• O mnie
    • Dlaczego owczarki niemieckie
    • Reszta Stada
  • Elza
  • Merci i Molly
  • Donner
  • Budzik
  • Blog
    • Z życia psiary
      • Ludzkie szczenię
      • Nasz punkt widzenia
      • Psie anegdoty
    • Psie sporty
      • Agility
      • Bikejoring (rower z psem)
      • Canicross (bieganie z psem)
      • Dogtrekking
      • Frisbee
      • IPO (Posłuszeństwo, trop, obrona)
      • Pozostałe sporty z psem
    • Testy i recenzje
      • Dla opiekuna psa
      • Gadżety, identyfikatory i ubranka
      • Karmy i przekąski
      • Koty testują
      • Legowiska, kennele, maty
      • Leki i suplementy
      • Smycze, obroże, szelki i kagańce
      • Sprzęt sportowy
      • Środki do pielęgnacji
      • Zabawki
    • Zdrowie i choroby
    • Wychowanie psa
      • Szczeniaczkowo
      • Sztuczki dla każdego
    • Wakacje z psem
      • Gdzie na spacer
      • Na górskim szlaku
      • Na weekend
      • Pod żaglami
      • Nadmorskie opowieści
      • Wycieczki bez psów
    • Relacje
      • Wywiady
    • Zrób to sam – DIY
    • Blogowe konkursy i akcje
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Newsletter
Zamerdani
tu człowiek schodzi na psy
Nasz punkt widzenia

Przemoc To Nie Pomoc – podpisz petycję i przyłącz się do akcji

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 25 września 2023
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Wczoraj oficjalnie ruszyła akcja #przemoctoniepomoc , którą mam zaszczyt wspierać. Akcja bardzo bliska mojemu sercu, bo wiem ile złego może zrobić niewłaściwe szkolenie psa i jak ciężko potem to utracone zaufanie i relację odbudować. A przecież nikt świadomie nie chce zepsuć sobie relacji ze swoim psem. Nikt nie chce go skrzywdzić. A mimo to, wiele naszych psów jest krzywdzonych w dobrej wierze, z chęci pomocy; z powodu, że wybieramy nieodpowiednich trenerów, obiecujących szybkie i trwałe efekty szkolenia opartego na awersji i przemocy.

Kto z nas skuszony szybkim efektem i niesamowitą poprawą zachowania psa niemal już po pierwszym treningu, nie będzie pragną tak nagłej poprawy, nawet kosztem „chwilowego dyskomfortu psa” jak jest to często ładnie nazywane. Tymczasem jak podają liczne badania, doświadczenia specjalistów (możecie o nich przeczytać na stronie akcji Przemoc To Nie Pomoc i w social mediach osób i szkół popierających projekt) co możecie też znaleźć w wielu wpisach na moim blogu, na podstawie moich doświadczeń: awersja w treningu, szczególnie w treningu zwykłego domowego pupila, którego największym problemem jest ciągnięcie na smyczy czy ekscytacja na widok innego psa, nie przynosi efektów, na jakich tak naprawdę by nam zależało. Często tylko maskuje problem, zagłusza go, blokuje, ale nie oducza psa tych zachowań, nie prowadzi do zmiany, tym bardziej nie poprawia komfortu i samopoczucia naszego psa, a wręcz go pogarsza, bo pies często żyje w długotrwałym stresie i lęku przed reakcją opiekuna na sytuacje i tak już dla niego trudne, w których sobie nie radzi demonstrując to poprzez „złe zachowanie”, które widzimy. By ostatecznie z czasem te zamaskowane problemy wróciły ze zdwojoną mocą, bo nienda się wiecznie udawać, że jest ok, gdy nie jest.

Dlatego zachęcam Was do wejścia na stronę Przemoc To Nie Pomoc i poczytania opinii specjalistów, dlaczego przemoc w szkoleniu psów nie działa, że pies nie musi być bezwarunkowo posłuszny, i nie musisz być samcem alfa i że da się inaczej. Jest też tam petycja, która ma na celu ograniczenie stosowania przemocy w szkoleniu psów. A patrząc na głośne sprawy tylko ostatniego półrocza jest to bardzo potrzebne, by pseudo trenerzy przestali krzywdzić zwierzęta, które ktoś im powierzył z nadzieją na otrzymanie pomocy.

Bardzo często ktoś, kto proponuje w treningu narzędzia awersyjne (lub nie daj Boże, gdy sami po nie sięgamy bez wiedzy i konsultacji) celem ich stosowania jest szybkie zaprzestanie robienia czegoś przez psa. Ale mało kiedy zastanawiamy się, dlaczego pies to robi. Co leży u podstawy tego zachowania. Może jest to strach, może jest to jakieś złe doświadczenie, ekscytacja, brak lub niewłaściwa nauka danego zachowania w przeszłości, frustracja, niezaspokojenie potrzeb… długo by wymieniać, ale na pewno nie jest to dlatego, że pies robi nam na złość lub chce nas zdominować i pokazuje swoje ego. Coś do tego złego zachowania doprowadziło i tak naprawdę nad tym czymś powinniśmy pracować, nie na zaprzestaniu demonstrowania samego złego zachowania. A awersja właśnie to robi. Zagłusza złe zachowanie, daje opiekunowi złudne wrażenie władzy nad psem, a w efekcie psuje Waszą relacje, zadaje psu ból i oszukuje opiekuna, bo bardzo często pies dalej się nie słucha… lub inaczej – słucha tylko, kiedy ma na szyi np. kolce, bo wie, że może spodziewać się korekty, a bez nich… cóż… jeśli jest inaczej to czemu te psy chodzą non stop na spacery w kolcach?

