Tej jesieni nasze wędrówki po lasach planujemy pod kątem nie długości trasy (choć te wychodzą nam całkiem pokaźne), a przystosowaniem szlaków do przyszłej turystyki z wózkiem i takiej, gdzie ja dam radę spacerować. Czyli bez stromych, ostrych i niebezpiecznych podejść, raczej po płaskim z opcją postojów i odpoczynków.
W tym roku w końcu udało mi się namówić M. na wyprawę do Lasów Janowskich. Trasy po nich zaczęłam planować jeszcze za życia Donnera, ale odległość od Lublina skutecznie nas zniechęcała i kazała zmienić kierunek wypraw. Jednak, kiedy ukończono drogę ekspresową Via Carpatia wyjazd z Lublin do Lasów Janowskich przestał być problemem, bo trasa nie zajmuje nam więcej niż 1h i jest bardzo komfortowa.
Pierwsza ścieżka, którą Wam opiszę i na którą my się wybraliśmy to Rezerwat Szklarnia. Nie jest to niestety trasa w formie pętli, bo była to jedna z moich pierwszych dłuższych wycieczek ciążowych droga w tą i z powrotem wydawała nam się najbezpieczniejsza, ale załączam Wam też mamę z pętlą, którą zaplanowałam jeszcze przed ciążą.
Nasza trasa tam i z powrotem
- Parking: zatoczka przed mostkiem – 50.6494099N, 22.4085703E
- Długość trasy: około 8km (w jedną stronę 3,9km)
- Czas przejścia: Około 2,5h spacerem
- Trudność: łatwa, dość szerokie ścieżki, dobrze oznakowana, miejscami śliska
Trasa z pętlą
Nasza trasa wyszła nam na około 8km z przystankiem w leśnej wiacie na drugie śniadanie. Niestety nie ma fajnego początku trasy. Zaczynając bardziej od północy (nad leśną wiatą) jest droga, w którą możecie wjechać i zaparkować – pod warunkiem, że jest miejsce, bo w weekend i na jesieni nie jest to wcale takie oczywiste. Choć na szlaku poza kilkoma grzybiarzami nie spotykamy nikogo, to ilość samochodów należących do miłośników grzybobrania jest zatrważająca. My zaczęliśmy od południowego wejścia na szlak – parking na niewielkiej zatoczce dosłownie na jeden samochód, tuż przed barierkami wytyczającymi chyba mostek na drodze, przy tablicy informacyjnej o początku szlaku. I powiem Wam, że jest to chyba najsłabsza strona Lasów Janowskich – brak parkingów na początku ścieżek przyrodniczych, bo trochę pokręciliśmy się po drodze, pomimo nawigacji szukając startu.
No ale kiedy już zaparkowaliśmy, wyruszyliśmy leśną szeroką drogą co raz zatrzymując się przy tablicach informacyjnych o mijanej roślinności i przyrodzie. Po lewej stronie mijamy bagna Babia i dość szybko dochodzimy do rozwidlenia dróg. Idąc na wprost możemy wspiąć się na górę Subina, my jednak odbijamy w lewo i obserwując jak las zmienia się z liściastego, mieszanego na iglasty i dalej idziemy w kierunku Drogi Pożarowej, tam skręcamy w prawo przy uszkodzonym drogowskazie oznaczającym kierunek szlaku (możecie go nie zauważyć, bo leży w rowie), a następnie skręcamy w pierwszą wąską leśną ścieżkę w lewo. Tu szlak znacząco się zmienia. Z szerokiej drogi wchodzimy na wąską leśną ścieżkę, której po obu stronach towarzyszą bagna i moczary. Po chwili dochodzimy do jednego z pierwszych mostków (uwaga są śliskie i niektóre nie są w najlepszym stanie). Takich mostków na trasie mamy trzy. Po pokonaniu ostatniego wychodzimy na szeroką polanę i schron turystyczny, w którym rozbijamy obóz i jemy drugie śniadanie. Po napojeniu psów i krótkim odpoczynku wracamy tą samą trasą prosto do samochodu.
Po pierwszej wizycie w Lasach Janowskich jesteśmy oczarowani tym miejscem. Rozmaitością przyrody, pięknem lasów i widokami tak podobnymi do ukochanego przez nas Kampinosu. Kolejną niewątpliwą zaletą jest brak ludzi. My do Lasów Janowskich jeździmy w weekendy lub przy okazji dni wolnych z uwagi na jakieś święta. Dodatkowo obecnie nie wyruszamy skoro świt, tylko po śniadaniu tak więc na szlaku meldujemy się w najbardziej turystycznych godzinach, czyli koło południa. Mimo to praktycznie nie spotykamy na ścieżkach ludzi, nie licząc grzybiarzy, którzy przemykają gdzieś pomiędzy drzewami unikając głównych traktów i jest to niesamowita zaleta tych lasów.
Dobra rada ciotki Amelii – weźcie sobie porządne buty trekkingowe, miejscami (szczególnie w bardziej wilgotne miesiące) może być podmokło, a mostki i kładki są bardzo śliskie.
I na koniec – pamiętajcie, że to las, wiec nie puszczajcie psów luzem. Szczególnie że w Lasach Janowskich występują wilki. Ja wprawdzie nie zaobserwowałam śladów ich obecności, w przeciwieństwie np. do Beskidów, gdzie nie było trasy bez wilczej kupy, ale lepiej nie ryzykować i nie pozwalać psom beztrosko hasać po lasach. Inna kwestia, że jest sporo bagien i terenów podmokłych i psiakom może być ciężko się z nich wygrzebać, jak nieopatrznie w nie wejdą.
W kolejnych tekstach opiszę Wam jeszcze dwie trasy (bo na razie tyle odkryliśmy) – Porytowe Wzgórze, które z uwagi na nieprzebraną ilość grzybów odwiedziliśmy dwa razy, oraz Imielty Ług.
1 komentarz
Parking jest w Szklarni przy skrzyżowaniu. Za przystankiem, o ile dobrze pamiętam.
W Rezerwacie “Szklarnia” buty trekkingowe się przydadzą, ale jeszcze bardziej spray na komary dla siebie i psa. To bagna, więc tych małych, bzyczących choler jest od zatrzęsienia.