Weekend w HT Houseboats

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Wakacje z psami to cudowna sprawa! Z roku no rok tolerancja ludzi na psich podróżników się powiększa, coraz więcej miejsc jest psiolubnych i choć chyba każdy z nas miał jakieś przykre doświadczenie wakacyjne związane z tym, że pies nie był mile widziany, to myślę, że ogólnie nie mamy na co narzekać, bo jest coraz lepiej. Mimo to duży pies, kudłaty pies, a już nie daj Boże psy – zawsze powodują drobny tik nerwowy u właścicieli noclegów i ośrodków. Jesteśmy tego świadomi, więc zazwyczaj miejsca, które wybieramy do noclegu z psami mają dość niski standard. Są schludne, ale daleko im do warunków komfortowych nie tylko pod względem wygody, ale i wizualnym. No ale, każdy, kto ma psa, z którym podróżuje, wie czym jest to spowodowane… po co psuć psiarską reputację, kiedy niezależnie od tego ile kocy się weźmie i wyłożymy nimi lokal, niezależnie od pogody i dokładnego posprzątania obiektu – po wizycie psów zawsze są kłaki, piach, a czasem i malownicze cętki błota na ścianie.

Kiedy więc znajdujemy psiolubne miejsce o wyższym standardzie z bólem serca omijamy je szerokim łukiem, no bo wszyscy wiemy jak jest. I gdy Ht House zaprosili nas na weekend, przez chwilę myślałam, że to jest jakiś dobry żart. Standard i warunki oferowane przez HT House, na moją psiarską logikę powinny z góry wykluczyć obecność czworonożnych gości. Ba! Nawet po sprawdzeniu zadeklarowanej psiolubności przyznam Wam się, że nie poznawszy tego obiektu, chyba nie zdecydowałabym się na przyjazd z psami, mając z tyłu głowy wizję wody (mokrych psów), plaży (pisaku w całym domku), elegancji wnętrza (kłaki, błoto, ślina i jeszcze raz kłaki). Okej – małe pieski do towarzystwa czemu nie, ale gdzie ja z moimi futrzakami do takich warunków! A jednak, psiolubność tego miejsca to nie jest tylko chwyt marketingowy. Ono faktycznie jest psiolubne, co za chwilę Wam udowodnię, i psiolubne tak na poważnie. Nie zależnie od rasy psa, wielkości czy ilości i to jest piękne!

Ht House znajduje się w centrum Mielna i ulokowany jest przy jeziorze Jamno. Warto zwrócić uwagę na to, że mamy do wyboru dwie wersje – Domki na Wodzie (dodam pływające!), w których my byliśmy i Domki na Drzewach, sąsiadujące z Domkami na Wodzie. Z jednej strony mamy przepiękne jezioro Jamno, z drugiej Mielno, a tuż za nim (dosłownie po kilku minutach spaceru) jesteśmy już na plaży nad Bałtykiem! Miejsce idealne! Zarówno na cichy relaksujący wypoczynek, jak i większą imprezę.

My dostaliśmy apartament HT4 „Sail” urządzony w marinistycznym stylu. Niby nieduży domek, ale tak rewelacyjnie przemyślany i zaplanowany, że spokojnie pomieści kilka osób. Ergonomia i rozplanowanie domku myślę, że zaskoczy nie jednego. Po przejściu przez szklane drzwi, stanowiące jednocześnie jedną ze szklanych ścian z widokiem na Jamno znajdujemy się w salonie połączanym z aneksem kuchennym. Mamy tu niewielki narożnik do wypoczynku, stół, krzesła telewizor i zestaw grający. Możemy rozwiesić w poprzek hamak i bujać się na nim w rytmie fal przy rozpalonym kominku, który też znajduje się w domku. Na środku mamy w pełni wyposażona kuchnie z kuchenką i lodówką oraz całą ścianą szafek, które są tak wkomponowane, że na pierwszy rzut oka wydają się… ścianą. Obchodząc domek z prawej lub lewej strony po jednej stronie mamy toaletę, po drugiej prysznic. Tuż za nimi znajduje się kolejna ściana pełna zakamarków. W jednych są szafy, a na przeciwległej ścianie ukryte trzy sypialnie z podwójnymi materacami. Wszystko urządzone prosto, ale stylowo utrzymując żeglarski klimat, który absolutnie (zawsze) podbija moje serce!

A teraz zamknij oczy. Weź kilka głębokich oddechów i wyobraź sobie swój wymarzony poranek… co widzisz? Ja widzę wschód słońca odbijający się w lekko falującej wodzie. Niebo jest granatowe, choć miejscami przechodzi już w fiolet i róż, a nawet pomarańcz. Ciemna, jeszcze nieoświetlona woda wydaje się być gęstą smolistą cieczą, o połyskującej, mieniącej się niczym diamenty powierzchni. Leżę w łóżku i patrzę przez wielkie szklane okna, na wodę i nic, absolutnie nic nie zagłusza panującej wokoło ciszy. Fale delikatnie, miarowo rozbijają się o drewniany taras, a cichy szum wiatru niesie ze sobą pierwsze odgłosy ptaków, które powoli budzą się ze snu… Leżę, patrzę i słucham. M. śpi obok równomiernie oddychając. Na podłodze koło łóżka, któryś z psów przeciąga się leniwie, zapowiadając spacer w niedługim czasie. Oczami wyobraźni czuję już zapach świeżo mielonej kawy i wiem, że to będzie wyjątkowo udany dzień!

Jeśli macie taką wizję jak ja (no może bez M.) to uprzedzam – w Ht House są takie poranki! Materace w sypialni znajdują się nieco nad poziomem wody, w efekcie czego śpisz (a właściwie zasypiasz i budzisz się) z widokiem na jezioro. Pływający domek lekko faluje na wodzie, a przeszklona ściana w salonie z widokiem na taras i jezioro też robi swoje. Po prostu bajka, możesz cały dzień siedzieć i patrzeć na wodę. Do tego masz prywatny taras, na którym możesz poczuć wiatr we włosach. Wieczorami w samym ręczniku przemykasz po łączącym domki pomoście, by spędzić kilkanaście minut w pływającej saunie (oczywiście ze szklaną ścianą z widokiem na wodę!). W sezonie możesz skorzystać z otwartego basenu no i czego chcieć więcej?

Może popływać po Jamnie? Proszę bardzo! Rowerki wodne, motorówki, czy żaglówki – wszystko stoi i czeka, by z tego skorzystać. Nie lubisz wody? Zatem może zainteresuje Cię zwiedzanie okolicy na rowerze lub tandemie? A może chcesz pograć w tenisa, siatkówkę albo dla odmiany w gry planszowe? A co z dziećmi? Dla nich przewidziano super plac zabaw i park linowy. A to nie wszystkie atrakcje, bo podczas naszego krótkiego pobytu nie udało nam się odkryć wszystkich możliwości w HT House, a przecież jest jeszcze basen sezonowy i jacuzzi.

Ale to, co przetestowaliśmy bardzo dobrze to kuchnia i wiemy, że jedzenie mają rewelacyjne! Co rano dostawaliśmy w wiklinowym koszu śniadanie, w którym zawsze był jakiś drobiazg dla psów, a śniadanie też nie było byle jakie, do jakich przyzwyczajają nas nawet lepszej klasy hotele podczas wyjazdów służbowych. Świeżo wypiekane pieczywo, owoce, warzywa, wędliny i sery i naprawdę bogaty wybór produktów od lokalnych dostawców miały odzwierciedlenie w smaku. Na obiad ja, jako miłośnik pierogów próbowałam tamtejszych specjałów w trzech kolorach, a M. jako specjalista od kaczki nie mógł oprzeć się pokusie poznania zdolności kucharza. No i powiem Wam, że to było boskie! A Ci, co nas znają, to wiedzą, że jeśli chodzi o jedzenie, jesteśmy bardzo krytyczni (szczególnie M.) Jak dodam jeszcze, że na dzień dobry pierwszego dnia czekało na nas powitalne ciasto i wino, to myślę, że nawet najbardziej wybredni żywieniowo ludzie będą ukontentowani.

No a gdzie w tym wszystkim psy? A no z nami! Momentalnie odnalazły się w domku i chyba zakochały się w tym miejscu tak samo, jak my. Rano przed śniadaniem chodziliśmy na spacer brzegiem jeziora. Później po krótkim spacerze przez miasto, docieraliśmy na plażę, gdzie nasze psy ganiały za Pullerami, kąpiąc się w morzu. I choć znalazłam na kilku portalach w internecie informację o tym, że w Mielnie psy nie mogą wchodzić na plażę, poszliśmy sprawdzić jak jest w rzeczywistości (by chociaż robić smutne zdjęcie pod zakazem). Jednak wchodząc na nią różnymi wejściami (również najbardziej głównym przy tarasie widokowym (czy co to tam jest)) nie znalazłam ani jednej tablicy z regulaminem, czy zakazem. Dodatkowo było przed sezonem, więc było praktycznie pusto i spędzaliśmy tam ogrom czasu. Wiecie, że uwielbiam Polskie Morze poza sezonem, właśnie za tą pustkę. Zmęczone, wykąpane psy wracały z nami do domku, gdzie dosychały na tarasie, a my czytaliśmy książki. Jako stare wilki morskie (znaczy ja, M. zdobył niedawno odznakę wyższego majtka) nie mogliśmy odmówić sobie popływania po jeziorze (oczywiście z psami, dla których przewidziano kapoki do wypożyczenia. W ogóle w ośrodku możecie wszystko wypożyczyć dla psów i miski, i zabawki no po prostu pełen komplet). Tym razem podczas naszych wodnych przygód padło na rowerek wodny. Zmęczyliśmy się strasznie, walcząc z wiatrem i falami. Doś zdążył się pogniewać na wodę, kiedy ta bezczelnie ochlapała go po pysku, gdy chciał się napić. Za to Elza odkryła, że jeśli odpowiednio się ustawi, to przekręcające się pedały będą ją głaskały. Z trudem, bo z trudem dopłynęliśmy pod wiatr z powrotem do naszego pomostu, zgodnie stwierdzając, że jednak zostaniemy przy żaglach. Potem była pora obiadokolacji, słuchanie muzyki, wino i relaks. Wieczorny spacer brzegiem Jamna i przemiły, romantyczny wieczór w saunie.

I tak upłynęły nam te trzy krótkie dni w Ht House. Na lenistwie, relaksie, spacerach z psami i dobrym jedzeniu. Mimo że było krótko, to wypoczęliśmy jak nigdy! Bo tak naprawdę to pierwszy raz byliśmy w tak dobrych warunkach z psami, a wyjazd nie był zorganizowany tylko pod nie, a mimo to wszyscy byliśmy szczęśliwi.

Bardzo Wam polecam to miejsce, nie tylko ze względu na psiolubność, ale tak w ogóle. Trzeba tylko wziąć pod uwagę fakt, że to Mielno, więc jak cenicie sobie ciszę i spokój oraz puste plaże i ogólnie mniej ludzi w okolicy, proponuję rozpatrzeć terminy poza sezonem, ale jeśli lubicie huczne wakacje, to na pewno również będziecie zadowoleni z wakacyjnej pory.

My już teraz planujemy tam wrócić. Nie wiem, czy uda nam się w tym roku, czy w kolejnym, ale HT House trafiają na naszą listę ulubionych miejsc, do których będziemy wracać. Niezależnie czy to będą wakacje z psami, bez nich, czy może kiedyś całą rodziną. Na pewno w każdej konfiguracji świetnie będziemy tam się bawić i wypoczywać. I mam nadzieje, że podejście do psów i ich opiekunów nigdy tu się nie zmieni, a psi goście będą zawsze wychowani z odpowiedzialnymi opiekunami, którzy nie poddadzą pod wątpliwość stwierdzenia, że pies na wakacjach to nie problem – ani dla jego opiekuna, ani dla otoczenia. I mam nadzieję, że inne miejsca wezmą przykład z HT House, który udowadnia, że psi gość może być mile widziany. Że skończą się historie „Z psem można, ale nie z owczarkiem” „Pieski mile widziane, ale małe”, czy „akceptacja zwierząt” jako chwytliwy napis. Skoro takie miejsce, z takimi warunkami nie widzi w psich gościach problemu to inne miejsca, często o wiele niższym standardzie tym bardziej nie powinny robić problemu. Ale pamiętajcie, to od nas zależy, czy postrzeganie psów i psiarzy w końcu się zmieni… pozytywnie zmieni.

Ogółem: 1 717, dzisiaj: 1

You may also like

6 komentarzy

Dominik 4 czerwca 2019 - 10:26

Przyznam, że w tym przypadku chętnie zamienilbym się z psami. Ja osobiście nie posiadam psa, bo zawsze wyobrażam sobie problemy ze znalezieniem noclegu gdzie mogą być zwierzaki, gdzie będą miały miejsce do wybierania się. Podejrzewam że w wielu miejscach tak jest… A tu…niespodzianka.

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 4 czerwca 2019 - 19:41

Są problemy… czasem bardzo abstrakcyjne, ale jest całkiem nieźle i można znaleźć fajne miejscówki z psem. 😉

opublikuj
Krystyna 4 czerwca 2019 - 15:20

Wygląda wspaniale! To bardzo pocieszające, że rzeczywiście powstaje coraz więcej miejsc, w których można zrelaksować się z psiakami w pełnym komforcie.

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 4 czerwca 2019 - 19:42

Wzrost świadomości i otwartości na psich turystów jest mocno zauważalna w ostatnich latach! To jest bardzo pozytywne!

opublikuj
TosiMama 4 czerwca 2019 - 20:11

WOW! Jak to wspaniale wygląda! Jestem zachwycona i skrycie zazdroszczę.

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 5 czerwca 2019 - 18:12

My do tej pory jesteśmy w szoku, jak ktoś to wymyślił! Miejsce rewelacyjne i wyjątkowe. 🙂

opublikuj

Skomentuj Amelia Bartoń - zamerdani.pl Anuluj odpowieź