Nauczona sześcioletnim życiem z Donnerem i 10-letnim z Budzikiem nie nawykłam chować jedzenia. Może to zaskakujące, ale jedzenie u nas w domu stało zawsze na wierzchu, w zasięgu psiego nosa i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że ktoś może je ukraść… Ciastka i owoce na kawowym stoliku, niedojedzone śniadanie na blacie, nawet miskę z mięsem na grilla potrafiłam postawić na niskim pniaku i zająć się czymś innym i miałam pewność, że zastanę jej zawartość w stanie nienaruszonym. A jednak nasze życie się zmieniło…
Kiedy kilka tygodni temu ze stolika zniknęły ptysie podczas naszej nieobecności, ten haniebny wyczyn przypisaliśmy Donnerowi. Bo nie od dziś wiemy, że Dosiek jest łakomczuchem jakich mało. Wprawdzie trochę mi się to nie łączyło, no bo dlaczego sześcioletni wychowany pies miałyby nagle zacząć to robić, no ale…
W zeszłym tygodniu zostawiliśmy na blacie kanapki ze śniadania, których nie zjedliśmy. Po powrocie z pracy okazało się, że z dwóch kanapek pozostała tylko jedna. I znowu wina spadła na Donnera, choć… łakomy Donnek jakby miał kraść to na pewno zjadłby dwie kanapki. Nie zostawiłby jednej, tak dla niepoznaki. Coś mi zaczęło tutaj śmierdzieć kundlowym pomyślunkiem, szczególnie że Elcia od miesiąca przestała być zamykana w klatce, więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na terierzycę. Ale, Ela jest niejadkiem i gardzi jedzeniem, a już kanapkami, ciastem i wszystkim innym niż mięso i karma to wyjątkowo. Z drugiej strony blat mamy wysoki, ciężko byłoby jej ściągnąć coś z niego.
W tym tygodniu zrobiłam M. śniadanie i wyszłam do pracy. Koło ósmej dostałam oburzone zdjęcie dlaczego, pokroiłam mu na śniadanie tylko pomidory… W pierwszej chwili nie dotarło do mnie, czego mój mąż chce. Ale szybko okazało się, że po zapiekance, jajku sadzonym i kiełbaskach nie ma śladu. Nosz, Donner ukradł śniadanie! Wracam z pracy, wpadam oburzona do domu i od progu pytam psy „kto ukradł śniadanie?!” Donner roześmiany od ucha do ucha wita się ze mną i biegnie po zabawkę, Elza natomiast zwija się w sobie i zamyka ostentacyjne w klatce, rozpłaszczając na ziemi patrzy na mnie nienawistnie. No… Mamy winnego. Ktoś powie, że psy nie mają poczucia winy. Zgadzam się, ale w tej parze zawsze, któreś się wygada, że coś jest nie tak. Podobnie było z rozkopanym trawnikiem, kiedy bez zupełnych emocji jak co dzień chciałam wyjść zebrać kupy, ale w drzwiach zatrzymała mnie suka, siadając przede mną i z nosem opartym o moje nogi (jak idealny obidog) za wszelką cenę nie chcąc bym wyszła na ogród. Zapytacie dlaczego? Bo w ogrodzie była wykopana dziura. Oczywiście ziemia na nosie i łapach bez wątpienia wskazywała na Sukinię…
Tak samo było ze śniadaniem. Utwierdziła nas w przekonaniu skrupulatność złodziejstwa. Pod blatem stała drabinka, bo rano zdejmowałam coś z szafki. Donner nie potrafiłby wspiąć się na blat, nie wwalając się w drabinkę i nie wychodząc z nią. Donner nie pogardziłby pomidorami, bo on bardzo lubi pomidory (Elkę obrzydzają). Donner jakby jadł, a nawet nie miał ochoty na pomidory, to by je porozsuwał nosem, natomiast talerz był idealnie wylizany, a żaden pomidor nie został nawet milimetr przesunięty.
W rozwikłaniu zagadki pomógł nam grill u rodziców M. kiedy to z rana wypuszczone psy pięknie nam pokazały, kto ma jakie priorytety. Donner poszedł sikać i na obchód działki, Elza natomiast jak po sznurku pobiegła do grilla i wspięła się na niego, zaglądając, co zostało na ruszcie!
Jednak mądrość kundla i mądrość owczarka to dwie różne rzeczy. Owczarek jest mądry, tak po ludzku, a terier znaczy kundel, po prostu sobie poradzi…
Pozostaje nastawić kamerkę na potwierdzenie moich domysłów. Z tego wszystkiego najbardziej mi szkoda Donnerka, bo pewnie panikuje, patrząc na kradnącą Elkę, nerwowo przestępując z łapy na łapę i krzyczy w myślach, że tak nie wolno, bo przecież jej nie zabierze, bo na to też są reguły… Ela może Donnerowi wyciągnąć jedzenie z przełyku, ale jak Ela ma coś dobrego to Donnerowi nie wolno podejść do klatki, nawet jak już nie je…
Życie z suką… Jeszcze nie raz nas zaskoczy… A już się cieszyłam, że odstawiliśmy klatkę bez żadnych skutków ubocznych.
10 komentarzy
Bo terier to nie rasa, typ , jak zwał tak zwał. Terier to stan umysłu 😀 i mam wrażenie, że Ci którzy mieli teriera i to przeżyli 😛 zakochują się w nich bezterminowo
Ja marzyłam o owczarku. Teraz tylko terier. Jeśli kolejny pies w przyszłości to tylko brodata szczotka <3
Nam też Elka zamieszkała w głowie i nie wykluczone, że zaraziła nas terieryzmem. 🙂
Nasza pannica jest bardziej wyrozumiała, bo zakochana w Roninie… Jest mu wierna nawet jeśli to oznacza pozostawienie 1/10 skradzionego jedzenia. No niestety, po 20 latach życia ze skundlonym-ale-jednak-terierem, mamy odruchy chowania wszystkiego, co może być w zasięgu psich skocznych łap i pysków 😉 a teraz nawet nauczyliśmy się, że pokój z karmą (worek brity!!!!) nalezy zamykać, bo potrafią się świetnie zabawić rozszarpując owy wór w drobny mak 😉 😉 A taki Ronin był wychowany pod tym względem…. do czasu .. 🙂 🙂
Muszę się nauczyć chowania jedzenia. 😛 Dziś próbowała ukraść znowu ptysie :p
Seksizm! Tak od razu na biednego chłopa zwalać;)
A w życiu! Dosiaczek jest zawsze poza pulą podejrzanych. 🙂 tylko w tym wypadku tak było, bo z tej dwójki to on jest większym głodomorem, a Ela wydawała się gardzić jedzeniem. :p
Bo ona jest najgorszym typem głodomora. Żarłokus-wybrednus!
Niby się już jakiś czas mieszka z psiakiem, ale dalej jest nas w stanie czymś zaskoczyć. 😀
Zawsze… bo z psem nigdy nie jest nudno 😀
Oj prawda, prawda. 😀