Strona główna Psie anegdoty Sarnie Żniwo, czyli pokusa podjęcia sarniego wyzwania

Sarnie Żniwo, czyli pokusa podjęcia sarniego wyzwania

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Niejednokrotnie pisałam o tym dlaczego nie spuszczam Donnera w lesie i dlaczego nie warto spuszczać swoich psów – nawet najposłuszniejszych, dla tych co nie mieli jeszcze okazji przeczytać – zapraszam do lekutry – co czyha na naszego psa w lesie. Chyba każdy słyszał o całkiem niedawnej sytuacji, kiedy zastrzelono dwa owczarki, to była jedna z głośniejszych sytuacji w Internecie. Telewizja, wielokrotnie publikowała materiały, gdy próbowano odstrzelić psa nawet przy właścicielu. Niemal codziennie ktoś gdzieś zgubił psa, bo poszedł tropem i nie wrócił, jakiś pies wpadł pod samochód, bo był na/przy drodze bez smyczy… Te i wiele więcej przykładów jednak nie działają na naszą wyobraźnię – niestety, bo ciągle jest żywe powiedzenie, że „pies musi się wybiegać”. A, że nam się nie chce zapewnić ruchu psu i samemu ruszyć swoje szanowne cztery litery, pozwalamy by natura zrobiła to za nas – „leć Burek wybiegaj się za sarną lub zającem”. Jesteśmy miłośnikami zwierząt, kochamy psy, walczymy o ich dobrostan, hejtujemy tych co czynią im krzywdę, ale to że sarna prawie schodzi na zawał goniona przez naszego psa, to już nas nie dotyczy. To tyle słowem wstępu, bo dziś opowieść spacerowa, o tym jak sarny rzuciły nam wyzwanie.

SONY DSC

Czy tu były sarny?

Spacerując w ostatni weekend po lesie pod Łukowem nie spodziewałam się spotkać saren. Las, a właściwie lasek, całkiem niewielki, pomiędzy zabudowaniami i drogą – bardziej zagajniki, wielkości małych miejskich parków. Mimo to prowadzę Donnera na lince. Po co mi problem zgubienia, po co ma kogoś przestraszyć, lub w ferworze zabawy wypaść nagle na ulicę prosto pod koła jadącego auta, które nie wyhamuje na oblodzonej drodze, lub ratując życie mojego psa skończy na drzewie. Pies nie przewiduje konsekwencji, nie myśli przyczynowo – skutkowo, dlatego ja muszę myśleć za niego i przede wszystkim zadbać o jego bezpieczeństwo.

SONY DSC

Chodźmy w las!

Spacerujemy leśną drogą, Donner idzie 10m przede mną na lince, kiedy nagle kątem oka dostrzegam idące obok nas sarny. W odległości kilku metrów, równolegle do mnie. Na czele pięknego srebrnego koziołka i za nim dwie dużo mniejsze rude sarenki, które z powodu ciepłej zimy najprawdopodobniej nie zdążyły się jeszcze wybarwić. Donner złapał ich zapach, ale jak przystało na psią pierdołę nie wie skąd dobiega. Podnosi łeb, węszy, macha ogonem, podbiega do mnie i nagle ich spojrzenia spotykają się. Jelonek staje i patrzy na psa, pies staje i patrzy na jelonka. Stoją tak ułamek sekundy, który wydaje się, ze trwa kilka minut i po chwili jak na komendę obaj ruszają biegiem. Ja wiem jedno – w takiej sytuacji nie odwołam już psa, gdyby sarny odbiegły w las, zatrzymam go, bo musi przeleźć przez dzielące nas krzaki, ale jak na złość sarny chcą się ścigać. Zamiast uciec w las lub jak niektóre mają to w zwyczaju, zamiast uciekać po prostu położyć się używając pradawnej sarniej mocy jedi wmówić psu: „nie widziałeś nas”. Kiedy zaczynają biec, naturalnym dla owczarka jest pogoń. Więc ruszam za nim, aby nie wyrwał mi barku, kiedy linka szarpnie, zresztą wyhamowanie go na śniegu i lodzie graniczy z cudem.

SONY DSC

Donnerowa łapa

Sarny biegną wzdłuż drogi, Donner równolegle do nich po drodze, ja za nim hamując go na lince ile mogę. O dziwo sarny nie uciekają w popłochu tylko biegną równolegle do psa – albo my jesteśmy tacy szybcy, albo sarny są złośliwe. W końcu decydują się zakończyć wyścigi, ale oczywiście zamiast iść w las przebiegają nam drogę. Nabrały dystansu i koziołek susem przeciął nam drogę – Donner dalej biegnie prosto ścigając się z pozostałymi sarnami. A tu hop! Kolejna sarna przeskakuje nam drogę, a tuż za nią trzecia. Szczęśliwym trafem Donner i ostatnia sarna nie zderzyli się, a dzieliło ich dosłownie kilka metrów. Sarny odkicały w las i co? Stanęły w niedużej odległości – stoją i patrzą. Noż cholera jasna, złośliwe parzystokopytne. Donner wskoczył w krzaki z drogi za nimi, zaplątał się i rozpłakał rzewnie, że sarny nie zaczekały. Powęszył za nimi jeszcze trochę i poszliśmy dalej na spacer.

SONY DSC

Ja tropię!

Nie chcę nawet myśleć co by było gdyby pies nie miał linki, na końcu której ciągnęłam się ja, hamując go jak mogę. Nawet jeśli nie zaatakował by saren – w co wątpię, by miał w planach, bo chciał się ścigać, to pewnie albo by się z którąś zderzył, albo wpadł pomiędzy kopyta, a cała akcja nie skończyła by się po kilkudziesięciu sekundach, tylko pewnie poszedłby dalej w las za nimi i wróciłby nie wiem kiedy… kiedy się zmęczy? Wątpię, to pies który się zamęczy, ale nie zmęczy. Kiedy znikną mu z oczu – najprawdopodobniej, ale jak do mnie wróci? Po tropie? Nieee… nie ta pierdoła. A jak się za plącze w krzaki lub chaszcze? Chodź potem po lesie i nawołuj z nadzieją że odpowie Ci zrozpaczone skomlenie. A M. wielokrotnie opowiadał mi o tym jak jego tato, leśniczy znajdował wnyki… A jakby wypadli w szaleńczej gonitwie na ulicę, albo w zabudowania wioskowe prosto na spacerujące luzem inne psy? A jakby ktoś go znalazł złapał i sobie przywłaszczył chcąc zbić na nim majątek z pseudohodowli? A jakby ktoś go odstrzelił ratując sarny? Mnożyć historii można w nieskończoność.

SONY DSC

A może tam sarny poszły?

Dlatego po raz kolejny udowadniam Wam pies nie powinien być puszczany luzem w lesie. Oczywiście nie powinnam była pozwolić mu ścigać się z sarnami. Nie zareagowałam na czas i pozwoliłam podjąć mu rzucone wyzwanie, a kiedy je podjął mogłam już tylko biec za nim próbując go hamować. Zatrzymanie się na pewno za skutkowałoby wyrwaniem i tak już poważnie uszkodzonego barku, wywróceniem lub po prostu puszczeniem linki. Ale to pokazuje, jak wielką uwagę należy poświęcić psu na spacerze, kiedy nie mamy 100% pewności odwołania w każdej sytuacji, a pies się nas nie pilnuje.

SONY DSC

Dobra, dobra już odpuszczam to polowanie…

Dla z obrazowania tego podaję hipotetyczną sytuacje: Pies na lince, pod nogami śnieg i lód, że nawet idący ostrożnie człowiek się ślizga. Ja nieodpowiedzialna właściciela psa idę pisząc SMS całkowicie skupiona na jego treści i tym, że przez rękawiczki ekran dotykowy nie dokładnie działa. Druga ręka w kieszeni, linka niedbale zarzucona rączką na nadgarstek. Nie widzę saren, pies je dostrzega i nagle zaczynają się ścigać. Co robi nieodpowiedzialna Amelka – ląduje na swojej pięknej pupie, jak ma szczęście nie rozbija głowy, nie łamie ręki i kończy tylko na kilku poważnych stłuczeniach i staje się dzieckiem tęczy, pies się wyrywa i biegnie za sarną w las z ciągnącą się za sobą 10m linką. A dalej to już każdy sobie może dopowiedzieć, proponuję skorzystać z przykładów z poprzednich akapitów.

I niech nikt mi nie mówi, że męczę swojego psa, bo na 10m lince się nie wybiega. Wybiega się za frisbee, na torze do agility lub kiedy będziemy trenowali canicross lub bikejoring. Oj wtedy to się wybiega, ale nie musi wybiegiwać się narażając siebie lub innych na utratę zdrowia.

SONY DSC

Linka dobra rzecz!

Ogółem: 1 590, dzisiaj: 1

You may also like

11 komentarzy

Emilia Andrzejewska 15 stycznia 2016 - 19:47

My posiadamy linkę ale mamy problem: kiedy Tofik z daleko odejdzie i linka się szarpnie to on się zatrzymuje i izie obok mnie. Ma ktoś na to rozwiązanie? A tak na marginesie: dziękuje Ci za zrobienie recenzji szelek SPEED od Sali, paczka z zielonymi już do mnie jedzie 😀 Dzięki tobie się o ich dowiedziałam 😀

opublikuj
Moje Życie z Owczarkiem 16 stycznia 2016 - 12:52

Ooo to bardzo się cieszę, że mogłam pomóc! Jak będę miała sunię będę kompletowała błękitna linię, bo teraz idziemy w czerwienie 🙂 A co do linki – to niektore psy tak maja, że nie ciągną bo „nie wypada/nie można” poprostu są tak nauczone. Ja bym stopniowo dawała komendę ciągnij, albo na przód najpierw na krótrzej smyczy i dalikatnie dokładałabym obciążenie, nawet trzymając smycz w ręce tylko ją napręzając, równocześnie zachęcając psa by wtedy ciągnął i nagradzać go za to. Ale bardzo małymi kroczkami, tak by stopniowo wdrażał się, że ciągnij to znaczy ciągnij, a nie żeby nagłe szarpnęcie zatrzymało go, lub dało mu do zrozumienia że nie można ciągnąc.

opublikuj
ruda25 5 lutego 2016 - 09:27

O widzisz a w temacie z Xeną mam coś dziwnego na smyczy ciagniecie jej nie przeszkadza ale przy rowerze jak biegnie to się z każdego pociągnięcia jest dramat zatrzymuje się i kuli się myślisz że bieganie na smyczy automatycznej będzie dobrym pomysłem?

opublikuj
Moje Życie z Owczarkiem 5 lutego 2016 - 16:44

Nigdy o tym nie myslałam. Może w jej przypadku było by to dobre rozwiązanie, ale bardziej zdaje mi się że nie szarpnięcie smyczy ją przeraża, a rower za plecami. Ja ogólnie nie lubię wszlekiego rodzaju flexi, ale może akurat dla niej będzie to dobre 😉

opublikuj
ruda25 5 lutego 2016 - 20:55

Opiszę ci precyzyjniej na priv. Ale taki zarys sytuacyjny jedziemy długa prosto jest super gdzieś na wyboru rower szarpie,szarpniecie po smyczy trafią do psa i jest hamulec i to co opisałem. Na smyczy tak normalnie to w sumie jak ciągnie to takim ciągłym a tam są podobne do korekt moze o to chodzić?

Moje Życie z Owczarkiem 6 lutego 2016 - 15:39

Może tak być jak piszesz, Xena nie jest duża, więc szarpnięcia odczuwa bardziej, ale na flexi ciągnąć Cię nie będzie i jednak długa flexi przy rowerze i braku kontroli wtedy generuje wiele niebezpieczeństw. Myślę, że delikatny amortyzator złagodziłby prędzej szarpnięcia, bo cały czas jakoś flexi mi się przy rowerze nie widzi, ale to moje zdanie.

ruda25 13 lutego 2016 - 16:55

Dzięki za radę przetestujemy amortyzator niech tylko będzie wiosną 🙂

Klaudia D. 16 stycznia 2016 - 11:17

Sarenki i nam ostatnio przebiegły przez drogę. Stanęłam jak wryta kiedy kilka metrów przede mną przebiegało stado, a za nimi biegł maleńki piesek. I właśnie o takich sytuacjach tu mowa. Właścicielowi widocznie nie udało się odwołać psa, ja próbowałam wołać malucha, ale to bylo niczym mówienie do ściany. Zatem na prawdę ważne jest mieć psa pod szczególną kontrolą, kiedy chodzimy po lasach.

opublikuj
Moje Życie z Owczarkiem 16 stycznia 2016 - 12:49

No właśnie… nie ma znaczenia czy mały czy duży, płoszy tak samo. Ciekawe tylko czy znalazł potem drogę powrotną do właściciela.

opublikuj
Lenioszka 17 stycznia 2016 - 13:47

Ja ostatnio miałam spotkanie z sarnami na otwartej przestrzeni. Sheala ruszyła, ale *jaram się, jaram się, jaram się* na moje „Szilaaaa! Do mnie!” galopem wróciła <3 Moje serdeńko. Nie jestem na tyle głupia, żeby wierzyć, że następnym razem też tak będzie, więc mam nauczkę na przyszłość – sarny wyłażą spod ziemi.
Co do ślizgania – Biedronka oferuje kolce na buty za jedyne 12 złociszy. Mam i kocham, a piesa się bardzo zdziwiła, kiedy przy spacerowej różnicy zdań to jej łapki straciły przyczepność, a nie moje buty, i to ona trzasnęła nosem w zaspę, a nie ja na tyłek 😀

opublikuj
Moje Życie z Owczarkiem 17 stycznia 2016 - 14:55

Nie słyszałam i nie widziałam takich kolców trzeba będzie poszukać, bo mogą poczynic cuda! 🙂

opublikuj

Skomentuj Moje Życie z Owczarkiem Anuluj odpowieź