Nie dawno Internet obiegł film w którym kierowcy uratowali przymarzniętego do drogi lisa. Dziś będąc w trasie byłam świadkiem jak kobieta ratowała kaczkę, która siedziała na środku drogi i nie chciała się ruszyć. Kilka dni temu na drogę przede mną wyszła klępa zatrzymując ruch na obu pasach, tylko po to by zobaczyć, co jest po drugiej stronie drogi i zawrócić, a w zeszłym tygodniu o mało nie miałam wypadku kiedy z jednej z posesji, bezpośrednio graniczących z drogą wybiegł pies chcący zaatakować koło mojego auta. Każdy z nas widział lub przeżył podobne historie… Jak się zachowasz w takiej sytuacji? Pomyśl!
Co roku na drogach rannych zostaje kilka tysięcy zwierząt… wiele z nich ginie… Już nie długo dowiesz się więcej na Włącz Sumienie!
Źródło obrazka: https://c2.staticflickr.com/8/7060/6981439219_a2988db5f8_b.jpg
12 komentarzy
Szkoda mi tych zwierząt….a ludzie są najgorszymi oprawcami i bezmózgami … https://jagatoja.blogspot.com/2016/10/safari-na-polskich-drogach-nie-dziekuje.html
Zwierzęta często giną z winy ich właścicieli, ktorzy nie dopilnowali ich, pozwolili im wyjśc na posesję lub po wypadku uznali, że się “wyliże”. Wypadki się zdarzają, najważniejsze by nie być obojętnym. 🙂
Ale często taki przygłup za kierownicą widząc zwierzę przyciśnie pedał gazu żeby celowo walnąć w takiego zawieruszonego biedaka…
Dużo jeżdżę po Polsce i powiem Ci szczerze, że w mojej opinii są to skrajnie rzadkie przypadki, rozdmuchane przez media, ale raczej sporadyczne. Większość osób stara się uniknąć wypadku, chociażby dlatego, że szkoda auta…
Mówię tu o małych zwierzakach…. Osobiście widziałam kretyna który odbił w lewo na środek wiejskiej dróżki żeby zaczepić kundelka….Myślałam że ja go zaczepię a mój mąż chciał go z auta wydrzeć ….
Na wioskowych kretynów nie ma rady, oni tam często mają jeszcze przedwojenne spory o miedzę to się mszczą na sobie jak mogą, ale wydaje mi się, że jest to mniejszość mimo wszystko. Z drugiej strony, jeśli ten kundelek biega sobie całe życie luzem, dusi mu kury w kurniku, czy robi wyprawy do jego suki, a jego opiekun ma to w nosi, bo to wiejski piesek to w sumie nie dziwię się że ludziom czasem nerwy puszczają. Nic wprawdzie ich nie usprawiedliwia, ale często opiekunowie sami wydają wyrok na swoje psy, pozwalając im chodzić samopas po świecie.
Zasadniczo czasem ani myślenie, ani sumienie nie pomoże, chyba że w leśnych okolicach zwolnimy do 20 na godzinę – razu pewnego przy 60 znajomi przejechali psa, bo po prostu wyskoczył bezpośrednio pod koła i nie była szansy, żeby przed nim wyhamować. Nie da się wszystkiego przewidzieć, a w niektórych przypadkach chyba nawet rowerem można skrzywdzić niedopilnowanie zwierzę.
Mam takie same doświadczenia. Znam osobę która mało nie straciła życia, kiedy pies z posesji wpadł jej pod koła, a ona chcąc uniknąć wypadku dachowała… Ile to razy czytam o “idiotach” ktorzy zabili ukochanego kota, tylko czemu temu kochanemu kotu pozwoliliśmy wyjśc na ulicę? Temat rzeka… ale warto zastanowić się nad wym wszystkim. Raz z punktu widzenia kierowcy, dwa z puktu widzenia opiekuna psa. Czy nie stawarzamy zagrożenia w ruchu drogowym nie zamykając np. bramy od posesji. 🙂
U nas nagminnie przez drogę przebiegają albo sarny albo zające. Na szczęście jeżdżę na tyle wolno, jako że jestem początkującym kierowcą, że zawsze uda mi się w porę zwolnić i jak do tej pory, żadnego incydentu nie było. Ale myślę, że raczej na pewno nie mogłabym tak po prostu przejechać obojętnie!
Pozdrawiamy!
Dzięki za komentarz! Wypadki się zdarzają, ale najważniejsze by nie przechodzić obok rannego zwierzęcia obojętnie!
Dokładnie, bardzo często czytam na fb te narzekania na kierowców, ale, kurczę, czasami naprawdę uniknięcie potrącenia nie jest możliwe. I tylko ktoś, kto nigdy nie siedział za kółkiem, może myśleć inaczej. Ostatnio w ostatniej chwili ratowałam się przed potrąceniem sarny. Miałam szczęście, że akurat z przeciwka nic nie jechało, bo inaczej nie miałabym wyboru i musiałabym w nią uderzyć. Wypadki się zdarzają i nic tego nie zmieni – ważne by jedynie nie zostawić takiego ciężko rannego/konającego zwierzęcia samemu sobie :).
Święte słowa. A za potrącenie zwierząt domowych powinien odpowiedać opiekun który dopuścił do tego, że pies kot był na drodze. Nie dopilnował go, spowodował zagrożenie w ruchu drogowym i doprowadził do wypadku i nieumyślnego cierpienia swoego zwierzęcia. Cóż miał poradzić kierowca, skoro pies zaatakował mu koło wybiegając z posesji i wpadł pod auto… ale został okrzyknięty mordercą i idiotą bo zabił ukochanego Azorka…