Strona główna Testy i recenzjeLeki i suplementy Dianamed – innowacja w suplementacji psich stawów

Dianamed – innowacja w suplementacji psich stawów

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Kiedy na początku wakacji musieliśmy się zmierzyć ze zwyrodnieniem kręgosłupa Eli, który od spondylozy zamienił się w lumbalizację kręgu, by ostatecznie skończyć się na syndromie końskiego ogona, poza leczeniem objawowym, dalszą diagnostyką, konsultacjami u neurologa i fizjoterapeuty postanowiłam również zaryzykować i zmienić suplementacje. Nie powiem, że przyszło mi to łatwo, bo już pewnie coś koło 8 lat suplementuję psom jeden preparat na stawy, z którego byłam całkiem zadowolona, jednak kiedy po dołączeniu drugiego, który przy spondylozie Donnera niemal momentalnie poprawił jego samopoczucie i komfort spacerów, nie ukrywam, że oczekiwałam czegoś podobnego u Eli. A kiedy nie dostrzegłam „cudu” postanowiłam spróbować czegoś innego. Zgodnie z zasadą – zaszkodzić nie zaszkodzi, a może akurat pomoże. Najwyżej się odstawi.

I tak, kiedy rozpoczęliśmy nierówną walkę o zdrowie Eli odezwała się do mnie firma Dianamed z propozycją przetestowania ich nowego produktu. Porozmawialiśmy, przeanalizowałam sobie skład i składniki i postanowiłam spróbować. Raz ze względu na sam całkiem innowacyjny skład produktu – innowacyjny i zupełnie inny niż dotychczasowe nasze preparaty, dwa z uwagi na filozofię firmy bardzo zbliżoną mojemu podejściu: że suplementacja stawów psa to nie tylko – kiedy coś się dzieje, ale i w okresie wzrostu, wzmożonego wysiłku i po prostu profilaktyki.

I zapewne zastawiacie się (tak jak ja się zastanawiałam) czy tak duża różnica w składzie nie była szokiem dla Elzowych stawów. No bo w Dianamed nie znajdziemy glukozaminy, chondroityny czy MSM – najczęściej wymienianych substancji suplementowanych przy problemach ze stawami. Ale tak jak pisałam wcześniej, uznałam, że zaryzykuję i jeśli będzie coś nie tak, to albo odstawię preparat, albo dołożę inny uzupełniając suplementację o ten składnik.

Ale to nie jest tak, że Dianamed zostawia nas bez chondroprotektorów. Otóż zamiast powyższych mamy: membranę jaja kurzego, która jest między innymi źródłem elastyny, śladowych ilości strontu, kolagenu typu I, typu V i typu X czy glikozaminoglikanów, do których właśnie między innymi zalicza się siarczan chondroityny czy kwas hialuronowy. Więc pierwsza moja obawa odnośnie braku popularnych substancji została obalona.

Analizując dalej skład nie sposób nie zainteresować się tajemniczo brzmiącą substancją SAMe, czyli S-adenozylometioniną. Już sam fakt jej działania na ludzi robi z niej super składnik: lek na depresję, schizofrenię, wspomagająco przy leczeniu cukrzycy, działa pozytywnie na wątrobę, zapalenie i bóle kości i stawów dodatkowo ogranicza namnażania komórek nowotworowych. Za to u psiaków wpływa przede wszystkim na poprawę funkcjonowania układu nerwowego regulując pracę gospodarki dopaminowej, serotoninowej i acetylocholinowej. Wpływa pozytywnie na kości i stawy dodatkowo mając działanie przeciwbólowe. Wpływa na prawidłowe funkcjonowanie wątroby oraz ostatecznie wspiera organizm w walce z nowotworami. No przyznajcie sami, że składnik – cud, a do dopiero drugi.

Trzecim interesującym składnikiem jest ekstrakt z bezkofeinowej zielonej herbaty – bogaty w wiele witamin i minerałów, koenzym Q10, przeciwutleniacze. Poprawiający metabolizm i wpływający pozytywnie na pracę serca. Czyli wszystko to, co daje zielona herbata, ale pozbawiona tego, co psom zupełnie jest niepotrzebne, czyli kofeinę i teinę.

Do tych innowacyjnych składników dołączone są już te bardziej znane jak Boswellia Serrata – od niedawna składnik niemal obowiązkowy w preparatach na stawy za sprawą rewelacyjnego wpływu kadzidłowca na stany zapalne i ból stawów. Dodatkowo jest to źródło kwasów Omega-3 i ma działanie antyalergiczne (idealne swoją drogą dla Twinsów).

Preparat na stawy nie może też moim zdaniem obejść się bez kolagenu. Ale nie byle jakiego tylko typu II, gdyż tylko on (wraz z typem IX, X, XI) działa na stawy. Pozostałe typy działają na skórę, blizny, nabłonki ect. Więc bardzo ważne jest, by stosować nie tylko kolagen, ale właściwy kolagen o znanym pochodzeniu, bo kolagen może uczulać, więc nie znając typu i pochodzenia czy jest wieprzowy, drobiowy, czy jak w przypadku Dianamed wołowy możemy wcale nie wspomóc stawów naszego psa (stosując niewłaściwy typ), ale zafundować mu dodatkowo reakcję alergiczną, szczególnie jeśli psiak ma ku temu skłonności. Więcej o kolagenach dostępnych w preparatach dla psów znajdziecie w tym zestawieniu.

Dalej mamy spirulinę nieobcą BARF-iarzom, ale i osobom karmiącym psy tradycyjnie, gdyż te intensywnie zielone algi są bogate w witaminy (przede wszystkim z grupy B), działają pozytywnie na układ pokarmowy, odpornościowy, jak i przeciwzapalnie.

Ekstrakty z piperyny i kurkuminy – dla mnie bardzo symboliczne, bo przy nowotworze Donnera dodawałam mu obydwa składniki, gdyż mają silne działanie antynowotworowe. Także przede wszystkim z tego działania, jaki przeciwzapalnego znam te składniki. Ale poza tym działają pozytywnie na układ pokarmowy i nerwowy, a także działają antybakteryjnie oraz wspierają układ odpornościowy.

Na sam koniec warto jeszcze wspomnieć o witaminach C i E – których głównym celem jest wspomaganie przyswajania większości składników oraz działanie przeciwutleniające, oraz wszystko to, co dobrego zapewniają nam również jako ludziom te witaminki.

Do tego wszystkiego warto jeszcze dodać, że suplementy Dianamed nie zawierają żelatyny GMO, glutenu i soi, sztucznych konserwantów i sztucznych barwników.

Jak więc widzicie skład niesamowicie ciekawy i bardzo obiecujący. I to chyba najważniejsze, bo jak ze skutecznością? My stosujemy nieco ponad miesiąc i nie, cud się nie wydarzył, bo i w przypadku choroby Eli wydarzyć się nie mógł, ale suplement Dianamed płynnie zastąpił dotychczasowe dwa suplementy, nie dając poznać po psach, że coś zmieniłam w ich suplementacji. A tego obawiałam się najbardziej, że przy źle dobranych składnikach suplementów pojawią się problemy, czy to ze sztywnym chodem, kulawiznami czy nie daj Boże nawrotem paraliżu ogona, a mając w pamięci chorobę Donnera, wiem że już kilka dni bez suplementacji może być widoczne. Pogorszenie pogody (deszcze, zimno nieuchronnie naciągający listopad jako nieoficjalna pora roku w Polsce) również nie odbiło się ani na Eli, ani na Molly, która to wyjątkowo odczuwa zmiany pogody i wówczas tylne nóżki stają się nietykalne. Na szczęście, póki co tego nie zaobserwowałam. A paradoksalnie mam wrażenie, że Ela jest żywsza, chętniej pajacuje, na spacerach bawi się patykami i ma więcej energii i chęci do ruchu.

Ale nie oszukujmy się – każdy pies jest inny i doskonale wszyscy wiemy, że to, co się sprawdza u jednego, zupełnie może nie działać u innego. U mnie fajnie sprawdzają się te suplementy, ale to nie jest też tak, że same w sobie czynią cuda. Dodatkowo chodzimy do zoofizjoterapeuty, sama rehabilituję moje psy, masuję, zapewniam odpowiednie aktywności, by utrzymać stawy w dobrym stanie, mięśnie na odpowiednim poziomie i dbam o ogólną dobrą kondycję psa. Nie bez znaczenia jest też dieta w tym brak otyłości i stała opieka weterynaryjna. Także, jeśli ktoś oczekuje, że przy psie z zaawansowaną chorobą wystarczą same suplementy – to grubo się myli. Przede wszystkim diagnostyka, leczenie, fizjoterapia, a suplementacja choć, jest nieodłącznym elementem wspomagania psa, cudownie go nie uzdrowi. I musimy o tym pamiętać, ale dobrze dobrane suplementy – mogą skutecznie pomóc pieskowi z bólem i zwyrodnieniami.

Jeszcze troszkę o samych tabletkach, bo może zdjęcia tego nie oddają. Są stosunkowo małe, zbliżone wielkością do dwóch groszy i cienkie, zielonego koloru – od spiruliny. Raczej są chętnie jedzone przez psy.  Dawkowanie to jedna tabletka dla psa poniżej 10kg, dwie na 10-30kg i trzy powyżej 30kg. Cena na dzień pisana recenzji do 189zł za 100 tabletek i 99zł za 50 tabletek. Co w przeliczeniu na suplementację Eli (25kg) daje 50 dni suplementacji za 189zł (3,78dziennie) – dla porównania, dwa wcześniej stosowane suplementy dziennie kosztowały mnie łącznie ponad 6zł – mówimy ciągle tylko o Eli, wiec skoro efekt jest ten sam, to dla mnie różnica cenowa jest olbrzymia, ale zobaczymy czy będę dalej zadowolona po kolejnych miesiącach stosowania. Jeśli chodzi o podzielność tabletek, to fajnie jakby były nacięte w połowie lub na cztery części, bo jednak wybrednym małym pieskom łatwiej by było je podać. Myślę też, że przy mniejszej wadze psa i stosowaniu profilaktycznym (jak w przypadku Merci niespełna 14kg) półtorej tabletki byłoby w zupełności wystarczające, więc możliwość ich przełamania była by fajna. Ale to tylko jedna z moich uwag w sumie.

Ogólnie jestem zadowolona z preparatu i z jego ceny, bo cenowo wychodzi dużo lepiej niż dotychczasowe dwa suplementy, a przy trzech psach i potrzebie stałej suplementacji cena jak najbardziej ma znaczenie. Mam nadzieję, że i Wam Dianamed przypadnie do gustu, ale pamiętajcie by nie suplementować w ciemno, tylko porozmawiać szczerze z weterynarzem i zrobić odpowiednie badania, by wiedzieć jakie składniki suplementować i na co konkretnie mają wpłynąć, bo suplement suplementowi nie równy i tak naprawdę najważniejsze co mają w składzie, bo to ten skład ma pomóc naszemu psu, a żeby pomógł, musimy wiedzieć co dokładnie mamy suplementować, bo stawy… to pojęcie bardzo ogólne i szerokie.

Przy okazji możecie skorzystać z poniższego kodu dającego -10% zniżki na zakup tych suplementów.

Artykuł reklamowy powstał dzięki uprzejmości firmy Dianamed, która przekazała swoje produkty do testów.

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 710, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz