Strona główna O mnie Budzik Bajamara – wspomnienia

Budzik Bajamara – wspomnienia

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl
BUDZIK BAJAMARA

Owczarek Niemiecki
ur. 23.VII. 2002r; zm. 10.XII.2012


Hodowla: Bajamara (ZKwP)
Choroby: Nowotwór (guz) na łapie, nowotwór na sercu i śledzionie,
niewydolność trzustki, gronkowiec w uszach, przewlekłe powierzchowne zapalenie rogówki, alergie skórne i pokarmowe
Trenowane sporty: —-
Problemy: Lęk separacyjny

 


Budzik Bajamara23.VII. 2002r – 10.XII.2012, nr. tatuażu K 113, urodził się w hodowli Bajamara spod Lublina. Jego ojcem był Felix v. Hollager Land, a matką Claudia Bajamara. Co tu dużo pisać był moim pierwszym i najukochańszym psem. Choć z perspektywy czasu widzę wiele niedociągnięć w jego wychowaniu oraz zachowaniu – mimo wszystko był dla mnie psim ideałem, do którego Donnerowi jeszcze daleko… Ciężko mi o nim pisać nie płacząc… Pewnie nie wyjdzie to spójnie, i pominę wiele, ale postaram się choć marginalnie napisać o nim co nie co…

14

Zdjęcie portretowe


SG-Felix-vom-Hollager-Land

Ojciec Budzika Felix vom Hollager Land

Swoje dziesięcioletnie życie przeżył bardzo intensywnie, jak na psa. W tamtych latach mało kto z przeciętnych właścicieli psów (przynajmniej w Lublinie) chodził z nimi na szkolenia, zabierał na wakacje – szczególnie kiedy był to pies podwórzowy. Takie było przeświadczenie kiedy go kupowaliśmy, że dostanie budę i będzie mieszkał w ogrodzie. W rzeczywistości w budzie był kilka razy i to chyba przez przypadek, a mieszkał w moim pokoju na jednym z foteli. Ale wracając do traktowania psa jak członka rodziny – nie jak zwierzę. Wielu naszych znajomych łapało się za głowę na wieść o tym że pies jest własnie częścią rodziny – i to równie ważną jak każdy z jej członków. Z czasem do tego się przekonali, co niektórzy nawet kupili psa, inni nazwali kolejnego właśnie tym imieniem – dlatego że każdy kto miał okazję go poznać, mimo że czasem się go bał, uważał że to pies idealny.

d1

Nawet na stare lata zawsze chętnie się bawił

Budzik był psem karnym i do bólu posłusznym, nie wiem skąd mu się to wzięło – szczególnie że miał paskudny zwyczaj atakowania ludzi i skakania im do gardła bynajmniej nie z radości, oraz wdawania się z każdym psem (po za wybranym gronem przyjaciółek) w bójkę. Mimo to komenda była rzeczą świętą. Pamiętam jak kiedyś zostawiłam go nieprzywiązanego w kagańcu z komendą 'siad’ i 'zostań’ pod sklepem na wakacjach nad Łukczem. Podczas zakupów usłyszałam odgłosy jatki. Kiedy wybiegłam ze sklepu zobaczyłam, że dwa wielkie owczarki, które wyskoczyły z jakiegoś podwórka atakują mojego Budzika, który siedzi! Wprawdzie obraca się w koło odstraszając je, ale siedzi!

42

Teraz niech ktoś inny ciągnie

Podbiegłam do nich i dosłownie zerwałam mu z pyska kaganiec, zwalniając przy tym z komendy. W ułamku sekund atakujące owczarki zniknęły. Jeden wrócił przez płot na swoje podwórko gdzie czuł się bezpieczny, drugi pobiegł w las. Budzik natomiast wypluł tylko sierść i przywitał mnie swoim ciekawskim spojrzeniem „czy coś mi kupiłaś?” – jak gdyby nigdy nic. Osoby które to widziały nie mogły wyjść z podziwu raz, że nie dał się sprowokować do walki kiedy mnie nie było; dwa, że mała dziewczynka (miałam wtedy naście lat) rzuciła się między trzy wielkie psy, by zdjąć kaganiec – ja sama do tej pory nie mogę w to wszystko uwierzyć, ale od tego zdarzenia wiedziałam, że co by się nie działo Budzik nie złamie komendy. I nigdy się nie wyłamał, pod warunkiem, że wcześniej mu się ją wydało. A do końca życia trzeba było pamiętać by mijając ludzi powiedzieć „nie rusz” lub „noga”.

22

Wspólne wakacje nad jeziorem

Z czasem kiedy Budzik zaczął tracić wzrok z powodu paskudnej choroby polegającej na zarastaniu pigmentu na gałkę oczną potocznie zwanej 'uczuleniem na słońce’ znacznie wyostrzył mu się zmysł węchu. Tropienie stało się jego ulubioną zabawą. Słaby wzrok w cale w życiu mu nie przeszkadzał. Uwielbiał chodzić godzinami po lesie tropiąc sarny, lub bawić się w chowanego. Raz, podczas wakacji na Mazurach trop który podjął najprawdopodobniej za wolno żyjącymi tam konikami, prawie doprowadził go do zgubienia się w puszczy Piskiej. Kilka godzin chodziliśmy po lesie szukając psa, który był przy nodze i nagle zniknął. Na szczęście po długich godzinach poszukiwań, kiedy wszyscy stracili nadzieję i zaczynało się się ściemniać, na końcu drogi którą szliśmy, za nami pojawił się Budzik.

52

Ten las należy do mnie

Cały mokry od potu, zziajany i przestraszony. Pierwszy raz widziałam żeby pies wstydził się tego co zrobił. Podbiegł do nas i kilka metrów przed nami położył się i zaczął czołgać w naszą stronę, nerwowo merdając ogonem. Kiedy do niego podeszliśmy, wywrócił się brzuchem do góry patrząc przepraszająco. Po kilku minutach przytulania wróciliśmy na łódkę. Od tego momentu Budzik nigdy nie oddalał się od nas dalej niż na kilka metrów. Co było problemem szczególnie przy komendzie 'naprzód’, ponieważ od tej pory pies nie wiedzieć dlaczego sam z siebie zawsze już chodził noga i to pół metra za mną – byłam niczym Cesar Millan i Daddy.

c1

Miłość od pierwszego wejrzenia

Jak już pisałam Budzik nie lubił innych psów. Nie zależnie od tego czy był to pies czy suka – przede wszystkim był to potencjalny wróg. Było to spowodowane brakiem socjalizacji z psami w dzieciństwie, a pogłębiane przez wiejskie psy wypuszczane na noc lub uciekające z posesji, prowokujące do walki na każdym kroku. Mimo to Budzik miał kilka przyjaciółek. Jedyną i niepodważalną miłość – Dobermankę Sarę. Pierwszy raz kiedy znajomi przyjechali z nią do nas, ostrzegłam ich o tym jaki jest Budzik. Wtedy usłyszałam bardzo mądrą rzecz którą powinien wyznawać każdy właściciel psa. „A jeśli Sara go ugryzie to co będzie?” Nic się nie stanie – odpowiedziałam – może w końcu czegoś się nauczy. „To się nie martw, ona da sobie radę i same najszybciej dojdą do porozumienia” Tak też się stało. Oczywiście pierwsze kilka minut było szamotaniną, warczeniem i nawet jakimś gryzieniem się, po czym psy zaczęły się bawić. Oczywiście co jakiś czas dochodziło między nimi do spięć o patyk, czy o to, że ktoś na kogoś wpadł, ale nie działo się nic złego!

a1

Budzik i jego groupies: Sonia i Smuga.

Jednak na świecie jest nie wielu świadomych właścicieli psów. Dla większości warknięcie oznacza chęć morderstwa i psy nie mają okazji same nawiązywać znajomości. Tak własnie Budzik zyskał pierwszą przyjaciółkę za którą potrafił biegać godzinami z wywieszonym do ziemi językiem i którą ewidentnie kochał. Po za Sarą miał jeszcze dwie koleżanki. Sąsiadkę – berneńczyka Sonię, i posokowca Smugę. Lubił pobawić się z nimi od czasu do czasu, jednak nigdy z takim zapałem i zaangażowaniem jak z Sarą. Warto tutaj też wspomnieć ulubioną zabawę Budzika ze Smugą, a raczej Smugą jako zabawką – a mianowicie – kiedy tylko udało mu się ją dopaść brał cały jej łebek w pysk – po co nie wiem. Ale za każdym razem kiedy do niej podchodził 'pożerał’ jej głowę.

32

Uśmiech nigdy nie znikał mu z pyska…

Jeszcze warto napisać o jednej krótkiej przygodzie. Budzik był psem podróżnikiem – nie ważne jak daleko jechaliśmy, czym, gdzie i po co. Ważne że jechaliśmy. Z powodu braku samochodu na szkolenia jeździłam z nim autobusem. I autobus o dziwo zawsze kojarzył mu się z tym że pojedziemy na szkolenie gdzie będzie fajnie. Jakie było moje wielkie zdziwienie kiedy wiele lat po tym jak skończyliśmy się szkolić, sąsiad wracając ze szkoły przyprowadził Budzika (który niepostrzeżenie wyszedł sobie na spacer podczas odśnieżania podjazdu przy otwartej bramie) z przystanku. Ponoć Budzik siedział i czekał na przystanku na autobus jadący do miasta. Dobrze, że u nas autobusy jeżdżą raz na godzinę, bo nie chcę sobie nawet wyobrażać co by było gdyby wsiadł i pojechał…

e

Donner w cieniu Budzika

Budzik był moim psim przyjacielem; dorastał ze mną, przeżywał szkolne problemy, pierwsze miłości, był zawsze obok mnie. Wierny, oddany, gotowy pocieszyć, nie chcący niczego w zamian. Towarzyszył mi we wszystkim. W pracach w ogródku, podczas oglądania telewizji i zabaw. Jego wielką słabością były małe dzieci, które czasami do nas przyjeżdżały, a które mogły z nim i na nim robić to co chciały. Nigdy na nie nie warknął, ani nie pokazał zębów znosząc wszystko z anielską cierpliwością – jakiej nie miał do dorosłych. Do ostatnich dni był ze mną i nigdy mnie nie zawiódł.

b1

Jeden z ostatnich spacerów… trochę brakuje już siły ale i tak jest fajnie.

Jedyne czego żałuję że był ze mną tak krótko… Dziesięć lat minęło nie wiem kiedy i ciągle czasem mam ochotę go zawołać. Gdyby pożył rok, dwa lata dłużej na pewno Donner zachowywałby się inaczej. Niestety… w nieco ponad miesiąc od kupna Donnera Budzik odszedł. Pochowany jest … niech nikt nie wie gdzie… i wierzę, że mimo wszystko czuwa nad nami dalej i opiekuje się z Psiego Nieba swoim młodym następcą.

Czytaj więcej w innym wpisie po latach…


Bez-nazwy

Mały Budziczek z Cleopatrą

 

 ~ Do zobaczenia mój kochany Budziku, nigdy o Tobie nie zapomnę.

IMAG0017  IMAG0019 IMAG0018


Ogółem: 8 672, dzisiaj: 1

12 komentarzy

serwis anten Gorzów 9 maja 2015 - 10:16

Uwielbiam twojego bloga jest rewelacyjny.Pozdrawiam

opublikuj
Paulina 1 czerwca 2016 - 12:48

Przeczytałam to i siedze zalewając się łzami.
Moja owczarka to mój pierwszy pies i nie mam nawet pojęcia co przeżywałaś i pewnie przeżywasz nadal po stracie ukochanego psa..

opublikuj
Ola 15 grudnia 2016 - 21:42

Miał bardzo szczęśliwe życie przy Tobie a Ty dzięki Budzikowi jesteś bogatsza o wiedzę i doświadczenia. Ja również wiele bym dała by móc przeżyć ten czas razem, znów od początku, Móc coś naprawić, czegoś nie przegapić i czerpać, czerpać z tej bezwarunkowej miłości. I choć trudno pogodzić się ze stratą to staram się myśleć, że jest jakiś ukryty sens w tym, że one zawsze za szybko odchodzą.

opublikuj
Alicja Czepiec 8 września 2017 - 09:09

Popłakałam się, bo doskonale wiem co czujesz – przechodziłam to samo. Piękne, mądre i wdzięczne psy <3

opublikuj
Dorota- wyjazdy 28 kwietnia 2018 - 15:56

no i się poryczałam 🙁

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 28 kwietnia 2018 - 16:15

To był wspaniały pies i miał dobre życie. Na każdego kiedyś przychodzi czas.

opublikuj
Zuza Dunikowska 6 maja 2018 - 14:03

Wlasnie trafilam na twojego bloga i zaczelam czytac o twoich psach. Jak sie okazalo, Budzik byl z naszej Hodowli. Ciesze sie, ze trafil do ciebie i mial dobre zycie 🙂 Pozdrawiam

