Strona główna Nasz punkt widzenia Zamerdane spacery wracają!

Zamerdane spacery wracają!

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Kiedy kilka lat temu pracowałam z Donnerem nad socjalizacją i poprawną komunikacją z psami wymyśliłam sobie #ZamerdaneSpacery i #ZamerdaneSpotkania, które miały za zadanie pomóc Dosiowi poradzić sobie z otaczającym go światem. Projekt nie trwał długo, a przez mniej więcej rok, spotkaliśmy się z olbrzymią ilością psów i ich opiekunów na spacerach równoległych, wspólnych treningach i beztroskim wolnym bieganiu. Niewątpliwie dzięki tym spotkaniom, stabilnym psom i mądrym podejściu ich opiekunów Donner ostatnie lata przeżył jako fajny, zrównoważony (jak na niego) piesek, który groźby i atak stosował jako ostateczność w momencie bezpośredniego kontaktu z psem, który nie zastosował wcześniejszego psiego savoir vivre lub w sytuacji zagrożenia. Moje psy zrobiły się tak fajne i socjalne, że nie raz spotykaliśmy się w grupie kilku, a nawet kilkunastu psów i szliśmy na spacer na którym nie dochodziło do żadnych spięć i emocji!

Zamerdane Spacery – to może Ci się spodobać:

Pięć lat później czas zatoczył koło, a ja z Twinsami pracuję nad odwrażliwianiem ich na psy. O ile u pewnego siebie Donnera agresja wynikła z kilku pogryzień i ataków wiejskich burków za młodu i miała za zadanie dystansować i wystraszyć obcego psa jeszcze zanim ten nas zauważył i zechciałby podejść, o tyle u Twinsów, psów lękliwych psie buractwo wynika bezpośrednio ze strachu przed obcym i niestety… jest efektem dla odmiany nie pogryzień przez wiejskie burki, a zaczepek miejskich, często rasowych psich podbiegaczy po szkołach puszczonych samopas w lesie, bo chcą się tylko przywitać i nie gryzą…

Mimo że podłoże problemu jest nie co inne, to jedno natomiast i u Dosia i u Twinsów jest takie samo – dystansowanie psa, zanim ten jeszcze do nas podejdzie. U Twinsów prowodyrem takich zachowań jest Merci, która zaczyna się drzeć (przyjmując do tego wyzywającą terrierzą postawę) na psa, który tylko pojawi się w zasięgu jej wzroku. Nie mając wsparcia w Eli ani Molly (bo Molly jest raczej stabilna i dołącza do głupawki tylko za namową siostry) Merci zaczyna szczekać do ucha Molly, podgryzać ją i rozdrażniać by siostra wsparła ją w awanturze. No i właściwie Molly stosunkowo dobrze reaguje na psy, jeśli nie ma „dnia zadziora”, to potrafi je ignorować, chyba że jest dzień, że czuje się suką alfa, wówczas gdy poziom pewności siebie na spacerze jest wywindowany w kosmos, również nie odpuści żadnemu psu.

Ale ogólnie największym problemem jest lękliwa Merci, która nie potrafi trzymać emocji na wodzy. A pracę z nią utrudnia fakt, że zabrana ba spacer bez którejś z sióstr tak panikuje, że nie idzie z nią współpracować, a właściwie nawet spacerować. W grupie zaś, potrafi wyprowadzić z równowagi nawet Elę, które wmawia że jest trzecim Twinsem i też ma się zachowywać jak burak.

Zatem, żeby zgasić narastający problem jeszcze w zarodku, zanim zachowania będą zauczone i dziewczyny skojarzą, że przynosi im ono jakieś korzyści (np. faktyczne uniknięcie konfrontacji z psem) powróciłam do Zamerdanych Spacerów, choć nie było to wcale takie łatwe, bo…

Na początku mieliśmy z Dosiem w Lublinie sporo psich kumpli. Potem po wyprowadzce do Warszawy szukaliśmy nowych i również znaleźliśmy fajne psiaki i opiekunów, teraz po powrocie do Lublina… szukamy ich na nowo. Lata nieubłaganie lecą, psich kumpli Dosia już w dużej mierze nie ma, Ci co są, wyjechali z Lublina i tak budujemy grono fajnych socjalnych piesków na nowo.

Ale nie narzekam, za nami już dwa spotkania, które przyniosły mega korzyści dziewczynom. Mam w planach zabrać je też na grupowe socjalizacyjne spacery, ale chcę jeszcze zbudować u nich większą pewność siebie, bo nie wiem, czy kilkanaście psów i obcych ludzi (w szczególności ludzi) ich nie przytłoczy, więc zaczynamy od pracy w małych podgrupach, a efekty są cudowne.

Pomimo początkowych histerii (w końcu obce psy i ludzie, więc na przemian trzeba panikować i grozić) dziewczyny są w stanie dość szybko rozchodzić emocje, a potem kontynuować spacer na tak fajnej, pozytywnej energii, że nie przeszkadza im obecność ani obcych ludzi, ani psów, ba! nawet same inicjują kontakt z nimi (zarówno z ludźmi, jak i psami), dodatkowo całą drogę przyjmują nagrodę i pozostają w kontakcie ze mną co też świadczy o bardzo dobrych emocjach i braku paniki. I to jest pierwszy nasz krok do (mam nadzieję) wielkiego sukcesu. No bo w końcu jak ogarnęła Donnera, to Twinsów nie ogarnę!

Także pomalutku dalej kształtuję te moje bliźniaczki i mam nadzieję, że zrobię z nich fajne pieski, szczególnie że już w maju przed Mollcią pierwsze większe wyzwanie, bo udział w Hard Dog Race!

Mam nadzieję, że do tego czasu ją fajne ogarnę, a na razie szlifujemy pracę u podstaw. Także jak jesteście z Lublina lub okolic i macie fajne ułożone pieski, które potrafię zignorować „małe szczekaczki” to dajcie znać, chętnie się z Wami spotkamy.

Małe szczekaczki – reakcja na widok obcego psa przed socjalizacją

Ogółem: 383, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz