Strona główna Nasz punkt widzenia Pies w Parku Narodowym niemile widziany

Pies w Parku Narodowym niemile widziany

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Kilka dni temu na fanpagu Roztoczańskiego Parku Narodowego pojawiła się grafika informująca o zakazie wstępu psów na jego teren, celowo napisałam grafika, bo władze Parku nie pofatygowały się by załączyć link do zaktualizowanego regulaminu, czy podania wyjaśnienia, dlaczego tak nagle pojawił się ten zakaz Dyrekcji Parku i co się zmieniło. Zakaz wzbudził dość duże poruszenie, gdyż nie wiadomo czemu z dnia na dzień zmieniono zdanie co do obecności psów w Roztoczańskim Parku Narodowym. Zmianie nie uległ Plan Ochrony, nie było konsultacji społecznych, słowa wyjaśnienia – nic. Tylko grafika informacyjna, że od „dziś” nie można.

Pies w Parku Narodowym od lat budzi wiele kontrowersji. Szczególnie w Polskim Parku Narodowym, bo kiedy za granicami Polski obserwujemy trend bardzo szybko rosnącej psiolubności (często w tych samych Parkach Narodowych) w Polsce ciągle pozostawia to wiele do życzenia. I nie da się nie zauważyć, że im bliżej miejsc chętnie odwiedzanych przez naszych zachodnich sąsiadów (Pojezierze Warmińsko-Mazurskie, Karkonosze czy góry Stołowe, jak i właściwie cała zachodnia część Polski), tym większa psiolubność, w końcu turyści z Czech czy z Niemiec przyjeżdżając ze swoimi pupilami, mocno by się zdziwili, gdyby wyrzucano ich z knajpek i parków. Niestety im bardziej na wschód, południowy wschód, tym bliżej nam do wschodnich zwyczajów niż tych Europejskich. I choć psiolubność wzrasta i chce się przebić – jak chociażby niedawno opublikowana lista psiolubnych restauracji i miejsc w Lublinie, o tyle Parki Narodowe rządzą się ciągle swoimi zasadami, często opartymi o widzi-mi-się kogoś na górze.

Może się mylę, że czyjeś widzi-mi-się ma tu wpływ, ale… Wcześniej wiele Parków Narodowych zasłaniało się zakazem wstępu psów z powodu braku Planu Ochrony lub nieuwzględnienia psów w tym dokumencie. No i nic nie dało się zrobić, mimo że tak bardzo chcieli, ale Plan Ochrony wiązał ręce. Nie dało się wydać dodatkowego regulaminu ani sprostowania. Rozkładano ręce i albo dla zasady zakazywano, bo skoro nie ma wzmianki, to nie można, albo zezwalano, bo skoro nie ma wzmianki, to nie ma zakazu, albo po prostu nie można było, bo Plan Ochrony nie dopuszczał – co akurat jest dla mnie zrozumiałe i nie ma co się kłócić. Ale tak wiele Parków Narodowych funkcjonowało lata – bez jasnego tak lub nie – tylko czyjejś interpretacji. Jednak, kiedy np. w Roztoczańskim Parku Narodowym Plan Ochrony był i Park jakoś dopuszczał spacery z psami przez lata, poza kilkom wyjątkami miejsc, nagle dyrekcja postanowiła to zmienić i dało się wydać dodatkowy zakaz wstępu psów i nie było z tym problemu, że Plan Ochrony jest wydany na ileś tam lat i póki go nie zmienią, nic nie mogą zrobić – jak tłumaczyły się inne Parki Narodowe, jeśli chodziło o wydanie dekretu w drugą stronę.

Zakaz wstępu psom do Parków Narodowych.

Pierwszym z Parków Narodowych, o których było bardzo głośno ze względu na zakaz wstępu psom, był Kampinos, który zamknął się na nie w 2021 roku w piśmie, które otrzymali Aktywni z Psami, na zapytanie, czy Park Narodowy jest dalej psiolubny.

Zapewne było wiele powodów, dla których Park się zamkną na psy, ale głównym i najczęściej przewijającym się w Internecie był zarzut, że psiarze puszczają w Parku Narodowym psy luzem. Więc zakazano wstępu psiarzom. Cóż… wielu kierowców też łamie przepisy, a jednak dalej po drogach jeżdżą samochody.

Nie przyszło nikomu do głowy, by edukować psiarzy, łapać i wręczać mandaty tym, co puszczają psy luzem. Ewentualnie wyłączyć pewne szlaki dla psiarzy (tak jak zrobił to bodajże Karkonoski Park Narodowy), a inne zostawić. Nie, zakazało się przyjezdnym psiarzom wstępu. Ale wioskowe burki latające samopas po leśnych szlakach niedaleko wsi znajdujących się w obszarach Parku Narodowego nie są podstawą, by zakazać mieszkańcom posiadania psów, co by było logiczne w ramach równych kar dla wszystkich. Zamknięcie Kampinosu był to duży cios dla świadomych opiekunów psów, bo Kampinos jest jednym z większych kompleksów leśnych blisko Warszawy, pozwalający wyrwać się z miejskiej wrzawy zarówno ludziom, jak i psom. Sami też, gdy szukaliśmy dogodnego miejsca do zamieszkania pod Warszawą, wybieraliśmy to, które będzie niedaleko fajnego lasu na spacery i tak rozważaliśmy okolice Kampinosu czy lasu Kabackiego (do którego też zakazano wstępu psom z powodu puszczania ich luzem). Cieszę się, że znaleźliśmy jednak inne miejsce i ograniczenia nas nie dotknęły, szczególnie że przed zamknięciem Kampinosu udało nam się zwiedzić jego dużą część (tutaj nasze wyprawy), a potem wróciliśmy do Lublina, a do Kabackiego udało nam się raz wyskoczyć dosłownie na miesiąc przed zamknięciem. Ale co mają powiedzieć osoby, dla których ów kompleks leśny był wyznacznikiem miejsca zamieszkania? Ale to tyle o Kampinosie.

Kolejną Parkowo-Narodową-Psią-Aferą był Świętokrzyski Park Narodowy, który niby robił tam jakieś konsultacje społeczne w ramach aktualizacji projektu Planu Ochrony, ale jak możemy przeczytać na fanpagu NIE dla zakazów wędrówek z psem po Parkach Narodowych, którzy bardzo zaangażowali się w sprawę, ich pisma i wnioski były, delikatnie mówiąc, ignorowane. I nie da się ukryć, że wyglądało to tak, jakby konsultacje społeczne zrobiono „dla zasady, żeby nikt nie czepiał się, że ich nie było„, a ich wynik był z góry ustalony.

I tak dochodzimy do Roztoczańskiego Parku Narodowego, który z dnia na dzień zakazał wstępu psów. Bo?
No właśnie? Bo? Jedne komentarze mówią, że przez ludzi puszczających psy luzem, niesprzątających po nich, wchodzących w miejsca, gdzie z psami nie wolno było. Inni mówią, że psy straszą swoim zapachem zwierzynę, sikając zostawiają obce dla środowiska bakterie i pasożyty. Straszą żyjące na ziemi ptaszki, no i szczekają. A dodatkowo są tam wilki i rysie, które tylko czyhają, by rzucić się na turystów z psami, jak przekonywał mnie pewien fotograf – miłośnik Roztoczańskiego Parku Narodowego.

Czy zakaz wstępu psów do Parków Narodowych coś zmieni?

I tak sobie myślę; co zmieni ten zakaz? Skoro służby Parków Narodowych nie był w stanie egzekwować od turystów prowadzenia psa na smyczy, to co zmieni zakaz ich wstępu? To, że świadomi, odpowiedzialni psiarze nie przyjadą, bo nie wolno i my to szanujemy, a cała reszta i tak przyjedzie, bo nawet nie pofatyguje się sprawdzić, czy można z psem, czy nie, a nawet jeśli będzie chciała to sprawdzić to tak łatwo tego nie znajdzie.

Czy zakaz wstępu psów do Parku Narodowego poprawi stan środowiska i komfort zwierząt tam żyjących? Śmiem wątpić, bo w Parku Narodowym jednak jest wiele wsi i miasteczek, a jak wiemy, na wsiach bardzo często ciągle psy puszcza się luzem na noc, (to samo dotyczy wolno wychodzących czy półdzikich kotów, które są dużo większym zagrożeniem), pozwala im się samopas spacerować, a jednak takie psy są zdecydowanie rzadziej odrobaczane i szczepione i nie chce mi się wierzyć, że taki pies mieszkając w Parku Narodowym, przy lesie nie wybiera się tam na spacery, szczególnie w miejsca postojowe turystów, gdzie zawsze znajdzie smakowite śmieci czy resztki.

Co do wilków, to jak słyszę, jak ktoś próbuje robić na nie sztuczną nagonkę, strasząc nimi ludzi, to dostaje ode mnie od razu bana na moich kanałach. Bo to takie straszenie wilkami w Parku Narodowym, kiedy nie ma się co wymyśleć. Tak jakby te wilki nie występowały poza Parkiem Narodowym i tylko w nim były wyjątkowo agresywne w stosunku do turystów, ale tylko tych z psami. Wkurza mnie to strasznie, bo wilki i tak mają bardzo ciężko przy bajeczkach myśliwych, chcących wymusić ich odstrzał, sieją panikę, więc nie potrzebują tworzenia dodatkowych bajeczek przez rzekomych miłośników przyrody. Jakby wilki nie występowały poza Roztoczańskim PN…  Nie wspomnę ile razy natknęliśmy się w Beskidach na ślady wilków (kupy, sierść, rozgrzebana ziemia), widzieliśmy wilka będąc z psami na trasie do Źródlisk Jasiołki, słyszeliśmy je na drugim brzegu nocując na łódce na dziko na Solinie i żaden wilk nigdy się na nas nie rzucił, a na szlak wychodzimy o bardzo wczesnych godzinach, by spotykać jak najmniej ludzi. Po Lasach Janowskich też dużo spacerujemy, a tablice informują o tym, że są tam wilki. Naprawdę nie potrzeba Parku Narodowego, by móc spotkać wilka. I nie jest to też tak, że wilk trzyma się tylko granic Parku Narodowego i dalej nie wychodzi, ale tym bardziej wilki nie czyhają w krzakach, by rzucić się na turystów na szlaku – bardzo uczęszczanym szlaku. Więc nie wierzcie w te brednie. Po prostu będąc w miejsca, gdzie mogą być wilki nie schodźcie ze szlaków, pilnujcie siebie i psów i ich nie szukajcie, a one też specjalnie nie będą Was szukać.

Ale do czego zmierzam tym wpisem?

Nie szkoda mi, że Kampinoski czy Roztoczański Park Narodowy się zamkną. Kampinos zwiedziliśmy kiedy można było i kiedy tam mieszkaliśmy. Na Roztoczu były fajne, piękne ścieżki (o naszej wycieczce przeczytacie tutaj), ale bez łaski, mamy Lasy Janowskie i bardzo psiolubny Poleski Park Narodowy. Są inne miejsca, gdzie pojedziemy z psami. Bardziej wkurza mnie nagonka na psiarzy i sztuczne robienie problemu. Bo skoro Park tyle lat dopuszczał psy, to dlaczego nagle – z dnia na dzień zaczęły tak bardzo szkodzić Parkowi? Skoro nie mógł karać osób puszczających psy luzem, to jak ma zamiar karać tych co teraz tam z psami wejdą? Tego nie rozumiem i to mnie wkurza. Czemu do 16 marca można było spacerować z psami, a co zmieniło się dzień później? Czy bakterie i pasożyty pozostawiane „pod krzaczkiem” przez ludzi wraz z papierem i innymi dodatkami są obojętne dla środowiska? Dlaczego jak zaczynał się COVID, Polska miała wystarczająco dużo służb, by ganiać ludzi spacerujących po lasach w całej Polsce, a nagle brakuje tych służby, by obstawić Parki Narodowe, by pilnować nieogarniętych turystów i psiarzy? Czy nie można zacząć robić kampanii społecznych emitowanych w telewizji, by podnieść świadomość psiarzy w miastach, lasach czy Parkach Narodowych, skoro jesteśmy takim problemem w tych miejscach? Czy nie da się faktycznie pilnować, by ludzie nie puszczali luzem psów, nie wchodzili z nimi tam, gdzie nie wolno. Ale żeby też nie śmiecili, zachowywali się cicho i jeśli trzeba – płacili za wstęp do Parku, właśnie po to, by utrzymać te służby, infrastrukturę i czystość. Bo skoro nie dało się tego nadzorować do tej pory (puszczanie psów luzem) to, w jaki sposób chcą egzekwować zakaz wprowadzania psów? Przecież większość psiarzy nawet nie dowie się ( i nie sprawdzi ) tego zakazu. A jeśli faktycznie władze Parku mają zamiar ścigać łamiących ten przepis, to ja dalej nie rozumiem, czemu nie byli w stanie pilnować porządku wcześniej, żeby nie puszczać psów luzem? Czy tylko dla mnie jest to niezrozumiałe?

Bycie odpowiedzialnym psiarzem nie jest łatwe.

I nie chodzi o to, że chcę w jakiś sposób usprawiedliwić nieogarniętych psiarzy. Nie – jestem zdania, że za puszczanie psów luzem w lasach i Parkach Narodowych, oraz niesprzątanie po nich powinny być bardzo wysokie kary. W tysiącach złotych. Choć z drugiej strony, jestem w stanie zrozumieć wiele osób, bo nie ma w Polsce edukacji dla psiarzy. Praktycznie nie mówi się o tym, że pies w lesie powinien być na smyczy (oczywiście poza blogami i social mediami świadomych psiarzy), nie mówi się o tym, że przed przyjazdem do Parku Narodowego warto sprawdzić jego regulamin, więc skąd Ci ludzie mają to wiedzieć, jeśli ich psia wiedza ogranicza się do Pedigree jako dobrej karmy i przekonania, że jak pies merda ogonem to zawsze się cieszy, a na wściekliznę szczepi się raz w życiu. Ale nawet jak ktoś chce sprawdzić, czy może wejść z psem, znalezienie tych informacji na stronach Parku Narodowego jest bardzo trudne. Regulaminy często o tym nie mówią, trzeba szukać w Planie Ochrony lub pisać bezpośrednio do Parku Narodowego, gdzie siedzący przed monitorkiem człowieczek, albo udzieli Ci informacji, albo przedstawi swoją opinię, że niby można, ale wolałby, żeby nie przyjeżdżać, albo odeśle do strony z załącznikami regulaminów, zasad i Planu Ochrony i szukaj sobie i interpretuj sam. Dlatego nie dziwi mnie, że ludzie będą łamać te zakazy, bo znalezienie ich nie jest łatwe.

Czy Parki Narodowe powinny być dostępne dla psów?

Nie! Uważam, że trzeba chronić przyrodę i faktycznie ograniczyć wstęp psiarzy w pewne miejsca. W niektóre miejsca również zwykłych turystów. Bo trzeba je chronić! I tu nie ma co dyskutować, bo Parki Narodowe po to powstały. Ale te niezwykle cenne obszary, roślinność czy zwierzęta nie występują wszędzie…. Oczywiście niektóre trasy są realnie niebezpieczne i szlaki, choćby na Rysy, absolutnie nigdy nie powinny być dopuszczone dla psiej turystyki. Ale z drugiej strony nie dajmy się zwariować. Jeśli szlak przebiega od wsi do wsi i nie zapuszcza się w drogocenne obszary natury, to czemu wiejski burek, który wyskoczył przez płot, może tam przebywać, a psi turysta już nie? Jeśli na jakimś szlaku dziennie jest setka, kilka setek, jak nie więcej turystów, to czy ten szlak dalej jest taką ostoją przyrody, jak dziennie jest tam więcej osób niż na niektórych ścieżkach naszego miejskiego lasu? Czy ten szlak nie jest rozdeptany, nie znajduje się na nim śmieci i innych pozostałości? Co zmieni obecność psa w ogólnym harmiderze tego miejsca?

I nie, nie chodzi też o to, by psy wpuszczać wszędzie. Jak pisałam wyżej, jestem jak najbardziej za tym, że pewne obszary powinny być dla nich zakazane, ale nie chce mi się wierzyć, że w takich Parkach, które tyle lat dopuszczały psy, nie da się wytyczyć szlaków przyjaznych psom – skoro nawet Bieszczadzki Park Narodowy, chyba najbardziej restrykcyjny względem wstępu psów i od lat utrzymujący ten zakaz niedawno dopuścił trzy ścieżki dla psiej turystyki  to dlaczego Roztoczański Park Narodowy, czy wcześniej Kampinoski Park Narodowy z dnia na dzień stały się dla nich całkowicie niedostępne? Jaka roślina wyrosła tam z dnia na dzień? Jaki chroniony zwierzak tam się osiedlił, że wprowadzono tak restrykcyjne zakazy? Co się zmieniło w Kampinosie i na Roztoczu, że psy przestały być tam akceptowane, a co zmieniło się w Bieszczadach, że nagle można było pozwolić im na turystykę?

Czemu jedne Parki Narodowe mogą być niemal całkowicie psiolubne, a inne boją się tych psiarzy jak diabła? Może jestem ignorantem, ale nie rozumiem tych zmian w Kampinoskim i Roztoczańskim Parku Narodowym. No bo, czy Park Narodowy Gór Stołowych ma mniej wartościowe obszary wymagające większej ochrony niż Świętokrzyski? Czy pies wyrządzi większe szkody w Magurskim Park Narodowy niż w Narwiańskim?

Tego nie wiem. Wiem natomiast jedno, że psy i tak dalej będą w Kampinosie czy na Roztoczu tylko niestety faktycznie te będące problemem, bo albo wioskowe burki, albo psy nieodpowiedzialnych psiarzy, więc owe zakazy wiele nie zmienią, poza ukaraniem świadomych, odpowiedzialnych opiekunów psów, którzy nie przyjadą szanując zakaz. No ale władze Parków coś zmieniły – zapewne dla ich dobra – i bardzo, bardzo chciałabym w to wierzyć.

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 1 222, dzisiaj: 1

You may also like

6 komentarzy

Ali9 1 kwietnia 2023 - 20:35

Zadaj te pytania dyrekcji tych parkow, ja tez to zrobie. Kazdy zainteresowany powinien. Nalezy tez uderzyc do lokalnych mediow, które sa dobre nieraz w kreceniu after, tym razem w slusznej sprawie.

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 2 kwietnia 2023 - 12:11

Zasłonią Ci się planem ochrony przyrody lub jego brakiem, lub ogólną ustawą o obszarach ochrony scislej i czynnej licząc na to, że uwierzysz, że cały park jest objęty taką ochroną, a to o ile się nie mylę, bo dawno nie czytałam ustaw chyba właśnie plan ochrony doprecyzowyje te obszary, gdzie one są. Ale PN nimi się zasłaniają, żeby mieć podkładkę, że nie wolno do całego parku, co sobie potwierdzają regulaminem. To jak kopanie się z koniem. Nie bo „ktoś kiedyś puścił tu psa luzem” I nieprzyjmujemy argumentów.

opublikuj
X 2 kwietnia 2023 - 08:13

Po tych kilku latach posiadania własnych psów, zaczęłam żywić bardzo niemiłe uczucia do mijanych osób z futrzakami – a to same agresywne szczekacze, a to psy na placu zabaw dla dzieci, a to psy bez kontroli.
Z przykrością muszę stwierdzić, że żaden psi zakaz już mnie nie dziwi i go rozumiem w 100%

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 2 kwietnia 2023 - 12:07

No niestety… jeszcze rozumiem jak pies odwala chwilowo – z jakiegos powodu, ale jest na smyczy (sama nie mam aniołków) bo wiadome psy mają różne doświadczenia, są po przejściach wiec mogą czasem reagować agresywnie na na inne psy czy ludzi, ale jak mają smycz, kaganiec czy opiekun schodzi z nimi z drogi by przepuscic innych to luzik. Ale jak ktoś puszczą takie psy luzem, czy pozwala iść im i drzeć non stop kłapaczkę no to jest to nie fajne. Ale nienoszukujmy się- ludzie też świeci nie są. Śmieci, wrzaski i piski, schodzenie ze szlaków, kupy pod krzaczkiem zasypane paczką chusteczek. Eh…

opublikuj
Arek 10 maja 2023 - 04:34

Problem jest dość skomplikowany, z jednej strony są to obszary ogólnie dostępne , i z charakteru znajdziesz tam dużo zwierząt które są bardziej niebezpieczne dla ludzi niż psy. Tylko moim zdaniem tu chodzi o to iż ludzie nie maja kontroli nad psami , i nie pisząc już o ludziach wspomnę o dzikich zwierzętach.
Bywam co weekend na wsi u teściów i tam mamy psy, i nawet tam jak już ludzie przyjeżdżają z psami na spacery , co naturalne , psy mogą się tam wybiegać, okazuje się ze nie mają żadnej kontroli nad nimi, psy są po prostu nie posłuszne i opiekun może wołać za nimi i tak nic nie wskóra.
Co roku wypuszczane są na przykład bażanty aby odbudować populacje, i to nie są całkowicie dzikie ptaki, one są przyzwyczajone do ludzi .
Pies reaguje jak reaguje , taka jego natura i na własne oczy widziałem jak uśmiercił jednego.
Więc problem jest w ludziach nie psach

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 10 maja 2023 - 14:34

Dlatego, tak jak piszę zamiast zabraniać wstępu i karać za wstęp śmiesznymi mandatami, bo nie są zbyt wysokie to powinni przenieść siły na karanie takich ludzi co puszczają psy luzem i dawać mandaty po kilka tysięcy. Bo już sama wysokość mandatu da do myślenia. O realnym ściąganiu za łamanie zasad (nie tylko grożeniem w regulaminie) nie wspomnę. Bo skoro nie idzie ludzi uświadomić i nauczyć, moim zdaniem pozostaje karać. Ale nawet teraz przy zakazach ludzie sobie wiele z tego nie robią, bo nie ma realnego nadzoru. Więc jest zakaz, a psy są dalej na szlakach, dalej psy luzem, bo nikt tego nie egzekwuje, a świadomy opiekun nie jedzie, bo nie można (chyba w tą majówke widziałam więcej zdjęć psów z RPN niż w całym ostatnim roku). Więc uważam, że to jest głupota. Robić martwy zakaz, zamiast dać ograniczenie, które będzie egzekwowane i pilnowane. Bo jeśli nikt nie pilnuje czy zakaz jest respektowany to po co go dawać?

opublikuj

Zostaw komentarz