Nie tak dawno, bo dokładnie 24 dni temu napisałam artykuł o chorobach oczy owczarków w tym o przewlekłym powierzchownym zapaleniu rogówki (KSC) zwanym przeze mnie uczuleniem na słońce. Jeszcze wtedy na oczach mojego psa nie było najmniejszej zmiany, a ja byłam przekonana, że tak rzadka choroba nie powtórzy się u kolejnego owczarka. Jakim trzeba być pechowcem, aby mieć dwa z rzędu owczarki z dysplazją — chorobą w końcu popularną. Więc mogłoby się wydawać dwa owczarki jeden po drugim z KSC jest jak wygrana w totolotka przy kumulacji 50 000 000 000 PLN, ale jednak się zdarza. Może więc powinnam zagrać w totka z takim szczęściem? Ale po kolei:
W poniedziałek dokładnie 20 lutego podczas zabawy z Donnerem, kiedy ten na mnie popatrzył z “pod byka” dostrzegłam pewną niepokojącą zmianę w oku. Dostrzegłam? Nie to chyba za dużo powiedziane, bo profesor musiał użyć dwóch aparatów, by dostrzec tę mikroskopijną plamkę. Ale chyba moja niezawodna intuicja jak zwykle uratowała mi psa. Po prostu wiedziałam, że coś z tym okiem jest nie tak. Zakłute? A może to grudkowe zapalenie trzeciej powieki daje o sobie znać? Alergia? Pocieszałam się, choć w głębi serca wiedziałam już, co to jest. Szybka decyzja, telefon do profesora, który jak zwykle mi nie wierzy (czemu weterynarze nigdy mi nie wierzą, kiedy do nich dzwonię, dopiero jak przekonają się naocznie, potwierdzają moje obawy… zamiast powiedzieć, że się mylę… A ja tak bardzo chciałam się mylić…) umówiłam się na sobotę i punkt 11 stawiłam się u profesora. Oczywiście według profesora było to nie możliwe, by tak rzadka choroba pojawiła się u kolejnego owczarka u jednej osoby. Po prostu przyszła spanikowana blondynka, przewrażliwiona, bo miała chorego na to psa. Ale nie… Profesor ogląda psa. Zakłada jedne okulary, wyciąga jakieś dziwne zaglądajki do oka, potem bardziej specjalistyczne i na koniec pyta:
-Jak Pani to dostrzegła?!
Trochę zbita z tropu, cały czas mając nadzieję, że to mój błąd i że dostrzegłam coś, czego nie ma, odpowiadam trochę żartobliwie by uspokoić samą siebie:
-No jak to jak? Przecież to widać. – I kuźwa sobie wykrakałam.
Bo widać owszem, malutką zmianę, początek choroby, w lewym oku, do zaobserwowania którego potrzeba specjalistycznego sprzętu. Stadium, tak początkowe, że nikt się z takim nie zgłasza, bo jest nie do zauważenia… ale jednak.
No nic… biorę się w garść — to nie wyrok. Mimo że u młodych psów choroba może przebiegać dużo szybciej. Budzik do końca dni zachował minimalną zdolność widzenia. U Donnera będą krople zapuszczane systematycznie, bo już nie popełnię tych błędów, które popełniłam u Budzika, kupię okulary, będę systematycznie go badać. Co to jest dodatkowe 150zł miesięcznie? Damy radę!
Wymieniamy z profesorem uwagi, jakie leki, jak postępować. Widać profesor ma w końcu odpowiedzialnego, świadomego pacjenta. W międzyczasie rzucam niedbale, że udało mi się to zdiagnozować dzięki publikacjom profesora, bo przeczytałam kilkakrotnie wszystkie, które znalazłam. Biedni studenci w około stoją lekko zbaraniali, chyba chcą się specjalizować w okulistyce i nagle okazuje się, że czasem przychodzą wyedukowani pacjenci i trzeba być kompetentym… tak sobie myślę. Oni czytają te publikacje, by zaliczyć kolokwium… ja pochłaniałam je jak biblię, szukając wskazówek, informacji i… otuchy.
Minus 80zł za wizytę, choć mama żartuje, że powinnam była targować się, by skasowali mnie za recepty, bo sobie sama zdiagnozowałam chorobę. Na odchodne upewniam się tylko, że okulary w tym przypadku — w przypadku młodego psa — są niezbędne i wiem już wszystko. Później po kropelki i tu pierwszy dobry znak, że nie będzie źle. Leki na zamówienie, są dostępne od ręki, bo farmaceutka miała zlecenie i wczoraj robiła i akurat jedną fioleczkę ma. Cud! I kolejne minus 110zł. Ale już po półgodzinie pierwsza seria kropli podana.
- Ciloxan – P+L
5 min przerwy - Dexamethason WZF – L
5 min przerwy - Cyklosporyna + DMSO – P+L
I tak trzy razy dziennie.
Fajnie nie? Ale co tam – 15 minut wcześniej wstanę, a moje życie będzie toczyło się od kropli do kropli. Ah… tęskniłam za tym, 3 lata bez takiego cyklu dnia były nudnymi. Ale nic — ważne, by zatrzymać chorobę jak najdłużej i się nie przejmować, bo to nie wyrok. Nawet jeśli w przyszłości jest wizja ślepoty. To cóż., mówi się trudno, a pies sobie poradzi.
Gdybyście chcieli więcej przeczytać o tej chorobie, publikacje do pobrania: [PDF – 1 , PDF-2], a dla zainteresowanych, naprawdę zachęcam do przeczytania artykułu o chorobach oczu owczarków, czasem warto zareagować wcześniej niż zbyt późno, tam też znajdziecie zdjęcia oczu Budzika w zaawansowanym stadium choroby, czyli to doczego nie mogę dopuścić tym razem.
Ps. A ja muszę kupić okulary. Ma ktoś doświadczenie, który model najlepiej chroni przed promieniowaniem UV? Oczywiście jak Donner zacznie nosić podzięlę się z Wam wrażeniami z użytkowania tego cudacznego gażetu.
Zajrzyj również tutaj, a dowiesz się więcej o okularach, kiedy należy ja kupić, jak zapoznać z nimi psa i o chorobach psich oczu.:
- Choroby oczu moich owczarków
- Przewlekłe Powierzchowne Zapalenie Rogówki – to nie wyrok!
- Kupiłam okulary i co dalej?
- Testy okularów
Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.
19 komentarzy
Dwa psy po kolei z taką chorobą, ale na szczęście wiedziałaś jak z Donnerem zareagować i wykryłaś chorobę lepiej i wcześniej od specjalisty. Trzymam za Was kciuki i mam nadzieję że ta kuracja kroplami, choć trochę zahamuje przebieg choroby.
Pozdrawiam 🙂
Też mam taką nadzieję. Chrople + okulary + systematyczna kontrola i zobaczymy. Miejmy nadzieję, że się zatrzyma.
Gdyby to był pierwszy kwietnia, to bym była pewna, że nas wrabiasz. Współczuję choroby, ale fakt, że została wykryta tak wcześnie i pies jest pod opieką kogoś, kto doskonale zna to cholerstwo daje nadzieję na odczuwalne spowolnienie zmian. Obawiam się, że jeśli moją S. dotknie coś podobnego, to nie zauważę dopóki nie zacznie się rozbijać na drzewach – to trzeba mieć nadludzkie wyczucie!
No… pecha mam. Szczególnie że dwa lata temu już byłam u profesora profliaktycznie, ale wtedy było wszystko ok. To chyba nie wyczucie, ale przewrażliwienie. Niepokoi mnie tylko, że to w tak młodym wieku. Im później tym łagodniej choroba przebiega. No nic – leczymy i zobaczymy co będzie.
Gratuluję spostrzegawczego oka i niestety współczuje choroby. Skoro to już drugi psiak to tym bardziej jest przytłaczające. O ironio niedawno pisałaś o chorobach oczu. Co do wyedukowanych pacjentów – gdybyśmy mieli świetnie wyszkoloną i ludzką kadrę medyczną dla zwierząt, to nie było by może takiej potrzeby by właściciel psa studiował każdą specjalizację i wypytywał na wizycie doktorów jak na jakimś sprawdzianie. Oby choroba nie postępowała! Zdrówka!
Tak się zastanawiam czy sobie sama nie wykrakałam tej choroby tamtym wpisem… To chyba normalne, że każdy się dokształca z każdą nową chorobą swoją czy psią. Weterynarze i lekarze to też ludzie. Czasem się mylą, czasem postępują zbyt książkowo zamiast improwizować, czasem widzą cuda niewidy zamiast popatrzeć na wprost i uwierzyć w to co widać od razu – dlatego trzeba się dokształcać by być świadomym co się dzieje i umieć dyskutować nie ślepo we wszystko wierzyć, bo kazdy może się pomylić. Ja akurat na moich weterynarzy nie mogę narzekać. Donner ma super opiekę od nazwijmy to “weterynarzy rodzinnych” i kardiologa po okulistę. Ale bywa różnie.
My mieliśmy pecha co do lekarzy wet. Natomiast co do samej spostrzegawczości i nauki o chorobach, które dotykają nasze psy – my same wiemy kiedy dzieje się coś nie tak. Jeżeli obserwujemy je, jesteśmy z nimi na co dzień, znamy rytuały , zwyczajnie i coś odbiegnie od normy – to wtedy coś świta w głowie 🙂 Myślę, że tym sposobem oraz wiedzą (z doświadczenia ze wcześniejszym psem) zauważyłaś to – i bardzo dobrze :)) Super , że Donner ma takie zaplecze medyczne i taką dbającą o niego właścicielkę. Oby takich więcej!
pierwsze słyszę o tej chorobie. Trzeba przyznać, że lekko pechowa sytuacja, tak rzadko spotykane choróbsko się przypałętało.
No niestety. Ktoś musi być specjalistą od tak rzadkiej choroby. No ale juz raz to przeżyłam, więc wiem jak postępowac 🙂
No cóż, farciara jesteś i tyle 😉
Wiem co czujesz – sama ostatnio przechodziłam takie akcje z Bohunem i spondylozą, wcześniej z dysplazją Brombi… i moje wnioski są proste: szukać rozwiązań. Pytać innych właścicieli psów z takim problemem jakie mają swoje sposoby, pytać różnych wetów, przekopywać polskie i zagraniczne internety… i nie poddawać się. Jestem pewna, że dobre nastawienie się psu udziela (a wiadomo, jakie nastawienie jest ważne!), a odpowiedzialny i zaangażowany własciciel w przypadku przewlekłej choroby jak ta, z którą zmaga się Donner jest w stanie naprawdę wiele zdziałać 🙂
Czytałam o Bohunie. Od razu zaczęłam Donnera obserwować ze zdwojoną czujnością. Takie życia z psiakami, ja sobie powtarzam, że zawsze może być gorzej, więc nie jest źle 🙂
Ocztwiscie ze tak 🙂 jestem zwolenniczka zadaniowego podejscia… I Ty chyba tez 😉
chyba mój owczarek ma coś takiego, jestem przerażona i nie wiem co nas czeka….
Trzeba iść do okulisty. Powie co robić, jak leczyć lub uspokoi, że to nic poważnego. 🙂
już byłam będę miała psa w okularkach Terminator Marines
Czyli jednak to samo? Eh… współczuję. Ale leczenie i okulary pomogą. Powodzenia!
Dodam jeszcze że mój pies nie jest owczarkim
Z tego co czytałam ta choroba dotyka wiele ras i kundelków. Ze względu na różnorodności czujników ja wywołujących, ciężko nazwać ja chorobą typowa dla rasy, a popularność wśród owczarków pewnie wynika z popularności rasy i tego, że wiele tych psów przebywa dużo w ogrodach/na posesjach – na pewno częściej niż chociażby pudle. A co do okulisty – cóż jak wszędzie. Są lepsi i gorsi…
Mój pies ma tą chorobę, właśnie zaczęliśmy leczenie kropelkami. Jesteśmy po pierwszej wizycie u okulisty,weterynarze raczej nie znają tej choroby,próbowali wciskać nam jakieś bajki że pies ma uszkodzone rogówki igliwiem podczas biegania po podwórku