Zamerdani
  • O mnie
    • Reszta Stada
  • Donner
  • Elza
  • Budzik
  • Dlaczego owczarki niemieckie?
  • Blog
    • Z życia psiary
      • Wycieczki bez psów
      • Nasz punkt widzenia
      • Psie anegdoty
    • Sporty kynologiczne
      • Agility
      • Bikejoring (rower z psem)
      • Canicross (bieganie z psem)
      • Dogtrekking
      • Frisbee
      • IPO (Posłuszeństwo, trop, obrona)
      • Pozostałe sporty z psem
    • Testy i recenzje
      • Dla opiekuna psa
      • Gadżety, identyfikatory i ubranka
      • Karmy i przekąski
      • Koty testują
      • Legowiska, kennele, maty
      • Leki i suplementy
      • Smycze, obroże, szelki i kagańce
      • Sprzęt sportowy
      • Środki do pielęgnacji
      • Zabawki
    • Zdrowie i choroby
    • Wychowanie psa
      • Szczeniaczkowo
      • Sztuczki dla każdego
    • Wakacje z psem
      • Gdzie na spacer
      • Na górskim szlaku
      • Na weekend
      • Pod żaglami
      • Nadmorskie opowieści
    • Relacje
      • Wywiady
    • Zrób to sam – DIY
    • Blogowe konkursy i akcje
  • Kontakt
    • Testy produktów
  • Szkolenie psów
  • Newsletter
  • O mnie
    • Reszta Stada
  • Donner
  • Elza
  • Budzik
  • Dlaczego owczarki niemieckie?
  • Blog
    • Z życia psiary
      • Wycieczki bez psów
      • Nasz punkt widzenia
      • Psie anegdoty
    • Sporty kynologiczne
      • Agility
      • Bikejoring (rower z psem)
      • Canicross (bieganie z psem)
      • Dogtrekking
      • Frisbee
      • IPO (Posłuszeństwo, trop, obrona)
      • Pozostałe sporty z psem
    • Testy i recenzje
      • Dla opiekuna psa
      • Gadżety, identyfikatory i ubranka
      • Karmy i przekąski
      • Koty testują
      • Legowiska, kennele, maty
      • Leki i suplementy
      • Smycze, obroże, szelki i kagańce
      • Sprzęt sportowy
      • Środki do pielęgnacji
      • Zabawki
    • Zdrowie i choroby
    • Wychowanie psa
      • Szczeniaczkowo
      • Sztuczki dla każdego
    • Wakacje z psem
      • Gdzie na spacer
      • Na górskim szlaku
      • Na weekend
      • Pod żaglami
      • Nadmorskie opowieści
    • Relacje
      • Wywiady
    • Zrób to sam – DIY
    • Blogowe konkursy i akcje
  • Kontakt
    • Testy produktów
  • Szkolenie psów
  • Newsletter
Zamerdani

kiedy człowiek schodzi na psy

Gdzie na spacerNa weekendWakacje z psem

Wyprawa na bagna – ścieżka Czahary

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 19 stycznia 2021
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Nasza druga wyprawa do Poleskiego Parku Narodowego również była powiązana z trasą po kładkach. Tym razem zwiedziliśmy ścieżkę przyrodniczą Czahary znajdującą się na prawo od ścieżki Spławy, którą opisywałam Wam ostatnim razem, wraz z podstawowymi informacjami o psie w Poleskim PN. Tajemnicza nazwa ścieżki pochodzi od okolicy, którą prowadzi. Ludność na wschodnich ziemiach I Rzeczypospolitej używała tego słowa już w XVII wieku dla określenia porośniętych krzewami mokradeł. I to też zaobserwujemy przemieszczając się mostkami i podestami na tej ścieżce.



Wstęp na ścieżkę jest darmowy, a jak przeczytamy na stronie Poleskiego PN: „Ścieżka dydaktyczna „Czahary” to pierwsza trasa PPN prowadząca przez tereny Bagna Bubnów. Dzięki drewnianym kładkom możemy poznać niezwykłe tajemnice torfowisk. Na trasie spotkamy wiele udogodnień – wieże i platformy widokowe oraz zadaszenia turystyczne. Dzięki ścieżce „Czahary” mamy okazję poznać niezwykłego mieszkańca Polesia – wodniczkę. Ten niepozorny ptak z rodziny trzciniaków jest najmniejszym migrującym ptakiem Europy. Nie tylko najmniejsze ptaki znajdą tutaj schronienie. Na Bagnie Bubnów mają również miejsce największe koncentracje żurawi w regionie. Ptaki herbowe PPN od lat uwielbiają tę okolicę. Drewniane kładki na ścieżce „Czahary” są udostępnione dla osób niepełnosprawnych i rodzin z wózkami dziecięcymi.”

http://www.poleskipn.pl/

Aby dostać się na ścieżkę, należy dojechać do wsi Zastawie, tam kawałek dalej będzie przygotowany parking dla samochodów, miejsce na biwak i ognisko, oraz wieża widokowa, z której zobaczymy pobliskie łąki.

Wyruszamy polną drogą w stronę mostków, co raz uskakując z drogi samochodom, gdyż jak się okazuje później, na samym wstępie na kładki jest drugi parking. My jednak zaczynamy wcześniej, aby dać psom się rozspacerować, zanim wejdą na kładki, załatwić siki i zrzucić emocje po podróży. Zachęcam Was do tego, by wydłużyć około 6km spacer po kładkach, o te 2km, szczególnie jeśli jesteście z psami, bo potem w razie potrzeby może być problem, bo z kładek nie zejdziecie (w przeciwieństwie do ścieżki Spławy), ponieważ kładki wiodą nad mokradłami, które chwilami wydają się dość głębokie.

Mostki są w świetnym stanie, także nie musimy się bać, wchodzić na nie z psami. Są zdecydowanie szersze niż na Spławach, a co kilkaset metrów dochodzimy do mniejszej lub większej wieży widokowej, lub zatoczki z ławkami i tablicami z opisaną przyrodą.

I po raz kolejny zachęcam Was do trzymania się zalecanego kierunku zwiedzania bo, pomimo że są szerokie, mijanie się na nich (szczególnie z psami) nie będzie komfortowe. My zwiedzaliśmy tę ścieżkę początkami zimy i miejscami było ślisko także warto mieć to na uwadze, by zabrać odpowiednie buty.

Jeśli z jakichś powodów ścieżka nam lub naszemu psu nie przypadnie do gustu, w połowie drogi można z niej zejść, robiąc mniejsze kółeczko. Jeśli zdecydujemy się na obejście całej ścieżki dotrzemy do drogi, którą początkowo szliśmy i wrócimy nią na parking.

Ścieżka jest jak najbardziej warta zobaczenia, ale ze względu na szersze kładki i darmowy wstęp oraz możliwość zrobienia krótszej trasy musicie liczyć się z większą ilością turystów niż na Spławach.

Mnie marzy się przyjechanie tutaj wiosną o wczesnych godzinach porannych z aparatem, bo na pewno można zaobserwować z tych punktów widokowych wiele gatunków dzikich zwierząt, co jest dodatkową atrakcją tych ścieżek.

19 stycznia 2021 4 komentarze
0 FacebookTwitterEmail
Smycze, obroże, szelki i kagańceTesty i recenzje

Szelki V-Trek – nowości od Sali.pl na nowy rok.

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 4 stycznia 2021
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

W nowym roku przychodzę do Was z nowymi produktami Sali.pl – polskiego producenta sportowego sprzętu zaprzęgowego i turystycznego dla psów. Dziś pokaże Wam szelki V-Trek oraz smycz z amortyzatorem i dodatkową rączką, oraz nowym modelem karabińczyków.

Jak wiecie, produkty Sali.pl towarzyszą mi nieprzerwanie od 2015 roku i choć wymieniam modele szelek i pasów w zależności od stopnia zużycia i potrzeb, jestem wierna tym produktom, bo według mnie mają najlepszy na rynku stosunek jakości do ceny, a szeroki asortyment zaspokoi potrzeby niemal każdego opiekuna psa niezależnie od tego, czy jest sportowcem, czy turystą amatorem.

Szelki V-TREK

Szelki V-Trek to szelki turystyczno-sportowe idealnie nadające się na dłuższe spacery i górskie trekkingi, kiedy psy ciągną nas na pasach, jak również sprawdzą się na niezobowiązujące przebieżki. Z kształtu i budowy przypominają H-Treki, jednak główną różnicą pomiędzy tymi modelami jest to, że H-Treki są rozpinane w obręczy szyi, a V-Treki nie. Ma to swoje plusy i minusy. Największym plusem jest to, że przy psach silnych i wyrobionych zapięciach model V-Trek nie będzie się rozpinał w szyi. Jednak jeśli pies ma problem z zakładaniem szelek przez głowę, a my nie trafiliśmy idealnie w rozmiar, V-Treki uniemożliwią rozpinanie i regulację tej części.

Jak dobrze dobrać rozmiar szelek dla psa i jak założyć je bezstresowo dowiecie się z filmów na końcu tekstu.

Jako że szelki H-Trek opisywałam Wam dość szczegółowo w tym wpisie, w tym tekście skupię się na różnicach pomiędzy tymi modelami. Sama V-Treki testuję od dwóch miesięcy i na razie byliśmy na kilku trekkingach w Kampinosie i Poleskim oraz na kilku dłuższych spacerach, tak w H-Trekch chodziliśmy codziennie nieprzerwanie od dwóch lat, i jak zobaczycie na zdjęciach, gdzie porównuję te modele, to poza tym, że H-Treki są brudne, to nic im się przez ten czas nie stało, mimo że zrobiły z nami tysiące kilometrów przez te dwa lata, były kąpane w rzekach i jeziorach, brały udział w Hard Dog Race i są dalej w naprawdę w dobrym stanie.

Pierwsza różnica jest oczywiście w możliwości rozpinania i regulacji obręczy szyi. H-Treki ją mają, V-Treki nie. Dodatkowo V-Treki mają węższe paski, szczególnie jest to widoczne w obręczy wokół szyi i pasku pomiędzy łapami. Szelki różnią się także w przeszyciu pod szyją i ku mojej rozpaczy V-Treki nie mają z przodu kółeczka. Kółeczko w H-Trekach było idealnym miejscem do podpięcia identyfikatora i światełka i tego najbardziej zabrakło mi w nowym modelu, bo jest to mega praktyczne. Węższe paski i brak rozpinania w szyi powoduje, że szelki lepiej się układają i nie są wizualnie takie ciężkie jak H-Treki.

V-TREK
H-TREK
V-TREK
H-TREK

Jeśli chodzi o tył i długość szelek, jak i same rączki, to te dwa typy nie wiele się od siebie różnią. Może V-Treki są 1-2cm dłuższe, ale niemal tylko tyle, by kółeczko na plecach w całości mieściło się na tyle szelek. V-Treki na wszystkich zakończeniach są wykończone owalnie (w półkole), a H-Treki na kwadratowo. Także to są wszystkie różnice pomiędzy H-Trekami i V-Trekami. Dla mnie V-Treki wypadają zdecydowanie na plus, zarówno wizualnie, jak i pod kątem wytrzymałości (u nas po dwóch latach rzepy w H-Trekach wyrobiły się i szelki potrafiły rozpinać się w szyi), jednak zdecydowanie brakuje mi w nich przedniego kółeczka – niby duperela, ale jestem osobą, które ma obsesję na punkcie oznakowania psów, a umieszczenie z przodu identyfikatora i światełka, które mogę na plecach niechcący zerwać smyczą, było rozwiązaniem idealnym. Także zapowiada się u nas kolejne dwa lata z V-Trekami, a H-Treki zostawię na bardziej brutalne wyprawy, takie na wykończenie ich.

Smycz z amortyzatorem: stare – nowe odkrycie

Drugim produktem, który chcę Wam dzisiaj pokazać to smycz z amortyzatorem. Niby standard, a jednak ma w sobie kilka modernizacji. Pierwszą jest dodatkowa rączka tuż nad karabińczykiem, który dopinany jest do psich szelek. Zapytacie, po co ta rączka, przy szelkach z uchwytem? A no po to, że mniejsze psy, takie jak Ela, kiedy łapie się za rączkę w szelkach i chce się je kawałek przeprowadzić w ten sposób, chcąc nie chcąc podnosi się psa (lub przód psa) w powietrze, przez co jest to dla niego nie komfortowe, dla nas niewygodne, dodatkowo poprzez napięcie wzmacnia się zachowania agresywne i próby wyrwania się, bo nie da się zachować tzw. Luźniej smyczy. Smycz z rączką pozwala na przeprowadzenie psa blisko siebie bez zbędnego podnoszenia go, czy też napinania smyczy, jednoczenie pozwalając na pewny chwyt, bez plączącej się linki, czy też ryzyka złapania za amortyzator, który nam się rozciągnie i nie uda nam się przytrzymać psa przy sobie.

Kolejną zmianą jest rodzaj karabińczyków. Do tej pory miałam karabińczyki mosiężne, bo zdarzyło mi się, że zwykły karabińczyk potrafił puścić. W nowych smyczach dostałam karabińczyki aluminiowe AL86 (czarne – warto zwrócić uwagę, że całe okucia i kółeczka w smyczach są czarne). Karabińczyki zapinane są inaczej niż standardowe, ponieważ nie ma „dzyndzelka”, który trzeba pociągnąć w dół, tylko mają zabezpieczającą „kieszonkę”, którą należy przekręcić, aby rozpiąć i zapiąć karabinek (po zwolnieniu – puszczeniu palcami – karabinek automatycznie się zamyka). Jak zwykle ma to swoje plusy i minusy. Przy dwóch psach, które podpinam do jednego pasa, jest to rozwiązanie wyjątkowe bezpieczne, bo nawet kiedy smycze się poplączą, nie ma szans na samoczynne rozpięcie się karabinków o siebie. Jednak… kiedy odpinam psy do zdjęć i rzucam smycze na ziemię istnieje ryzyko, że w mechanizm dostanie się piach, przez co będzie problem z rozpięciem ich. Coś za coś.

Ostatnią rzeczą, którą chciałam się z Wami podzielić, jest zużywanie się smyczy z amortyzatorem, a właściwie samego amortyzatora.


Jak często wymieniacie taką smycz?

Pewnie tak jak my – nigdy, póki nie ma uszkodzeń wykluczających ją z dalszego użytkowania. A to błąd! Dopiero kiedy założyliśmy nowe smycze, nagle zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo zużyte i wyrobione mamy amortyzatory w starych smyczach, mimo że ciągle się jeszcze rozciągały. My nasze smycze codziennie używaliśmy od 2017 roku, to jest trzy lata. Trzy lata codziennych spacerów na pasach, biegania i wypraw w góry. Nie wiem, jaki jest optymalny żywot smyczy, ale już wiem, że trzy lata to zdecydowanie za dużo. Powiem Wam, że nieporównywalnym komfortem dla kręgosłupa było zapięcie psów na nowe smycze, kiedy nie było czuć żadnego szarpnięcia. Kiedy smycz naprężała się delikatnie i miękko nie powodując szarpnięcia, nawet przy niespodziewanym zrywie psa. Także zachęcam Was do systematycznego wymieniania smyczy z amortyzatorem, choć wiem, że wyrzucanie „dobrej” smyczy może wydawać się zbędnym widzimisię, jednak dla zdrowia i bezpieczeństwa kręgosłupa, jak i komfortu psa oraz samych wypraw warto kupować raz na jakiś czas nowe smycze. Wypróbujcie, a poczujecie niesamowitą różnicę.

Myślę, że na tym mogę skończyć tę recenzję. Nowe produkty Sali.pl jak zwykle są rewelacyjne i bez żalu zamienię dotychczasowe modele na nowości. Polecam je Wam nieustannie z całego serca, bo sama stale z nich korzystam i jak podkreślałam to wiele razy – jest to najlepsza recenzja sprzętu. Że jest cały czas przez nas używany, możecie oglądać go na zdjęciach z różnych wypraw i codziennych spacerów niezależnie od miejsca pory dnia czy roku.

Szelki w praktyce, czyli na naszych wyprawach, możecie stale oglądać codziennie na naszym Instagramie i Facebooku, a do tej pory pokazywałam Wam je podczas wyprawy do Kampinosu i Poleskiego.

A poniżej obiecanie filmy:

Ps. Omawiany w filmie model Y-trek to opisywany V-trek. Niestety podczas pisania scenariuszy do filmów tak sobie napisałam V, że na drugi dzień odczytałam to jako Y (brawo dysgrafio) i tak już powtórzyłam to w filmie.

4 stycznia 2021 6 komentarzy
0 FacebookTwitterEmail
Gdzie na spacerNa weekendWakacje z psem

Poleski PN z psem – ścieżka Spławy

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 29 grudnia 2020
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

W związku z tym, że czas okołoświąteczny i okołosylwestrowy spędzamy na Lubelszczyźnie, nie było mowy, by kontynuować w wolnych chwilach zwiedzanie Kampinosu. Nie powstrzymało nas to jednak przed trekkingami z psami i korzystając z pobytu u mamy, postanowiliśmy wyruszyć do PoleskiegoPN. Ja z pieskami i Karoliną, byłyśmy tam kilka lat temu. Z M. planowaliśmy pojechać w czerwcu tego roku, jednak pokonał nas zakaz zwiedzania z psami. Wiec jak powstał ten wpis?

Poleski Park Narodowy – czy można z psem?

Nasza historia z Poleskim Parkiem Narodowym jest zawiła i burzliwa niemal jak historia Polski. W 2018 roku za namową Karoliny postanowiłyśmy zwiedzić Poleski Park Narodowy. Wówczas na licznych stronach robiących zestawienia psiolubności Paków Narodowych Poleski był przedstawiany jako psiolubny. Ja na wszelki wypadek postanowiłam jeszcze zweryfikować ewentualny zakaz w regulaminie. Zakazu nie znalazłam, więc wyruszyliśmy na szlak Mietułki, który opisywałam tutaj. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na miejscu, na wejściu na szlak znaleźliśmy piktogramy zakazujące wstępu psom. Cóż poradzić… skoro jechaliśmy tu ponad godzinę, wzięliśmy zakaz na klatę i mimo wszystko ruszyliśmy na szlak główną drogą leśną (taką, którą jeżdżą też samochody). Na trasie dwa razy spotkaliśmy leśniczego (czy też służby leśnie) i nikt nie miał pretensji o psy, mimo to Poleski pozostawił wielki niesmak w związku z nieprecyzyjnymi zasadami wstępu psów.


W tym roku na wiosnę M. bardzo chciał odwiedzić ten park. Ja nauczona doświadczeniem nie szukałam już informacji w Internecie, tylko napisałam bezpośrednio do Parku i dowiedziałam się, że ze względu na Plan Ochrony Przyrody jest zakaz wstępu z psami, ale jeśli ktoś przyjedzie na miejsca i nie będzie miał gdzie zostawić psa, a pies będzie na smyczy, to raczej nikt nie da mu mandatu. Czy nie można, ale…

Wszystko zmieniło się na jesieni, kiedy psie grupy podróżnicze podzieliły się informacją o tym, że ustalono plan ochrony przyrody i poleski jest psiolubny. Potwierdzono to również screenem maila. Nie ufając jednak do końca informacjom z neta przeszukałam ponownie stronę Poleskiego. Ku mojemu zdziwieniu na stronie i w regulaminie parku nie było wzmianki o psach (za to dowiedziałam się, że niektóre ścieżki są płatne, ale o tym później). Trochę to zniechęcające, jak człowiek chce postępować zgodnie z prawem, a nie może, bo takich informacji nie ma… Wiedząc jednak, że wszystko zależy od planu ochrony, poszukałam go na stronie i tam znalazłam zapis, że psy mają wstęp na smyczy i w kagańcu.


No i spoko, ale jak przeciętny Kowalski ma znaleźć taką informację? Nie każdy wie o Planie Ochrony Przyrody, wydaje mi się, że w dobie coraz bardziej popularniej polityki podróżowania z psami, informację o ewentualnych zakazach bądź akceptacji psów powinny być łatwo dostępne, szczególnie informacja o zakazach co pozwoli uniknąć Parkom niechcianych gości.

No ale wracając do sedna akapitu – do POLESKIEGO PARKU NARODOWEGO WOLNO WEJŚĆ Z PSEM.*

Uwaga: wstęp z psami potwierdzony na grudzień 2020, przed wyprawą zawsze zweryfikuj aktualne zasady wstępu.

Płacić, czy nie płacić

Kolejną kwestią wartą rozważenia są opłaty za wstęp na niektóre ścieżki. My z M. należymy do (mam nadzieję licznego) grona ludzi, którzy nie mają problemu z tym, by za coś zapłacić, kupić bilety – nawet dla psów. Wychodzimy z założenia, że lepiej zapłacić i mieć przygotowaną psiolubną trasę, która zweryfikuje wstęp Januszy, którym będzie szkoda 6zł, niż pozwalać na wstęp wszystkim, a potem się dziwić, że ludzie śmiecą, puszczają luzem psy i zachowują się jak bydło. Domyślając się, że poza sezonem przy szlaku nikogo nie będzie, żeby kupić tam bilet, postanowiliśmy poszukać ich online – bowiem wyznajemy zasadę, że jeśli bilety trzeba kupić, to należy to zrobić, a nie udawać, że nie dało się ich kupić, by zaoszczędzić kilka złotych. Tak więc bez problemu znaleźliśmy stronę, przez której kupiliśmy bilety online i wyruszyliśmy na szlak z wygenerowanymi biletami z kodem QR. A warto kupić bilet, bo ścieżki (kładki) są bardzo dobrze utrzymane, a ja w głębi serca bardzo ucieszyłam się, że ten mój bilecik może gdzieś przyczynić się to tego, by te szlaki były w takim stanie. I do tego bardzo gorąco Was zachęcam, by nie być Januszami, którzy przyoszczędzą 6zł na szlaku, tylko wspierać Polską turystykę, szczególnie tę pioslubną.

Ścieżka turystyczna Spławy

Źródło: http://www.poleskipn.pl/

Naszą podróż rozpoczynamy na parkingu przy Muzeum Poleskiego PN w miejscowości Stare Załucze. Z parkingu udajemy się w lewo (kawałek drogą w kierunku zachodnim (na Rogóźno), by po może około 300m odpić w prawo w polną drogę. Tam po kolejnych 400m na wysokości tablicy Poleskiego Parku Narodowego odbijamy w lewo na kładki. Wiecie, jak bardzo chciałam się udać w podobne miejsce w Kampinosie, a mianowicie do Truskawa, jednak do tej pory nie było mi to dane, więc wynagrodził mi do Poleski. Kładki i mostki ciągną się przez prawie 5km nad bagnami, torfowiskami i rozlewiskami. Będziemy mijali żeremie bobra oraz liczna skrzyżowania ze ścieżkami dzikiej zwierzyny. Nam udało się być na tej trasie w wyjątkowo słoneczny i lekko mroźny dzień, który spowodował, że trasa była wręcz magiczna jednak… jednak z powodu lekkiego przymrozka kładki były bardzo śliskie, a nasze prowadzące na pasach psy nie ułatwiały marszu… Tu muszę też przestrzec Was, że jeśli pieski mają problem z mostkami, trapami i tego typu powierzchnią ten spacer będzie dla nich udręką, bo niemal cała trasa jest po takich mostkach, więc szkoda ciągnąć nienauczonego psa na taką trasę (tym bardziej psa, który ma jakikolwiek problem z łapami i jest ryzyko, że poślizgnięcie się pogłębi kontuzję). Poza tym trasa jest cudowna! Kładki są utrzymane w super stanie i człowiek czuje się jak „na zachodzie”.


Kładki zaprowadzą nad brzeg jeziora Łukie i tu chciałbym zwrócić Wam uwagę na kierunek zwiedzania – proszę nie bagatelizujcie go, bo kładki są bardzo wąskie i chwilami (szczególnie nad bagnami) minięcie się jest praktycznie niemożliwe, tym bardziej z psami. Dochodząc do rozwidlenia, gdzie jedno prowadzi na most nad jeziorem, drugi na dalszą część trasy natkniemy się na wiatę z możliwością zrobienia ogniska (kolejna będzie w ¾ trasy). Po powrocie znad jeziorka udajemy się na przedostatnią prostą prowadzącą wzdłuż rzeczki, by przy drugiej wiacie odbić w prawo i dotrzeć leśno-polną drogą na parking.

Cała trasa ma około 7,5km i szacowana jest na 2-3h (nam zajęła 2h).


Więcej info ze strony Poleskiego PN:

Ścieżka „Spławy” to coś dla miłośników przechadzek po drewnianych kładkach. Po drodze będziemy mijać fragmenty łąk, otwartych torfowisk i bagiennych lasów. Wąska ścieżka zaprowadzi nas nad Jezioro Łukie – największy zbiornik PPN. Tam czeka na nas pływający pomost widokowy, z którego możemy obserwować ptaki. Na wodzie spotkamy łabędzie nieme, perkozy czy łyski. Nad głowami dostrzec możemy błotniaka stawowego czy największego ptaka drapieżnego Parku – bielika.


Poleski trekking

Poleski Park Narodowy obok Roztoczańskiego Parku Narodowego to kierunki, które będziemy wybierać na weekendowe wypady, kiedy przeprowadzimy się do Lublina. Nasze polecajki szlaków dla psiarzy, które rozpoczęliśmy Mazowieckimi Parkami i Kampinosem, mam nadzieję, przeniosą się na Lubelszczyznę i pokażemy Wam jej najpiękniejsze miejsca.

29 grudnia 2020 2 komentarze
0 FacebookTwitterEmail
Z życia psiary

To był dziwny rok…

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl 22 grudnia 2020
napisane przez Amelia Bartoń - zamerdani.pl

2020 to był dziwny rok. Dla nas ani dobry, ani zły tylko po prostu dziwny. Były o wiele gorsze lata niż ten, choć ciężko powiedzieć by 2020 był udanym. I tak jak co roku życzę sobie by kolejny rok był lepszy lub równie udany, tak w tym roku chciałabym, żeby 2021 był po prostu inny.

Nieustannie życzę sobie, żeby moja rodzina i przyjaciele byli zdrowi, żeby dało się podróżować i najzwyczajniej żyć, żyć normalnie.

Co działo się u nas w 2020 roku, dla tych wszystkich, którzy nie śledzili nas na bieżąco lub dopiero od niedawna są z nami:

Styczeń:

Nowy rok jak co roku (oczywiście nie licząc tego) rozpoczęliśmy nad morzem, gdzie Doś dochodził do siebie po wygranej z babeszjozą, a ja dochodziłam do siebie najprawdopodobniej po jakiejś odmianie koronowirusa. Zabawne, bo kiedy chorowałam w grudniu (a zbiegło się to z chorobą kolegi z pracy) śmialiśmy, że to zapewne ten wirus z Chin, o którym zaczęły pojawiać się pierwsze przesłanki w mediach. Koło marca przestało nam być do śmiechu, kiedy faktycznie okazało się, że mógł być to koronawirus, bo szereg objawów się zgadzał.

Z ciekawszych styczniowych tekstów, to był właśnie ten o chorobie Dosia i walce z babeszjozę, oraz ze względu na młodą Tunię, poradnik dla opiekunów szczeniąt, by w napływie z każdej strony dobrych rad i informacji nie zwariować i nie zbankrutować.

Luty:

Zajęliśmy się dalszą diagnostyką Dosia, bo okazało się, że ma początki spondylozy. W międzyczasie uskutecznialiśmy zwiedzanie okolicy i tym razem padło na park w Radziejowicach, ale ponowiliśmy wizytę również w Nieborowie i Arkadii.

Marzec:

W marcu zaczęliśmy przygotowania do HDR, który miał się odbyć w kwietniu, były wielkie plany wspólnego trenowania, cyklu zadań i ćwiczeń dla obserwatorów, niestety pandemia wybuchła na dobre, skutecznie ograniczając możliwość spędzania czasu na zewnątrz. Dlatego na blogu i IG powstał cykl o zabawach z psem w domu: Kształtowanie i Do As I Do.

Kwiecień:

Zamknęliśmy się w domu i spędziliśmy święta samotnie, nie chcąc narażać rodziców i dziadków na kontakt z nami, bo jednak nasza praca opiera się na spotykaniu z ludźmi i nigdy nie wiadomo z kim mieliśmy kontakt. Poza tym była ogólna panika, a ja przekonałam się o tym, że mam jakąś nerwicę, bo ze względu na te wszystkie doniesienia i straszenie koroną miałam problemy z oddychaniem, niemal takie same jak w szkole przed lekcją matematyki. Wątki dopiero w tym roku połączyłam i wyszło mi na to, że tak reaguję w ślinie stresowych sytuacjach. Z dobrych wieści: nie licząc lekcji matematyki i koronawirusa w moim życiu nie było innych stresujących na poważnie chwil. W kwietniu zamknęli nam też lasy, ale psy wyprowadzać gdzieś musieliśmy, więc spacerowaliśmy niczym RAMBO, rzucając się w krzaki przed każdą napotkaną osobą czy odgłosem silnika w okolicy, by po czasie dowiedzieć się, że chodziliśmy po lesie chłopskim, który nie był objęty zakazem. Z ciekawszych tekstów na blogu napisałam o trudnych relacjach Eli i Tungi, bo dziewczyny miały problem z relacją.

Maj:

W maju rozpoczęliśmy testy dla Top For Dog, a ja podsumowałam dotychczasowe leczenie Dosia i objawy jego spondylozy.

Czerwiec:

Za sprawą pewniej celebrytki i jej historii z adoptowanym psem powstał tekst o czytaniu i rozumieniu sygnałów wysyłanych przez psy oraz z okazji urodzin Eli wybraliśmy się do Kasi z Maybe Chart na trening z wabikiem, na który szykowałam się już ładne kilka lat. Prywatnie udało nam się wyskoczyć na kilka dni na Solinę na żagle, niestety bez psów.

Lipiec:

W lipcu wybrałam się na zawody flyballa jako obserwator i poznałam drużynę Speed Hunters, po czym stworzyliśmy artykuł o tym psim sporcie. Korzystając z luki w pandemii i niższych cenach udało nam się z M. wyskoczyć na tydzień do Grecji, by naładować baterie i choć na chwilę wyrwać się z Polskiej mentalności i ogłaszanego w mediach zwycięstwa nad koronawirusem.

Sierpień:

W tym miesiącu w naszym życiu nie działo się wiele. Dużo pracowaliśmy, ale również świętowaliśmy ósme urodziny Donnera i podsumowałam 8lat życia z tym niesamowitym psem.

Wrzesień:

Zrobiliśmy drugie podejście do DogDivingu, w którym Elza w końcu się przełamała i skoczyła! Oczywiście nie zajęła, żadnego znaczącego miejsca (chybachyba że te od końca się liczą), ale sam fakt, że się przełamała, co dla tak nieśmiałego pieska jest wielkim sukcesem, dodatkowo zakwalifikowała się do zawodów, było już wielkim wyzwaniem. We wrześniu odbył się też Hard Dog Race przesunięty z kwietnia. Był to dla nas bardzo wyjątkowy HDR, bo rodzinny – udział w nim wzięli Doś i M. Pod koniec września udało nam się w końcu wyjechać gdzieś z pieskami – i jak zwykle padło na Polskie Morze.

Październik i listopad:

W tych dwóch miesiącach, pomimo sytuacji w Polsce staraliśmy się żyć normalnie i nie zwariować. Jako odskocznie od codzienności swoje kroki spacerowe skierowaliśmy do Kampinosu, wyznaczając dla Was szereg tras po tym niesamowitym miejscu, które w końcu udało nam się odkryć. Powstały również dwa filmy na temat doboru rozmiaru szelek do psa oraz sposobie bezpiecznego i komfortowego ubierania psów w szelki.

Grudzień:

Koniec roku i podsumowanie tego dziwnego czasu. Nasze życie zaczęło się kręcić od weekendu, do weekendu, kiedy to jeździliśmy i jeździmy do Lublina wykańczać strych z nadzieją, że w 2021 uda nam się tam przeprowadzić. Dodatkowo podjęłam decyzję o zakończeniu swojej przygody z Top For Dog. Nie, nie spokojnie nie kończymy przygody z testami produktów, bo jest jeszcze wiele firm i psich akcesoriów, które warto pokazać. Na pewno po nowym roku pojawi się recenzja nowych szelek i smyczy od Sali.pl. Co więcej – życie pokaże, ale na pewno nie zabraknie ciekawostek z psiego świata.

No i tak wyglądał ten dziwny rok. Dlatego nie mówię, że był zły, bo nie był. Był specyficzny i dziwny. Pełen poważnych decyzji i zmian, które w przyszłości mam nadzieję, że zaowocują czymś dobrym.

Życzę Wam wszystkiego dobrego na Święta i nadchodzący Nowy Rok. A niech Wam będzie – żeby był lepszy niż poprzedni.

22 grudnia 2020 6 komentarzy
0 FacebookTwitterEmail
Nowszy wpis
Starszy wpis

Najnowsze komentarze

  • Amelia Bartoń - zamerdani.pl o Wyprawa na bagna – ścieżka Czahary
  • Maciej Bogdański o Wyprawa na bagna – ścieżka Czahary
  • Amelia Bartoń - zamerdani.pl o Wyprawa na bagna – ścieżka Czahary
  • Gabriela Dąbrowska o Wyprawa na bagna – ścieżka Czahary
  • Amelia Bartoń - zamerdani.pl o Ile mięsa w karmie? Czy kupujesz świadomie?
  • Malowany Pies psi fryzjer Wwa o Ile mięsa w karmie? Czy kupujesz świadomie?
  • Amelia Bartoń - zamerdani.pl o Budzik Bajamara – wspomnienia
  • MARTA o Budzik Bajamara – wspomnienia

Warto przeczytać:

  • Indeks potrzeb psa
  • Jak wybrać dobrą karmę
  • Łańcuch łowiecki
  • Kolczatce mówimy nie!
  • Uważaj na flexi
  • Jak przygotować psa w góry
  • Jak biegać z psem?
  • Co z tym IPO?
  • Pies w lesie powinien być na smyczy

Najczęściej czytane

  • Strona główna
  • Prawa i obowiązki…
  • Psie sztuczki
  • Szczeniak nie chce…
  • Agility – zrób to sam!
  • Kaganiec Baskerville…
  • Choroby oczu u owczarków
  • Jak przygotować psa w góry
  • Z psem na Szczelińcu…
  • Facebook
  • Twitter
  • Instagram
  • Youtube
  • Email

@2019 - All Right Reserved. Designed and Developed by PenciDesign


Do góry
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.Zgoda