Często spotyka się artykuły na portalach, w prasie i telewizji o tym, że pies w lesie musi być na smyczy. Leśniczy proszą i grożą, a nic się nie zmienia. Jak zwykle prawo swoje, a ludzie swoje. Wstyd się przyznać, ale sama też należałam do tego haniebnego grona osób spuszczających psy i pewnie robiłabym do tej pory gdybym nie przeczytała wnikliwie kilku artykułów i nie porozmawiała szczerze z leśniczym, który dokładnie wyjaśnił mi o co właściwie chodzi. Leśniczych nie interesuje czy pies jest na krótkiej smyczy, czy 20m lince – może mieć i dużo więcej, ale musi być na smyczy, (kaganiec nie jest potrzebny) ważna jest smycz – nie tak jak w ustawie o ochronie zwierząt: “pod kontrolą”, co można różnie interpretować.
Do tego stopnia, że w 2019 zaczęto zastanawiać się nad etymologią słowa “luz” czy znaczy to na pewno “bez uwięzi”, a zatem linki, smyczy. Byłam w szoku, kiedy same Lasy Państwowe zaczęły wahać się nad interpretacją tego przepisu. Nie wiem czy te rozważania były podyktowane, bo nie wierzę w chęć poprawy sytuacji psiarzy, bardziej obstawiam, że to podpucha na zasadzie – korzystajcie, ale i tak nie umiecie robić tego z głową, więc za chwilę Wam to odbierzemy i przypierniczymy jeszcze większe obostrzenia. Także nie zależnie jak interpretujemy “luz” czy jako bez smyczy, czy jako pod kontrolą, to z wielu powodów pies w lesie jednak powinien na smyczy przebywać. Przede wszystkim dlatego, że nawet najlepiej wyszkolony, to tylko zwierzę, które może ten jeden raz nie wykonać komendy lub puść za instynktem. Tym bardziej nie wolno puszczać psa w lesie bez smyczy, kiedy, nie słucha nas, nie wraca na wołania, podbiega do innych ludzi i psów (i cel tego nie ma znaczenia – chęć przywitania / zabawy – tak nie wolno), i w szczególności, kiedy jest agresywny. A dlaczego jeszcze ten pies powinien być w lesie na smyczy?
W skrócie chodzi o:
(poniższe punkty wbrew pozorom mogą zagrozić psom, które wcale nie oddalają się od nas, a wystarczy że zejdą trochę bardziej w las i będą miały pecha):
Psy w lesie mogą się łatwo zgubić, kiedy pójdą tropem i oddalą się zanadto od właściciela
Kiedy się oddalą (zgubią) narażone są na:
- zjedzenie trutek, które pobliscy mieszkańcy mogą wyrzucać na lisy, w celu ochrony swoich kurników, lub zetknięcie się z padłymi zwierzętami, które padły od trucizny
- odstrzelenie przez niekompetentnych myśliwych, kłusowników lub nieprzychylnych mieszańców
- znalezienie szczepionek na wściekliznę dla dzikiej zwierzyny i zjedzenie ich
- znalezienie padliny (nie wiadomo, co mogło być przyczyną padnięcia zwierzęcia starość lub choroba (pasożyty))
- spotkanie dzikiej zwierzyny, którą płoszą (gonią) / atakują: zając, sarna
- spotkanie dzikiej zwierzyny, która może je zaatakować: dzik
- zaplątanie się we wnyki
- dodatkowo dochodzi ryzyko nadziania się na patyk – głupie, ale ten kto miał styczność z tym jak pies w szaleńczej pogoni czy aporcie nadział się na rzucony patyk, zrozumie problem, biorąc pod uwagę to, że w lesie jest mnóstwo większych i mniejszych patyków rozrzuconych pod różnymi kątami. My chodząc stajemy na nie z góry lub przechodzimy nad, nie zwracając zbytnio uwagi, bo są ‘do kolan’, psy natomiast muszą je przeskakiwać lub przeciskać się między nimi. Chwila nieuwagi, za duża prędkość i nieszczęście gotowe, a o zakłucie oka również nie trudno.
Bezpieczeństwo Waszego psa do Was nie przemawia? To pomyślcie o innych. Wasz Burek lata sobie 2km od Was i nagle wpada na rodzinę z dziećmi. Zawał na widok dużego psa murowany. Jak ich zignoruje pół biedy, a jak zechce się przywitać? A właściciela nie widać. Jak wda się w bójkę z ich psem? Albo nie daj Boże zaatakuje ludzi, pogoni rowerzystę, albo ktoś uzna go za zgubionego (porzuconego) i postanowi przygarnąć lub jeszcze gorzej… wcielić do pseudohodowli? A jak goniąc zwierzynę wypadnie z lasu na drogę prosto pod koła auta?
Oczywiście oficjalnie mówi się tylko o tym, że psy szczekając płoszą i stresują dziką zwierzynę, która uciekając (często goniona przez psa, bo ładnie pachnie i ucieka) może poranić sobie nogi na zmrożonym śniegu. Albo o przypadkach kiedy psy zaatakowały sarnę. Wszyscy więc puszczają to mimo uszu, bo to nie dotyczy ich psa. Ich pies tak się nie zachowa, ich pies wróci – może myśliwskie rasy tak robią, ale nie ten słodki staffik. Więc mam nadzieję, że jeśli zrozumiemy że nie do końca chodzi tylko o dziką zwierzynę i zachowanie psów w lesie, a to co może spotkać nasze pupile, to w końcu przemówi do wyobraźni.
Nie chcę i nie mam prawa negować właścicieli psów, czy też ich moralizować, bo doskonale rozumiem co nimi kieruje i sama przez wiele lat też spuszczałam psa w lesie. Nie będę tłumaczyła się tym, że w tamtych czasach przepływ informacji nie był tak płynny i żeby dowiedzieć się o czymś musiało to być powiedziane w telewizji, radio lub napisane w gazecie. Ale teraz kiedy jesteśmy wręcz zasypywani informacjami, wyjaśnienie że się nie wiedziało jest śmieszne. W dużej mierze to co się dzieje jest winą miast, które nie oferują właścicielom psów nic. Ani bezpiecznych miejsc gdzie mogą wyprowadzać i spuścić ze smyczy swoje pociechy, ani tym bardziej wybiegów dla psów. Nic więc dziwnego, że właściciele chcąc zapewnić rozrywkę psom, a nie narażać ich na niebezpieczeństwo rowerów, samochodów itp, wywożą je na spacer poza miasto do pobliskiego lasu. Uczestnicząc w wielu dyskusjach na forach i grupach ze smutkiem obserwuje następujące sytuacje: wielka informacja o tym, że nadchodzi okres w którym sarny będą miały młode, w wyniku czego są mniej czujne i wolniejsze i apeluje się o nie spuszczanie psów. A tuż obok zdjęcie psa ze spaceru z adnotacją, że spacer dzisiejszy był udany, bo Burek poszedł w las za sarną. A o tym dlaczego psy tak chętnie gonią zwierzynę przeczytacie: tutaj.
Powiem tak, jeśli pies jest posłuszny, da się go bez problemu odwołać i wróci na komendę, niech idzie te dwa trzy metry koło nas – takie moje zdanie. Bierzecie odpowiedzialność za to co spotka/znajdzie Wasz pies i pewnie jesteście świadomi kar, których prawdopodobieństwo dostania jest bliskie zeru, więc Wasz wybór, ja tego nie robię. Ale nie rozumiem, jak można spuszczać psy nad którymi nie panujemy i jeszcze się tym chwalić? Skrajna głupota i nieodpowiedzialność, przez którą właściciele psów mają taki, a nie inny wizerunek. I to neguję i będę zawsze piętnowała. Głupotę i nieodpowiedzialność oraz hipokryzję, a o niej ostatnie słowa w tym wpisie.
Ale żeby nie wyjść na taką mądrą, opowiem Wam nasze psie historie z lasów. Część za czasów Budzika, który był spuszczany ze smyczy i część z ostatnich lat z Donnerem, który jako podrostek był również spuszczany, a którego teraz ze smyczy nie spuszczam w lesie. Mnie one nauczyły, że linka w lesie jest linką bezpieczeństwa dla psa. Po co mam potem żałować, że mogłam o niego lepiej zadbać? A wybiegać go mogę podczas wspólnych treningów canicrossu, bikejoringu czy agility – kwestia chęci!
Sytuacja 1, Budzik bez smyczy, las:
Budzik złapał trop i namawia mnie żebyśmy nim poszli. Budzik był mistrzem tropu, mimo, że oszukiwał na egzaminie IPO w tej konkurencji, z czasem kiedy miał problemy ze wzrokiem węch stał się jego oczami. Wracając do sytuacji, pies chce powęszyć, możemy trochę zboczyć ze ścieżki. Odchodzimy i co? Pies znalazł sarnie bobki i się w nich wytarzał – calutki. Maskowanie musi być. ~ sytuacja wielokrotnie powtarzająca się na spacerach. Inne pozostałości (psie/ludzkie/końskie) go nie interesowały, ale sarnie – ZAWSZE.
Sytuacja 2, Budzik bez smyczy, puszcza Piska:
Pies poszedł tropem i się zgubił. Wołania na nic się zdały. Dopiero po ponad 2h krążenia po lesie w celu zostawienia zapachu, pies jakimś cudem (a był to cud) pojawił się na drodze, którą już zrezygnowana wracałam.
Sytuacja 3, Budzik bez smyczy, las:
Hasał, hasał, aż się zaplątał w coś i nagle był pies i go nie ma. Na nawoływanie odpowiedziało tylko ciche skomlenie (dobrze, że dawał znak gdzie jest). Po odnalezieniu psa okazało się, że się zaplątał w jakieś krzaki pełne śmieci i nie mogąc się oswobodzić położył się i zaczął płakać. (Dobrze że nie były to wnyki)
Sytuacja 4, Budzik bez smyczy, las:
Idziemy sobie nikomu nie wadząc, a tu z chaszczy wypadają dwa psy w typie owczarków (de facto należące do leśniczego), krótka bójka i psy wracają do leśniczówki, my idziemy dalej, z triumfem na twarzy: “niech ktoś mi teraz zwróci uwagę, że nie wolno spuszczać psa w lesie”. Ale co się przestraszyłam to moje. A jakby mój piec tak kogoś nastraszył / zaatakował?
Sytuacja 5, Budzik na smyczy, las – grzybobranie:
Znaleźliśmy zagryzione bażanty. Dobrze, że Budzik brzydził się ogólnie jedzeniem, bo w innym wypadku jak większość psów-łakomczuchów, wątpię by pominął świeżo ubite bażanty. A jak zostały otrute i tylko coś je zjadło?
Sytuacja 5, Budzik bez smyczy, las:
Na drogę wychodzi młody dzik. Budzik gotowy do walki, zjeżony, warczący. Szczęście, że młody dzik, strzelił zadnimi nogami w powietrze i zwiał w las. Ja zawołałam Budzika i zwialiśmy z lasu. W starciu z dzikiem… nawet nie chcę myśleć co by zostało z psa lub ze mnie.
Sytuacja 6, Donner bez smyczy, las:
Przebiegła nam drogę sarna, Donner poszedł za nią w pogoń, nie wiem jakim cudem po kilku minutach wołania wrócił (znając jego szybkość i zawziętość mógł ją gonić do upadłego). Dobrze, że nie wypadł na ulicę pod koła auta i że wrócił a nie został jednym z tych psów co zaginęły na spacerze.
Sytuacja 7, Donner na smyczy, las:
Przy ścieżce leży świeżo-padły dzik. Pies bez smyczy na pewno podleciałby zobaczyć co to leży. A czemu padło, czy ze starości, czy z choroby – nie wiadomo. Szczęście, że był na smyczy, bo nie wiem czym mógłby się zarazić lub zatruć…
Sytuacja 8, Donner bez smyczy, las:
Osoby sprzątające las ściągają młode aczkolwiek już długie drzewka, które wycięli. Donner to zobaczył i leci na pełnym biegu do nich. Wyrywa im drzewko z rąk i z trudem holuje w moją stronę, bo panowie sami bawili się takimi wypaśnymi patykami. Chwała bogu, że nie wypisali mandatu…
Sytuacja 9, Donner na lince, las:
Idziemy na spacer po lesie i tuż obok nas pojawiają się sarny. Zamiast uciec w las zanim pies je zauważy, stoją do ostatniej chwili, po czym zaczynają ścigać się z psem… więcej tutaj. Bez linki pies poszedłby w długą i tyle bym go widziała.
Sytuacja 10, Donner bez smyczy, łąki i ugory:
W prawdzie nie las, ale ta sytuacja pokaże najlepiej czym jest łańcuch łowiecki i jak pies bardzo potrafi zatracić się w pogoni za zwierzyną, do tego stopnia, że praktycznie nieistniejące zagrożenie, jakim może być droga odległa prawie kilometr, staje się bardzo realnym zagrożeniem. Jeśli pies bezwarunkowo reaguje na przywołanie – gratuluję, mam nadzieję, że nigdy ten jeden, jedyny raz Wam się nie wyłamie…
Więcej psich historii w lesie i dalszych przemyśleń znajdziecie tutaj.
Podsumowując: przygody każdego właściciela psa, z perspektywy czasu stają się śmieszne, choć powiem Wam szczerze, że gdybym te kilkanaście lat temu wiedziała to, co wiem teraz, nigdy nie naraziłabym psa na zgubienie, czy inne wyżej opisane sytuację Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co zostałoby z Budzika gdybyśmy trafili na rozjuszonego dzika, lub gdyby pies postanowił go zaatakować, a tym samym wkurzyć, lub gdyby cudem nie odnalazł się w puszczy Pieskiej. To my bierzemy odpowiedzialność za czyny i bezpieczeństwo naszego psa. Nie zabezpieczając go dostatecznie, jak możemy mieć później do kogoś lub czegoś pretensje, że świadomie bądź też nieświadomie wyrządził mu krzywdę?
Ustawa z dnia 29 wrzesień 1991 o lasach
Art. 30 pkt.
§1. W lasach zabrania się:
12) płoszenia, ścigania, chwytania i zabijania dziko żyjących zwierząt;
13) puszczania psów luzem
14) hałasowania oraz używania sygnałów dźwiękowych, z wyjątkiem przypadków wymagających wszczęcia alarmu.
Ustawa z dnia 16 kwietnia 2004r. o ochronie przyrody
Art. 15
§1. W Parkach Narodowych oraz Rezerwatach Przyrody zabrania się:
3) Chwytania lub zabijania dziko występujących zwierząt, zbierania lub niszczenia jaj, postaci młodocianych i form rozwojowych zwierząt, umyślnego płoszenia zwierząt kręgowych, zbierania poroży, niszczenia nor, gniazd, legowisk i innych schronień zwierząt oraz ich miejsc rozrodu.[…]
16) wprowadzania psów na obszary objęte ochroną ścisłą i czynną, z wyjątkiem miejsc wyznaczonych w planie ochrony, psów pasterskich wprowadzanych na obszary objęte ochroną czynną, na których plan ochrony albo zadania ochronne dopuszczają wypas oraz psów asystujących w rozumieniu art. 2 pkt 11 ustawy z dnia 27 sierpnia 1997r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (dz. U. z 2011 r. Nr 127, poz. 721, z późń. zm)
Rozd. 11. Przepisy karne
art. 127.
Kto umyślnie:
1) narusza zakazy obowiązujące w:
a) parkach narodowych
2) rezerwatach przyrody
3) parkach krajobrazowych
[…]
-podlega karze grzywny albo aresztu
USTAWA z dnia 20 maja 1971 r. Kodeks wykroczeń
Art. 77. Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny do 250 złotych albo karze nagany.
Art. 165. Kto w lesie, w sposób złośliwy, płoszy albo ściga, chwyta, rani lub zabija dziko żyjące zwierzę, poza czynnościami związanymi z polowaniem lub ochroną lasów, jeżeli czyn z mocy innego przepisu nie jest zagrożony karą surowszą, podlega karze grzywny albo karze nagany.
Art. 166. Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany.
KOCHAMY PSY, WALCZYMY O ICH DOBROSTAN, HEJTUJEMY ZŁYCH HODOWCÓW I ZWYRODNIALCÓW MALTRETUJĄCYCH ZWIERZĘTA. DLACZEGO WIĘC DAJEMY NASZYM PSOM PŁOSZYĆ I ZNĘCAĆ SIĘ NAD DZIKĄ ZWIERZYNĄ? POSTĘPUJĄC TAK, NIE RÓŻNIMY SIĘ OD TYCH, KTÓRYCH NA CO DZIEŃ PIĘTNUJEMY.
Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.
40 komentarzy
Szkoda że teraz te psy będą więzione na smyczy
Proszę się nie martwić, psy mają inne bezpieczne miejsca gdzie mogą się wybiegać nie narażając się na niebezpieczeństwo i nie strasząc zwierzyny, oraz nie łamiąc prawa. Samo sformułowanie “więzienia” psa na smyczy jest nietrafione i nigdy nie padło by z ust świadomego i odpowiedzialnego właściciela psa. Są miejsca gdzie wolno puszczać psy i gdzie nie wolno i powinno się do tego stosować, bo jakiś cel ma ten zakaz, o czym jest napisane w artykule. A świadomy właściciel wie kiedy należy założyć smycz i kaganiec nawet najgrzeczniejszemu psu. Bo nie tylko on i jego pies jest na świecie. 😉
pewnie, szkoda. a chciałbyś żeby jakiś np amstaff bez smyczy i kagańca (bo przecież nie wolno WIĘZIĆ psów) wypadł z naprzeciwka na Twojego psa? albo lepiej – na Twoje dziecko?
Właśnie idę na spotkanie na leśną polanę. Będą 4-5 psów i wiadomo że nie będziemy ich trzymać na smyczy. Jak zrobi się jasno i ciepło pewnie będzie 6-7 psów. Jeszcze mam zamiar zaprosić jedną osobę z bloku bo widzę że ma młodego psa.
To bawcie się dobrze, pozdrawiamy. 😉
W mieście zawsze na smyczy, bez dwóch zdań.
W lesie – zależy od okoliczności ale w moim przypadku bez bo nie ma to jak poczuc wiatr w uszach i zew wolnosci na łonie natury.
http://stefanboxer.blogspot.com/
Są inne miejsca gdzie pies może poczuć zew wolności – łąki, pola, rozlewiska – miejsce gdzie nie stracimy psa z oczu, a z pobliskiego zagajnika nie wyskoczy mu przed nosem sarna, a nawet jeśli – nie stracimy go tak szybko z oczu i prędzej pies się zmęczy i odpuści niż dobiegnie do lasu. Ale oczywiście, każdy postępuje tak jak uważa za stosowne.
Pozdrawiam 🙂
My mamy las bez dzików saren tyle co kot napłakał a w lesie moje psiaki są grzeczne jak nigdzie nawet ptaszki w lesie są nie tykalne sarna jedyna w życiu spłoszyła Xene:) z ciekawostek to wczoraj byliśmy na wieczornym i nawet ptaszek zrywający się z pod łap nie wygrał z waruj zostań jestem dumna 😉
Widzisz, a ja kiedyś prawie straciłam Budzika w Puszczy Piskiej jak poszedł za łosiem, i Donner tez raz mi wyrwał za sarną i wciągu kilku minut dwa razy zawału dostałam, że zginie i nie wróci. Tyle psów dziennie ogłasza się jako zaginione, więc w moim wypadku lepiej nie ryzykować, bo Donner lubi pobiec za czymś, zanim pomyśli i o tragedie nie trudno.
Hmm… Poniekąd masz rację. No raczej racje, bez poniekąd 🙂 Czytając tekst, przez głowę wracały mi wszystkie sytuacje z Dzeusem w lesie. Z racji tego, że mieszkamy w mieście – ciężko nam o na prawdę dziki las, ale znowu o sarny ? O dziwo nie. Od razu obok mnie są dziełki i sarny – skąd ? Nie mam zielonego pojęcia! Ale są. Sytuacja 1. Dzeus widzi sarne – odwrót na mnie, a potem na sarne. Stoi wyprężony (bez najeżenia, tylko zaciekawiony). Mówię “nie wolno” Stoi. Mówie z ciekawości “ok” – po czym pies robi dwa kroki staje i siada. EKOLOG NORMALNIE :))) To samo jest w parku z wiewiórkami. Często siada i je ogląda. Czasem się skrada, ale na każde “nie wolno” siada i ogląda. Na odwołanie – wraca. (mial okazję kiedyś zaskoczyć wiewiórke – stanął za nią i ją …. powąchał 🙂 byłam w szoku, że wiewiórka nic mu nie zrobiła). Sytuacja 2. Dzues też ma dobry węch. Na trasie przy działkach (przed zimą) złapał trop. Wąchał i wąchał. Kazała mu wąchać, bo byłam ciekawa co to jest. Po czym jak zauważyłam coś w oddali, zatrzymałam psiaka, on stanął i łapał górny wiatr… Dopiero jak minęłam psa, on podążył za mną. Okazało się, że jest to ranny jeż. Biedak – zaprowadziłam go do lecznicy (niestety zaatakował go inny pies, i skrócono jego cierpienie).
Sytuacja 3, a raczej brak jej. Tylko ważny fakt – Dzeus, żeby odbiegł ode mnie na 50 metrów to musi mieć coś atrakcyjnego, a żeby dać w długą i nie zawrócić po 100 metrach – no póki co awykonalne 🙂 Sarna, dzik, kot, wiewiórka, suka w cieczce (jeszcze zanim poszedł pod nóż)… nic nie było tak atrakcyjnego, jak Pani z jedzeniem wołająca “do mnie”. To co napisałam to tylko nasze doświadczenie. Będąc w lesie i tak jestem ostrożna i mam go na smyczy. Dlaczego? Pies to pies. To że wraca mi za każdym razem, nie oznacza ze kiedyś nie poleci. Nie ufam też innym. Rozumiem, że ktoś może bać się psa. No i najgorsze jest to , żę prawdziwym zagrożeniem dla Dzeusa jest on sam. Jego bezmyślność (jeżeli można użyć tego określenia w stosunku do psa ;p) nie ma granic. Biegnie, pędzi leci… Nawet jak go przywołuje do siebie, to muszę najpierw sprawdzić, czy trasa (najkrótsza) do mnie jest bezpieczna. Bo wpadnie w dziurę, źle przeskoczy kamien, albo wpadnie na przechodnia/rowerzyste (tak! zdarza się… biegnie do celu nie patrzy jak). Tak więc podzielam Twoje stanowisko. Pomimo tego, że młody jest karny, i w sytuacjach gdzie “normalny” pies by poleciał, on staje i czeka na komende, to i tak boję się, że w najmniej oczekiwanym momencie pójdzie coś “nie tak”.
Bardzo mądre przemyślenia. Jak pisałam w tekście jeśli ktoś ma karnego psa i mu ufa, niech go puszcza – jeśli jest świadomy zagrożeń dla psa i otoczenia, ale wybiera taką opcje – jest to jego sprawa. Też pierwszego psa spuszczałam, mimo licznych wpadek. Przy Donnerze nawet o tym nie myślę – długa linka i koniec. Jest z jednej strony zbyt nakręcony na wszystko i nieokiełznany, a z drugiej strony za bardzo pierdołowaty. Niejednokrotnie tak się zwąchał, że potkną się o jakiś korzeń, który tak go przestraszył, że w panicznym odskoku wpadł na drzewo lub w krzaki. I tak jak mówisz większość psów trzeba chronić przed nimi samymi, bo one nie myślą przyczynowo-skutkowo, nie przewidują. Mają instynkt, żyją tu i teraz więc jak my nie pomyślimy co się może stać za 30sekund one same na to nie wpadną 🙂
No nieeeee no, w szoku jestem, że ludzie w ogóle wdają się w dyskusję z tym spuszczaniem psa w lesie. Przyznam, że szlag mnie trafia, a kopara opada jak widzę zdjęcia psów innych blogerów bez smyczy w lesie. Odkąd trafiłam kilka lat temu na blog “Pies w lesie” prowadzony przez pomorskie nadleśnictwo, zabieram psa do lasu na lince, a tereny spacerowe pozamiastowe wybieram tak, żeby mieć dobrą widoczność (i wtedy puszczam). No przecież tak jak mówisz – są inne miejsca dobre do wybiegania, nie trzeba od razu pakować się do lasu. Choć przyznam, że i ja nie jestem bez winy – będąc w Mazowieckim Parku Krajobrazowym puściłam psa luzem kilka lat temu 😛
Jesteśmy tylko ludźmi każdy popełnia błędy, każdy ma czas buntu. Ja to za poprzedniego psa będę smażyła się w leśniczym piekle, ale mimo, że to wszystko co potem się dowiedziałam było oczywiste, nigdy nie przyszło mi to do głowy, że to może się stać. Więc jestem w stanie zrozumieć ludzi którzy tak postępują, bo są nieświadomi. Jednak jeśli już ktoś się dowie – co i jak – a dalej ma to w nosie, powinien poważnie zastanowić się nad tym co robi.
ja się przyznam że na początku tak, zawsze na smyczy/lince treningowej, później tylko jeśli był to spacer po dzikiej dziczy- grzybobranie np 🙂 w momencie kiedy w czasie spaceru prawie przed nosem , przez ścieżkę, przespacerowały nam sarny a Puf tak , raczyła odnotować , że coś przelazło i nic poza tym, więc instynkt łowiecki na poziomi -10, tropienie, proszę chyba żarcia w domu 🙂 oddalenie od nogi, mimo zachęt na max.3-4 metry , smycz pozostaje w pogotowiu ale w użyciu w razie pojawienia się jakiegoś zwierza czy innego psa. taki typ
Ja to w ogóle w lesie mogę pomarzyć o spuszczaniu psa ze smyczy w lesie ze względu na bardzo silny instynkt łowiecki u Cleo. spójrzmy prawdzie w oczy ona żyje po to aby zabijać i ciągle jest w trybie polowania. Nawet na smyczy na spacerze potrafi upolować mysz. Ma to swoje plusy i minusy bo fajnie ją można zmotywować do pracy przez jej popędy ale z drugiej strony bywa to zwyczajnie uciążliwe. Mam swoje “szlaki” gdzie wiem, że mogę ja spuścić bezpiecznie ze smyczy ale zwykle ograniczam się do 8m uwięzi 🙂 ja nie wiem dlaczego ludziom sie wydaje, że psa można porządnie wybiegać tylko w lesie. Przecież jest tyle innych opcji: parki miejskie, sporty agility i frisbee albo my preferujemy w tych upałach wpady nad rzeczkę 🙂
Ja mam to samo, i choć szczerzę wątpię by Donner miał zapędy do mordowania, ale wykluczyć tego nie mogę, więc nie ryzykuję 🙂
Każdy pies może zabić. Wystarczy, że potraktuje inne zwierzę jak zabawkę. Moze to być np mała sarenka lub ptak. Już kiedyś wyciągałam Cleo z zębów młodą jaskółkę. Myszy morduje regularnie, kiedyś myślałam że nie ma szans na upolowanie myszy. Myliłam się. Wystarczyło, że zaczęłam sprawdzać miejsca gdzie ona w charakterystyczny sposób skacze (jak polujący lis), ma niezłą skuteczność. Dla niej to świetna zabawa jak aport piłeczki, zabawa szarpaczkiem.
Dlatego ja wolę nie sprawdzać czy Donn jest do tego zdolny. Bezapelacyjnie teraz już 20m linki i tyle. A wolne bieganie tylko po terenach ogrodzonych. 🙂
A dla tych co lubią beztrosko puszczać swoje pociechy i nie obchodzi ich, że one biegają luzem bez kontroli. Ekhm teraz wilki są w KAŻDYM większym kompleksie leśnym. Huehue 😉
Wilki jak wilki, a 300kg odyniec to nie jest rzadkość… przynajmniej u mnie, bo ostatnio nawet był za siatką, a ja pierwszy raz widziałam takie bydle… większe od stołu, także ja bym nie ryzykowała beztroskiego buszowanie w leśnych krzakach 🙂
No to fakt. Wilki boją się ludzi ale jak trafisz na takiego kabana to samemu trzeba się bać.
Ja wiem, że długo, a nawet długo po poście, ale trafiłam tu przez przypadek i stwierdziłam, że muszę.
Trzy psie przypadki:
Dźwiedź – kundel niezwykle charakterny nastawiony na bronienie mnie przed absolutnie wszystkim. W lesie trzymał się dość blisko (czyli oddalenie się na góra 10m, zawsze w zasięgu wzroku). Jeśli robił się nerwowy, znaczyło że obydwoje powinniśmy wiać. Nie ganiał zwierzyny, wolał biegać ze mną.
Reksio – pinczer. Wiedziałam że jest dla mnie nieprzewidywalny. Czasami szedł przy nodze, czasami próbował się za bardzo oddalić. Wędrował ze mną na “smyczy” (15m sznurka).
Tofi – labrador (to akurat nie mój pies, ale czasami się nim opiekuję). Absolutnie nie ma mowy o spuszczeniu go ze smyczy, nawet dłuższy sznurek odpada, bo przygłup się rozpędzi i pociągnie i zrobi mi krzywdę.
Iskra – kundel, który w moim życiu jest darem lasu. Znajda, znaczy się. W lesie nie oddala się na więcej niż 5m, Zwęszoną zwierzynę pokazuje. Nie goni, nie jest zainteresowany. Woli żebym ja sprawdziła. Zasadniczo idzie przy nodze, albo biegnie tuż za mną. Jeśli widzi zbliżających się ludzi, chowa się za mną.
Czemu o tym piszę? Z psami jak z ludźmi, każdy jest inny. Odpowiedzialny właściciel zna swojego psa i wie, czego się po nim spodziewać. Wie czy może go spuścić ze smyczy, bo będzie i tak szedł obok a oddali się jedynie za potrzebą, czy raczej musi mieć go pod stałą kontrolą na uwięzi albo na całkiem krótkiej smyczy. Prawda jest taka, że jednak nie każdy powinien móc mieć psa. Ludziom za łatwo przychodzi zapomnienie, że zwierzę jest odpowiedzialnością.
I pytanie na koniec, czemu nigdzie w Internecie nie znajduję piętnowania ludzi drących paszczę w lesie, bo tak? Gówniarzy goniących sarny “bo to takie zabawne”?
Oczywiście, że każdy powinien znać swojego psa i wiedzieć mniej lub bardziej czego się po nim spodziewać, ale są sytuacje które mogą zaskoczyć i nas, i psa, których nie przewidzimy, a pies jest zwierzęciem – działa instynktownie, o czym też ludzie zapominają uważając, że pies słucha się bezwarunkowo i na pewno nic się nie stanie, a niestety szczególnie taka zbyt duża pewność siebie względem swojego psa dotyczy opiekunów, którzy mają własnie jakieś problemowe psy. I to jest największy problem. Nie samo puszczani psa, a nieodpowiedzialność opiekuna i brak przewidywania co może się stać, zakładając że nic, jeśli pies nie ma żadnych problemów z ludźmi, zwierzyną, psami, sytuacjami i jest bez problemu do odwołania – super, jeśli pies wykazuje jakieś problemy nad którymi opiekun nie jest w stanie zapanować i potrafią wziąć górę nad psem -puszenie go bez kontroli zawsze jest ryzykiem. Przykłądowo piszesz o “charakternym” psie nastawionym na bronienie Ciebie, który chodził luzem raptem 10m przed Tobą, czy też w zasięgu wzroku, co tak na prawdę może być bliżej 100m. Wyobraź sobie drugą osobę z takim samym psem, psy się spotykają i walka gotowa, bo jeden niespodziewanie wypał z krzaków na drugiego i co z tego że był w zasięgu wzroku? A jakby wyszedł na Was przez przypadek z lasu grzybiarz może lekko wstawiony, ale dalej tylko i wyłącznie grzybiarz z którym skrzyżowały Wam się drogi i “charakterny” pies by się na niego rzucił, w obronie, a Ty zaskoczona nie zdążyłabyś zareagować? To jest właśnie to co psuje opinię psiarzom. Niby znają swoje psy, ale nie przewidują tego co może się stać, pokładając nadzieję w bezwarunkowym posłuszeństwie, szczególnie psów “nieidealnych”…
Inną sytuacją są przypadki niezależne od psa o czym jest dość głośno przy okazji ostatnio krążącego w Internecie filmu, gdzie ktoś strzelał do dogów biegających po lesie dosłownie kilkanaście metrów od opiekuna. I co z tego, że są posłuszne i były koło człowieka, który wszystko nagrywał? Na niektóre (niestety coraz częstsze) sytuacje człowiek nie ma wpływu, nawet jak pies sam z siebie nie jest problemowy.
Także owszem wszystko zależy od psa, ale niestety zbyt dużo opiekunów psów myśli, że znają swoje psy, a w rzeczywistości w przypadku nieprzewidzianej sytuacji nie są w stanie nad niemi zapanować, zastanawiając się czemu pies ten jeden raz zachował się inaczej niż zwykle.
A pytanie o zachowanie ludzi powinnaś zadać matkom tych dzieci, lub bezpośrednio takim osobom napotkanym w lesie.
Hej mam pytanie odnosnie tej linki. Nie martwisz sie za jak ona jest taka dluga to sie poplaczecie w tym lesie? Jak sobie z tym radzisz?
W sumie u nas się ona nie plącze. Donner chodzi ścieżkami, zna komendy “prawo”, ‘lewo”. Jak schodzi w krzaki i zaczyna się plątać dość ładnie reaguje na “stój” i “cofnij” się. Jeśli źle wyminie drzewo, zazwyczaj zatrzymuję się i zmuszam go, by sam wymyślił jak się odplątać jak ma wrócić do mnie, jak idziemy przed siebie to czasem ja za nim pójdę, żeby go nie poplątać, ale nie ma większego problemu z tym. 🙂
I znowu ten moralizatorski ton. Nierozumiem. Jezeli nie jesteś w stanie zapanować nad psem to go nie puszczaj. Jeżeli pies wyrzadzi jakakolwiek krzywdę to ponosisz odpowiedzialnośc za to – i tyle. Troche mnie dziwi że art 30 tak szczególnie traktuje lasy pod względem puszczania psa bez uwięzi, inaczej niż inne tereny ogólnie dostępne. Leśniczy robi w lesie co mu się podoba, tnie, niszczy i jeszcze wmawia wszystkim że las którym zarządza jest ostoją “dzikości”, myśliwy ma prawo zabijać zwierzynę dla zaspokojenia swoich ambicji “sportowych” a ja idąc starym, małym kundlem muszę hipotetycznie brac pod uwagę możliwość że pies mój zaatakuje zwierzynę leśną? A człowiek idący lasem to niby jest przyjaciel dla tej zwierzyny. Sarna widzac człowieka z uśmiechem na twarzy czeka aż się z nią przywitasz. A grupa smarkaczy z harcerstwa ryczących z całych sił, rodzinka z dzieciarnia na spacerze, leśnicy oprawadzający przedszkole po ścieżkach pseudoprzyrodniczych – oni są miłośnikami lasu więc mogą bo oczywiście są ludźmi i stoją w hierarchi wyżej ponad moim kundlem.
Na koniec postuluję aby wszyskie drapieżniki również uwiązać na smyczy bo przecież płoszą i nawet zabijają!
Takie są wymagania prawne. Czy słuszne, czy nie słuszne – nie mnie to oceniać – tu są zebrane i mój stosunek do nich. A co ludzie robią to inna kwestia, i powiem szczerze te wszystkie Twoje pytania to powinny byś zadane osobom opracowujacycm ustawy – nie mnie. Ja nie trzymam, żadnej strony, ale uważam, że jeąli ktoś ma słuchającego się psa i bierze na siebie odpowiedzialność za to co zrobił – to jego sprawa. Ale na pewno nie będę przyklaskiwała szczyceniu się w internecie zdjęciami, czy filmikanimi “jak pies się wybiegał ganiając sarnę czy zająca”, lub zasadą “nie wezmę psa na linkę, bo nie będę go więzić mimo, że nad nim nie panuję”, bo co to za miłośnik zwierząt, co “wiesza psy” na osobie co znęca się nad psem czy kotem, ale nie widzi nic złego w w tym kiedy jego pies doprowadza do zawału sarnę. Z drugiej strony tyle czyta się o zastrzelonych przez “pomyłkę” psach, czy takich które złapały się w sidła, że poważnie bym się zastanowiła, czy pozwalanie psu na bieganie samopas po lesie jest najlepszym sposobem na spacer z nim, bo sż do tego bezpieczniejsze miejsca, jak chociażby łąki, pastwiska, czy pola poz zbiorach. Ale każdy postępuje według własnego uznania.
Taka drobna poprawka: Zając to zwierzę polne, w lasach mieszkają króliki. Aczkolwiek z rzadka mogą się zdarzyć, bo ostatnio zające są trzebione przez kruki, eięc gdzie on ma się podziać. Trzeba te króki odstrzelić, ale ekoludki się srają – ot realia pracy leśniczego, których w rodzinie mam paru.
I cóż… Przyznam się do czegoś. Mam kynofobię, mieszkam w lesie i nie wychodzę z domu bez noża i gazu pieprzowego. Psy puszczane luzem to w mych okolicach plaga, mimo iż w okolicy znajduje sie park dla psów. Jeszcze mniejsza o takiego yorka – to predzej jego zeżre jakiś borsuk lub myszołów. Ale widuję od czasu do czasu zasuwającego luzem dobermana – fatalna rzecz, zwłaszcza jeśli człek panicznie boi się psów.
Aha, jeszcze coś. Pies to nie człowiek, nigdy nie wiadomo co mu do łba strzeli. Przypadek z mojej okolicy – kobieta spuściła grzecznego psa. Pies rzucił się na warchlaki i zagryzł dwa. Kobieta siedzi w pierdlu za kłusownictwo…
Dlatego też uważam, że las nie jest miejscem “wybiegiwania się psa”, i nie każdy psa powinien mieć. Szczególnie kiedy zapomina, że to zwierzę i jak mądre i wyszkolone by nie było to dalej zwierzę… Smutne jest jednak to, że kobieta siedzi w wiezieniu za głupotę i napewno po części pech lub przez przypadek, a myśliwy który z premedytacją i pełną świadomością tego, co robi zastrzelił żubra myląc go z dzikiem, czy psa na polu będącego przy opiekunie – myląc z sarną, pozostaje bezkarny… eh…
Sorrki za odgrzewanie kotleta, ale muszę sprostować kolegę o pseudonimie człowiek lasu. Królik jest gatunkiem polnym. Unika lasu. A w przeciwieństwie do zająca szaraka który potrafi się zapuścić do lasu
Podobno lasy są wszystkich, ale tak naprawdę to teren zamknięty Lasów Państwowych. Nic nie wolno! W tym kraju nic nie wolno. Najlepiej siedzieć cicho w domku i dojeżdżać do roboty kolektywnie komunikacją miejską. Jakiś pacan przewalił zapis w ustawie bo mu pies sąsiada przeszkadzał i teraz cały naród ma powielać te głupoty. Ech…. Na szczęście u mnie na Kurpiach bezludnych lasów jest pod dostatkiem i chodzimy z wilkiem połączeni “siłą woli”, aczkolwiek z paszczą zabezpieczoną kagańcem. Nie dajmy się zwariować. Teoretycznie, w mieście, pies bez smyczy też może narobić krzywd i kłopotów albo nawet spowodować katastrofę w ruchu lądowym. Tutaj jednak ustawodawca był łaskawszy. Hmmm…. może lubił psy.
Myślę, że ten zakaz jest odpowiedzią na głupotę opiekunów. Gdyby psy nie ganiały po lesie zwierzyny, nie atakowały jej i były odwiływalne, a opiekunowie nie chwalili się tym jak pies wybiegał się za sarną uważając to za super rozrywkę pewnie było by inaczej. Skąd się bierze coraz więcej zakazów o wprowadzaniu psów do parków i na skwery? W odpowiedzi na to, że opiekunowie po nich nie sprzątają. Moim zdaniem po części (tej większej części) jesteśmy sami sobie winni. ;(
Taka sytuacja z dzisiaj – idziemy z żoną i dziećmi w rezerwacie Podgórki Tynieckie. Nagle na szlaku pojawiają się: dwa husky, owczarek niemiecki i pitbull. Wszystkie bez smyczy i bez kagańca, właścicieli nie widać na horyzoncie. Dzieci 3 i 4 latka wpadły w histerię nie do opanowania, tak je to przeraziło. Psy się natychmiast zainteresowały i wolnym kroczkiem w naszą stronę. I naraz wyłaniają się z przeciwka państwo hipsterzy, obrzucają wyrywające się na rękach, wrzeszczące ze strachu dzieci zdegustowanym spojrzeniem, owczarek wącha nogawkę dziecka, nie chce odejść, pozostałe psy stoją dookoła nas, pytam, dlaczego te psy są bez smyczy, a facet do mnie: przeszkadza panu coś, stało się coś? I jak dyskutować z takim samozadowolonym chamem zachowującym się jakby ten las tylko do niego należał?
Ludzie są różni na to nie ma rady niestety.
To jeszcze i ja dorzucę swoje trzy grosze… Mam wyżła brytyjskiego, pracującego. Poza sezonem chodzimy czasem do Starego Gaju na spacery. Pies oczywiście zwierzynę respektuje, przywołanie dopracowane… Ale i tak gdy puszczam go luzem zawsze zakładam mu obrożę z gps-em. Kilka miesięcy temu spotkałem na jednym ze spacerów parę z niewielkim pieskiem w typie buldożka, słodki, oczywiście bez smyczy – i tak wszak szedł przyklejony do nóg Państwa… Naprawdę śliczny Pieszczoszek. Wszystko super, psiaki się przywitały, widać że obydwa grzeczne. I nagle Pieszczoszek wyrywa w długą – zabawa w berka zawsze przyjemna… Mój oczywiście za nim. Państwo postawili oczy w słup, ja złapałem za gwizdek. Po chwili mój wrócił ale Pieszczoszek już nie… Nie wiem kiedy się odnalazł, ale jeszcze przez prawie kilometr słyszałem coraz cichsze nawoływania…
Zgadzam się w stu procentach u mnie psy też noszą lokalizatory obowiązkowo w miejscach gdzie mogą biegać luzem, ale ostatnio coraz częściej do lasu mimo, że tam są na smyczy. Nie daj Boże wyjdą mi z szelek, czy smycz puści… I mimo że jest znikoma szansa, że się nie odwołają to jednak tylko zwierzęta. Wolę mieć je zawsze w podglądzie na tel
Szanowna Pani!
Mój ostatni komentarz i Pani odpowiedź chyba zniknęły gdzieś z bloga!?
Stanowisko, że psy są jedynymi szkodnikami lasów jest równie niedorzeczne jak stwierdzenie, że wyłączną przyczyną SMOGU w miastach jest palenie w kominkach.
Art. 166 k.w. jest reliktem przeszłości i historycznym atawizmem z czasów, kiedy ludzkość żyła głównie z polowań po lasach. Stosowanie go w XXI w., w warunkach komunalnych w gdzie „lasy” – tak samo jak parki, pola, łąki, jeziora czy przybrzeżne chaszczory – są po prostu miejskimi terenami zielonymi jest po prostu archaiczne.
Takie złe prawo generuje później 99% zmasowanego hejtu na psy i ich właścicieli.
A ja każdemu hejterowi powtarzam, że pies na smyczy jest jak: 1. Ptak w klatce, 2. Koń w zaprzęgu, 3. Człowiek w więzieniu. Niby żyje, ale co to za życie?
Spacer na smyczy nie jest spacerem. Ani dla psa ani dla jego opiekuna.
Gdyby wyłączyć wszystkie komunalne tereny zadrzewione z możliwości spacerowania tam z psami (przy nodze, ale bez smyczy), to w zasadzie zostałyby im tylko betonowe place w centrach miast oraz nieliczne getta dla właścicieli psów na ich obrzeżach, czyli tzw. pseudowybiegi.
Analogia z kurą zabawna, ale chybiona. Prawo nie zakazuje przecież kurom chodzić sobie luzem po lesie.
Osobiście nie jestem w stanie zaakceptować sytuacji , w której absolutnie WSZYSTKIM gatunkom zwierząt wolno LEGALNIE przebywać w lesie bez uwięzi oprócz PSA. Psa który w dodatku pozostaje cały czas pod kontrolą swojego opiekuna i kręci się tylko radośnie wokół jego nogi. Nie może być tak, że każda forma rekreacji w lesie jest prawnie dozwolona oprócz rekreacji z psem.
Wiem co mówię, bo połowę swojego życia poświęciłem psom. A moje leśne psy spędziły w lasach całe swoje życie. I nigdy nic złego się nie wydarzyło. Nigdy nie widziałem psa, który by zrobił krzywdę zwierzęciu leśnemu. W przeciwieństwie do myśliwych. Nie ma piękniejszego widoku od przeszczęśliwego pieska idącego sobie przez las przed swoim panem z kijem w pysku. :-)))) Widziałem za to Strażników Wiejskich, którzy w takiej sytuacji od razu sięgali po bloczki mandatowe. :-((((
Mam nadzieję, że dożyję czasów kiedy zrozumieją to wreszcie i prawodawcy i organa ścigania. No i obrońcy praw zwierząt wszelkiej maści. Pozdrawiam
Rzekomo zaginiony komentarz znajduje się zupełnie przy innym tekście, warto zwrócić uwagę na to, co i gdzie się komentuje, zanim podniesie się awanturę 🙂 – https://zamerdani.pl/badz-odpowiedzialny-prowadz-psa-w-lesie-na-smyczy/
Każdy postępuje, jak uważa. Ja mam swoje zdanie – Ty swoje i je szanuje, choć się nie zgadzam. Ale prawdą jest, że jest masa psów wychowanych, które idą grzecznie przy opiekunie i fakt – wówczas prawo jest krzywdzące dla nich, ale zdecydowa więkoszość to niewychowane, nieodwoływalne burki, które podbiegają do innych ludzi i psów, biegają za zwierzyną lub wybiegują się poza zasięgiem wzroku opiekuna, który uważa, że wszystko jest ok i nie może ograniczać psa – nawet ja nie panuje nad nim. I dzięki takim sytuacjom, które osobiście spotykam kilka razy w miesiącu, prawo wygląda, jak wygląda. Dlatego z przedstawioną w komentarzu postawą się nie zgadzam i uważam, że właśnie przez brak szacunku do prawa na psiarzy i psy nakładane są dodatkowe obostrzenia, bo gdyby przestrzegać prawa, a nie z nim walczyć oraz dodatkowo odczarowywać wizerunek “złego psa” może już dawno by się coś w tej kwestii zmieniło. A tak… cóż mamy co mamy. Coraz większą wojnę psiarzy VS reszta świata, coraz więcej rozważeń zakazów psów w PN itp. Oczywiście psy to nie szkodniki (nie wiem skąd to się wzięło), ale ich niemyślący opiekunowe zezwalajacy na wszystko myślę, że już tak. Więc jeśli ktoś uważa, że jego to nie dotyczy, bo ma grzecznego psa – okej jego sprawa. Nikt nie będzie robił mu z tego powodu wyrzutów no, chyba że strażnik leśny wypisujący mandat, ale to już na własną odpowiedzialność. Ale niech taka osoba nie wrzuca na FB filmów jak jego pies “wybieguje się za sarną”, czy potem niech nie płacze, jak pies się spłoszył lub poszedł w długą i zginął, lub wpadł pod auto. Opiekun podjął ryzyko – jego sprawa, byle przez jego głupotę inni opiekunowie psów nie mieli później gorzej.
Hm, przepraszam najmocniej za pomylenie wątków.
(Nigdy nie nazwałbym tego jednak awanturą.)
Jeśli dobrze zrozumiałem, to Pani również uważa, że polskie prawo jest chore, ale z mojej winy, ponieważ ja je kontestuję. Dość osobliwe podejście. Zastanowię się nad tym.
Tym niemniej nadal będę uważał, że pies w lesie jest takim samym zwierzęciem jak każde inne. Każdy kto twierdzi inaczej jest dla mnie hejterem.
Najbardziej przykre jest to, że ci hejterzy z reguły dzielą jeszcze właścicieli psów na tych dobrych animalsów i tych złych psiarzy. A moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie.
Proszę w wolnej chwili spojrzeć jaką wolnością cieszą się psy w cywilizowanych krajach, a jak hejtowane są psy i ich opiekunowie w Polsce.
PS. Nie wiem czy poruszała Pani też na blogu temat przewożenia psów w samochodzie? Ale stawiam dolary przeciw guzikom, że popiera Pani pomysł zamykania psów w klatkach na czas podróży. Oczywiście dla ich dobrostanu
Pozdrawiam
Och jak ja się z Panem zgadzam . Brawo. Pies w lesie na smyczy? Czy można jednocześnie kochać te zwierzęta i tak je ograniczać? To prawo nie jest dla ludzi, a co dopiero dla zwierząt. To można zamykać las, żeby sobie popolować, można puszczać luzem psy myśliwskie, można urządzać imprezy biegowe i różne tego typu, żeby zaszaleć, można wjeżdżać ciężkim sprzętem do lasu, urządzać potężne wycinki lasu, jeździć na patrole leśnymi drogami super szybkimi autami, jak na taki teren.. ale pies nie może w lesie pobiegać. Chronimy jedne zwierzęta kosztem drugich? Dla kogo jest ten świat, dla kogo to prawo? Trzeba umieć myśleć samodzielnie! To tak jak z nagonka na myśliwych, że tacy źli zabijają dla sportu.. a dlaczego my zabijamy? W każdym sklepie, w każdej wiosce , w każdym mieście lodówki są pełne mięsa, które często się marnuje. Nie szkoda na krówek, kurek ale sarenek już nam szkoda! Nie szkoda nam psów, ale leśnych zwierząt szkoda! To może chrońmy wszystko tak samo! Dziwny jest ten świat!