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 6 maja 2018 - 14:27

A ja cieszę się, że ten pies nauczył mnie miłości do owczarków. Nie znałam wspanialszego psa. 🙂

opublikuj
Grzegorz 4 lutego 2020 - 19:46

Rozumiem Pani uczucia, sam miałem Owczarka Niemieckiego. Wabił się Czachor, swoje niespełna 10-letnie życie przeżył intensywnie ale zbyt krótko. Musiałem uśpić mego Przyjaciela, rak jąder z dużymi przerzutami… Czachora zacząłem szkolić zaraz jak go ojciec kupił. Miał wtedy niecałe 3 miesiące. Psa uczyłem reagowania na gesty i jednocześnie słowa. Pies szybko kojarzył i uczył się praktycznie czegoś nowego do końca życia. Mój śp. tato był trochę zazdrosny o naszego Czachora, mówił; „Psa czeszę i daję mu jeść ale On wybrał Grześka…” Był moim najukochańszym psem, którego nigdy nie zapomnę… człowiek płacze, inni się dziwią jak można się przywiązać do psa, ale zwierzę nie jest przecież zabawką, tylko naszym przyjacielem i domownikiem. Pozdrawiam.

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 4 lutego 2020 - 20:34

Bardzo dziękuję za podzielenie sie tym komentarzem. Psy, tak jak członkowie rodziny pozostają na zawsze w naszej pamięci i sercu, w końcu też są jej częścią.

opublikuj
MARTA 18 stycznia 2021 - 20:43

Hej Amelia. Trafilam na twoj blog przez przypadek szukajac info na temat ONkow i zajecy 🙂 Twoj wpis mi troszke rozjasnil umysl dlaczego ONki gonia zwierzyne. A szukalam info poniewaz moj 10cio miesieczny ONek dzis mnie tak pociagnal ze krolikiem ze prawie mi wyrwal reke ze stawu i polecialaaaaaaaaaaaam jak debil. Tak sie wscieklam ze z psem to teraz nie rozmawiam ehhh Teraz juz wiem ze bedzie ban na pilke i frisby, a w zamian bedzie trening, ok, z pileczka, ale nie aportowanie. Bedziemy cwiczyli Impulse Control 🙂 I spacery na smyczy

Czytalam o Budziku 🙂 piekna przyjazn 🙂 napisalas ze jakby Budzik zyl to DOnner bylby inny.. Zgodze sie z Toba, bo oprocz szczeniaka mam jeszcze pana starszego, ma 11 lat i jest mixem owczarka i rottwailera – najlepszy, najmadrzejszy, najbardziej pojetny pies na swiecie. Troche marudny, nie lubi innych psow (ale szczeniaka zaakceptowal), puszcza baki 🙂 miewa swoje humorki – jak na seniora przystalo…. ale…. on 3/4 roboty z wychowaniem mlodego odwalil za mnie! To on nauczyl gownarza co wolno a czego nie, mlody wiele sie od niego nauczyl i tych dobrych rzeczy i tych gorszych tezm nie powiem 🙂 Taki tez zreszta byl plan, wziac gownarza poki senior jest z nami, bo pomimo wielu wad, wiedzialam ze senior bedzie najlepszym nauczycielem. Kocham go nad zycie, przezylismy razem na prawde wiele, pomimo mojej emigracji on jest nadal ze mna i mam nadzieje ze jeszcze kilka ze mna zostanie 🙂

Dodam, ze nie jest latwo wychowywac mlodego psa, majac juz doroslego psa ktory ma lata doswiadczenia i wie wsztstko 🙂 Ale spoko, dam rade!! 🙂

Ciesze sie ze znalazlam Twoj blog, zostane to na dluzej 🙂
Pozdrawiam, Marta z T&S 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 19 stycznia 2021 - 12:47

Dzięki za ten komentarza! Mi na szczęście z Donnerem udało się odpracować durne pomysły gonienia zabawki – jednak smaczki i zabawka z matką wygrały (za to kocham owczarki), ale mamy problem z Elką, bo ta nie odpuści dla odmiany wiewiórkom 😀 Sarny i zające są całkiem ładnie zrobione, ale walczę jeszcze z tropieniem, bo o ile od zwierząt jestem wstanie odwrócić jej uwagę, to o tyle jak wejdzie na trop, to jest niemal nie do odwołania. Za to wiewiórki są śmiertelnym wrogiem i nie raz mnie za nimi przeciągnęła, a ja prawie ściągałam ja z drzewa.

A co do drugiego (ogarniętego psa) to jest rewelacja jeśli chodzi o szczeniaki. To jak Doś ogarnął Elę, teraz Tunię to jest bajka. Choć niestety nauczył ich też wielu głupot, których może by się nie nauczyły gdyby jego nie obserwowały (choć mistrzem uczenia głupot najmłodszej Tuni jest Ela), więc ma to swoje plusy i minusy. 😀 Jak wszystko!

opublikuj

Zostaw komentarz