Na co dzień i od wielu lat pokazuję Wam życie z trudnym Donnerem, obecnie z Elą i Twinsikami. Lata walczyłam o naszą relację i zaufanie Dośka, które właśnie zepsuło niewłaściwe szkolenie, a właściwie ja pogłębiłam stosując się bezkrytycznie do zaleceń osób, które wzięłam za autorytet. Ale na szczęście w porę udało nam się trafić pod opiekę osób, które wyjaśniły mi jak pracować i pomóc Dosiowi i go zrozumieć. I robiliśmy to metodami pozytywnymi. I choć była to długa, trudna i wyboista droga nie żałuję ani jednego dnia pracy z Dosiem. I choć czasem bywa ciężko, czasem wkurzam się nie przebierając w słowach, to mimo tego dalej wychowuje moje psy bez awersji, agresji, bólu, strachu czy bezwarunkowego posłuszeństwa. I jestem z tego dumna.

Tak samo jak jestem dumna z moich psów. Z ich nie idealności, które pomału naprawiamy na tyle, byśmy mogły razem funkcjonować w domu, wśród ludzi czy psów, ale z szacunkiem dla możliwości i komfortu dziewczyn balansując gdzieś na szczycie kompromisu pomiędzy tym, co musimy a tym, co możemy. I chyba wychodzi nam to całkiem nieźle. Mimo że czasem są flashbacki, czasem kogoś naszczekamy, a Elka chwilami ciągnie na smyczy jak szatan. Ale to nic. Bawimy się szkoleniem, bawimy się aktywnościami, spędzamy miło czas będąc rodziną pełną kłaków, buziaków i niekończących się spacerów. Bo świadome życie z psem to coś więcej niż idealnie wypracowane lub wyuczone za wszelką cenę posłuszeństwo i dobre zachowanie, którego ktoś mógłby od nas oczekiwać, patrząc na nas z boku.

Oczywiście to nie chodzi o to, by z psem nie pracować, pozwalać na wszystko i nie reagować na niewłaściwe zachowania. Ale można robić to w oparciu o zrozumienie czemu pies to robi i powoli wskazywać mu właściwą drogę lub nie rozumieć problemu i blokować go i korygować, żeby mieć grzecznego psa, bo co inni powiedzą.

We wszystkim trzeba znaleźć balans, patrzeć na komfort psa, ale nie wychowywać go bezstresowo, w obawie czy nie zastosujemy nieświadomie awersji. Przeginka w jedną czy drugą stronę jest zła. I naprawdę podniesienie głosu na psa, napięcie smyczy, czy nawet pociągnięcie go; odmówienie psu nagrody nie jest krzywdzeniem go. Wkładanie psa w nowe sytuacje, dołożenie stresu i zmierzenie się z trudnościami również nie jest złe. Ale trzeba robić to z głową, by nie wrzucić psa w sytuacje dla niego zbyt trudne, zbyt częste na dodatek, gdy nie stanowimy dla naszego psa wsparcia i nie dajemy poczucia bezpieczeństwa. Krzywdzeniem i awersją w czystej postaci jest świadome zadawanie bólu, wywoływanie długotrwałego stresu i uniemożliwienie psu na okazywanie emocji, uczuć i zachowań naturalnych dla jego gatunku w określonych sytuacjach (tak – warczenie, pokazywanie zębów czy szczekanie to psia komunikacja, którą ignorując lub zagłuszając zmieniamy często w atak bez ostrzeżenia, bo przecież nie wolno ostrzegać), ale także zaniedbywanie potrzeb – pozbawianie eksploracji i właściwych spacerów na rzecz treningów, głodzenie czy zabranianie mądrych kontaktów z innymi psami, ale również złe jest stwarzanie sytuacji niebezpiecznych dla innych i naszego psa, gdy mu na zbyt wiele nie dbając o komfort innych. Dlatego należy szukać takiej drogi, takich sposobów, pracy z psem, by osiągnąć cel, ale by cel nie przyćmił Waszej relacji i tego, po co właściwie był Ci ten pies. Bo w końcu ten pies trafił do Twojego domu, bo chciałeś przyjaciela, kompana do spacerów i aktywności, a nie jako istota, która wiecznie Cię frustruje, nie spełnia Twoich oczekiwań (postawionych często przez kogoś, a które przyjąłeś za swoje (bo widziałeś w Internecie, bo tak wypada, bo znajomy powiedział, bo na szkoleniu powiedzieli, że musi) i generuje tylko problemy… problemy, które w dużej mierze sami stworzyliśmy zaniedbując lub niewłaściwie prowadząc psiaka od pierwszych dni w naszym domu. Nie zachowując balansu i… nie przygotowując się odpowiednio na psa: wybierając nieodpowiednią dla nas rasę, nie chcąc dowiedzieć się jak wychować i pracować z psem, lub czerpiąc wiedzę z niewłaściwych źródeł np. Cesar Milan, nie aktualizując wiedzy o psach, a bazując na dawno obalonych teoriach choćby dominacji i samca alfa. Niestety, większość złych zachowań naszych psów to efekt naszych błędów i zaniedbań. Bo żaden pies nie jest z natury zły i niegrzeczny. Więc skoro w większości przypadków to złe zachowanie jest naszą winą, to czy mamy prawo karać za nie psa  szkolić go zadając mu ból?

Jak to zrozumiesz i zaakceptujesz swoje błędy i ograniczenia swojego psa zupełnie inaczej spojrzysz na pracę z nim i może, zamiast karać i korygować docenisz, że jest – taki jaki jest. Nie idealny, ale wierny i oddany od czubków uszu po koniec ogona. A kiedy to sobie uświadomisz, kiedy Wasza relacja się poprawi, to wypracujecie i przepracujecie wszystkie problemy. I nie bedzie potrzebna do tego siła i przemoc. To będzoe tylko kwestia czasu… czasu, który musicie sobie dać i uwierzyć, że da się inaczej.

25 września 2023 0 komentarz
0 FacebookTwitterEmail
Karmy i przekąskiTesty i recenzje

Poszukiwania karmy idealnej zakończone sukcesem!

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 14 września 2023
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Mija piąty miesiąc od kiedy dziewczynki jedzą karmę suchą FOLK i mokrą PUPIL all meat. Pisałam Wam recenzję tej karmy po miesiącu stosowania (tu możecie do niej zerknąć), ale stwierdziłam, że warto dać update po dłuższym czasie karmienia, bo ostatecznie to jedyna karma, która została z nami na dłużej odką są Twinsy i myślę, że jeszcze zostanie, bo jestem z niej bardzo zadowolona! Zarówno z suchej, jak i z mokrej, a paradoksalnie nie jest to karma zbyt popularna, mimo że ma naprawdę super skład.

Ale ja już chyba tak mam, że muszę sobie znaleźć coś wyjątkowego i szukać karm po tych mniej znanych, mimo że wszyscy polecają mi na okrągło pięć tych samych marek. A ja nie, ja po swojemu szukam, sprawdzam, testuję i w końcu znajduję perełki. Perełki dla moich psów, bo wiadome – każdemu służy co innego i nie dla każdego ta karma musi być O.K. Więc krótkie podsumowanie pozostałych wszystkich smaków od FOLK i PUPIL.

Od mokrej karmy zacznijmy.

Przez pierwsze dwa miesiące pieski jadły linię All Meat Gold, na kolejne dwa zmieniłam im na All Meat (białą), bo jest nieco tańsza, a jednak przy trzech psach dobrej jakości karma mokra troszkę kosztuje, ale bynajmniej nie widzę różnicy w jakości, czy w tym jak sprawdza się dziewczynom. Ma troszkę inny skład (mięsa są mieszane i jest trochę więcej podrobów), ale dalej jest to mięsna, świetna jakościowo karma, zresztą zobaczcie sami:

All Meat Gold INDYK

Skład: indyk 68% (mięso z indyka, wątroba z indyka, serca), bulion 29%, polska brzoskwinia 2% oleje i tłuszcze (olej z łososia 0,3%), tymianek, substancje mineralne

All Meat INDYK

Skład: indyk 35% (mięso z indyka, wątroba z indyka, serca), kurczak 32% (mięso z kurczaka, wątroba, serca, żołądki), bulion, ziemniaki 4%, szpinak 2%, oleje i tłuszcze (olej z łososia 0,3%), substancje mineralne.

All Meat Gold COMBER JAGNIĘCY

Skład: jagnięcina 68% (comber jagnięcy, mięso jagnięce), bulion 29%, polskie owoce leśne (jeżyna 1%, jagoda 1%), oleje i tłuszcze (olej z łososia 0,3%), rozmaryn, substancje mineralne

All Meat JAGNIĘCINA

Skład: jagnięcina 30% (mięso jagnięce, płuca, wątroba), wieprzowina 25% (mięso wieprzowe, płuca, przełyki, wątroba, serca), wołowina 13% (mięso wołowe, płuca, wątroba, serca, wymiona), bulion, ziemniaki 4%, marchew 2%, oleje i tłuszcze (olej z łososia 0,3%), substancje mineralne.

Oczywiście wybór linii należy do właściciela i preferencji psa, u nas obie wersje świetnie się sprawdziły i po żadnej z nich nie było rewolucji. Ogólnie biała linia posiada bardzo dużo smaków, bo mamy jeszcze do wyboru: rybę bałtycką, kurczak z wołowiną, dziczyznę, czy wołowinę.

A jeśli chodzi o konsystencję puszek, to według mnie są trochę bardziej zbite niż All Meat Gold. Tak samo, jak w linii złotej znajdziemy całe podroby i duże fragmenty mięsa oraz warzyw. Karmy nie śmierdzą (nawet rybna!), a co najważniejsze po rybnej karmie Marcysia nie miała alergii! Ale to nie jest tak, że do złotej linii nie wrócę. W zależności od miesiąca i stanu portfela zamawiam albo białą linię, albo czarną (tj. złotą). We wrześniu dziewczyny dostały zapas GOLD, bo jakimś cudem zostało mi trochę puszek z poprzedniego miesiąca, więc zamówiłam tym razem ciut mniej, a drożej.

Odkąd podaję pieskom karmy PUPIL i FOLK zostałyśmy na mieszanym modelu żywienia – rano jedzą chrupki, które często wykorzystuję w porannym treningu, a na kolacje mają mokrą karmę zazwyczaj w zabawkach na jedzenie, żeby wyciszyć się przed spaniem i przemycić suplementy, których ilość nieco się zwiększyła w związku ze zbliżającą się jesienią i brzydszą pogodą.

I myślę, że dla moich psów jest to świetne rozwiązanie.

Ale teraz pora na suche karmy, gdyż postanowiłam przez ten czas przetestować wszystkie smaki karmy suchej FOLK.

O Podhalańskiej pieczeni z jagnięciny mogliście przeczytać w pierwszej recenzji. Kolejnym smakiem była Wielkopolska kaczka z królikiem, potem Staropolska uczta mięsna z królikiem, jagnięciną i przepiórką, przez Kaszubską specjalności rybną, na Mazurskim gulaszu z jelenia kończąc.

Wszystkie karmy mają podobne granulki, twardość i wygląd. Karma Wielkopolska miała dla mnie najdelikatniejszy zapach. W Staropolskiej wyczuwałam nutkę tytoniu (?), a w Kaszubskiej wiadomo – rybkę, ale nie były to zapachy uciążliwe czy nieprzyjemne. Najbardziej zaskoczył mnie Mazurski gulasz z jelenia, bo chrupki są autentycznie różowe od buraków i czuć tego buraka dość mocno, a myślałam, że najbardziej aromatyczna będzie ryba, a tu niespodzianka. Wszystkie smaki bardzo pasowały dziewczynom i chętnie je jadły. Po żadnym nie było objawów alergii, bólów brzuszka. Kupy też były ładna, aczkolwiek po Mazurskim gulaszu było ich trochę więcej i trochę miększe (u Eli), więc chyba na razie odpuścimy ten smak na jakiś czas. Nawet przy zmianie smaków i linii mokrej karmy nie pojawiły się gazy, więc zakładam, że karma przyjmuje się dobrze. Minęło prawie pięć miesięcy, a dziewczyny (w szczególności Merci, ale i Ela) nie dawały jeszcze znać, by należało oczyścić gruczoły okołoodbytowe, co tylko potwierdza, że przy dobrze trafionej karmie nie powinny się tak szybko zapychać i mogą oczyszczać się samoistnie.

Ostatnim zaskoczeniem jest to, że w końcu Twinsy są najedzone. Na początku zostawianie trochę karmy w misce zrzuciłam na upały. Ale nawet, teraz gdy bywa chłodniej, czy mają więcej wysiłku lub treningów jak wrócę do dawki z poprzedniej recenzji, największy łakomczuch Molly zostawi trochę karmy. Trochę nieopatrznie zafundowałam Eli dwa nadprogramowe kilogramy, więc musiałam zmniejszyć dawkę karmy. Do tej pory, jak mogliście przeczytać w poprzedniej recenzji: „Ela na śniadanie dostaje około 140g karmy suchej i na kolację troszkę więcej niż jedną puszkę karmy 400g. Twinsy zaś dostają 100g suchej (Molly trochę więcej) i na kolację po puszce mokrej (troszkę więcej to, co dostaje Ela zabieram z porcji Marcysi).” Obecnie dziewczyny zostały przy niezmienionej porcji suchej karmy, a karmę mokrą (puszkę 800g) dzielę pomiędzy je trzy.

Poniżej wrzucam Wam składy karm suchych:

Kaszubska specjalność rybna z dodatkiem jabłek, pietruszki i lubczyku

Skład: suszone ryby (śledź 15%, szprotka 15%), świeży łosoś (10%), suszone ziemniaki, tłuszcz wołowy, bataty (4%), jabłka 2%, suszona pulpa buraczana, siemię lniane, suszone drożdże browarniane (źródło mannooligasacharydów), ekstrakt z cykorii (źródło inuliny), olej rzepakowy, marchew, pietruszka (2%), dynia, aronia, żurawina, majeranek, babka płesznik, lubczyk (2%), minerały, glukozamina, chondroityna.

Wielkopolska kaczka z królikiem z dodatkiem jabłek i majeranku

Skład: suszone mięso z kaczki (30%), świeże mięso z królika (15%), suszone ziemniaki, tłuszcz wołowy, bataty (4%), jabłka 2%, suszona pulpa buraczana, siemię lniane, suszone drożdże browarniane (źródło mannooligasacharydów), ekstrakt z cykorii (źródło inuliny), olej rybny, olej rzepakowy, marchew, pietruszka, dynia, aronia, żurawina, majeranek (2%), babka płesznik, lubczyk, minerały, glukozamina, chondroityna.

Staropolska uczta mięsna z królikiem, jagnięciną i przepiórką

Skład: suszone mięso (królik 17%, jagnięcina 17%), świeże mięso z przepiórki (11%), suszone ziemniaki, tłuszcz wołowy, bataty (4%), jabłka, suszona pulpa buraczana, siemię lniane, suszone drożdże browarniane (źródło mannooligasacharydów), ekstrakt z cykorii (źródło inuliny), olej rybny, olej rzepakowy, marchew, szpinak, pietruszka, dynia, aronia, żurawina, majeranek, babka płesznik, lubczyk, minerały, glukozamina, chondroityna.

Mazurski gulasz z jelenia z burakami i dodatkiem żurawiny

Skład: suszone mięso (jagnięcina 30%), świeże mięso z jeleniny (10%), świeże mięso z przepiórki (5%) suszone ziemniaki, tłuszcz wołowy, buraki czerwone (5%), bataty (4%), jabłka, siemię lniane, suszone drożdże browarniane (źródło mannooligasacharydów), ekstrakt z cykorii (źródło inuliny), olej rybny, olej rzepakowy, marchew, szpinak, pietruszka, dynia, aronia, żurawina (2%), majeranek, babka płesznik, lubczyk, minerały, glukozamina, chondroityna.


Bardzo cieszę się, że w końcu znalazłam karmy, które sprawdzają się również przy dłuższym stosowaniu. Mam nadzieję, że zostaną z nami na dłużej, bo są to karmy, które dla mnie jako opiekuna psów zawierają wszystko to, czego oczekuję: brak zbóż, grochu, soi czy kukurydzy. Sporą zawartość mięsa i podrobów. Dobrą jakość produktów i wysoką smakowitość, którą doceniają moje pieski oraz ja, bo widzę ich motywację w trakcie treningów.

Więc jeśli pytacie czym teraz karmię pieski i czy polecam? Odpowiadam: tak, jak najbardziej polecam FOLK i PUPIL all meat, bo u nas sprawdza się świetnie.

Tekst powstał przy współpracy z Pupil/Folk.

14 września 2023 0 komentarz
0 FacebookTwitterEmail
Na górskim szlakuWakacje z psem

Czarnorzecko-strzyżowski park krajobrazowy

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 4 września 2023
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Kiedy w naszym domu pojawiła się Tosia, nawet nie przyszło nam do głowy, że dziecko zostanie naszym ograniczeniem. Wiedzieliśmy, że wiele w życiu się zmieni, ale też wiedzieliśmy, że tak przeorganizujemy nasze życie, by dalej było fajne, a nie było przywiązane do wózka niczym upalikowana Marcysia na szkoleniu, czekając na swoją kolej.

Jak tylko M. dostał urlop, niemal natychmiast postanowiliśmy wyjechać na wakacje – z psami i z siedmiomiesięcznym dzieckiem. Wprawdzie pierwszym naszym pomysłem było morze, jednak prawie siedmiogodzinna podróż nieco nas zniechęciła. Wyruszyliśmy więc na Podkarpacie, bo w sumie góry też są fajną opcją.

Tym razem dla towarzystwa wzięliśmy cały komplet dziadków, chcąc pochodzić trochę z psami po górach, a dziecku zagwarantować niezapomniane wakacje z dziadkami.


Zatrzymaliśmy się chyba w najfajniejszym domku, jaki do tej pory udało nam się znaleźć, na przestrzeni myślę dobrych 10 lat jak jeździmy w Beskidy. Wanatówka to niewielki domek z olbrzymią działką, stawem i rzeczką na samym końcu świata i w sercu Czarnorzecko-strzyżowskiego parku krajobrazowego. Dzięki jej położeniu, olbrzymim terenom i praktycznie braku sąsiadów pierwszy raz mogliśmy sprawdzić Twinsy bez smyczy. Prawie dwa lata od adopcji bliźniaczki mogły poczuć się jak dorosłe suki i przebywać z nami na nieogrodzonym terenie ucząc się pilnować. Wyszło nam to całkiem nieźle, bo ostatecznie wróciliśmy w komplecie, mimo że Eli prawie udało się zostać, a całą historię macie opisaną tutaj: Wyświetl ten post na Instagramie: Zamerdani.pl


Oczywiście nie obyło się bez przygód, bo pierwszego poranka Marcysia wyciągnęła Mollcie na zwiedzanie wsi, na szczęście szybko przyłapałam je na niecnym planie i odwołałam nim zniknęły nam z oczu, dziarsko maszerując szutrówką. Molly zrobiło się bardzo przykro, że mnie zawiodła i od tamtej pory nie wypuszczała się dalej niż kilkanaście metrów od domu. Merci zaś, pozbawiona towarzystwa siostry nie miała odwagi na samodzielne eskapady. Ale nie przeszkodziło jej to by następnego dnia, dać ponieść się emocjom Elki i polecieć gdzieś za rzekę, bo tak zrobiła Dorosła Suka (która ostatecznie za swój niecny uczynek skończyła na lince), a Marcysia jak ta młodsza siostra musi ją na oślep we wszystkim naśladować. I, mimo że to Ela ma świetne odwołania, tym razem mnie totalnie olała, od Merci nie oczekiwałam niczego (i się nie zawiodłam), za to Molly została psem wyjazdu, bo mimo iż biegła z dziewczynami, zawróciła do mnie odpuszczając pogoń. Szczęście w nieszczęściu dziewczyny szybko się zmęczyły, bo jednak wybieganie pod niemal pionową górę, którą mieliśmy zaraz za rzeką, w południe przy ponad trzydziestu stopniach jest sporą głupotą, więc nim zdążyłam się wkurzyć, obie leżały już w rzece chłodząc się i udając, że nic się nie stało. Ale to tyle naszych przygód, pora na polecajki tras!

Zaginione Skałki i Wodospad Trzy wody

Obejrzyj film z trasy

Pierwszego dnia zrobiliśmy niespełna 9km wycieczkę do miejsca o nazwie Zaginione skałki i wodospadu Trzy Wody. Wycieczkę zaczęliśmy z domu i kierując się w stronę końca wsi, potem lasem dość szybko dotarliśmy do ścieżki przyrodniczej. Niestety nie prowadzi tam żaden szlak, a część leśnych ścieżek wskazanych na mapach była nie do przejścia (nie żeby nam to przeszkadzało), bo trochę na przełaj dotarliśmy do celu, ale bez map dotarcie tam może być problematyczne.


Sama ścieżka przyrodnicza jest ładnie oznakowana i prowadzą po niej dość szerokie dróżki. My weszliśmy na nią tak jakby w połowie, ale nie przeszkadzało nam to w obejściu jej. Pierwszy na naszej trasie był niewielki wodospad, który na mapach nie miał imienia. I choć usilnie nasłuchiwałam szumu wody i wypatrywałam go, najprawdopodobniej z powodu upałów, maleńka rzeczka, na której miał się znajdować niemal zupełnie wyschła, a nam nie udało się go znaleźć. Ruszyliśmy więc dalej na zwiedzanie Zaginionych Skałek. Im wyżej wchodziliśmy, tym coraz częściej pojawiały się pojedyncze obrośnięte mchem skałki, by na szczycie zobaczyć całkiem ładny kompleks skalny tworzący ścianę przy której wiodła ścieżka. Nie jest to może jakieś bardzo widowiskowe, ale była to całkiem przyjemna trasa.


 

Idąc dalej doszliśmy do największego wodospadu w Czrnorzecko-Strzyżowskim Parku Krajobrazowym – wodospadu trzy wody. Żeby był on jakiś zjawiskowy… no nie powiem. Trochę mnie rozczarował, ale po raz kolejny zrzucę to po prostu na suszę, bo zapewne jak jest więcej wody, musi robić wrażenie, patrząc po zdjęciach w Internecie. Nam się trafiły trzy pięterka skałek, po których ciekła woda.


Po obejściu całego parku, wróciliśmy mniej więcej tą samą drogą na przełaj do najbliższej ścieżki (zbierając po drodze ze trzy kupoworki grzybów) i wróciliśmy do domu.

Wieża widokowa


Jakby spojrzeć z naszego tarasu na wprost, za rzeką, za górą która pokonała uciekinierskie suki, znajduje się wieża widokowa. Wieczorem udaliśmy się tam na wycieczkę, tym razem wyruszając z domku w stronę wyciągu narciarskiego, pod który się wspięliśmy i asfaltową drogą doszliśmy do wieży. Niestety na miejscu okazało się, że na wieże nie wolno wprowadzać psów, ale i tak warto było na nią wyjść, by obejrzeć panoramę okolicznych szczytów. Drogę powrotną wybraliśmy trochę na przełaj, trochę leśnymi ścieżkami i jakoś udało nam się zejść prosto do domu i wcale nie dziwiłam się, że psy nie dały radę wybiec pod tą górkę.

Rezerwat Prządki, Skalny mur i zamek Kamieniec

Obejrzyj film z trasy

Następnego dnia zaplanowałam nam nieco dłuższą wycieczkę. W pierwszych planach miała mieć koło 12km jednak z powodu upału stwierdziliśmy, że na zamku skończymy i już nie będziemy robić pętli po ścieżce przyrodniczej za nim. Mimo to jakimś cudem wycieczka wcale nie wyszła krótsza.


Znów zaczęliśmy z domu i tuż za wyciągiem narciarskim zeszliśmy z drogi na przełaj przez strumień pod górę (na mapie jest trasa drogą, bo nie da się nanosić tras na przełaj) szybko jednak doszliśmy do ścieżek prowadzących równolegle do szczytu zaliczając szczyt Strzelnicę, a tuż za nim naszym oczom ukazał się Mroczny Mur. Wielka (dosłownie wielka) ściana z kamieni, której nie powstydziliby się wykorzystać w kręceniu Gry o Tron, szczególnie jakby ją jeszcze ośnieżyć. Wzdłuż tego muru zeszliśmy szczytem do drogi, by tuż za nią wejść do rezerwatu Prządki.


Sam rezerwat nie jest długi, ale pod koniec jest kilka ostrych podejść. Samo miejsce przypomina trochę Błędne Skały, trochę Skamieniałe Miasto. Jest ładnie, są fajne kamienie, w weekendy i godzinach po śniadaniowych tłumy. Ale warto się przejść i zobaczyć to miejsce. Wychodząc z rezerwatu przechodzimy kolejny raz przez ulicę i lasem kierujemy się w stronę zamku. Poza ostatnim podejściem, jakieś pół do kilometra drogą asfaltową, trasa jest bardzo przyjemna.

Na samym zamku jestem mega pozytywnie zaskoczona, bo nie dość, że można z psami, to jeszcze jesteśmy tak miło i ciepło przyjęci, że nie mogę wyjść z podziwu. Psy mogę wejść wszędzie, dostają wodę i moje pytanie „czy można z psami” jest wręcz nie na miejscu, bo obecność psów jest jak najbardziej na miejscu. Jedyna niedogodność to brak możliwości płacenia za wstęp kartą, ale jak ma się BLIKA problem jest rozwiązany, ale trzeba być na to gotowym.



Ruiny zamku są super (ja bardzo lubię ruiny, więc zawsze mnie cieszą) wracamy więc tutaj po obiedzie z Tosią, która jest nie mniej zachwycona niż ja, żywo interesując się każdym eksponatem i tym, co jej pokazuję.




Drogę powrotną (tą z psami) mamy dokładnie tą samą trasą co przyszliśmy. Obchodzimy jeszcze zamek na około, znów mamy na drodze trochę fajnych kamieni i niestety z powodu pogody odpuszczam jeszcze małą pętelkę za zamkiem.

Źródliska Jasiołki Latem

Obejrzyj film z trasy

Ostatnia nasza trasa jest na Źródliska Jasiołki. W pierwszych planach mieliśmy zabrać tam Tosię, ale z powodu temperatur zrezygnowaliśmy ciągnąć ją ponad godzinę autem w jedną stronę, na kilkugodzinną wycieczkę. Ruszyliśmy więc z samymi psami, w końcu zaliczając trasę, którą wytyczyłam nam półtora roku temu, a którą pokrzyżował nam marcowy śnieg.



Powrót po tym czasie na Źródliska owocował w wielkie zaskoczenia. Powstały parkingi, oznakowania szlaków, rozbudowała się infrastruktura biwakowa. Wykoszono trawę wokół mogił i nawet nieoznakowane ścieżki, których zawsze szukałam „bo tu powinny być” zostały przygotowane i oznakowane. Na szczycie zamiast pojedynczych desek na torfowiskach powstały kładki, a sam rezerwat stał się bardzo cywilizowany. I choć kocham to miejsce, muszę przyznać, ze w lecie wygląda ono najmniej atrakcyjnie. Cała magia Narnii znika gdzieś w wybujałej roślinności. Nie widać strumieni, jeziorek. Nad łąkami nie rozcierają się jesienne mgły, a nawet trawa nie jest tak wiosennie zielona, tylko wypalona słońcem. Dalej jest tu pięknie, ale nie aż tak jak bywa o innych porach roku. Po restrukturyzacji wielką uwagę przyciąga tablica z zasadami napisana w sposób dla Polaków wręcz niespotykany. Nie ma „zabrania się”, nie ma „nie wolno” jest za to wskazane, jak należy się zachować i dlaczego. Trochę z obawą do niej podchodziłam, bojąc się, że w kolejnym miejscu zobaczę zakaz psów, jednak Beskid kolejny raz bardzo pozytywnie i psiolubno mnie zaskoczył.



Krosno, Iwonicz i Dukla

Na sam koniec urlopu zrobiliśmy sobie jeszcze dwie krótkie wycieczki z dzieckiem do Krosna, Dukli, której rynek jest niestety w remoncie, Pustelni Św. Jana i na koniec do Iwonicza. W planach była jeszcze jedna trasa, ale pogoda pokrzyżowała nam plany. Jednak nie ma tego złego – w końcu Beskid nie powiedział jeszcze ostatniego słowa!



4 września 2023 0 komentarz
0 FacebookTwitterEmail
Blogowe konkursy i akcjeNasz punkt widzeniaZ życia psiary

Spotkanie Lubelskich Dogfluencerów i dzień blogów, których już nie ma

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 31 sierpnia 2023
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Gdy zakładałam Zamerdanych blogi przeżywały swój złoty wiek. Psich blogów były setki; każdy, kto miał psa miał blog. Codziennie pojawiały się nowe treści i pamiętam jak na nie czekałam, ciekawa tego co inni psiarze porabiają. Sama też miałam stertę gotowych tekstów z trudem powstrzymując się przed publikacją kilku dziennie.

Gdy budziłam się rano, dobre kilka minut zajmowało mi przejrzenie i odpowiedzenie na wszystkie komentarze. Instagrama nie było. Facebook był centrum społeczności, a i tak najwięcej dyskusji było na blogach.


Z czasem wszystko się zmieniło. Najpierw blogi przeniosły się na Facebooka skracając swoje treści. Potem zamieniły się na zdjęcia z krótkimi opisami na Instagramie, by ostatecznie zamienić się w kilkuminutowe rolki i filmiki na Tiktoku.

Z kilkunastu, a może kilkudziesięciu blogów, które obserwowałam zostały cztery, może pięć, które regularnie publikują nowe treści.

Ja też zaczęłam rzadziej pisać. Raz z braku czasu… dwa, chyba dlatego, że dałam się ponieść modzie na Social Media, które zjadają mój czas, jaki mogłabym poświęcić na napisanie tekstu na blog, na rzecz sklejania filmików i szukania odpowiednich hashtagów.

Ale mimo to blog żyje, a dzień blogów to dobry dzień, by napisać króciutką relację z Pierwszego Lubelskiego Spotkania Dogfluencerów, które jakimś cudem zorganizowałam,  i które odbyło się w sierpniowy Dzień Psa.


Nie wiem jak do tego doszło, bo organizatorem jestem marnym i nie lubię tego robić. Ale czasem warto zadziałać pod wpływem impulsu, bo mimo iż liczyłam na to, że w spotkaniu weźmie udział z pięciu psich instagramerów, ostatecznie zostałam pozytywnie przytłoczona liczbą uczestników, która wyniosła szesnaście osób, a do naszej influencerskiej grupy już zapisało się koło trzydziestu!

Spotkanie miało charakter grupowego spaceru, po lesie Sherwood zakończonego kąpielą w rzece i zabawami na łące. Myślę, że wyszło całkiem nieźle i uda nam się je powtórzyć z okazji kolejnego dnia psa. A może dzięki utworzeniu grupy zrobimy wspólnie jakieś akcje albo psie imprezy? Kto wie. Korzystając z okazji chcę podziękować firmom, które wsparły nasze małe spotkanie fundując prezenty dla uczestników: Wilkor.eu ; HauLove, Pupil, Folk i Dianamed.

Na razie cieszę się naszym spotkaniem i choć ubolewam nad cichym odchodzeniem blogów, wiem, że Ci ludzie nie zniknęli (w końcu w samym Lublinie i okolicach mamy co najmniej tych trzydziestu twórców jak nie więcej!). Przenieśli się na inne platformy, na których dalej tworzą fajne treści. Krótsze, bardziej ruchome lub głosowe – po prostu inne. Mnie jest ciężko się przestawić, bo jednak pomimo początkowej niechęci uwielbiam prowadzić ten blog. Social Media są dla mnie dodatkiem, choć regularnie prowadzonym, bo tego wymagają, no i jednak trzeba iść z duchem czasu, ale ciągle tylko dodatkiem do bloga. A w takie dni jak ten, z sentymentem wspominam blogi, których już nie ma i tę radość, którą przynosiły początki blogowania.


Może jeszcze kiedyś blogi wrócą do łask. Może. Na razie nazywam siebie influencerem, bo bloger jest już nieco wymarłym określeniem, choć całym sercem i duszą czuję się blogerem.

31 sierpnia 2023 1 komentarz
0 FacebookTwitterEmail
Nowszy wpis
Starszy wpis

Najnowsze komentarze

  • veta - Czy każdy pies musi i powinien zostawać sam u groomera?
  • Andrzej - Jak miło pójść na trening z psami
  • Iwona - Spotkanie Lubelskich Dogfluencerów i dzień blogów, których już nie ma
  • Amelia Bartoń - zamerdani.pl - Pies w okularach – czego się nie robi dla zdrowia psa
  • Mirosław - Pies w okularach – czego się nie robi dla zdrowia psa
  • Amelia Bartoń - zamerdani.pl - Zwiedzamy okolicę – Park w Radziejowicach
  • Karolina - Zwiedzamy okolicę – Park w Radziejowicach
  • Amelia Bartoń - zamerdani.pl - Guz na śledzionie u owczarka niemieckiego

Warto przeczytać:

  • Indeks potrzeb psa
  • Jak wybrać dobrą karmę
  • Adopcja czy kupno psa?
  • Kolczatce mówimy nie!
  • Jak przygotować się na rejs z psem?
  • Jak przygotować psa w góry?
  • Jak zacząć biegać z psem?
  • Śmierć psa gdy pupil odchodzi…
  • Pies w lesie powinien być na smyczy

Najczęściej czytane

  • Strona główna
  • Prawa i obowiązki…
  • Psie sztuczki
  • Szczeniak nie chce…
  • Dolina Noteci – testy
  • Agility – zrób to sam!
  • Choroby oczu u owczarków
  • Z psem na Szczelińcu…
  • Jak przygotować psa w góry
  • Facebook
  • Twitter
  • Instagram
  • Youtube
  • Email

@2021 - All Right Reserved. Designed and Developed by PenciDesign


Do góry
Zamerdani
  • O mnie
    • Dlaczego owczarki niemieckie
    • Reszta Stada
  • Elza
  • Merci i Molly
  • Donner
  • Budzik
  • Blog
    • Z życia psiary
      • Ludzkie szczenię
      • Nasz punkt widzenia
      • Psie anegdoty
    • Psie sporty
      • Agility
      • Bikejoring (rower z psem)
      • Canicross (bieganie z psem)
      • Dogtrekking
      • Frisbee
      • IPO (Posłuszeństwo, trop, obrona)
      • Pozostałe sporty z psem
    • Testy i recenzje
      • Dla opiekuna psa
      • Gadżety, identyfikatory i ubranka
      • Karmy i przekąski
      • Koty testują
      • Legowiska, kennele, maty
      • Leki i suplementy
      • Smycze, obroże, szelki i kagańce
      • Sprzęt sportowy
      • Środki do pielęgnacji
      • Zabawki
    • Zdrowie i choroby
    • Wychowanie psa
      • Szczeniaczkowo
      • Sztuczki dla każdego
    • Wakacje z psem
      • Gdzie na spacer
      • Na górskim szlaku
      • Na weekend
      • Pod żaglami
      • Nadmorskie opowieści
      • Wycieczki bez psów
    • Relacje
      • Wywiady
    • Zrób to sam – DIY
    • Blogowe konkursy i akcje
  • Współpraca
  • Kontakt
  • Newsletter