Strona główna Nasz punkt widzenia A Ty co wiesz o ekologicznych karmach?

A Ty co wiesz o ekologicznych karmach?

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Według prognoz ekonomistów, trzy najszybciej rozwijające się sektory i najbardziej przyszłościowe branże to: żywność ekologiczna, produkty dla matek z dziećmi oraz produkty dla zwierząt. Obserwujemy to powoli i w Polsce, choć przepaść pomiędzy nami, a naszymi zachodnimi sąsiadami jest niesamowita. Żywność ekologiczna jest już niemal na porządku dziennym, prawie każdy sklep ma wydzielone półki BIO, a sama ekologia stała się po prostu modna. Produkty dla zwierząt są coraz łatwiej dostępne i urozmaicone – jak pisałam w artykule o chorobach oczu, jeszcze kilka lat temu, okulary dla psów trzeba było sprowadzać ze Stanów, obecnie wklepujemy w allegro i mamy wszystko, co nam potrzebne niemal od ręki. O sektorze matki z dzieckiem jeszcze nic nie wiem, ale to kwestia dwóch najbliższych lat i przypuszczam, że też go dogłębnie poznam. Zatem połączenie dwóch najprężniej rozwijających się sektorów i najbardziej pożądanych przez klientów produktów: ekologii i karm dla zwierząt wydaje się niepodważalnym sukcesem. Tylko czemu w Polsce jest to temat martwy?

SONY DSC

Ekologiczne karmy – jestem w siódmym niebie!

Karma ekologiczna dla psów jest w Polsce tematem bardzo drażliwym, zarówno z punktu widzenia prawa, jak i konsumentów, którzy podchodzą do tego bardzo sceptycznie, no bo czemu coś ekologicznego ma być lepsze od karmy premium promowanej przez wszystko i wszystkich? Po co płacić za jakiś znaczek BIO, skoro można kupić „taką samą” karmę naturalną. Niestety świadomość wielu ludzi jest ciągle bardzo niska. Mimo to, powoli to się zmienia. Według polskiego, a właściwie nawet europejskiego prawodawstwa pojęcie „ekologiczna karma dla zwierząt” nie istnieje. W ustawie i rozporządzeniach znajdziemy informacje o żywności ekologicznej i paszach. Żywność nie jest karmą, z drugiej strony pasza również karmą nie jest.
Więc jak to się dzieje, że mimo wszystko powstają ekologiczne karmy dla zwierząt? Są dwa sposoby obejścia przepisów, z których korzystają producenci. A właściwie nie tyle obejścia przepisów, ile logo – euro liścia: symbolu, który w Europie jednoznacznie potwierdza, że produkt jest ekologiczny. Który pozwala na informowanie konsumenta o ekologicznym statusie surowców i produktu i gwarantuje, że to co kupujemy, jest faktycznie ekologiczne, potwierdzone licznymi kontrolami, certyfikatem oraz badaniami.

eurolisc_ke_400x268  kot9a3f23b507284ec91a88e1163386beedimages

Pierwszym ze sposobów na produkcję ekologicznej karmy jest klasyfikowanie jej jako paszy. Podczas BioFachu spotkałam Litwinów, którzy mieli karmy dla królików i innych gryzoni oraz dla koni, znakowane logiem ekologicznym, oraz mające w nazwie informacje o tym, że produkt jest BIO. Okazało się bowiem, że zarówno króliki, jak i konie są zwierzętami, które docelowo można hodować na mięso, zatem karmy dla nich można zaklasyfikować jako pasze, pomimo że nikt pięknego puchatego króliczka miniaturki czy fryza nie przerobi na kabanosy. Ale dzięki takiemu rozwiązaniu można produkować certyfikowaną karmę dla tych zwierząt, zaklasyfikowaną jako pasza. Problem jedynie pojawiał się, przy gryzoniach których się nie jada, jak na przykład myszy, więc Litwini załatwili to w ten sposób, że w opisie produktu sugerowali, że również nadaje się dla królików i na etykiecie, poza chomikiem czy szczurem umieszczali królika, w związku z tym wytworzyli całkiem spory asortyment ekologicznych karm dla gryzoni i koni wytworzonych zgodnie z prawem. Myśląc w ten sposób nie trudno nawiązać do tematu Chińczyków czy tam Wietnamczyków uważających psy za zwierzęta hodowlane na mięso, czy Szwajcarów jedzący koty (chyba Newsweek kiedyś o tym pisał). Gdy w ten sposób zakwalifikować nasze domowe pupile, zapewne można by walczyć o możliwość produkcji ekologicznej paszy dla nich, ale czy warto aż tak daleko posunąć się w zmianie klasyfikacji tych zwierząt ze zwierząt domowych na hodowlane na mięso? Zdecydowanie nie!

SONY DSC

Przyklady ekologicznych karm

W związku z tym pewne mądre kraje, a właściwie ich jednostki certyfikujące stworzyły dodatkowe standardy ekologiczne (między innymi Niemcy i Szwajcarzy), które regulują nieujęte w ustawach karmy dla zwierząt, czy kosmetyki, bo i z tym jest problem. Czym są takie standardy? Najprostszy przykład to logo na produktach dla dzieci „zatwierdzone przez instytut matki i dziecka” (czy jakoś tak). Ktoś stworzył sobie dodatkowe wymagania, które firma musi przestrzegać by móc mieć takie logo. Tak naprawdę nikt z konsumentów nie wie co to za instytut i co za „gratisy” daje to logo, ale jest i matki chętniej kupują ten produkt, wierząc, że coś jednak daje. Ale wracając do standardu na karmę ekologiczną. Napisanie takiego standardu pozwala na kontrolowanie produkcji takiej karmy niemal jak standardowej żywności ekologicznej (choć są pewne odstępstwa). Produkt, który przechodzi taką kontrolę nie uzyskuje europejskiego certyfikatu potwierdzającego ekologiczny status, dalej nie może używać logo rolnictwa ekologicznego, ale może dostać inny certyfikat wydany przez jednostkę certyfikującą potwierdzający zgodność z prywatnymi standardami ekologicznymi. Może wówczas stosować w nazwie, czy w składzie lub informacjach o produkcie odniesienia do ekologicznej metody produkcji, jeśli prywatne standardy mają swoje logo, również może być wykorzystane, co więcej stare krajowe logo rolnictwa ekologicznego również może być użyte na etykiecie tego produktu, tylko oczywiście Polska nie ma swojego indywidualnego starego znaku rolnictwa ekologicznego, w przeciwieństwie do Niemców czy Francuzów, którzy przez wiele lat bardziej zżyli się z tym oznaczeniem niż z euro-liściem, w związku z tym ten znak jest dla nich niemal równoznaczny z logo rolnictwa ekologicznego. W efekcie czego na rynkach zagranicznych dostaniemy olbrzymie ilości karm ekologicznych sprzedawanych zgodnie z prawem i będących faktycznie produktami ekologicznymi.

Uwaga: „euro-liść” na poniższym opakowaniu – wystosowałam zapytanie do jednostki certyfikującej Bioland, na jakiej zasadzie klasyfikują psią karmę, że zezwalają na stosowanie logo – przez tydzień nie dostałam odpowiedzi. Obstawiam, że jest po prostu zaklasyfikowana jako pasza, ale pewności nie mam („das Futter” to każda karma, pasza, żarełko, pożywienie zarówno w zoologii i w normalnym użyciu, ze zlepkiem natomiast tworzy sprecyzowane znaczenie). Jeśli Bioland mi odpowie zaktualizuję informację.

SONY DSC

Bioland – jednostka certyfikująca, „Euro-liść”, DE-OKO-037 -> DE – niemcy, OKO – ekologiczne, 037 – numer jednostki certyfikującej

Dlaczego nie ma ich w Polsce? Odpowiedź jest bardzo prosta – w Polsce nie mamy (jeszcze, ale zaczynam nad tym usilnie pracować) standardów na karmy ekologiczne dla zwierząt. Gdyby bowiem powstał taki standard najlepiej pod jedną z jednostek certyfikujących i polskie firmy produkujące karmy, ciastka, czy przekąski dla psów i kotów mogłyby zacząć produkować ekologiczne produkty, gdyby tylko były tym zainteresowane i miały ekologiczny surowiec.

SONY DSC

Niemieckie oznaczenie ekologiczne, DE-OKO-003 – numer jednostki certyfikującej, która kontrolowała produkt.

Tylko czy opiekunowie zwierząt domowych byliby zainteresowani ekologiczną karmą? Niestety dużo złego zdążył już zrobić Yarrah. Karma ekologiczna, ale wegańska. Dlaczego mówię, że ta karma zrobiła tyle złego? Przez wiele lat była jedyną ekologiczna karmą dostępną na polskim rynku i wiele niewtajemniczonych osób przez tę karmę, zaczęło klasyfikować karmy ekologiczne jako bezmięsne. Co nie jest prawdą, bo Yarrah jest wegetariańskim wyjątkiem nie przykładową karmą ekologiczną. Jeśli dobrze poszukamy znajdziemy w internetowych sklepach zoologicznych kilka ekologicznych pozycji, ale trzeba na nie bardzo uważać. Producenci bardzo często nazywają karmy czy inne produkty ekologicznymi mimo, że te nawet nie stały koło nich Do zakładki „karmy BIO” wrzucane są zarówno ekologiczne, holistyczne jak i te z informacją „naturalne”. W wakacje wygrałam pewną karmę holistyczną, która była właśnie reklamowana jako wyprodukowana ze składników ekologicznych. Jak to ja, napisałam do producenta, aby mi wyjaśnił jak mu się udało zdobyć te składniki, kto je certyfikuje, czy wszystkie są ekologiczne ect. Dla mnie fenomen, więc moje spaczenie zawodowe musiało się wszystkiego dowiedzieć. Po kilku tygodniach (chyba trzeba było ustalić linię wybrnięcia z wpadki, w końcu nie ukrywałam, że jestem inspektorem rolnictwa ekologicznego, ale pisałam z zapytaniem z ciekawości nie z innym zamiarem, ale chyba strachu napędziłam). W odpowiedzi dowiedziałam się, że słowo ekologiczne zostało użyte niefortunnie i chodziło o naturalne. Dodatkowo zaproponowano mi spory rabat w sklepie. Cóż… westchnęłam tylko ciężko, z rabatu nie skorzystałam, a na stronie na drugi dzień już nie było informacji o ekologicznych składnikach. Także niestety… wielu producentów nie tylko polskich, ale i zagranicznych wciska nieświadomym ludziom ściemę. Może i użyją nawet jeden ekologiczny składnik, ale to nie czyni ich produktu ekologicznym! Nie dajmy się nabierać! O czym więc warto pamiętać kiedy szukamy ekologicznej karmy?

  • oznaczenia – logo prywatnego standardu, który szybko wygooglujemy i potwierdzimy tym sposobem, że certyfikuje karmy ekologiczne, często dodatkowo pojawia się stare oznaczenie ekologiczne danego kraju lub samej jednostki certyfikującej.
  • jeśli pojawia się „euro-liść”, z podaniem jednostki certyfikującej (czyli nie na zasadzie, ze ktoś bezprawnie sobie go wkleił) również powinniśmy mieć pewność, że karma jest eko.
  • jeśli standard jest certyfikowany przez jednostki certyfikujące, może pojawić się ich logo oraz numer kodowy np.: PL-EKO-01, DE-OKO-03 ect.
  • w składzie składniki mogą być oznaczone jako Bio, np.: mięso wieprzowe 30%, mięso wieprzowe BIO 10%, marchewka Bio, jabłka…
  • nie powinny pojawić się dodatki technologiczne, które nie są niezbędne do zachowania bezpieczeństwa produktu  lub jeśli się pojawiają jest ich zdecydowanie mniej niż w konwencji.

SONY DSC

Osobiście mając do wyboru puszkę ekologiczną i konwencjonalną w podobnej cenie, zdecydowałabym się na ekologiczną. Czasami nie warto wiedzieć zbyt dużo, ale pomijając cały skład puszki i jakość surowców, a nawet to, co jest w nie pakowane, wolałabym by zawartość puszki była ekologiczna. Pozbawiona antybiotyków, hormonów, pozostałości pestycydów, barwników, stabilizatorów, spulchniaczy czy wypełniaczy i mogłabym tego wymieniać w nieskończoność i opisywać co powodują. Ale ten, kto ma minimum wiedzy na temat żywności ludzkiej i dodatków wie, że alergie, otyłość, problemy trawienne ect. nie biorą się z niczego i coś za to odpowiada. To tyle, jeśli chodzi o puszki, które nie stanowią podstawy diety mojego psa, bo jednak zawsze będą mu gotowane zupki. A puszki to tylko danie wyjazdowe.

SONY DSC

Biosch -ekologiczny Bosh – da się? Da!

A co z chrupkami? Tutaj należy zdecydować, na czym nam bardziej zależy. Z jednej strony pełnowartościowa karma, zbilansowana, zawierająca wszystko, co niezbędne dla naszego psa – jeśli chrupki są podstawą, a nie byłoby ekologii o porównywalnym składzie i jakości – wybrałabym konwencję, ale! Trzeba pamiętać, że nie wszystko złoto co się świeci. Jak wyżej wspomniałam, pozostałości pestycydów i zanieczyszczeń, barwniki, spulchniacze i wypełniacze, różne dziwne dodatki technologiczne – czy to wszystko jest potrzebne? Surowce poddane jonizacji czy mikrofalom w celu zabicia lub wyeliminowania rozwoju np.: grzybów, pleśni i innych paskudztw. Z jednej strony jest to konieczne, bo jednak surowce idące na karmę nie są najwyższej jakości, a jest to zazwyczaj odpad, który nie nadawał się dla ludzi, z drugiej jednak strony napromieniowana żywność traci większość swoich składników odżywczych. I tym oto sposobem mamy karmę z super składem, ale same składniki są nie wiele warte i dalekie od wartości, które posiada naturalny surowiec. I po raz kolejny zbawieniem jest domowe przygotowywanie jedzenia dla psa, gdzie chrupki stanowią dodatek. Wówczas ekologiczna karma nawet niemająca tak świetnego składu, jak np.: Real Nature, spełni potrzeby naszego psa. Ale kiedy sucha karma jest  podstawą żywienia wybierajmy tą, która w pełni spełni zapotrzebowanie psa na składniki odżywcze. Jednak kiedy mamy do wyboru karmę ekologiczną i konwencjonalną zbliżoną składem i jakością, warto wybrać ekologiczną – przynajmniej ja bym tak zrobiła. Nie od dziś pracuję z ekologią (a właściwie już od prawie 9at) i co by o niej nie mówić, jakich herezji o jej przereklamowaniu nie podawać, wiem, że jest nieporównywalnie lepsza od żywności konwencjonalnej. Od niedawna pracuję przy standardach jakości, żywności konwencjonalnej i lista produktów, które spożywam z dnia na dzień coraz bardziej się zawęża, jeśli nie znam producenta lub nie mają oznakowani eko. I, mimo że żywność ma być bezpieczna, wielokrotnie tuszowane afery, o których wiedzą tylko Ci, co w tym siedzą, pokazują jak czasem jest to mocno naciągane. A przecież jest to żywność dla ludzi! Pozostaje nam się tylko domyślać co jest w karmach dla zwierząt (dla bardziej dociekliwych polecam książkę: „czarna księga karmy). Biorąc to pod uwagę, dla swojego psa wybrałabym karmę ekologiczną, nawet o słabszym składzie o ile nie znalazłabym o porównywalnym. Gdyby były dostępne na rynku… Ale na razie dostępne nie są lub bardzo trudno je znaleźć jeśli ktoś się mocno nie zainteresuje. A polskich eko-karm się nie produkuje… jeszcze.

A Wy co sądzicie o żywności ekologicznej i ekologicznych karmach? Czy Karmy ekologiczne mają szansę zagościć na naszym rynku? Znajdą się na nie konsumenci i czy firmy podejmą się produkcji takich karm, gdyby pojawiły się standardy? A może jest to zbędne?

Szerzej i bardziej szczegółowo o jakości ekologicznych karm dla psów, ich porównanie i moje opinie pojawią się już niedługo jak Donner spałaszuje to, co mu nakupowałam w Niemczech. Może okaże się, że ekologia w karmach nie jest taka super… a może będzie niespodziewanym hitem. Śledźcie kolejne wpisy, bo jest to tylko wstęp do tego, co będzie w przyszłości na blogu.

Ogółem: 2 339, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz