Strona główna Wychowanie psa Czy Twój pies jest NAPRAWDĘ szczęśliwy?

Czy Twój pies jest NAPRAWDĘ szczęśliwy?

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Psy różnią się od siebie nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim predyspozycjami i możliwościami. Przez lata ukształtowało się wiele grup i ras – dzięki którym psy mogły towarzyszyć ludziom podczas wielu zajęć. Każda z ras ma genetycznie uwarunkowane skłonności do jakichś zachowań lub zakodowane wzorce tych zachowań – najczęściej wynikające z przeznaczenia (użytkowości). Zachowania te pozwalały psom spełniać stawiane przed nim wyzwania, z drugiej strony były to zachowania same w sobie przyjemne dla psa (stanowiące wzmocnienie w postaci wewnętrznej nagrody według Prawa Efektu Thorndike ), dzięki czemu pies realizując je utrzymywał równowagę psychiczną i emocjonalną oraz dobre samopoczucie. W obecnych czasach warunki hodowlane i codzienne życie z psami uniemożliwia realizację tych potrzeb – w końcu nikt z nas nie ma stada owiec lub nie chodzi co tydzień na polowanie, by zachować równowagę psa dzięki redukcji popędów (teoria redukcji popędów Hull i Miler) – a wzorce zachowań i predyspozycje do nich w danych rasach pozostały. Chcąc więc utrzymać psa w dobrej kondycji psychicznej i emocjonalnej musimy zagwarantować naszym psom aktywności wpisujące się w ich predyspozycje. Dlatego dzisiaj bardzo szeroko i łopatologicznie postanowiłam poruszyć temat potrzeb naszych psów. A znając te potrzeby, to jak je wypełnić i jak wykorzystać w szkoleniu psów jako wzmocnienia, pozwoli nam wychować naprawdę radosnego psa, który dalej może być psem – bo gwarantujemy mu to co lubi robić i do czego został stworzony!

Ogólnie przyjęło się, że aby pies był szczęśliwy musi być kochany. Szczęście psa mierzy się przede wszystkim przez miłość jego opiekuna do niego, to czy śpi z opiekunem w łóżku, czy ma górę zabawek, czy opiekun poświęca mu większość swojego czasu i czy pies jest zadbany. Im mniej wytycznych jest spełnione np.: pies mieszka na podwórku, pies ma jasno sprecyzowane zasady, pies musi zapracować na jedzenie – tym na pewno jest mniej kochany niż rozpuszczony Fafik. Czy aby na pewno jest to prawdą? Czy pies szczęśliwy to pies, który ma zapewnione potrzeby materialne – z naszego punktu widzenia (nowe miski, legowisko, najnowszy model szelek, comiesięczne wizyty u groomera, najlepsze szkolenia) i niematerialne – spacer trzy razy dziennie, zabawy z piłeczką, rozpuszczanie przy stole i bezgraniczną miłość opiekuna? A może szczęśliwy pies mieszka na wsi, śpi w stodole na sianie, je do oporu odpadki z kuchni, z oddaniem stróżuje obejścia, pasie dwie kozy, umawia się na przechadzki z kumplami z sąsiedztwa. Czasem dostanie kopniaka w tyłek kiedy za zbyt nachalne zalecanie się do mieszkającej opodal suki, ale ogólnie nie narzeka na życie mimo, że czasem ugryzie go w ucho pchła, a futro nigdy nie widziało szczotki, ale może realizować swoje instynkty, popędy i potrzeby. Nikt nie zabrania mu wąchać trawy, bo śpieszymy się z potrzebami fizjologicznymi. Nikt nie zabrania mu zakopać kości, bo zniszczy ogródek, czy rozłożyć na czynniki pierwsze patyka – bo naśmieci.

„Jeśli pozostawić jednostce całkowita swobodę w rozporządzaniu swoją aktywnością, to rozdzieli ona tę aktywność na różne zachowania w sposób dla niej optymalny, najprzyjemniejszy. […]”

teoria deprywacji reakcji Timberlake, Allison – 1974.

Czyli przekładając na nasze, nie ograniczony w żaden sposób pies (w tym przede wszystkim nie ograniczony człowiekiem, smyczą, kojcem, łańcuchem czy ludzkimi zakazami) sam siebie nie ograniczy w wyniku czego nie dojdzie do deprywacji potrzeb.

O dziwo tym wiejskim kundlom* pod tym względem żyje się lepiej – nie są narażone na stres i frustrację wynikająca z deprywacje potrzeb, bo nikt nie stoi nad nimi zabraniając zachowywać się jak pies: szczeknąć, warknąć ostrzegawczo, wykopać dziurę, zjeść patyk, pobiegać po polu itp. Nikt nie każe im całe życie chodzić na sznurku w okół bloku, spać w kącie by nie pałętał się między nogami i dawał się głaskać wszystkim na zawołanie. Widzicie to porównanie możliwości bycia psem – o to, że pies nie żyje samą miłością pańci i spacerem. Wiejskie burki bardzo rzadko przejawiają oznaki zaburzeń, które obserwujemy pod blokami: niekontrolowanej agresji czy braku umiejętności czytania sygnałów innych psów – bo mogły zdobyć te umiejętności ucząc się na własnych błędach, naszym psom nawet jak zdarzy się konflikt nie mogą go same rozwiązać, bo zaraz pańcie zwinął je pod pachę i odstawią do domu – a nierozwiązane konflikty potem narastają ze spaceru na spacer. I mimo że z punktu widzenia psiarza, psy wiejskie są to psy nieprzystosowane do życia z człowiekiem, bo nie umieją chodzić przy nodze i łapać piłki, w świecie psim odnajdują się o wiele lepiej. Natomiast nasze wychuchane, zadbane i wyszkolone do granic możliwości psy, bardzo często nie radzą sobie z życiem codziennym, mimo, że są naszymi kompanami w każdej czynności. Przejawiają oznaki frustracji, agresji, są nadreaktywne lub skrajnie lękliwe. Nie potrafią zrezygnować z pogoni za zwierzyną, czy rowerzystą, kiedy karma nie spełnia kryteriów „dań książęcych” nawet na nią nie spojrzą, nie mają tzw.: instynktu samozachowawczego i bardzo często doprowadzają opiekuna do szewskiej pasji. Bo znowu rzuca się na wszystko co się rusza, znowu zjadł nogę od stołu, znowu atakuje inne psy, znowu uciekł na spacerze, znowu ujada na całe osiedle, lub rozkopał ogródek… problem, problem, problem. A to wszystko dlatego, że bardzo często chcemy i kupujemy psa zupełnie nie biorąc pod uwagę cech i potrzeb rasy – starając się czy to w natłoku obowiązków ludzkich, pasji realizowania psich sportów lub z innych przyczyn wytłumić naturalne popędy i zachowania, bo nam przeszkadzają – czyli nie pozwalamy naszym psom być po prostu psami.

Bardzo często poza samym wychowaniem u podstaw problemów leży właśnie zaspokojenie potrzeb naszego psa. Wbrew pozorom mimo rewelacyjnych warunków życia nasze psy bardzo często nie mają zaspokojonych wszystkich potrzeb. Z powodu deprywacji jednych, a eskalacji innych – równowaga psa zostaje mocno zachwiana. Pies nie może realizować swoich naturalnych popędów i wzorców zachowania, w efekcie czego (długotrwałego niezaspokojenia potrzeby) rodzi się frustracja, która w efekcie może prowadzić do wielu problemów – z naszego punktu widzenia. Piszę z naszego punktu widzenia, bo z psiego – jest to zachowanie normalne pozwalające na odreagowanie tego co przez tak długi okres czasu było niezaspokojone i tłumione. A że pies szybko uczy się, że dane zachowanie przynosi ulgę lub daje przyjemności, zaczyna je powtarzać. Opiekun się złości, że znowu meble pogryzione, a pies cieszy się, że zaspokoił potrzebę np. związaną z gryzieniem i żuciem.

Niestety często świadomość potrzeb psa i efekt ich deprywacji wykorzystywany jest w odmiennym celu. Zdarza się, że ludzie celowo nie pozwalają psom na kontakty z innymi psami, by psy miały motywację tylko i wyłącznie na zabawę i pracę z nimi. Czasem zdarza się też, że celowo uniemożliwia się psom realizację potrzeb po to, by na 300% realizowały tą jedną na której nam zależy. Np.: w niektórych sportach, psy jako jedyną aktywność mają dany sporty – powiedzmy jakieś wyścigi. Poza tym siedzą w klatce, w efekcie czego wypuszczone na tor pędzą przed siebie niemal na oślep starając się biegiem zaspokoić swoje potrzeby.

Warto więc, by każdy z nas poznał i raz na jakiś czas przeanalizował indeks potrzeb swojego psa uwzględniając: cechy rasy, wiek, doświadczenia i predyspozycji indywidualne. Swoją drogą czy zastanowiło Was kiedyś po co psi rynek tworzy tak różnorodne zabawki dla psów, po co jest tak wiele aktywności, seminariów i możliwości zaktywizowania naszego psa? No właśnie po to o czym dziś piszę, a które często kupujemy nie zastanawiając się nawet po co ktoś wymyślił ten rodzaj zabawki. Jednak zanim podejmiemy się tej analizy trzeba zastanowić się obiektywnie – co faktycznie potrzebuje nasz pies, a nie to co my mu zapewniamy lub co nauczył się robić z braku np.: alternatywy.

I tak przykładowo mamy indeks potrzeb rozrysowany średnio dla rasy owczarek niemiecki i moich psów. Oczywiście czysto teoretycznie i na daną chwilę. Dla Budzika z ostatnich lat jego życia, czyli słabowidzącego, starego psa. Dla Donnera – psa dorosłego, rzekłabym typowego przedstawiciela ON – pastucha. I dla Elki – trochę ONka, trochę teriera, ale przede wszystkim młodego psa.

Jak wiemy owczarek jest psem o szerokim wachlarzu potrzeb, bo jest to rasa pracująca, wszechstronna i mocno nastawiona na człowieka. Przez wiele lat wykorzystywany jako pasterz (tzw. psy pasące przy nodze), później jako stróż, pies służb mundurowych, przyjaciel rodziny – stąd niemal wszystkie „aktywne” potrzeby owczarka niemieckiego są na dość wysokim poziomie, choć w obrębie poszczególnych osobników będą się inaczej rozkładały.

Zabawy łowieckie

Zabawy łowieckie – nie chodzi o to, ze pies musi polować, czy ganiać zwierzyną. Jest to bardzo ściśle związane z łańcuchem łowieckim w związku z tym zaspokojeniem potrzeb z niego wynikających. Owczarek jako pastuch miał za zadanie gonić bydło i podgryzać je w pęciny (w przeciwieństwie do np. bordera, który jako „pies pasący przy głowie” manipulował dystansem ucieczki owiec). Stąd brak zaspokojenia potrzeb wynikających z zabaw łowieckich u owczarka bardzo często wiąże się z ganianiem rowerzystów i samochodów czy podgryzaniem uciekających dzieci – z potrzebą zatrzymania poruszającego się obiektu. A do zaspokojenie tej potrzeby bardzo dobrze sprawdza się fajnie zrobione na popędach IPO, zabawy z szarpakami czy z piłką.

Łańcuch łowiecki dla owczarka niemieckiego:

Namierzanie -> wpatrywanie -> podkradanie -> gonienie -> chwytanie -> rozszarpanie

Wzmocnione ogniwa: gonienie i chwytanie, pozostałe wygaszone.

Eksploracja

Eksploracja – największa bolączka psów mieszkających w ogrodach, „którym spacer nie jest potrzebny”. A eksploracja jest to po prostu zwiedzanie świata z nosem przy ziemi. Brak nowych miejsc, nowych bodźców, długich spacerów, na których pies może zająć się sam sobą powoduje napięcie i często brak wyciszenia. Kto z nas nie boryka się z problemem, kiedy chcemy popracować z psem, a pies nie odrywa nosa od ziemi. Może jest to efektem tego, że ciągniemy psy za wszelką cenę na spacer nie dając im czasu na poznanie otoczenie nawet najbliższego i zaspokojenia potrzeby eksploracji?

Kontakt socjalny psy

Kontakt socjalny psy – ta potrzeba jest ściśle uwarunkowana wiekiem i doświadczeniem. Młody pies potrzebuje o wiele więcej tych kontaktów – bo chce się bawić. Starszy pies może już ich nie potrzebować w takiej ilości, co nie znaczy, ze nie potrzebuje ich wcale. Ograniczanie psu od maleńkości kontaktów z innymi psami czy to z obawy przed zrobieniem krzywdy naszemu Fafikowi, czy z powodu obawy, że pies przestanie nas kojarzyć z jedyną, najlepszą i najfajniejszą zabawą (czyli deprywacja tej potrzeby) powoduje narastającą frustrację, bo pies chce, pies potrzebuje, a nie może, często jest to te wstępem do tzw. agresji smyczowej”. Z drugiej strony zbyt duża ilość kontaktów z psami również jest niewskazana, kiedy opiekun, chcąc zmęczyć i wybiegać psa, sprowadza wszystkie aktywności tylko do szaleńczych gonitw i zapasów z psami pod blokiem.

Kontakt socjalny ludzie

Kontakt socjalny ludzie – to z kolei związane jest z predyspozycjami rasy i stworzonymi więziami. Pies jako stworzenie „stadne” potrzebuje budowania bliskich więzi. Jeśli pies od maleńkiego jest w kojcu – z innym psem, stworzy z nim o wiele silniejszą więź niż z człowiekiem. W wyniku czego potrzeba kontaktu socjalnego z ludźmi może być obniżona, nie konieczne rzutując na niezaspokojenie tej potrzeby. Ale jeśli weźmiemy psa, który przez pierwsze lata życia mieszkał w domu, stworzył bardzo silne relacje z ludźmi i z jakiegoś powodu musiał wylądować w kojcu lub na podwórzu tym samym jego kontakty z domownikami zostały mocno ograniczone – brak spełnienia tej potrzeby może znacząco wpłynąć na samopoczucie naszego psa. Oczywiście są rasy psów, których potrzeba bliskości człowieka jest stosunkowo niska i świetnie sprawdzą się na podwórzu, natomiast psy takie jak bordery czy ONki, które są mocno nastawione na człowieka potrzebują z nim kontaktów i to dużo kontaktu. Nie tylko w formie karmienia, czy porzucania piłki, ale po prostu spędzania z nim czasu, pracy, zadań i wyzwań.

Gryzienie i żucie

Gryzienie i żucie – tutaj idealnie sprawdzają się wszelkiego rodzaju patyki, torgi, piłki, gryzaki naturalne lub w formie zabawek. Pies musi gryźć i żuć, a bardzo często jest to psu odbierane – kości nie bo niebezpieczne, zabawki nie bo zniszczy, patyki nie bo nakruszy. Odbieramy psu jedną z ważniejszych potrzeb, która go uspokaja, pozwala wyładować emocje, odreagować stres, zrzucić napięcie, zupełnie nie zastanawiając się dlaczego pies to tak chętnie robi. Jeśli pies stresuje się naszą nieobecnością bardzo często coś zniszczy. Nie dlatego, że robi to na złość, tylko dlatego że musiał coś porzuć, a my nie zapewniliśmy mu niczego na czym mógłby odreagować stres.

źródło: https://c1.staticflickr.com/4/3183/2905866990_8a280ccbc5_b.jpg

Aktywne jedzenie – wilk musiał zdobyć pożywienie, pies użytkowy na jedzenie też przez wiele lat musiał zapracować. Jedzenie w misce jest przyjemne, ale nigdy nie będzie dla psa tak atrakcyjne jak jedzenie które musi zdobyć. Kongi, maty węchowe, zabawki na inteligencje – to wszystko pozwala psu zaspokoić potrzebę aktywnego jedzenia.

źródło: https://static.apetsplaceofclw.com/images/paw.jpg

Pielęgnacja – nie chodzi o to jak bardzo dbamy o naszego psa. To bardziej trzeba rozpatrywać z punktu widzenia kota. Ile pies potrzebuje czasu na pielęgnacje samego siebie, jak bardzo zwraca na to uwagę i jest mu to potrzebne. Są psy, które od czasu do czasu poliżą się po łapie i psy które z oddaniem będą zajmowały się swoją higieną. Jeśli pies dużą uwagę przykłada do swojej pielęgnacji, nie powinno mu się tego uniemożliwiać.

Odpoczynek / sen

Odpoczynek/sen – tu tłumaczyć nie ma co. Wiadomo, niewyspany, zmęczony, rozdrażniony pies to zły pies.

Znając potrzeby psów, uwzględniając rasę, wiek, doświadczenie i cechy osobnicze można tak zorganizować czas i szkolenie naszego psa, aby nie zaniedbać żadnej z jego potrzeb.

I tak przykładowo: Donner o wiele więcej potrzebuje zabaw łowieckich niż Ela. Donner lubi pogonić, chwycić i zatrzymać. Z powodu różnych sytuacji nie jestem w stanie zapewnić mu w pełni wypełnienia tej potrzeby, choć dzięki Eli i wspólnym gonitwom kończącym się zatrzymaniem uciekającego szczeniaka, Donner jest  dużo spokojniejszy. Ale kiedy nie zapewnię mu takich zabaw i zabaw z szarpakami i gonitwami, kiedy długo i dużo pracuje – pies zaczyna histerycznie reagować na przejeżdżające rowery.

Odkąd do domu wprowadziłam konga, torgę i naturalne gryzaki w tym szpik psy są dużo spokojniejsze, a jak wcześniej pisałam – szczeniak niemal nie niszczy, pomijając kradzieże jedzenia czy głupie zabawy – żaden mebel, czy but nie został zeżarty.

Podsumowując, zanim zaczniemy walczyć z jakiś problemem wychowawczym czy behawioralnym musimy zastanowić się co jest jego powodem. Bo często załagodzenie samych objawów nie pomoże na długo lub w cale. A wbrew pozorom podstawą wielu problemów jest niezaspokojenie potrzeb naszych psów. Czy to brak spacerów, czy brak ruchu lub zbyt intensywny wysiłek i duże pobudzenie, a brak wyciszenia i odpoczynku. Uniemożliwione jedne potrzeby, a przesadnie wypełniane inne to wszystko z czasem rzutuje na problemy naszych psów. Opiekujmy się nimi mądrze, pozwalajmy im być psami i nie zapominajmy, że sama nasza miłość nie uszczęśliwi psa. Czasem potrzeba pozwolić mu się ubrudzić, dotknąć nosem kupy, przerobić na drzazgi patyk itp. Najlepsza karma, ubranko, legowisko, wieczór na kolanach pańci i spacer wokół bloku nie uszczęśliwią naszego psa. Owszem pies bardzo szybko przystosowuje się do danych warunków, nie znając alternatywy uczy się żyć w stworzonym dla niego „świecie”, ale później nie dziwmy się, czemu nasz pies przejawia jakieś problemy np. rzuca się na mijane psy mimo, że nigdy nie miał z nimi złych doświadczeń. Zasady zasadami, wychowanie wychowaniem, ale każdy z nas jakby nie mógł realizować jakiejś ważnej dla siebie potrzeby prędzej czy później zaczął by z powodu braku możliwości jej realizacji przejawiać jakieś negatywne emocje. Czy to stres, czy depresja, czy frustracja i złość, albo długotrwałe zmęczenie i niechęć do czegoś. – Tak samo jest z psami. Zapewniajmy psom różne formy rozrywki, różne aktywności i nie zaniedbujmy ich, a jeśli z jakiegoś powodu nie możemy wypełnić jakiejś potrzeby wprost, zastanówmy się nad alternatywą, by choć dać namiastkę możliwości jej realizacji, by zupełnie nie odciąć psa np: od świata zewnętrznego czy kontaktów z innymi psami.

Źródło nagłówka: http://i.imgur.com/rEfXDDf.jpg

*Wiejski kudnel pojawiający się we wpisie – przerysowany, użyty dla kontrastu pies z bajek Disneya – przykładowy Haps/Tramp/Bajer/Charlie B. Barkin – czy jaka tam inna bajka przemówi Wam do wyobraźni. Wolno żyjący / biegający burek lub zupełnie dziki pies, któremu nikt nic nie narzuca, nie zabrania i sam sobie organizuje czas według własnych potrzeb ciesząc się życiem. Przeciwieństwo równie przerysowanego Fafika uciemiężonego przez swojego opiekuna, któremu nie wolno nic, a wszystko co już mu wolno robi na komendę lub za przyzwoleniem i na czas. Oba obrazki są skrajne, oba nie są typowymi przedstawicielami danej społeczności i nie poruszają ich realnych problemów – są to przerysowane przykłady dla lepszego rozumienia poruszonego we wpisie tematu dotyczącego potrzeb psów jako gatunku, o których zapominają opiekunowie.

 

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 13 787, dzisiaj: 1

You may also like

28 komentarzy

Amelia z Zamerdani 15 kwietnia 2017 - 20:25

Wierzę… codziennie czytam, że ktoś kupuje psa do stróżowania posesji, żeby siedział w kojcu… cóż… alarm taniej wyniesie, nie wymaga karmienia nie choruje nie trzeba się zajmować… Znam wiee psów, które nigdy nie były na spacerze i takie, które są tak kochane miłościa spożywczą, że nie mogą się ruszyć… jest to przykre, bo ludzie kupując rybki godzinami czytają fora, książki, kompletują sprzęt, roślinki i gatunki, a kupując psa… po prostu to robią nie zadając sobie minimum trudu by dowiedzieć się o nim cokolwiek. Koc, karma z żółtego worka, piłka i myślą, że to wystarczy…

opublikuj
Dariusz Kędziora 15 kwietnia 2017 - 20:48

Szkoda tych ON-ków , zawsze mnie boli widok oszalałego nochala zamkniętego za płotem….. ale co zrobić zwykłymi Januszowi nie wytłumaczysz…… on zawsze wie lepiej

opublikuj
Ela Dune 15 kwietnia 2017 - 21:24

A masz jakąś teorię niezaspokojenie jakiej potrzeby może wiązać się z agresją na tle lekowym w stosunku do ludzi?

opublikuj
Amelia z Zamerdani 17 kwietnia 2017 - 06:26

Deprywacja lub eskalacja potrzeb rzutuje na zachowania, z którymi potrzeby są związane przez „cechy użytkować psa”. To czy może sie realizować jako pies do zadań do których był stworzony czy nie. Lęk to zupełnie co innego – zazwyczaj efekt małej socjalizacji w wieku szczeniecym lub złych doświadczeń, ewentualnie nieumiejetna praca opiekuna, która zamiast opracować problem, przez nieumiejetne pocieszanie pogłębiła np. lękową nature danego osobnika. 😉

opublikuj
Ela Dune 17 kwietnia 2017 - 08:48

Aha, no tak. W takim przypadku to zupełnie inne zagadnienie. Szkoda, bo w przeciwnym wypadku łatwo by było się z takim problemem uporać. 🙂

opublikuj
Amelia z Zamerdani 17 kwietnia 2017 - 09:41

Samo zapewnienie realizacji potrzeby też nie rozwiązałoby od razu problemu. 🙂 Trzeba pamiętać, że te „złe” nawyki są dla psa przyjemne i nawet jak zapewnimy mu realizacje danej potrzeby np.: rzucie kości i torgi – to pies jak nas nie będzie może ciągle przysysać się do nogi od stołu, bo przez tyle lat to go uspokajało i to dawało mu dobre wzmocnienie, że będzie bardziej atrakcyjne nawet niż kość w danej sytuacji.

