Paradoks wsparcia

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Nadszedł czas około sylwestrowy, tak bardzo znienawidzony przez opiekunów zwierząt (nie tylko psów). Internet zalewają dobre rady: jak go przetrwać, jak pomóc psu i choć na co dzień coraz więcej mówi się o zrozumieniu potrzeb naszych psów, budowaniu relacji, mądrym życiu z psem co roku w niektórych miejscach powraca mit „niewspierania psa” w sylwestrową noc, bo to nasila jego strach.

Jest to o tyle dziwne, że te same portale – tudzież znaczące konta w social mediach / strony internetowa na co dzień starają się uświadamiać czytelników o potrzebach psa, o budowaniu relacji i więzi, piszą o szkodliwości awersji, o tym, jak pracować z adoptowanym, lękliwym psem, podkreślając, że pies jest żywą istotą, która czuje ból i odczuwa emocje, a jednak gdy przychodzi temat strachu przed petardami te same dobre, internetowe ciotki radzą: ignoruj, nie wspieraj, nie głaszcz – bo wzmocnisz strach.

Twinsy o strachu i lęku wiedzą wszystko

Od kiedy w naszym domu są Twinsy praca nad strachem i lękiem towarzyszy nam niemal codziennie. Od oswajania psów z nami – pamiętacie, jak pisałam o tym, że aby dziewczyny do mnie podeszły musiałam leżeć na ziemi, bo inaczej uciekały z podkulonymi ogonami i wówczas dostawałam złote rady, że trzeba być stanowczym i nie pozwalać psu na to, bo mi wejdzie na głowę (WTF?!). Ile czasu zajęło mi przekonanie ich do spacerów w dziczy, opanowanie strachu przed mijanymi w lesie sporadycznie ludźmi byśmy nie musiały na widok człowieka chować się po rowach i krzakach, a dobre rady kazały mi chodzić z nimi od razu po mieście by się ogarniały, bo potem już nigdy nigdzie ich nie zabiorę (WTF?!). Ile godzin spędziłam z telepiącym się ze strachu Twinsem, między moimi nogami, bo poszłyśmy na indywidualny spacer czy szkolenie i coś ją przestraszyło. I nigdy, absolutnie nigdy nie przyszło mi do głowy by mojego psa, który ze strachu walczy o życie w tym momencie zignorować tym bardziej wrzucić w sytuację ponad jego siły, gdy wiedziałam, że nie jestem dla niego jeszcze odpowiednim wsparciem. Siedziałyśmy więc często na ziemi, patrząc np. na dzieci na placu zabaw, a Mollcia leżała między moimi nogami dygocząc. Nie chciała smaczka, nie chciała węszyć, więc siedziałyśmy, a ja ją głaskałam. Masowałam uszka i plecki, czekałam aż się trochę rozluźni, by móc wrócić, ale wrócić w miarę normalnie, nie uciekając w popłochu przed tym, co ją przeraziło.

Innym – dla mnie irracjonalnym – strachem Mollci był deszcz. Deszcz uderzając w dach (mieszkamy na strychu). Już od pierwszej kropli Molly wpadała w panikę. Dyszała, zdarzyło jej się zsikać (później, jak nauczyła się komunikować potrzeby wybiegała na stres-kupę do ogrodu), szczekała, kręciła się niespokojnie, bo krople deszczu uderzały o dach. Nie potrafiła sobie znaleźć miejsca ani w klatce, którą uwielbia, ani w szafie – kończyło się na tym, że siedziała na baczność między naszymi poduszkami, a my na wpół śpiąc na zmianę przytulaliśmy ją i głaskaliśmy. Nigdy jej nie nakrzyczeliśmy, nigdy nie skarciliśmy za zachowanie, nigdy nie zignorowaliśmy. Dopiero później skojarzyliśmy fakt, że Molly boi się dźwięku „uderzania o blachę” – może coś kiedyś na nią spadło, może miała z tym jakieś złe doświadczenia, ale jedno było pewne, dźwięk deszczu uderzający od dach, był podobny wywołując u niej strach, z którym sama nie była sobie poradzić, a ufała nam już na tyle, by szukać u nas pomocy, więc najgorszą i najgłupszą rzeczą, jaką mogliśmy zrobić podczas budującej się relacji i więzi było odrzucenie jej w takim momencie. Z czasem udało nam się jakoś to przepracować i obecnie deszcz nie robi na niej wrażenia, choć mijany na spacerze pies mieszkający w blaszanym kojcu, który wali łapami w blachę, dalej powoduje u niej natychmiastową potrzebę ucieczki. Ale czy okazując psu wsparcie wtedy, gdy tego potrzebowała wzmocniliśmy u niej strach przed dźwiękiem deszczu? Jak widać nie – skoro udało nam się to odpracować, równoczesnej wspierając ją w sytuacji dla niej trudnej.

Merci na widok człowiek na horyzoncie uciekała w las lub do rowu, więc szłam za nią i znowu siedziałyśmy w krzakach, a ja ją głaskałam i wspierałam gadając do niej głupoty, w stylu „widzisz ten Pan nic Ci nie zrobi”. Wspierałam psa, dając mu poczucie bezpieczeństwa, a jednoczenie nie rozczulałam się nad nim dając mu do zrozumienia, że coś jest nie tak, bo sama mam „dziwne emocje”. Czy w ten sposób wspierałam jej strach przed ludźmi? Absolutnie nie. Budowałam poczucie bezpieczeństwa, że ze mną nic jej nie grozi, pokazując że skoro ja się nie boję, ona też nie ma czego, i że ten człowiek na prawdę nic jej nie zrobi, ale szanuję jej obawy i wcale nie musimy ich pokonywać w tym momencie i że nie jest w tym sama.

Z czasem wystarczyło, że schodziłyśmy tylko na bok za ścieżki, by obecnie większość ludzi móc zignorować, a nawet czasem naszczekać, ale jedno jest pewne: wspierając moje psy w momentach, gdy tego najbardziej potrzebowały, rozumiejąc i akceptując ich strach, nie przekraczając ich granic, nie wrzucając w sytuację ponad siły, a zarazem nie rozczulając się za bardzo nad nimi, udało mi się pokonać wiele czynników powodujących u nich strach, a co najważniejsze – nauczyłam je, że ze mną są bezpieczne. Że przy mnie nic im nie grozi, a jeśli czegoś się przestraszą zawsze mogą przyjść do mnie po wsparcie – co też często wykorzystują.

Czym więc różni się psi strach przed człowiekiem, rowerem, dźwiękiem deszczu od tego przed sylwestrowymi wystrzałami? Dlaczego w jednych sytuacjach wsparcie jest okej i tyle się o nim mówi, a w sylwestra miałoby potęgować strach? Czy tylko ja widzę w tym absurd i wspomniany w tytule paradoks wsparcia?

Nie mam pojęcia skąd to się wzięło, czy wynika to z tego, że stosunkowo późno zajęto się emocjami u zwierząt – ich poznawaniu i wpływu na zachowania / proces nauki. Czy jest to zakorzenione, gdzieś w starych „policyjnych” szkoleniach, gdzie pies miał być bezwarunkowo posłuszny przewodnikowi, a strach był oznaką słabości, tym bardziej, gdy szkolenie opierało się o teorię dominacji i awersji, a „przewodnikowi stada” nie przystawało wspierać bojącego się psa, bo problem należało zagłuszyć wymagając „odpowiedniego” zachowania za wszelką cenę. A może wynikało to ze złego przekazu, który nie tyle dotyczył samego wsparcia, co naszych emocji, które udzielają się psu, jeśli sami boimy się tego co nas czeka i nadmiernie to przeżywamy. To są moje domysły, co by jednak nie było przyczyną powstania tego mitu – hasło „nie głaszcz psa, gdy się boi, bo wzmacniasz strach” – jest mitem, który jest bardzo szkodliwy, zarówno dla samego psa jak i naszej relacji.

I tak, mnie na pierwszych szkoleniach z Donnerem i z Budzikiem też to wpajano do głowy (tak jak awersje, kolce czy teorię dominacji), stosowałam to i uważałam, że jest ok – bo tak mówili 'mądrzy’ ludzie. Ale na szczęście zaczęłam się dokształcać, uczestniczyć w bardziej wartościowych kursach i szkoleniach, czytać i analizować i wiem, że to był błąd. Stąd też część bardzo starych wpisów usunęłam, bo uznałam, że powielają szkodliwe i błędne treści, choć są olbrzymią częścią naszej historii i zmiany w podejściu i rozumieniu psów i gdyby nie poznanie ich i przekonanie się na własnej skórze, że to nie działa nigdy nie udałoby mi się znaleźć wlasciwych dla moich psów rozwiązań i należytego ich zrozumienia. Dlatego warto się dokształcać i nie powielać mitów, nawet jeśli kiedyś tak było ok.

Mądre wsparcie to nie potęgowanie strachu!

Dlaczego jest to mit? Odpowiedź jest bardzo prosta – strach to emocja, a emocja to nie zachowanie. Oczywiście emocje wpływają na zachowanie i zmieniając emocje jesteśmy w stanie zmienić zachowanie, które ona wywołuje, ale nie jesteśmy wstanie wzmocnić emocji wsparciem, bo ona jest odpowiedzą na bodziec, który ją powoduje. Strach jest głęboką, natychmiastową reakcją emocjonalną pojawiającą się w odpowiedzi na zagrożenie, która dość szybko znika, po zniknięciu bodźca/obiektu strachu. Strach jest naturalną odpowiedzią organizmu na istniejący bodziec, który stanowi lub może stanowić zagrożenie – i tak pies postrzega odgłosy burzy czy też petard, bo jest to związane z instynktem przetrwania. Oczywiście intensyfikacja bodźców może potęgować uczucie strachu, ale pogłaskanie psa (o ile jest to dla niego przyjemne i np. dodatkowo go nie zaskoczy) nie spotęguje emocji strachu. Stąd też tak ważna jest wczesna socjalizacja szczeniąt na różne dziwne odgłosy, ale również możliwa jest praca behawioralna ze starszymi psami, w celu pomocy im oswojenia się z tym, co je przeraża, odwrażliwieniu, a nawet zmiany odczuwanej emocji na dany bodziec, a co za tym idzie zmianę zachowania, które ona powoduje. Oczywiście nie przepracujemy tego w noc sylwestrową, nie wszystko da się zmienić, bo wiele zależy też od indywidualnych cech osobnika, ale odpowiednio pracując z psem dużo wcześniej, przygotowując dom by maksymalnie zminimalizować odczuwane przez psa bodźce, wspierając się dostępnymi na rynku gadżetami jak kamizelki antystresowe, czy kołderki obciążające, nawet posiłkując się suplementami czy odpowiednią farmakologią, jesteśmy w stanie pomóc psu w sylwestra. Ale będąc z nimi, wpierając go, nie spotęgujemy strachu.

Tym bardziej wspierając psa nie nagrodzimy strachu- czego ludzie też się boją, że głaskając psa nagradzamy strach. Ciężko jest nagrodzić strach, bo kiedy pies się czegoś boi zazwyczaj odmawia nagród i to nie chodzi już o sylwestra, ale o życie codzienne. Gdy pies się czegoś boi np. środowiska i bliskości ulicy nie chce się bawić, jest spięty, zestresowany i ostatnie na co ma ochotę to nagroda w formie zabawy. Gdy boi się jakiegoś obiektu nie przyjmuje lub pluje zaoferowanym smaczkiem, na widok psa – jeśli się go boi, nie reaguje właściwie na nagrodę socjalną czy środowiskową – chce uciec z sytuacji lub z nią walczyć. Więc jak możemy nagrodzić strach, kiedy pies tej nagrody odmawia? Z drugiej strony jak potężna musiałaby być to nagroda, by była dla psa silniejsza, bardziej atrakcyjna, w ogóle na tyle atrakcyjna, by strach przy niej zniknął – na pewno głaskanie nie ma takiej mocy. Zresztą ilu z nas walczyło z psem w trakcie szkolenia ze skupieniem i motywacją. Jak ciężko było go zmotywować do pracy i nagrodzić na głupim szkoleniu, które wbrew pozoru było zazwyczaj fajne i ogólnie pies je lubił, no może poza samą pracą, a tu boimy się, że nagrodzimy u psa strach, który sam w sobie dla psa jest bardzo nieprzyjemny, kiedy nie umieliśmy nagrodzić czegoś co pies zrobił dobrze – no nie ma takiej opcji, byście głaskaniem nagrodzili psie lęki. A wsparcie – mądre wsparcie nie jest nagrodą, a pomocą w oswojeniu się i przetrwaniu tej trudnej sytuacji w poczuciu bezpieczeństwa, które zapewnia mu opiekun – jeśli tylko pies mu ufa. Więc nie bójcie się wspierać!

Nieco inaczej jest z lękiem, który zazwyczaj występuje w przypadku zdarzeń irracjonalnych (bez konkretnego bodźca) – lęk jest to pełne obaw oczekiwanie zagrożenia i związany jest najczęściej z kontekstem sytuacji, w której znajduje się zwierzę i jest często negatywnym nastawieniem wywoływanym przez wcześniejsze przeżycia i doświadczenia lub obawą przed nieznanym. I tak, w tym wypadku musimy mieć się bardzo na baczności szykując się na sylwestra. Ale znowu nie chodzi o „wzmocnienie lęku psa”, ale o nieświadome stworzenie sytuacji lękowej. Nie od dziś wiadomo, że psy doskonale odczytują nasze stany emocjonalne i starają się do nich dopasować. Nasz stres odbija się na psie, nasza złość często podkręca reakcje agresywne psa na spacerze, nasz lęk o to, jak pies poradzi sobie w Sylwestra, potęguje w psie przeczucie, że zbliża się coś strasznego. Tak samo może wpłynąć budowanie bezpiecznego azylu, który równoznacznie kojarzy się z sylwestrem w noc sylwestrową. O wiele lepiej przygotować to wcześniej lub stosować w warunkach codziennych, by pies nie kojarzył np. zrobienia legowiska w szafie z nadchodzącym czasem sylwestra, zatem by ten azyl nie stał się zapowiedzią – że zbliża się TA noc. Mając to na uwadze należy postępować przed sylwestrem tak, by nie nakręcić nieświadomie psa na to co nas czeka. Co nie zmienia faktu, że przygotować się jakoś musimy, ale to nie znaczy, by już kilka dni przed sylwestrem wprowadzać w domu niezdrową atmosferę pod tytułem „zbliża się sylwester – co to będzie piesku”. Tylko starać się, by nasze życie wyglądało normalnie, a korzystając z tego nad czym pracowaliśmy (mam nadzieję) wcześniej stworzyć psu warunki do bezpiecznego i godnego przetrwania tej nocy ze wsparciem, którego potrzebuje i które wiemy, że mu pomaga, a bez robienia niepotrzebnej dramy i otoczki paniki.

Gdy pies się boi?

Pies nie rozumie idei Sylwestra, nie zna petard, niezapoznany z hukami instynktownie się ich boi, a jego psia natura każe unikać mu zagrożenia. Do tego dochodzą inne dziwne dźwięki drażniące uszy – gwizdy, świsty, eksplozje – to jest to, co my słyszymy, ale pamiętajmy, że pies słyszy o wiele więcej dźwięków, których nasze uszy nie wyłapują! Na ciemnym niebie pojawiają się kolorowe ognie i błyski drażniąc oczy, których pies nie zna, a które jednoznacznie dają do zrozumienia – ratuj się! W powietrzu czuć zapach środków pirotechnicznych i ognia, których oczywiście nasz nos nie wyłapuje lub nie jest to dla nas aż tak drażniące, ale pies czuje to o wiele lepiej! Nasz pies jest przebodźcowany pod każdym względem, przebodźcowany w większości dla niego bodźcami awersyjnymi – czyli nieprzyjemnymi, w wyniku czego uruchamiają się reakcje unikania lub ucieczki, co jest powiązane bezpośrednio z reakcją strachu na realne zagrożenie, które objawia się nie tylko przez dźwięki, ale i przez zapach czy bodźce wzrokowe.

Najgorsze co możemy zrobić to odtrącić psa w takiej sytuacji i pozostawić samemu sobie. Należy wspierać każdą istotę, która odczuwa strach nie zależnie od tego, czy jest to pies, czy człowiek i czego się boi. Nie wzmocnisz w dziecku strachu przytulając je, kiedy czegoś się boi, a wręcz przeciwnie – dasz mu poczucie bezpieczeństwa i zostaniesz „barierą” przed strachem, nawet jeśli jest to dla nas, dorosłych irracjonalny strach przed klaunem, który ma rozśmieszać czy ciemnością w której nic nie ma. Dlaczego miałbyś więc wzmocnić w ten sposób strach u psa, gdy boi się realnego z jego punktu widzenia zagrożenia, przed którym instynkt nakazuje mu uciekać? Oczywiście rodzaj wsparcia należy dobrać indywidualnie do osobnika – dla jednego psa będzie to siedzenie Ci na kolanach, dla innego schowanie się pod Twoim łóżkiem, a jeszcze inny pójdzie miętosić ukochanego pluszaka na kanapę obok Ciebie. Ale dając psu wsparcie w sytuacji stresowej (takie, jakiego dany pies potrzebuje) nie pogłębimy jego strachu. Wręcz przeciwnie – powinniśmy jako opiekunowie być dumni z tego, że nasza relacja z psem jest na tyle dobra, że pies szuka wsparcia w nas, wie że przy nas jest bezpieczny i te najgorsze momenty chce spędzić z nami. Więc kiedy go odtrącamy niszczymy psu nasz wizerunek super bohatera, który obroni go przed tym, co go przeraża. Pies traci poczucie bezpieczeństwa, bo jedyna osoba, której ufał, która to bezpieczeństwo mogła mu zapewnić nagle go odtrąca i to w momencie, kiedy potrzebuje jej najbardziej.

Ja jestem zawsze bardzo wzruszona, kiedy Twinsy, które jeszcze rok temu mnie się bały dziś, kiedy coś je przestraszy przybiegają do mnie i siadają koło mnie, bo czują się bezpieczne i stąd obserwują „zagrożenie”, by gdy minie i zostaną pochwalone za dzielność, mogły odejść dumnym krokiem, jak gdyby przed chwilą stoczyły i wygrały pojedynek ze smokiem. I nie uważam, bym przez ostatni rok nagradzała czy wspierała w nich strach, bo jednak poczyniły olbrzymie postępy, mimo że patrząc przez pryzmat „rad na Sylwestra” moje wsparcie powinno tylko pogłębić ich problemy, ale nic takiego się nie stało.

Ale musimy pamiętać, że dawanie psu wsparcia nie jest równoznaczne ze współprzeżywaniem jego lęków. I tego musimy się mocno wystrzegać, bo faktycznie drżąc o naszego psa, to jak sobie radzi, że się stresuje, boi itd. sami wywołujemy u siebie podobne emocje, wiec niejako nakręcamy się nawzajem z naszym psem potęgując jego lęki. Więc wspierajmy nasze psy – ale mądrze, tak jak tego potrzebują, bądźmy tarczą i przyjacielem, ale nie łączmy się z nimi w bólu, bo to nie o to chodzi byśmy płakali nad naszym dygocącym ze strachu psem w łazience. Mądre wsparcie to bycie z psem, ale nie nakręcanie go. Zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, ale nie współprzeżywanie. Więc głaszcz, przytulaj psa w noc sylwestrową ile tylko potrzebuje, ale sam bądź niewzruszony na to, co dzieje się wokoło. Bo jeśli Ty nie będziesz się bał, zostaniesz dla psa super bohaterem, który zapewni mu poczucie bezpieczeństwa w tą wyjątkową noc.

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 314, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz