilaktycznie dla ochrony łap i nosów przed szkodliwymi czynnikami środowiska, do zabezpieczenia zadrapań i powierzchniowych ran, oraz niwelowania podrażnień. Wspomagania leczenia suchej pękającej skóry, leczenia infekcji grzybiczych, leczenia nadżerki, zatarć od obroży. A to wszystko za sprawą głównego składnika sztyftu – czyli propolisu który ma działanie: ochronne, odbudowujące, przeciwbakteryjne, przyśpieszające gojenie, uelastyczniające, oczyszczające i przeciwzapalne.

Sam sztyft jest w formie zwyczajnej pomadki. Ma brązowo zielony kolor i bardzo przyjemny zapach propolisu. Posmarowany na zranione miejsce nie wywołuje pieczenia. Pokrywa je cienką natłuszczająco – nawilżającą warstwą, która bardzo szybko się wchłania, mometalnie poprawiając kondycję zmienionego miejsca.

Drugim produktem była ochronna maść weterynaryjna na rany i zmiany skórne u zwierząt.

Tą maść już zostawiłam psom, mimo, że wypróbowałam ją również na sobie, a dokładnie na przemrożonych dłoniach. Jak w przypadku sztyftu, efekt był niemal natychmiastowy i rewelacyjny. Mimo, że maści dostałam kiedy zima już niemal się skończyła postanowiłam systematycznie smarować nią psie łapy. Opuszku Eli bardzo szybko stały się gładkie i mięciuchne niczym opuszki kota. Nawet zrost na łapie po rozcięciu przestał być suchy i łuszczący się. Dalej jest wyczuwalny, ale bardziej jako blizna. Łapy Donnera okazały się w dużo gorszym stanie. Mimo to, wolniej, bo wolniej, ale zostały doprowadzone do ładu i suche, drapiące opuszki są zdecydowanie miększe. Daleko im jeszcze do łap Eluni, ale wyczuwalna jest duża poprawa. Smarowałm nią też modzele Donnera. Wparwdze w obecnym czasie są w bardzo dobrym stanie – malutkie, zakryte futrem ani nadmiernie przesuszone, ani napuchnięte, ale wiem że bywają okresy gdy muszę je intensywniej nawilżać więc mam nadzieję, że maść wystarczy mi na wiele tygodni.

Zdecydowanie ta maść powinna znaleźć się w apteczce każdego właściciela zwierzaka, u mnie zajmuje honorowe miejsce na psiej półeczce. Zawiera naturalny propolis o którym mogliście przeczytać co nieco powyżej, ale który przypomnę ma działa przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze, a także miejscowo znieczulające. Pomaga w regeneracji ran i zapaleń kojąc zaczerwienienia. Dodatkowo zawiera kwas hialuronowy wspomagający gojenie i przyspieszający ziarninowanie. Maść eliminuje stany zapalne ułatwiając proces gojenia ran, również powstałych w wyniku alergii. Można stosować ją do ran płytkich i głębokich, otarć od obroży, egzemy skóry, AZS, do ochrony łap, nosa czy łokci. Stosowana rano i wieczorem przyspieszy czas gojenia.

Sama maść ma bardzo stałą konsystencję, przez co jest niesamowicie wydajna. Nie weźmiemy jej nadmiaru, tylko tyle ile potrzeba by posmarować psią łapę. Maść ma zdecydowanie delikatniejszy zapach niż sztyft, ale również przyjemny. Wbrew obawom maść nie jest tłusta – posmarowane nią dłonie są nawilżone i odżywione, ale nie tłuste. Dodatkowo momentalnie się wchłania i nie zostaje na powierzchniach z którymi mamy kontakt, co jest ważną informacja dla opiekunów psów, którzy boją się o odciski tłustych łap na podłodze.

Ostatnim produktem była próbka żelu dezynfekującego przeznaczonego do odkażania i dezynfekcji zmian skórnych u zwierząt. Żel jest idealny na zadrapania, rany, ukąszenia owadów takich jak kleszcze pchły i wszy. Można stosować go także na świąd, zaczerwienienia czy opuchliznę spowodowaną urazem. Dzięki połączeniu propolisu, kwasu hialuronowego i jodyny, zapewnia kompleksowo dezynfekcję oraz regenerację.

Ja żel stosowałam na wyjątkowo wrednego kaszaka, którego ma Donner i który pomimo moich różnorodnych czarów nad nim non-stop się odnawia. Nie powiem, że znikł, bo jego podłoże nie jest bakteryjne czy wirusowe  jest to po prostu notorycznie zapychający się gruczoł łojowy, ale kiedy kilka razy po oczyszczeniu posmarowałam go żelem, przy następnym zebraniu się, był zupełnie inny – bardziej suchy i łatwiejszy do oczyszczenia. Drugie zastosowanie żelu było na głowie Eluni. Spokojnie nic poważnego sobie nie zrobiła! Po prostu pewnego dnia przyszła do mnie i nad okiem miała małą rankę. Nie wiem czy po uderzeniu w jakieś drzewo czy po bieganiu po krzakach. Czy ugryzł ja jakiś owad, a może zawadził kieł Donnera. Ot taka rana jak po odpadniętym kleszczu, a żel bardzo szybko ja wygoił.

Sam żel – cóż typowy żel: wilgotny i chłodny w dotyku. O złocisto bursztynowej barwie. Ma zdecydowanie najbardziej intensywny zapach ze wszystkich produktów. Posmarowany na ranę może delikatnie szczypać, ale skoro ja to dzielnie zniosłam, to pies prawdopodobnie nawet tego nie odczuje, a wilgotna i chłodna substancja może przynieść ulgę na zranionym miejscu.

Zdecydowanie te produkty już na stałe pozostaną z nami, choć ceny są dość wysokie. Choć z drugiej strony, moje kremy czy kremy M. nie są wcale tańsze, więc chyba nie ma co marudzić – szczególnie, że efekty są naprawdę dobre i przetestowane również na mnie. Produkty mogą skutecznie ochronić naszego psa jaki i pomóc w wyleczeniu drobnych urazów. Każdy właściciel psa powinien mieć bezpieczny i skuteczny środek – w razie wszelkiego wypadku.

 .

.

Ela i Donner przesyłają wszystkim pozdrowienia łapkami.  😀

.

Tekst napisany przy współpracy z Cortex.

Ogółem: 2 746, dzisiaj: 1

You may also like

4 komentarze

Anna Kobylarz 24 lutego 2017 - 11:15

🙂 super prodykty, fajnie, że są naturalne i nie mają w sobie nadmiaru niepotrzebnych składników, które moga uczulić. Też je mamy, plus chusteczki nawilżane do szybkich akcji czyszczących. W sprawie modzeli wtrące swoją malenką uwagę – małe/srednie psy też je moga mieć 😉 Tajga jakoś jak rok skończyła to już miała suche odgnioty na łokciach, podejrzewam, że to sprawka jej długich kościstych łapek i zamiłowania do „rzucania” się na podlogę, bo po co posłania, kocyki i dywan? po co kłaść się delikatnie jak mozna obalić się z całych sił na podlogę?
Co smarowałyśmy i jak sie u nas produkty Cortex sprawdziły już niebawem do przeczytania u nas na blogu 🙂

opublikuj
Amelia z Zamerdani 24 lutego 2017 - 16:14

Oo! Te chusteczki przydałyby mi się na kurs 😛

opublikuj
Kasia Żyrafa 24 lutego 2017 - 12:32

Niestety właśnie propolis jest bardzo silnym alergenem, do ej pory zidentyfikowano około 30 substancji uczulających, może spowodować wyprysk kontaktowy. Oczywiście jeżeli przetestowaliśmy ostrożnie kilka razy, bo często dopiero po drugiej aplikacji następuje reakcja alergiczna, to warto te produkty stosować tak, jak napisałaś

opublikuj
Amelia z Zamerdani 24 lutego 2017 - 13:32

Oczywiście, z tym alergenem to zawsze jest – w zależności od organizmu. Ostatnio nawet chyba mieli (lub już dołączyli) marchewkę, bo karoten też niesie duże ryzyko 😛
Na szczęście u nas jest ok, ale oczywiście należy uważać. 🙂

opublikuj

Skomentuj Amelia z Zamerdani Anuluj odpowieź