Strona główna Nasz punkt widzenia Czy każdy pies musi i powinien zostawać sam u groomera?

Czy każdy pies musi i powinien zostawać sam u groomera?

Psią szkołę prześwietlam pod każdym kątem przed skorzystaniem z zajęć, u weterynarza odpowiadam za to jak pies się zachowuje i czy pozwoli się zbadać, ale do groomera mam oddać psa w ciemno i nie mogę go wspierać swoją obecnością?

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Nie mam szczęścia do groomerów… Kiedy już jakiegoś polubię i moje psy mu zaufają, Ci groomerzy kończy swoją działalność. Tak było z Pimp my Dog, gdzie Donner czuł się mega wyluzowany i komfortowo, a przecież on nie wielu osobom dawał się głaskać, nie mówiąc o czesaniu… Nawet nie wiecie, jak cieszyłam się, gdy Asia z Psi Fryz zgodziła się go czesać mimo moich wcześniejszych informacji, że może być z nim rożnie i że ja będę z nim podczas zabiegów, bo bywa agresywny i nieprzewidywalny. Potem oswajałam u niej lękliwe Twinsy i ostatnio nawet Marcysia zostawała już sama. Kiedy Asia ogłosiła w swoich social mediach, że kończy działalność w Lublinie coś, co wydawać by się mogło miałyśmy już ogarnięte w lękliwym świecie Twinsów, legło w gruzach…

Przyszło nam szukać nowego groomera. Osoby, która nie tylko trymuje terriery (a jak się okazało trymowanie nie jest powszechne) na dodatek osoby, która umie obchodzić się z psami lękowymi i zgodzi się na moją obecność podczas pierwszych wizyt, by zobaczyć, jak obchodzi się z moimi psami i bym mogła dać im wsparcie w nowym miejscu.

Moim warunkiem w poszukiwaniu groomera, była możliwość zostania na pierwszych wizytach i poznaniu sposobu pracy i podejścia do psów. I kiedy zadałam to pytanie na Lubelskich Grupach: gdzie można być obecnym na wizycie, mocno zdziwił mnie odzew, że psa trzeba zostawić u groomera samego, bo tak jest lepiej dla niego. O dziwo była to (nieproszona) rada od osoby, która uważała, że wręcz specjalizuje się w groomingu psów lękliwych.  I ja rozumiem argumenty groomerów, dlaczego czasem lepiej by nie było opiekuna (o tym będzie niżej), ale myślę, że warto powiedzieć, dlaczego mimo wszystko wolę zostać z moimi psami na pierwszych wizytach.

I szczerze – ja nie wymagam, by ktoś w swoim prywatnym biznesie zmieniał zasady pode mnie. Jak nie przyjmuje psów z opiekunem – spoko, ale dlaczego skoro ja szukam kogoś kto świadczy określoną usługę – tj. przyjmie psa wraz ze mną, ktoś wpiernicza mi się w moje oczekiwania wmawiając mi co jest lepsze dla mojego psa i groomera – nie proszony oczywiście o radę?

Dlatego postanowiłam napisać ten tekst, bo jednak wiele osób ma psy z problemami, które potrzebują regularnych wizyt u groomera, a które właśnie z takich powodów nie mogą korzystać z takich usług.  Dlatego jako  opiekuna psów wcześniej agresywnych, obecnie lękliwych, napiszę Wam o tym dlaczego wolę zostać z psami, bo według mnie jest to rozwiązanie lepsze dla wszystkich, niż oddać je od razu w obce ręce. Ale bynajmniej nie oczekuję by groomerzy zmieniali z mojego powodu regulamin swoich zakładów! Chciałabym tylko, by następnym razem powstrzymali się od zbędnego komentarza, że lepiej aby opiekun u groomera nie był, skoro ktoś nie zamierza i tak korzystać z ich usług, bo właśnie nie spełniają wymagań względem obecności opiekuna.

Marcysia z fryzurą „na sznaucera”

I tu dochodzimy do sedna moich przemyśleń:

U weterynarza asystuję, ogarniając moje psy podczas badań i zabiegów nie mniej stresujących niż u groomera, często podczas bólu. Współpracuję z weterynarzem i nie przeszkadzam. Będąc na psim szkoleniu, pracuję ze swoim psem, według wytycznych trenera – nie oddaje psa w jego ręce, by pies wrócił za tydzień „wyszkolony”. Ale u groomera obecna być nie mogę, bo groomer wie lepiej jak postępować z moim problemowym psem podczas zabiegów pielęgnacyjnych?

Dlaczego psi trener niebędący behawiorystą nie wchodzi w jego kompetencje. Dobry behawiorysta nie wchodzi w kompetencje lekarza weterynarii i nawet jeśli coś zaleca, to prosi o kontakt z weterynarzem, weterynarz nie bawi się w trenera psów czy behawiorystę, a groomer chce wchodzić w kompetencje trenera i behawiorysty mówiąc, co jest lepsze dla naszego psa, którego nie zna, a który ma problemy.

Czy tylko mnie się tu nie skleja? Bo nawet jeśli ten groomer zrobił kurs trenera czy behawiorysty psów i w teorii wie jak postępować z psem lękowym, czy agresywnym (choć wówczas doskonale by wiedział, że ogarnięty opiekun znacznie ułatwi mu pracę) to dalej nie wiemy jaki kurs zrobił, jakie metody tam proponowano do pracy z psami. Czy nauczono zwracać go uwagę na emocje psa, czy raczej stawiano na metody awersyjne, by szybko osiągnąć cel.

Dlatego moja obecność przy zabiegach moich psów wydaje mi się to całkiem normalna. Oczywiście nie zakładam, że każdy groomer coś ukrywa, ale chciałabym wiedzieć, jakie ktoś ma podejście do psów, by móc wybrać osobę, która odpowiada zarówno mnie, jak i moim psom. Szczególnie że Twinsy są psami lękliwymi i ktoś nieumiejący obchodzić się z takimi psami, nieznający ich emocji mógłby mi spierniczyć miesiące pracy nad ich problemami i zaufaniem. Co skończyłoby się tym, że kolejnym razem pies nic by nie dał przy sobie zrobić.

I wydaje mi się to oczywiste, że jeśli groomer nie ma nic do ukrycia w swojej pracy, nie powinna mu przeszkadzać obecność opiekuna, szczególnie takiego, który zna problemy swoich psów i potrafi im pomóc. Ale skoro zapiera się rękoma i nogami, że opiekun nie może być obecny, bo bez niego pies będzie grzeczniejszy (mimo że nie zna ani opiekuna, ani psa) to coś jest nie tak i od razu zapala mi się czerwona lampka. I okej – rozumiem tłumaczenie, że część opiekunów i ich emocje źle wpływają na psy i znam to doskonale z czasów, gdy trochę szkoliłam psy i wdziałam jak opiekunowie sami czasem generują sobie problemy, ale znam to też z własnych doświadczeń, gdy moje emocje odpalały Donnera, ale nie można zakładać, że zawsze, wszędzie, każdy opiekun będzie przeszkadzał. Mam takie śmieszne porównanie z dzieciowego świata, bo to trochę jak z matkami niemowląt na basenie, które panikują przekładając strach na dzieci. I owszem wtedy faktycznie lepiej by z dzieckiem przyszedł ojciec, ale jest wielka grupa matek normalnych i nikt nie zabrania im wstępu dla zasady. Podobnie jest z psimi matkami – cześć jest przewrażliwionymi histeryczkami, ale spora jest normalnych, szczególnie jeśli mają psa z problemami, nad którymi świadomie pracują, więc potrafią temu psu pomóc. I skoro opiekun zgłasza groomerowi problemy psa i prace nad nimi i deklaruje współpracę z groomerem, to chyba oczywiste, że taki opiekun będzie się starał pomóc psu, a nie pogłębiać problemy.

Molly i jej sławny irokez

Dlaczego wiec niektórzy groomerzy (których wcale nie jest mało) zakładają, że pies lepiej zachowa się bez opiekuna? Bo pies lękowy tak się zestresuje bez wsparcia człowieka, że biernie podda się zabiegom? Bo psa, który odskakuje lub reaguje agresywnie, trzeba przytrzymać na siłę, aż się podda uznając „dominację” groomera? To jest dla mnie jedyne wyjaśnienie, bo pies adoptowany, bojący się obcych ludzi, różnych bodźców i świata, reagujący kłapaniem zębami – zdecydowanie lepiej zniesie wizytę u groomera, kiedy opiekun będzie go wspierał, dawał smaczki; powie, gdy odpuścić, bo zobaczy, że pies sobie nie radzi i po prostu będzie z psem – zdecydowanie lepiej niż zostawienie takiego psa w obcym miejscu, z obcym człowiekiem, z zabiegami, które nie są dla psa spełnieniem marzeń. I oczywiście, można napisać elaborat o tym, że takiego psa trzeba socjalizować i pracować z nim. Tak, ale właśnie pracując z nim, nie można pozwolić by taka jedna nietrafiona wizyta zepsuła to co już jest wypracowane. Z drugiej strony są rasy, którym naprawdę nie powinno odpuszczać się regularnego strzyżenia/trymowania, a samemu (bez umiejętności) jest to jednak ciężko zrobić.

Oczywiście jest grupa groomerów, którzy pozwalają zostać opiekunom (i takich groomerów szukam), robią wizyty adaptacyjne i rozumieją to, że pies ma problem, a opiekun ma prawo wiedzieć co się z nim dzieje, ale to jest naprawdę nieliczna grupa. Są groomerzy, z którymi da się dogadać i ustalić zasady wcześniej. Którzy mogą poprosić opiekuna, jeśli faktycznie źle działa na psa by siadł sobie z boku i poprzeglądał Internet, czy umówić się przed wizytą, że jak będzie jego obecność przeszkadzała, a nie będzie chciał wyjść, usługa zostanie zakończona z pełną zapłatą – tak by groomer nie był stratny. Tak samo, jeśli opiekun uzna, że pies sobie nie radzi, lub coś w pracy groomera mu nie odpowiada – zakończy wcześniej wizytę – tak by obie strony były zadowolone. Przecież można się dogadać, a nie z góry kategorycznie zakazywać wstępu opiekunowi, bo? No właśnie dlaczego?

Skoro nie oddaję moich psów na szkolenie stacjonarne tylko biorę z nimi udział uprzednio prześwietlając szkołę i trenerów pod każdym kątem. Skoro uczestniczę w zabiegach fizjoterapii razem z moim psem, robię psom treningi medyczne i ściśle planuję wizyty u weterynarza, by dobrać najlepszych lekarzy, którzy nie tylko znają się na leczeniu, ale także uszanują potrzeby i problemy moich psów i współpracuję z nimi, dzięki czemu jestem obecna choćby przy oddawaniu krwi przez moje psy, bo przy mnie zachowują się lepiej i są spokojniejsze i dzięki temu nawet Donner mógł oddawać krew. Skoro moje psy robią za statystów na szkoleniach dla weterynarzy oczywiście z moją obecnością i wsparciem. To dalej nie rozumiem, czemu miałabym być nieobecna przy pierwszych wizytach u groomera. Gdzie psy są w sytuacji nie mniej komfortowej niż u weterynarza, szczególnie że są w nowym miejscu, z nowymi osobami i mają swoje problemy, ale w mojej obecności jesteśmy z nimi w stanie zrobić wiele, bo to ja je wychowałam, mnie słuchają i ze mną współpracują – nie z zupełnie dla nich obcą osobą.

Dla mnie zostawienie psa w takim miejscu, póki nie poznam groomera, jego podejścia do psów, metody pracy jest niedopuszczalne i mówię to zarówno jako trener psów, jak i opiekun.

Ela, po prostu Ela

Bo gdy ja nie znam groomera i nie wiem, jakie stosuje metody, on nie zna mnie i nie wie, że potrafię dać swoim psom wsparcie i wiem, kiedy powiedzieć „dość”, bo jest dla nich za dużo. I żadna ze stron nie chce odpuścić pewna swoich racji to mamy impas. Groomer nie chce by patrzono mu z jakichś powodów na ręce, co zazwyczaj tylko argumentuje „spokojniejszym psem bez opiekuna”, ja nie rozumiem czemu mam oddać pod opiekę moje problemowe psy obcej osobie, która może i jest świetnym groomerem, ale niekoniecznie musi być świetnym trenerem/behawiorystą/zoopsychologiem czy po prostu rozumieć co komunikuje i co potrzebuje pies, a jak wiemy z ostatnich doniesień często nawet „świetni” trenerzy tego nie wiedzą, a to opiekun zna najlepiej swojego psa i widzi kiedy ma dość.

Przykładowo ja nie mam problemu z tym by skończyć wizytę wcześniej z wyskubaną do połowy Mollcią, bo dziś nie jest jej dzień (oczywiście płacąc za całość wizyty), wiem kiedy kończymy szkolenie, bo jest za dużo dla Twinsów mimo, że zostało im jeszcze jedno wejście. I naprawdę nie czuję się z tego powodu pokrzywdzona, że nie wykorzystałam w pełni czegoś za co zapłaciłam – bo komfort moich psów jest dla mnie ważniejszy. Głowę się wyskubie w wolnej chwili w domu, lub kolejnym razem. Trening nie pierwszy nie ostatni… ale zaufanie moich psów jest bezcenne.

Podsumowując: odpowiadam za moje psy, ich samopoczucie i komfort fizyczny i psychiczny. Kilku groomerów już odwiedziliśmy i zawsze byłam obecna na wizycie czasem asystując przy Donnerze czy Mollci, którzy mogli ugryźć, dając wsparcie Marcysi czy w przypadku Eli patrząc sobie z fotelika obok, czy wszystko jest ok, by upewnić się, że następnym razem mogę ją zostawić i pies sobie z tym poradzi i następnym razem nie będę musiała ciągnąć go na siłę do salonu.

Bo tak, kiedy już poznam groomera, moje psy także – nie widzę problemu, by zostały same i szczerze – dla mnie to też żadna atrakcja czekać na psa 4h, szczególnie, że mam w domu dwa inne psy, małe dziecko i milion rzeczy, które mogłabym w tym czasie zrobić. Ale póki nie mam pewności, że moje psy sobie poradzą, że ktoś jest w stosunku do nich i ich problemów empatyczny, nie jestem w stanie z czystym sumieniem zostawić psa w czyichś rękach, bo jestem za nie odpowiedzialna.

I pewnie zapytacie czemu więc sama nie ogarnę swoich psów, skoro mam tyle problemów? Bo wierzę, że są groomerzy chcący współpracować z opiekunem i szanujący problemy psów i uważam, że jako klient, który zostawia jednak nie mało kasy, mam prawo wymagać – wiedzy na temat tego, co dzieje się z moimi psami i jak ktoś je traktuje. Nie mam też czasu, cierpliwości i umiejętności, by samej to robić, szczególnie z uszkodzonym nadgarstkiem i atencyjnym niemowlakiem pod pachą. Ostatecznie skoro ktoś się tym zajmuje – ja mu chętnie za to zapłacę, bo po to powstał ten zawód. Tylko dalej nie rozumiem czemu tak niechętnie groomerzy podchodzą do obecności opiekunów psów na pierwszej wizycie, szczególnie że po ostatnich aferach ze 'smutnym’ trenerem czy groomerem sprzed kilku lat wydaje mi się, że opiekunom należy się prawo do wiedzy na temat postępowania z ich psem, właśnie po to, by na kolejnej wizycie dali święty spokój psu i groomerowi i pozwolili mu wykonywać pracę nie stojąc nad nim, ale bez poznania go i zaufania mu będzie to raczej ciężkie.

Ogółem: 258, dzisiaj: 1

You may also like

1 komentarz

veta 19 września 2023 - 08:34

ja tam zawsze jestem ze swoim pupilem, tak by on czuł się komfortowo, bo jednak nie lubi ani weterynarzy ani fryzjerów 😉 jak widzi że jestem razem z nim to wie że robi się dla niego coś dobrego i trochę ,,marudzi”, ale zniesie wszystko, smaczki dostanie i wraca mu dobry humor 🙂

opublikuj

Zostaw komentarz