Strona główna Gdzie na spacer Porytowe Wzgórze – Lasy Janowskie

Porytowe Wzgórze – Lasy Janowskie

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Drugim szlakiem Lasów Janowskich, który chcę Wam pokazać jest Porytowe Wzgórze (we wcześniejszym tekście pokazywałam Wam ścieżkę przyrodniczą po Rezerwacie Szklarnia). Z jednej strony oficjalna ścieżka dydaktyczna na Porytowe Wzgórze, jest chyba jedną z najbardziej uczęszczanych ścieżek (przynajmniej tutaj spotkaliśmy najwięcej ludzi) z drugiej strony omijając główną trasę i klucząc po leśnych ścieżkach, jest to okolica najbardziej bogata w grzyby – od maślaków i kozaków, przez prawdziwki, podgrzybki i na rydzach kończąc, zupełnie pomijam mniej znane, ale wcale nie mniej pożądane grzyby.

W tej okolicy byliśmy trzy razy, więc pokażę Wam dwie trasy (tym razem obie sprawdzone). Jedną – główną, turystyczną i na tej właśnie spotkaliśmy całkiem sporo rodzin z dziećmi na odcinku najmniejszego kółeczka. Oraz drugą – dziką, wytyczoną po leśnych ścieżkach, ale nie mniej piękną.

  • Parking: parking po prawej stronie, przed zakrętem – 50.6374703N, 22.4632889E
  • Długość trasy: około 12km
  • Czas przejścia: Około 3,5h spacerem
  • Trudność: łatwa, choć na początku są górki, dość szerokie ścieżki, słabo oznakowana – miejscami brak zasięgu!, kładki i mostki bardzo śliskie.

Ta trasa ma koło 12km, nam z uwagi na zgubienie się wyszła na 14km. Jest szeroka i fajna (tylko początkowy fragment, kiedy wchodzimy pod niewielką górkę jest wąski, ale dalej jest bardzo przyjemna). Na trasie znajdziemy sporo mostków i kładek. Niestety jak w całych lasach janowskich – mostki i kładki są masakrycznie śliskie. Chodząc po zamarzniętych zimą kładkach w Polsekim PN, które były częściowo w wodzie nie było tak ślisko, jak na tych Janowskich – uważajcie.

My zaczęliśmy na parkingu przy drodze jeszcze przed skrętem bezpośrednio na drodze wiodącej pod pomnik. Parking jest darmowy i można z niego wyruszyć w dwojaki sposób – idąc na około drogą (oficjalna droga) możemy skrócić trasę od razu udając się na leśną ścieżkę (tu mapa nie wytycza trasy przez nią z uwagi na uszkodzony most, a na ścieżce znajdziecie informację o braku przejścia), natomiast poza tym, że na moście jest uszkodzona barierka, spokojnie dało się nim przejść, a dla nas było to lepsze przejście niż spacer z trójką psów ulicą bez pobocza.

Wychodzimy z lasu i kierujemy się główną drogą pod pomnik ku czci Partyzantów – Porytowe Wzgórze (tutaj możecie więcej przeczytać o historii tego miejsca). Przechodzimy za znajdujący się za nim niewielki cmentarz i kierujemy ścieżką odbijając na prawo – później wrócimy z lewej strony.

Idziemy czerwonym szlakiem Walk Partyzanckich – trasą spacerową przez niewielkie górki i bagna. Zaraz za mostem kolejki wąskotorowej jest odejście w lewo, którym można dojść do Śluzy na Branwi – niestety trasa jest oznakowana jako zakaz wstępu, a że chcieliśmy zgubić innych turystów, których przy pomniku jest dość sporo, zrezygnowaliśmy z próby podejścia, więc nie wiem, czy warto iść – dajcie znać, jakbyście byli.

Cały czas idziemy czerwonym szlakiem, mijając pomniki i tablice informacyjne. Ten odcinek jest lekko górzysty, miejscami idziemy po piasku.

Na wysokości Porytowego Wzgórza i skrętu czerwonego szlaku, z którego musicie zejść w lewo, stracicie zupełnie sygnał GPS, a jak się w międzyczasie przekonacie się, że szlak czerwony w rzeczywistości biegnie trochę inaczej niż na mapie. Tym odcinkiem (od Gościńca Krzeszowskiego do Porytowego Wzgórza) szliśmy trzy razy – za każdym razem inną równoległą ścieżką. Najgorzej chyba było trafić idąc właśnie od strony pomnika, bo nie wiedzieć, w jaki sposób ścieżka wyprowadziła nas pod zakole rzeki Branew, a potem skręciła o sto osiemdziesiąt stopni i gdy nagle okazało się, że mamy rzekę po prawej stronie, a chwilę później odzyskałam GPS, wyszło na to, że wracamy w stronę pomnika, będąc wcześniej niemal w połowie trasy w kierunku Gościńca. Także bardzo pilnujcie się na rozstaju dróg, gdzie schodzicie ze szlaku czerwonego. Ale póki rzekę macie po lewej stronie i idziecie w miarę równolegle do ścieżki na aplikacji – jest dobrze, bo dojdziecie do Gościńca Krzeszowskiego i tam już odzyskacie GPS.

Po wyjściu na niego kierujecie się w lewo, przez most i od razu w lewo tak, by rzekę mieć teraz po swojej lewej ręce.

Na tym odcinku już trudno się zgubić, choć jest mniej atrakcyjny przyrodniczo niż ten po drugiej stronie rzeki, gdzie towarzyszyły nam pagórki, mroczne sosnowe knieje i piękne przejrzyste lasy porośnięte dywanem mchu. Tutaj idziemy szeroką leśną drogą wśród drzew, a krajobraz jest raczej monotonny.

My w planach mieliśmy przy pierwszym rozwidleniu dróg zejść w lewo, by podejść do rzeki, ale z uwagi na wcześniejsze zabłądzenie i nadłożenie trasy zrezygnowaliśmy z zobaczenia rzeki od drugiej strony.

Za to nie zrezygnowaliśmy z podejścia pod stawy (w kierunku szlaku niebieskiego), przy których według mapy miały znajdować się wiatki i był zaplanowany odpoczynek. Niestety wiatek, ławeczek, ani właściwie niczego nie było, bo nawet woda ze stawów została spuszczona, w efekcie czego, ku rozpaczy dziewczyn, które liczyły na moczenie łapek, doszliśmy do wielkich, pustych stawów.

Wróciliśmy więc szybko na drogę pożarową, którą wiedzie niebieski szlak i prosto nim doszliśmy pod pomnik, skąd nieczynnym mostem dostaliśmy się do samochodu.

  • Parking: parking – gdzie znajdziecie zatoczkę, my parkowaliśmy: 50.6358608N, 22.4461389E i 50.6355750N, 22.4489367E
  • Długość trasy: około 8 km
  • Czas przejścia: Około 2,5h spacerem
  • Trudność: łatwa, szerokie ścieżki, brak oznakowania – leśne ścieżki

Druga trasa jest bardziej dzika, przez co mniej uczęszczana (dwukrotnie na niej nie spotkaliśmy nikogo), ale wcale nie mniej urokliwa niż oficjalna. My zaczynaliśmy tam, gdzie udało nam się zaparkować (raz tak jak jest zaznaczone na mapie), drugi raz kawałek wcześniej, ale Lasy Janowskie mają tyle ścieżek, że trzymając się ogólnego kierunku dojdziecie prędzej, czy później do tych zaznaczonych na mapie. Tym bardziej świetnym odniesieniem jest pozostałość po leśnej kolejce, którą bardzo często wykorzystujemy jako fragment trasy, mimo że na mapach nie ma tam drogi, ale idzie się nią całkiem przyjemnie i zazwyczaj prowadzi nią ścieżka, a zawsze lepiej lasem niż skrajem drogi stąd, jeśli na mapie trasa wiedzie drogą, a obok macie kolejkę, śmiało idźcie kolejką. Od razu sprostuję – ona jest nieczynna, nawet tory po niej nie zostały, tylko nasyp, więc nic Was nie rozjedzie.

Trasa jest dość prosta, bo cały czas kierujemy się w stronę Gościńca Krzeszowskiego. My plątaliśmy się w okolicach bagien Moskalówka i Brawnica, po nienaniesionych ścieżkach szukając grzybów i trafialiśmy na przepiękne zakątki, których niestety nie jestem w stanie Wam zaznaczyć, ale jeśli macie czas i nie boicie się wchodzić na ścieżki „których nie ma” polecam pokręcić się po okolicy, bo miejsce, szczególnie bagna są niezwykle piękne.

Gdy dojdziecie do Gościńca Krzeszowskiego, szybko zorientujecie się, że wchodzić na Góry Braneweskie. Może nie są wysokie, ale są pieskowe, przez co podejście na ten niewielki pagórek jest mocno męczące. Szybko jednak z nich schodzicie, by odbić w lewo na dobrze znaną Wam z poprzedniej trasy drogę bez GPS w kierunku Porytowego Wzgórza. Chociaż nie ma na niej zasięgu, jest chyba moim ulubionym odcinkiem w okolicy. Po prawej stronie mamy rzekę Barnew i jeśli dobrze się rozejrzycie uda Wam się przejść przez las w jej kierunku na piękne łąki, na których robiliśmy odpoczynek, a psy piły wodę z tej niezwykle czystej rzeki.

Dalej wracamy na ścieżkę i kierujemy się w stronę czerwonego szklaku. Nie przejmujcie się, jeśli idziecie równolegle do wyznaczonej trasy – raz nie ma tam zasięgu, dwa tam są ze trzy równoległe ścieżki, więc jeśli idziecie we w miarę dobrym kierunku – to idziecie dobrze.

Po dojściu do czerwonego szlaku nie skręcacie w prawo tylko w zależności od miejsca, w którym wyszliście w lewo lub prosto (jest to obojętne, byle nie w prawo, bo dojdziecie pod pomnik).

I teraz możecie iść szlakiem albo do samego końca do drogi, by nią wrócić do zaparkowanego samochodu lub tak jak my, jak tylko dojdziemy do pozostałości kolejki wejść na nią, by nią dojść na wysokość samochodu i w odpowiednim miejscu (nawet na przełaj, bo to kilkadziesiąt metrów) dojść do samochodu.

Ogółem: 1 048, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz