Strona główna Wychowanie psa Jak miło pójść na trening z psami

Jak miło pójść na trening z psami

Pierwszy grupowy spacer Twinsów i pierwsze gryzienie Eli

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

W miniony weekend zrobiłam sobie i dziewczynom Dzień Psa – wprawdzie tydzień później niż wypadało to święto, ale na dobre warto poczekać. Do Lublina wpadła na weekend Paulina ze SpaceDogs, więc musiałyśmy to wykorzystać! Mnie też potrzebny był przerywnik od Tosi i zrobienie czegoś dla siebie i dla psów, więc ta psia sobota była idealnym prezentem dla nich i dla mnie.

Pierwszy grupowy spacer Twinsów

Poranek zaczęłyśmy od grupowego spaceru nad Zalewem z Twinsami. Bliźniaczki pierwszy raz wzięły udział w grupowym spacerze, co było dla nich wielkim wyzwaniem i poradziły sobie cudownie! Owszem było trochę znikających ogonów, ale zdecydowanie przez większość spaceru były wyluzowane i szły! Nie uciekały, nie chowały się, tylko szły. Ciągle jednak nie radzą sobie z mijającymi ich rowerami, przed którymi muszą uciekać w krzaki i jak się okazało, ze szczekającymi psami. Nawet nie na nie, ale w ogóle szczekającymi. Liczyłam trochę, że da im to do myślenia, jak niekomfortowo musi się czuć pies sąsiadów, którego z umiłowaniem oszczekują, ale nie wyciągnęły z tego żadnych wniosków. Oczywiście żartuję z oczekiwaniem, iż to zrozumieją, ale miło by było.

Na początku Twinsy trochę nie rozumiały, po co wzięłam je w takie tłoczne miejsce pełne psów. I choć przez pierwsze kilkadziesiąt metrów ciągnęły z powrotem do auta, bo akurat szliśmy w jego stronę, to szybko odpuściły i ruszyłyśmy całą ekipą na spacer. Przez większość trasy to Marcysia była bardziej wyluzowana, nawet trochę interesując się innymi psami – szczególnie tymi dużymi, obok których mogła iść i wtedy czuć się bezpieczną, niestety pojawianie się rowerów ciągle powodowało uskakiwanie w krzaki – tak na wszelki wypadek. Dla Molly było to większe wyzwanie, bo jednak była trochę przytłoczona ilością ludzi i psów i szczekaniem, no ale skoro ja szłam i siostra szła, więc musiała się ogarnąć. W efekcie czego, gdy pod koniec spaceru robiliśmy sobie mini trening, to obydwie całkiem chętnie zapracowały, a Molly nawet zechciała nagrodzić się karmą (Marcysia nie), a gdy moje psy jedzą na spacerze, to znaczy, że są całkiem wyluzowane.

I choć wiem, że było to dla nich bardzo trudne doświadczenie myślę, że całkiem sporo z niego wyniosły. Przede wszystkim tego, że można iść w grupie ludzi i psów. Że jak ktoś idzie za nimi, to nie znaczy, że chce je porwać i trzeba się kontrolnie odwracać co kilka metrów. Że można podejść się przywitać, a jak nie chcesz kontaktów to inne psy to uszanują i że nie zawsze jest wszystko tak, jak one sobie życzą i czasem trzeba się zmierzyć z rzeczywistością.

I ogólnie, mimo że myślałam, że będzie to dla nich trochę przytłaczające to w sumie im się podobało, bo gdy szykowałam się z Elą na wieczorny trening, Marcysia była gotowa, żeby jechać z nami. A skoro po takim doświadczeniu Twins jest gotów na kolejny spacer, a właściwie trening, bo widziała co biorę ze sobą, to znaczy, że nie było tak źle, skoro była skoro chciała więcej. A z nim jest tak, że jak na spacerze za bardzo czegoś się wystraszą lub jakiś pies je napadnie, to na kolejny spacer nie bardzo chcą iść, a tu proszę! Marcysia chciała jeszcze! Mollcia strategicznie siedziała pod schodami, bo ona nie bardzo lubi spacery w lecie, jak i w ogóle wychodzenie na dwór od maja do września, bo są muchy i komary, które ją prześladują, więc najchętniej obstawiłaby się w koło lampami UV i zamieszkała pod moskitierą. Tym bardziej doceniam jej pozytywne nastawienie na spacerze grupowym.

Pierwsze gryzienie Eli

I jak już wspomniałam, drugą częścią naszej psiej soboty był trening z Elą. Były to otwarte warsztaty, gdzie każdy mógł szlifować to, na co miał ochotę. Ja postanowiłam zrobić z Elą wstęp do gryzienia. Bo choć po Dosiu zarzekałam się, że już nigdy więcej, to gdy Paulina wrzucała urywki ze swojego kursu na pozoranta, mega spodobało mi się to, jak teraz jest to ćwiczone, na zabawę, zabawkę, na pozytywnych emocjach. Presja ze strony pozoranta jest dokładana dużo później. Nikt nie straszy psa, pies nie gryzie z agresji czy w obronie własnej ze strachu (jak to miało miejsce u Donnera) lub w obronie opiekuna, a przynajmniej nie na jednych z pierwszych zajęć. Wszystko jest robione na pozytywnych emocjach i zabawie.

Wiedziałam, że to będzie coś, co Eli się spodoba, bo Ela kocha zabawy zabawką, kocha łapać i się szarpać i… uwielbia być w czymś dobra. I choć na początku była trochę niepewna, czemu jest w zabawie trzymana na napiętej smyczy, tak szybko przekonała się, że w sumie ta zabawa jest całkiem fajna, bo można ciągnąć i można się szarpać. Moment przeszłyśmy z owcy przez twardy szarpak na poduszkę, a Ela pokazała co, to znaczy pewny i mocny chwyt teriera, a nie jakieś tam owczarkowe podgryzanie.

Ela jest niesamowita, że zawsze wkręca się w coś na 200%. Jest otwarta na nowe wyzwania i zawsze gotowa do działania. Ale najwspanialszy jest w niej tryb on-off. Donner widząc, jak inne psy się bawią, zajojczałby się na śmierć, w międzyczasie wyżywając się na wszystkim wokoło, żeby odreagować, a jakby przyszła jego kolej, już byłby tak przestymulowany, że spaliłby się, zanim by zaczął. Ela leżała obok obserwując, zanim nie przyszła jej pora (bo wiadomo trzeba patrzeć jak inny ćwiczą, żeby wiedzieć co robić). Na swoje wejście wychodziła w pełni gotowa do działania, by jak tylko schodziłyśmy uciąć sobie krótką drzemkę, a jak coś ją zestresowało, odreagować RAR-ując mały patyczek, a potem się przytulając do mnie. To jest niesamowicie komfortowe, szczególnie jak ma się w domu kilka psów i trzeba pracować z każdym osobno. A nam poza treningiem, było potrzeba trochę czasu razem. Właśnie takiego, by posiedzieć i pobyć tylko ze sobą. Bez Tosi, bez Twinsów, bez potrzeby robienia niczego, bo w ostatnich dniach Elka testowała moją cierpliwość na maxa, bo ewidentnie było już jej ciężko, z tym że moja cała uwaga poświęcona jest Tosi i ciągle więcej czasu poświęcam Twinsom niż jej, w efekcie czego z Eli zaczęły wychodzić najgorsze cechy i zaczęłyśmy się sobą męczyć. Ale po sobotnim popołudniu chyba się przeprosiłyśmy i zrzuciłyśmy złe emocje, bo dziś nasza relacja jest znowu dobra (mimo, że ukradła i zeżarła moje gofry).

To była bardzo owocna sobota i szczerzę żałuję, że w Lublinie nie mam, gdzie zrobić takiego fajnego gryzienia. Bez presji, bez awersji, na fajnych pozytywnych emocjach, przez zabawę. Gdzie psy jak nie jest ich kolej leżą sobie i zajmują sobą, a nie nakręcają się i przenoszą na siebie agresję. Gdzie można się bawić, a nie zrobić sobie problem z agresją i niekontrolowanymi atakami. Przyznam, że chętnie bym jeszcze tak się pobawiła z psami i wkręciła w to Twinsy (gdyby tylko zaczęły się bawić zabawką). Ale może nie ma co się napinać i żałować tylko korzystać z życia i okazji, by znowu nie wpaść w spiralę planów i oczekiwań względem psów, a zostać przy tym by trening był odskocznią i zabawą zarówno dla mnie, jak i dla nich. Bo teraz, od kiedy jest z nami Tosia, nasze wspólne życie opiera się o świadome życie z psami pełne realizacji ich potrzeb, a nie moich ambicji. Fajnie jest coś poćwiczyć, porobić, popracować razem, ale równie fajnie jest poleżeć na kanapie i nic nie robić. I chyba nie chciałabym wrócić do tamtych czasów, gdzie dzień bez treningu, spaceru, zabawy, stymulacji umysłowej był dniem straconym i pies właził nam na głowę, bo jest niewybawiony. Zdecydowanie wolę nasze leniwe życie i robienie czegoś, kiedy nam się chce, na poziomie, który sprawia nam radość – niezależnie jak on wygląda z boku i czego należałoby oczekiwać od moich psów. Także czekam z niecierpliwością na kolejne warsztaty. Mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się choć rozpocząć z Twinsami naukę zabawy i mam nadzieje, że następnym razem one też wezmą udział w treningu. A jeśli to jeszcze nie będzie ich czas, to wybierzemy się na grupowy spacer i będziemy się równie dobrze bawić.

Ogółem: 149, dzisiaj: 1

You may also like

1 komentarz

Andrzej 11 września 2023 - 14:27

Brzmi jak bardzo udany i pełen nauki weekend z psami! Dobrze słyszeć, że zarówno Ty, jak i Twoje psy, czerpiecie korzyści z różnych doświadczeń, zarówno te bardziej stymulujące, jak i te bardziej relaksujące. Grupowy spacer to doskonały sposób na socjalizację i wprowadzenie psów w różne sytuacje, które mogą napotkać w codziennym życiu. Zwłaszcza dla psów, które są nieco bardziej nieśmiałe lub zestresowane, taka praktyka może być bardzo cenna.

opublikuj

Zostaw komentarz