opublikuj
Bark&Travel 17 kwietnia 2017 - 10:02

Zazwyczaj staram się nie komentować Twoich wpisów, chociaż bardzo mnie kusi, ale rozczuliło mnie stwierdzenie, że wiejskie psy są zdrowsze i bardzo rzadko przejawiają oznaki zaburzeń behawioralnych, niekontrolowanej agresji czy braku umiejętności czytania sygnałów innych psów. SERIO???? Jak myślisz, dlaczego w maju, na wsiach weterynarz jeździ ze szczepieniem na wściekliznę jak ksiądz po kolędzie? 3/4 tych psów nie dałoby się nigdzie dalej doprowadzić. Wiesz jakie dantejskie sceny odbywają się pod „mobilnym punktem szczepienia”? Nie zdajesz sobie sprawy ile razy szczepiliśmy dowiezione autem wiejskie burki trzęsące się jak osika w bagażniku, bo bały się wyjść z auta. Właściciele tych większych często proszą o szczepienie na podwórku u siebie, żeby psy się nie zeżarły i nawet nie wiesz ile tych psów szczepi się przez płot! A zdrowie? Też polemizowałabym. Nie zwraca się uwagi, a jak zdechnie to bierze się nowego. Dysplazji jest pewnie więcej niż u rasowców, ale niewiele osób robi cokolwiek z kulawiznami i zwala problemy ze wstawaniem na starość psa. Ostatnio w lecznicy był facet z psem, któremu od roku paprze się nos, ale wnuczka na święta przyjeżdża, a lubi tego pieska, więc coś trzeba z tym zrobić. U wyniunianych psów z osiedla raczej rzadko usuwamy kilogramowe guzy. Faktycznie, okazy zdrowia fizycznego i psychicznego.

opublikuj
Amelia z Zamerdani 17 kwietnia 2017 - 11:17

To stwierdzenie jest bardzo ogólne. Miało co innego na celu pokazać – wiejski pies nie wdaje się w durne konflikty, potrafi odpuścić, potrafi zrobić „rozejm”, czyta sygnały drugiego psa, nie rwie się do niego za wszelką cenę „żeby się pobawić” itp. Jesli chodzi o zdrowie to też nie chodzi o choroby fizyczne, tylko o zdrowie psychiczne. Mniej stresu, mniej frustracji, co w sumie przekłada się też na zdrowie fizyczne niekiedy. Chodzi o porównanie – wiejskiego burka biegającego po wsi, który sam sobie wypełnia potrzeby i dzieki temu ma się dobrze i psa mieszkajacego w willi który świata poza ogrodem nie widział i zupełnie sobie nie radzi z życiem mimo, że śpi na poduszkach. Chodziło tylko o takie porównanie – który z tych psów jest szczęśliwszy. Nie ma sensu dopatrywać się drugiego dna, nie chodzi o wychowanie, o zadbanie o psy, o socjalizację (znam sowją drogą spore grono psów miejsckich z „dobrych domów” które tez jazda autem doprowadza do zawało, ale zupełnie nie o tym jest tekst. 🙂

opublikuj
Bark&Travel 17 kwietnia 2017 - 12:58

Dlatego właśnie unikam. Nie masz robić tak, żeby mnie było lepiej, bo ja Twojego bloga czytam bardzo sporadycznie, nie rzutuje na mój światopogląd, a żyję w środowisku wiejskiej psiarni na codzień z moimi wyniunianymi psami, natomiast w lecznicy mam te cudowne życiowo wiejskie psiaki (a już po długim weekendzie znowu jedziemy w teren). Kiedy ostatnio widziałaś sforę psów luzem na wsi pomijając sezon cieczkowy?Jak właściciel psa biegającego luzem po wsi ma nie pozwolić mu na „życie pełnią życia” i ograniczyć mu możliwość kopulowania z każdą napotkaną suką? Masz tu regularnych czytelników, którzy uważają Cię za autorytet, a rzucasz stereotypowymi ogólnikami, które trzeba potem doprecyzowywać w komentarzach
Ja rozumiem ten post, też robiliśmy takie oceny psów na kursie u Eweliny (to Donner na egaminie kręcił się na misce w ramach „ćwiczenia własnego”?). Uważam, że jako blogerka z takim gronem odbiorców i na dodatek trenerka, możesz też wziąć pod uwagę, że niektórzy czytelnicy biorą Twoje słowa bardzo serio. Kiedy jeszcze jeździłam konno mój trener zawsze powtarzał, że „trenerem się jest, a nie bywa”.
Pozdrawiam

opublikuj
Amelia z Zamerdani 17 kwietnia 2017 - 13:38

Nie, Donner nie kręcił się na misce w ramach ćwiczenia własnego – kształtował pudełko według zadania postawionego przez Ewelinę. 🙂 Jeśli ktoś z czterech stron tekstu weźmie na serio tylko jedno zdanie będące dygresją to coż, chyba już nie moja wina, ale myślę że jeśli dla ktoś fragment tekstu jest niejasny to warto wiziąć pod uwagę jego głos i to doprecyzować, by inni nie mieli takiego problemu. Choć uważam, że większość moich czytelników jest całkiem inteligenta i nie będzie później ogłaszać światu, że „kundle nie chorują, bo biegają luzem”, bo tylko takie wyciągnęli wnioski z tekstu o potrzebach. 🙂

opublikuj
Bark&Travel 17 kwietnia 2017 - 13:53

Ja patrzę przez pryzmat klientów lecznicy – normalnych właścicieli psów, którzy po prostu „mają” psy. Widzisz, myślisz: inteligentny człowiek, a ten Ci wyjeżdża z tekstem „że może to nie ropomacicze tylko ta kość, co ją sunia zjadła jej oblazła ropą i zalega”, albo ten kilogramowy guz, to wyrósł „od wczoraj”. Też sądzę, że warto doprecyzować, dlatego zwróciłam na to uwagę, jest pewnie sporo ludzi, którym właśnie ta rewelacja zostanie w głowie, bo łatwiej ją zapamiętać niż cały chart z potrzebami.

Amelia z Zamerdani 17 kwietnia 2017 - 13:55

Dlatego też uznałam, że warto to doprecyzoważ, bo masz rację, ja pisząc tekst skupiam się na przesłaniu tekstu nie na wtrąconym zdaniu. Dlatego jestem Ci wdzięczna za tą uwagę, bo to co dla mnie jest oczywiste, nie zawsze dla czytelnika. 🙂 A do ludzkich problemów i pomysłów to nie ma siły – je mięso będzie agresywny, czarne podniebienie to zły pies, a C.Millan jest bogiej i dzieki teorii dominacji pies nie zabił nas we śnie… są ludzie i ludzie, ale ja wierzę, ze jednak Ci co przebrnąć przez taki blok tekstu, to już wyciągnią z nigo poprawdne wnioski nie nowe własne teorie. ;D

Mukudori Kuroko 17 kwietnia 2017 - 15:06

Poruszyłaś w tym poście bardzo ważne sprawy, zwłaszcza dzisiaj, kiedy panuje moda na małe pieski do towarzystwa, które mają robić za maskotkę i ozdobę domu… Naprawdę nie mogę zrozumieć tego rozpieszczania i dogadzania! Poza owczarkiem, mamy w domu też maltańczyka… Nie mogę patrzeć, jak rodzina dostarcza sobie rozrywki jej kosztem, a o tym, jakim super jest psem (PSEM, warto podkreślić jeszcze raz), przekonałam się, kiedy w zeszłe wakacje zostałam z nimi sama w domu na dwa tygodnie… Chodziła ze mną i Herą na spacery, była nawet nad Dunajcem i wyglądała na naprawdę zadowoloną, mimo że rodzina stwierdziła, że wyglądała jak Rambo, bo cała była w błocie… 🙂 Ale na wszelkie moje apele, żeby traktować ją właśnie jak psa, odpowiedź jest zawsze taka sama – że przecież to członek rodziny! I, broń Boże, absolutnie tego nie neguję, bo według mnie pies odgrywa w rodzinie ogromną rolę, ale warto psu pozwolić być właśnie psem, bo wtedy i on jest szczęśliwszy i – moim zdaniem – czerpie się wtedy największą radość ze spędzania z nim czasu.
Pozdrawiamy Was ciepło! 🙂

opublikuj
Amelia z Zamerdani 17 kwietnia 2017 - 16:29

Psy do towarzystwa to jedo… a wystarczy spojrzeć chociażby na labradory – idealny pies rodzinny. Kto mając labradora wie że to aporter i wie jakich aktywności wymaga? Ile osób kupiło weimara, bo piękny pies i zamknęło go w 50m? Nie mówię, że jest mu tam źle, ale dlaczego ludzie się potem dziwią, że pies jest nie do ogarnięcia skoro to wyżeł, a chce się zrobić z niego shih tzu. To samo haszczaki… brak świadomości potrzeb ras, brak namiaski realizacji popędów naprawde nie służy psom…

opublikuj
Lenioszka 17 kwietnia 2017 - 16:27

Ostatnio WETERYNARZ nie mogła pojąć, jak ja mogę męczyć owczarki w bloku. Więc wiesz, kwestia potrzeb psich to nadal dla wielu dostępny metraż podzielony przez wzrost w kłębie, im wyższy wynik, tym pies szczęśliwszy. Smutne.

Powiem Ci, że ja tez chciałam się doczepić do tych wiejskich psów, bo potrzeby też mają zaspokajane bardzo przeróżnie – ale rozmowa się odbyła, więc nie ma co wskrzeszać.

opublikuj
Amelia z Zamerdani 17 kwietnia 2017 - 16:33

Jeden nie może pojąć jak pies może żyć w bloku, inny jak może żyć siedząc 12h w kojcu lub tylko w ogrodzie. Nie ma złotego środka, jednemu psu jest lepiej tak innemu inaczej, ale ważne by pozwolić psu być psem i dać realizować potrzeby, a nie ma znaczenia gdzie śpi jeśli nie rzutuje to na jego dobrostan psychiczny i fizyczny. A co do burków to mimo wszystko będę się upierała, że są szczęśliwsze niż psy które całe życie chodzą na smyczy na spacery w okół jednego osiedla – mimo, że nie maja takich luksusów. 😛

opublikuj
Tayra 17 kwietnia 2017 - 22:49

[Tak odnosząc się do jednego z komentarzy niżej, wcale nie uważam, że psy na wsiach mają więcej problemów – po prostu ich problemy są bardziej widoczne, bo psy nie są zamknięte w czterech ścianach.]
Doskonale rozumiem 'porównanie’ stylu życia psów „wiejskich” i „miejskich”. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że my, psiarze – jako ogół – swoimi działaniami doprowadzamy do dość mocnego 'upośledzenia’ samodzielności naszych psów. Po czym wmawiamy sobie, że wszystko jest super, bo mamy psa sportowego, który raz w tygodniu pojedzie na trening, na którym pobiega przez 10 minut, a potem w ciągu tygodnia wyjdzie jeszcze z dwa razy na trawnik by coś poćwiczyć.

Osobiście mam nadzieję, że mój pies jest szczęśliwy. Bo zabieram go i na treningi, i na spacery, gdzie ja mam w uszach słuchawki, a w ręce książkę/telefon, a pies ma czas dla siebie (rzecz bardzo krytykowana w psiej części internetu). Bo kiedy ma ochotę, to może pobawić się z innymi psami. Bo nie ograniczam jej kontaktu ze mną. Bo do jedzenia dostaje inne zwierzątka, do których sam musi się dobrać i ogarnąć, jak to w ogóle zjeść. Bo dostała w końcu swój kawałek terenu do pilnowania i przeganiania ptaków ;). Ale tak jak piszę, to tylko nadzieja. A czy rzeczywiście młoda jest szczęśliwa… Nie mam pojęcia. Ale przynajmniej na tę chwilę nie mamy żadnych problemów :D.

opublikuj
Amelia z Zamerdani 18 kwietnia 2017 - 05:13

I na to chciałam zwrócić uwagę. Tak jak piszesz psy stają sie upośledzone. Z spami bawic im sie nie wolno, jak wyjdą w konflikt nie mogą same go rozwiązać bo już pancie wkraczają do akcji. Nie wolno im szczeknąć, nie wolno ostrzec warknieciem, wykopać dziury, wytwarzać sie w padlinie, pogryźć patyka, ba nawet pobiegać, bo flexi wystarczy, a na spacer do lasu psa sie nie zabierze, bo ma ogród lub codziennie chdzi przeciez w okół bloku. Ludzie kupują czesto psa a potem nie pozwalają mu byc psem.

opublikuj
Karolina T 22 kwietnia 2017 - 19:12

Cudowne życie mają te wiejskie psy….ach…na tym pół metrowym łańcuchu tyle bodźców i swobody. Nikt nie zabrania mu kopać dziur ani spotykać się z innymi psami…zwłaszcza z suczkami przy każdej cieczce, przecież jednego słodkiego szczeniaczka sobie zostawimy,a resztę…no rzeka jest blisko…Mogą wylizywać się ile chcą …i nawet mają powody do tego- całe kilogramy pcheł…Nie gloryfikowałabym tak życia wiejskiego psa. Miałaś szczęście być na innych wsiach widocznie, nie takich gdzie jest 40km i 20 lat do najbliższego miasteczka. Bardzo bym chciała, by wiejskie psy miały taką idyllę o jakiej piszesz, ale niestety to nie jest zwykła prawda, a prawda widziana oczyma gościa na wsi.

opublikuj
Amelia z Zamerdani 22 kwietnia 2017 - 19:54

Nie piszę że cudowne, tylko że inne. Proszę czytać ze zrozumieniem, to nie boli i nie kręcić afery na podstawie porówania dwoch przerysowanych obrazków – dlaczego nikt się nie przyczepił, że uogólniam psy domowe i według tekstu wszystkie domowe psy mają tylko spacery w okół bloku i nie wychodzą poza ogród? Całość tekstu jest o czymś innym, a wiejski kundel jest przedstawiony jako kontrast to chyba nie tak trudno wywnioskować z tekstu także proponuję przeczytać takst, a potem komentować tekst nie wyrwane z kontekstu zdania. 🙂

opublikuj
Karolina T 22 kwietnia 2017 - 20:22

Nie rozumiem czym zasluzylam sobie na agresję z Pani strony, nie mam na celu krecenia zadnej afery, a jedynie podniesienie argumentu iz niestety,ale przedstawienie wiejskiego psa w realiach sielankowych jes nieadekwatne do rzeczywistych standardów funkcjonowania psa w srodowisku wiejskim. Tekst przeczytalam i jesli wybrany przeze mnie do skomentowania aspekt nie jest istotny to proszę wyjasnic w jakim celu zostal poruszony w tekście? Czytanie ze zrozumieniem nie boli, nawet własnych tekstów, polecam 🙂

opublikuj
Amelia z Zamerdani 23 kwietnia 2017 - 06:18

Wyjaśniła w komentarzu powyrzej dlaczego znalazł sie w tekście. Ale powtórzę: dla przerysowanego kontrastu wolno biegajacego burka, ktoremu nikt nic nie narzuca i rownie przerysowany obraz uciemiężonyego przez opiekuna psa kanapowego.

opublikuj
DingDog 18 maja 2017 - 09:13

Bardzo dobry wpis! Dziękujemy. Yoda to na pewno ONek, jeśli chodzi o potrzeby i to kolejny świetny artykuł, żeby je poznać, dobrze zaspokajać, rozumieć.
Komentarze dot. wiejskich kundli to my, mieszkańcy wsi, rozumiemy. Oczywiście pewnie nie chodziło Ci o psy łańcuchowe/klatkowe/kojcowe, które życie spędzają na kilku metrach – tutaj wszyscy jesteśmy zgodni jeśli chodzi o ocenę ich kondycji i dobrostanu. Chodzi o te „burki”, które nie są wcale głodzone, męczone. Ktoś im daje jeść i biegają po wsi z kumplami, kąpią się w jeziorach, chętnie wpadają do nas na coś na ząb, zdrzemnąć, a potem drapią w drzwi, bo chcą już wyjść na wolność. To zupełnie inny rodzaj psów – nie wchodzą w żadne konflikty, nie są agresywne, doskonale znają wszystkich ludzi i psy na wsi i też twierdzę, że są szczęśliwe. Tokarczuk pięknie to ujęła, było na DingDogowym fejsie: https://uploads.disquscdn.com/images/54edbdc07121df932762313c686ed90bb1cd619148fb149c4c598cc4166eb11a.jpg to ujęła:

opublikuj
Amelia z Zamerdani 18 maja 2017 - 10:22

Cieszę się, że artykuł przypadł do gustu. To o czym piszę dokładnie dotyczy psów „dzikich” wolnożyjących nie kojcowych, czy łańcuchowych psów zgodnie z jedną z teorii wzmocnień, która mówi:
„Jeśli pozostawić jednostce całkowita swobodę w rozporządzaniu swoją aktywnością, to rozdzieli ona tę aktywność na różne zachowania w sposób dla niej optymalny, najprzyjemniejszy. […]” – teoria deprywacji reakcji Timberlake, Allison – 1974. Czyli przekładając na nasze, nie ograniczony w żaden sposób pies (w tym przede wszystkim nie ograniczony człowiekiem, smyczą, czasem opiekuna, kojcem czy łańcuchem) sam z siebie nie zdeprywuje sobie potrzeb – sam siebie nie ograniczy, a będzie dążył łopatologicznie mówiąc do szczęścia.
Także te wszystkie komentarza świadczą tylko o braku podstawowej wiedzy z zakresu teorii uczenia, wzmocnień, zachowań psów i zupełnym braku umiejętności czytania ze zrozumieniem, ale na to już niestety nie można nic poradzić. Szkoda tylko, że ludzie starają się za wszelką cenę udowodnić swoją wiedzę w taki sposób, zupełnie nie rozumiejąc co przeczytali… 🙂

opublikuj
Ann 18 grudnia 2017 - 20:02

Rewelacyjny wpis! Pomimo, że podświadomie wiedziałam iż niezaspokojone potrzeby psa przejawiają się w jego negatywnych dla nas zachowaniach nie miałam motywacji tego „naprawić” tj. mój ONek ma jak to łądnie nazwałaś „agresję smyczową”. Mieszkamy w domu z ogórdkiem i niestety kontakt z innymi psami Aza ma ograniczony (poza moim drugim psem ale one nie nawiązały żadnej więzi np. nie bawią się razem) i gdy na spacerze zobaczy innego psa jest taka awantura, że ludzie się zatrzymują… W związku z tym, że tak być nie może postanowiłam z Azą jeździć w soboty na wybieg dla psów w naszej okolicy, który jest kontrolowany przez psich trenerów. Oczywiście gdy Aza będąc na smyczy widziała psy robiła awanturę, wszyscy sie na nas gapili i brali swoje psy jak najdalej od nas. Wystarczyło Azę puścić ze smyczy i nagle awantura odchodziła w niepamięć. Okazało się, że bez smyczy Aza jest towarzyska nawet ale co najważniejsze nie zrobi nikomu krzywdy. Niestety problem z awanturami na spacerach pozostał…

opublikuj
Amelia z Zamerdani 19 grudnia 2017 - 06:30

Spokojnie wszystki powoli wypracujecie. 😉 troche pracy, cierpliwości i na smyczy też Wam się uda zachować spokój. 😉

opublikuj
MalowanyPies psi fryzjer Warszawa 21 maja 2020 - 13:33

Mam pytanie: czy dajecie się wciągnąć psu w zabawę, wyciągnięcie na spacer czy karmienie po jego naciskach? Czy raczej Wy inicjujecie aby pies nie nauczył się wymuszania, co jest szczególnie istotne posiadając dużą rasę. Jeśli nie dajecie się wciągnąć to jak reagujecie kiedy pies kładzie wymownie pysk na kolanie albo stoi i skomle nad miską, drapie drzwi. Ignorujecie aż skończy, czy stosujecie polecenia aby zakończył nacisk? Mamy szczeniaka sznaucera olbrzyma i widzimy u niego silne dążenie do nakłaniania nas do czynności wobec niego, jest czasami bardzo mocno natarczywy, a my nie chcemy go zbytnio i często łajać. Czy to kwestia jego młodego wieku i budzących się hormonów czy treningu?

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 21 maja 2020 - 17:39

Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Szczeniaki zazwyczaj potrzebują dużo uwagi i zajęcia. Młode, ale już po za papisiowym wiekiem, psy uczę odsyłania na miejsce i to najlepsze rozwiązanie – odesłać na miejsce i dać alternatywę zajęcia. Inna kwestia, że moje psy zawsze mają sporo „atrakcji” w ciągu dnia. Długie spacery (8-10km), zabawy na łące za piłką, + jakieś treningi czy fitnessu czy kształtowania, zabawy węchowe. I moje psy nas raczej nie męczą (inna kwesta, że mają siebie na wzajem i są starsze). Ale odsyłanie na miejsce zawsze jest dobrą decyzją i np. dawanie zabawek na wyciszenie – konga, gryzaka, czyli alternatywy. Ale musimy mieć do tego zawsze „czyste sumienie”, że w ciągu dnia zapewniliśmy psu odpowiednią stymulację i aktywność. Bo wiem po swoich psach, że jak są dni, kiedy cały dzień pada i spacery są tylko na szybki sik i z powodu pracy nie zapewniłam im wystarczająco dużo aktywności w domu to bywają upierdliwe – ale nie ma się co dziwić, jak cały dzień się nudzą. Wtedy dajemy się im wciągnąć w głupie zabawy, bo niejako trochę im się należą. Natomiast wymuszania wyjścia na spacer u nas nie ma i nigdy nie było i nie będzie i za takie zachowania od razu zawsze jest odesłanie na miejsce oczywiście po wcześniejszym upewnieniu się czy z psem wszystko ok, bo np Doś ma często zapalenie pęcherza i wówczas nie mogę tego zbagatelizować. Czasem zdarza się, że Suka jest nachalna w swojej miłości i wpycha się do nas na kanapę, ale jej na to pozwalamy.

Tak naprawdę ta nachalność i wymuszanie i granica zależy od nas. Jeśli coś przekracza granicę i nie podoba nam się – psy są odsyłane na miejsce. Jeśli jakieś zachowanie nam nie przeszkadza mimo, że jest „wymuszaniem” pozwalam na to. Przykładowo, jeśli wiem, że psy są wybawione, a wciskają mi wieczorem w ręce zabawkę, żeby się bawić – odsyłam na miejsce i karzę spadać. Ale jeśli przychodzą się przytulić i przysiadają się do głaskania na kanapie, podczas oglądania filmu i to mi nie przeszkadza, to je zapraszam.

Życie z psem to granice, które sami wyznaczamy. To od nas zależy co jest nieakceptowalne. Bardzo możliwe, że pewne zachowania na które pozwalam swoim psom, byłyby dla Ciebie lub innych nieakceptowalne – bo masz inne reguły i granice, a ja bym nie akceptowała pewnych zachowań Twojego psa. Dlatego nigdy nie ma co patrzeć na innych, tylko wprowadzić zasady takie – które nam odpowiadają, nie innym. 🙂

opublikuj

Zostaw komentarz