Strona główna Blogowe konkursy i akcje Wyniki konkursu Pet Tracker – na tropie przygody „Wyprawa w Karkonosze”

Wyniki konkursu Pet Tracker – na tropie przygody „Wyprawa w Karkonosze”

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Ho! Ho! Ho! Ogłaszam iż mamy zwycięzców w naszym konkursie, w którym do wygrania był rewelacyjny lokalizator Calmean Pet Tracker! Dzięki Waszym trasom, poznaliśmy nowe wspaniałe miejsca, które będziemy musieli koniecznie odwiedzić! Ale żeby nie przedłużać, bo wpis i tak będzie długi. Uwaga… uwaga…

Zwycięzcą w naszym konkursie, który otrzyma lokalizator Pet Tracker jest: Marta Paradowska! Gratulacje!

Ze wszystkimi wyróżnionymi, którzy otrzymają zniżki na zakup lokalizatora skontaktowałam sie już mailowo, także sprawdźcie skrzynki!

Dziękuję, za wszystkie zgłoszenia i za to, że podjęliście wyzwanie konkursu, który wymagał od Was trochę więcej inwencji niż zamieszczenie pierwszego pasującego zdjęcia z telefonu. Bardzo doceniam każde zgłoszenie, bo z wielką przyjemnością czytałam Wasze prace.

No, a teraz pora na zwycięską pracę, oraz trzy moim zdaniem najlepsze propozycje wycieczek! Gotowi, na podróż „palcem po mapie„?

Zwycięska praca Marty:

przed Sowia przełęczą

  • POLSKA
  • Najpiękniejsze góry i całe szczęście psiolubne, czyli KARKONOSZE
  • Szlak: na Skalny Stół (1281 m n.p.m)
  • Długość: 11 km
  • Czas: wg mapy szlaków 5 h, wg doświadczenia- jest tak pięknie, że dwa razy dłużej.
  • Parking: Na początku szlaku, przy Kruczych Skałach są hotele i sklepik spożywczy, tam można zostawic samochód. Dużo osób parkuje wzdłuż ulicy.
  • Hotel: Willa Agata – psiolubne miejsce, właściciele mają labradorka. Jakieś 200-300 m od początku trasy,
  • Link do szlaku: KLIK

I relacja z wyprawy z dwoma staffikami- Majorem i Fate, zachęcająca do wybrania w Karkonosze na mniej uczęszczany szlak niż ten na Śnieżkę 😉

Wspólna przygoda z psem cieszy mocno-z dwoma to już jest radość nie do opisania.

Najmilej wspominanym przeze mnie szlakiem spacerowym jest karkonoska trasa na Skalny Stół. Zdecydowanie można zarezerwować na to jeden dzień (biorąc ze sobą jedzenie oraz wodę, ponieważ na szlaku nie ma schronisk). Początkiem trasy są Krucze Skały, które są pięknym miejscem spacerowym nawet na „szybkie siku”, a dla amatorów chodzenia po górach dobrą rozgrzewką przed wysokimi szczytami Karkonoszy. Skałki mają do 25 m wysokości i umożliwiają wspinaczkę, a piękne leśne tereny wokół spacery i wypoczynek na łonie natury.

Zaraz za Kruczymi Skałami (również przy zejściu z głównej drogi) znajduje się początek czarnego szlaku prowadzącego na Skalny Stół. Wejście tym szlakiem jest bardzo malownicze i przyjemne. Podążam nim aż do Sowiej Przełęczy, z której kieruję się niebieskim szlakiem (wzdłuż granicy polsko-czeskiej) na szczyt. Szlak ten, mimo pełni sezonu, był naprawdę mało uczęszczany. Praktycznie większość czasu wspinalismy się bez ludzi na horyzoncie.Spotkalismy nawet 2 psy, w tym jednego corgi bez smyczy, który ochoczo rzucił się na Majora niczym na soczystą kiełbaskę z grilla. I tutaj w myśl nakazu prowadzenia psa na smyczy w Karkonoszach serdecznie zachęcamy do tej praktyki. Naprawdę ułatwia to życie wielu turystom. A może gdyby każdy psiarz zachowywał się na szlaku odpowiedzialnie nie byłoby takiej walki o zakazy wprowadzania psów do Parku Narodowego?

Co zachwyciło mnie najbardziej w tej wyprawie? Skalne „ławki” jakieś 50-100 m przed dotarciem na szczyt. Z samego szczytu niewiele widać, ponieważ jest zadrzewiony a na skałach przed szczytem warto zatrzymać się na dłużej, ponapawać się widokiem, porobić milion zdjęć [nawet jak ktoś nie jest zwolennikiem to na pewno obok tych widoków nie przejdzie obojętnie 🙂 ]

Ze Skalnego Stołu schodzimy szlakiem żołtym. Zbaczając lekko z drogi zwiedzamy Budniki- dawną górską osadę. Jeśli nie jesteście jeszcze zbyt zmęczeni po zdobyciu szczytu można się przejść, ale nie jest to miejsce z kategorii ”must be”. Zwłaszcza, że schodzenie żółtym szlakiem jest bardzo strome i męczące. Żółty szlak na wysokosci ok 900 m n.p.m. łączy się z zielonym. Podążamy nim aż do szlaku czarnego, którym kończymy wyprawę dokładnie w tym samym miejscu, w którym zaczęliśmy. Znając już kolejne atrakcje i niektóre szlaki w Karkonoszach zdecydowanie Skalny Stół jest szczytem, który zdobyć trzeba. Podejście nie jest bardzo wymagające. Co kilkadziesiąt/kilkaset metrów są strumyki dla psiej ochłody, większość podejścia jest zacieniona, co w słoneczne dni też jest niewątpliwym plusem wybrania tego szlaku jako przyjemnego dla wędrówki z psami. Dla zmęczonych i bez dobrej kondycji polecamy jednak powrót szlakiem czarnym, bo żółty był dość męczący, zwłaszcza jak jeden z Twoich psów postanawia zostać silną lokomotywą I ściągać Cię po stromej ścieżce impulsywnie w dół.

Krucze Skały
Krucze Skały
Początek szlaku
przed Sowia Przełęczą
Skały przed szczytem
Skały przed szczytem
szlak czarny
szlak czarny
szlak czarny
szlak żółty

Pora na najlepsze wyróżnienia

1. Magdalena Kostrzewska i Resco

Nasza trasa spacerowa zaczyna się w Koczargach Starych, spokojnie można dojechać tam autobusem z Warszawskiej pętli Górczewska. Trzeba wtedy dojechać do przystanku Lipków – Muzeum. Jadąc samochodem najlepiej nastawić GPS na Parking pod lasem: KLIK.

Po odbiciu z ulicy Akacjowej, jeszcze przed dojechaniem do zaznaczonej na mapce ul. Podleśnej można zauważyć zatoczkę obok drogi na której parkują samochody. Można też dojechać do samego końca do podanego w linku parkingu – ale wtedy trzeba trochę zmodyfikować trasę wyznaczoną na mapce 😉

Wyznaczona trasa prowadzi przez kampinoski park narodowy, należy pamiętać, że jest to miejsce, w którym psy według regulaminu mają przebywać na smyczy.

Bardzo lubimy trasę wyznaczoną na mapce z wielu powodów. Jej dużą zaletą jest oczywiście jej bliska odległość od miasta, oraz dobry dojazd miejskimi środkami komunikacji. Ogromnym plusem jest możliwość łatwego znalezienia miejsca parkingowego. W okolicy znajduje się wiele popularnych tras oraz polan rekreacyjnych, z dobrze przygotowanymi parkingami, jednak w tamtych miejscach nie znajdziemy miejsca parkingowego w piękny słoneczny weekend po godzinie 10.00. A w „naszym

Skoro opisałam już zalety trasy z mojego ludzkiego punktu widzenia to teraz może trochę o zaletach dla czworonogów (ale nie tylko – bo jak wiadomo szczęśliwy pies = szczęśliwy właściciel). Trasa prowadzi przez różnorodny teren. Początkowy jej fragment prowadzi nas wzdłuż pól, następnie wchodzi się w bardziej zalesioną część trasy. Po paru kilometrach (2 flaga trasy) docieramy do miejsca, w którym w środku lasu znajduje się wielka piaszczysta „pustynia” jest to idealne miejsce na psie gonitwy. Po wyprostowaniu nóżek czas na dalszą wędrówkę po lesie, leśną drogą dochodzimy do drogi głównej, która teraz w znacznej części została wyłożona płytami. W naszej wersji trasy odbijamy potem jednak na mniejszą ścieżkę w kierunku potoczku, przyjemnie jest się trochę schłodzić w jego pobliżu pod koniec trasy 😊miejscu” możemy nawet zaparkować w cieniu aby nie wrócić do mini-sauny 😉

Dla psów znajdzie się więc coś dla każdego. Dla tych lubiących kąpiele wodne (i błotne) znajdą się potoczki. Dla sprinterów piękny piaszczysty teren do biegania, na którym nie trzeba manewrować między drzewami. A dla leśnych filozofów doceniających zapach mchu i szyszki na drodze – piękny las.

Trasę łatwo jest modyfikować ponieważ jest to część lasu, w której trasy układają się niemal w szachownice. Więc po paru spacerach można tworzyć własne trasy w tej okolicy 😊

2. Agnieszka Ignaszak, Łajka i Loki

Do konkursu zgłaszam trasę spacerową wokół Jeziora Góreckiego w Wielkopolskim Parku Narodowym. Wycieczka odpowiednia na każdą porę roku – malownicze widoki zawsze gwarantowane 🙂

Cała trasa wynosi około 10 do 12 km, w zależności od wyboru ścieżek. Można również się zgubić – sprawdzone na własnej skórze 😉

W czasie wycieczki koniecznie należy zaliczyć punkt widokowy na Wyspę Zamkową z ruinami zameczku Klaudyny Potockiej. Neogotycki zamek został wybudowany w latach 1824-1825 przez Tytusa Działyńskiego w prezencie ślubnym dla siostry. Po Wiośnie Ludów i ostrzale artyleryjskim wojsk pruskich, nigdy nie został odbudowany, gdyż znajduje się na obszarze objętym ścisłą ochroną. Lata temu, gdy zimy były bardziej mroźne, udało mi się dostać do brzegów wyspy po zamarzniętym jeziorze. Należy jednak pamiętać o kwestiach bezpieczeństwa oraz o tym, że niewskazane jest wchodzić na nią z psem (ze względu na prawną ochronę terenu). Na szczęście wszystko wynagradza wspaniały widok z brzegu 🙂

Oczywiście, pamiętając, że to las i na dodatek teren parku narodowego, psy trzymamy na smyczy, nie schodzimy ze ścieżek i sprzątamy po sobie!

  • Dokłada lokalizacja parkingu, który jest dobrym początkiem i końcem trasy: KLIK
  • Krótka fotorelacja z maja zeszłego roku: KLIK

3. Kaja Różańska

Sport od zawsze zajmował szczególne miejsce w moim życiu. Chciałam poznać tajniki jak największej ilości z nich. Shadow – moja 4 letnia suczka rasy border collie można powiedzieć, że upodobniła się w tym do mnie. Miałyśmy okazję spróbować dotąd mantrailingu, noseworku, frisbee, agillity, obedience oraz pasienia. Cieszymy się i korzystamy z życia jak tylko możemy. Nigdy nie miało znaczenia co robimy, ważne by razem. Shadow, tak jak i ja lubi poczuć zew natury, obserwować i podziwiać ją. Umożliwiały nam to częściowo wyjazdy do okolicznych lasów, nad jezioro … . Wszystkie te miejsca były jednak dość oblegane przez ludzi, którzy niekoniecznie zwaracali uwagę na to, że niektórzy chcą odpocząć. W wakacje 2018r. wraz z moim tatą zapragnęliśmy przygody, której dotąd nie przeżyliśmy i tak zapadła decyzja o wyjeździe na Słowację. To było coś niesamowitego, coś co pozwoliło Nam odetchnąć. Zmiana otoczenia miała na Nas bardzo dobry wpływ, pozwoliła nabrać dystansu, dostrzec to czego nie zauważaliśmy w pędzie dnia codziennego. Zaczynaliśmy od tras mniej wymagających, żeby sprawdzić swoje możliwości fizyczne i poznać nieco Słowację. Po raptem dwóch takich wycieczkach, naszym celem stał się Chopok! Ten wyjazd wspominamy do dziś i zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w Naszym sercu ❤️ Wyjechaliśmy z Dębicy o godzinie 17:00, tak żeby po dojechaniu na miejsce noclegowe, można było na spokojnie pozwiedzać okolicę. Zaparkowaliśmy na parkingu Demänovská Jaskyňa Slobody (48.99860N 19.58286E). Kiedy wysiedliśmy z samochodu, Shadowka nie przestawała merdać ogonem na widok gór i dźwięku strumyczka. Następnego dnia wstaliśmy o godzinie 6:00, a wyruszyliśmy punkt 7:00. Brak zasięgu nieco nas zaskoczył, ale na szczęście udało nam się załadować mapę na hotelowym wi-fi. Po wejściu na szlak, od razu zaczął towarzyszyć nam śpiew ptaków i szum drzew. Do pewnego momentu szło nam się bardzo przyjemnie (punkt nr 2 na mapie). Przy każdym rozwidleniu mamy zwyczaj sprawdzać w GPS-ie czy wybieramy dobry kierunek i tak też było tym razem. Niestety jakiś czas temu musiała przejść przez tamtejsze okolice niemała wichura. Drzewa były powalone, tak więc oznaczenia na nich namalowane przestały być widoczne. Trzeba było iść na wyczucie, co jak sę później okazało nie było dobrym pomysłem. Po około godzinie błąkania się po lesie, nie udało Nam się trafić z powrotem szlak. Las był już całkiem dziki, przewyższenia coraz większe, zbocza bardziej strome. W związku z tym trzeba było włożyć niemałą ilość wysiłku, do pokonywania kolejnych kilometrów. W pewnym momencie zapadła decyzja, że pora wracać za śladem na GPS-ie. Okazał się on jednak niepotrzebny, gdyż Shadow doskonale znała drogę powrotną. Byliśmy bardzo przybici faktem, że tak ma się skończyć nasza wycieczka. Wiedzieliśmy jednak, że innego wyjścia nie ma. W momencie kiedy odwróciłam się, żeby zawołać zaniuchaną Shadow, coś żółtego błysnęło między drzewami. Ciekawość kazała nam sprawdzić co to takiego jest, więc cała trójka ruszyła do owego miejsca. Żółta flaga okazała się być szlakiem zastępczym! Nie zastanawiając się ani chwili zdecydowaliśmy o kontynuacji trasy. Trzeba było jedynie podkręcić tempo marszu, tak aby przed zmrokiem zdążyć pokonać ją w całości. Nigdy nie powiedziałabym, że będę w stanie wyprodukować tyle energii, żeby o własnych siłach pokonać tak wymagającą trasę, nie wspominając o dodatkowych kilometrach! Ale czy nie o to w tym wszystkim chodzi, żeby pokonywać własne słabości i przesuwać granice? Podjęcie tego wyzwania dużo mnie nauczyło, a satysfakcja ze zdobywania kolejnych szczytów była jeszcze większa ❤️ Spacer graniami był czymś więcej niż oczekiwaliamy. Widok był jednym słowem obłędny i z tego też powodu zarządziłam krótką przerwę. Góry, mrożona herbata i pies u boku to w moim przypadku definicja pełnego szczęścia. Dopiero kiedy dochodziliśmy do ostatniego szczytu (Chopok), spotkaliśmy kilku turystów. Coś co bardzo lubię w mieszkańcach Słowacji, to ich tolerancja do psów, ale także otwartość do ludzi. Zamieniliśmy z niektórymi z nich kilka słów i życzyliśmy powodzenia w dalszej części wędrówki. Po pamiątkowych zdjęciach przyszedł czas na zejście, które było poprowadzone stokiem narciarskim. Wydawałoby się, że 'najgorszą’ część mamy już za sobą, jednak nic bardziej mylnego. Nasze kolana były już mocno przeciążone, a nacisk jakie na nie kładliśmy w tym etapie był spory z ze względu na strome zbocza. Shadow w tym wszystkim była bardzo dzielna i chyba nigdy nie zmienię zdania, że ten pies ma coś z kozy górskiej 😀

Po dotarciu na parking, każdy z nas był bardzo zadowolony. Podróże tego typu są męczące, jednak dla naszej trójki to sposób na relax. Trasę polecam całym sercem, jednak uważajcie na oznaczenia i nie ufajcie w 100% GPS-owi!

Ogółem: 396, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz