Strona główna Wychowanie psa Dlaczego warto zabrać na spacer tylko jednego psa?

Dlaczego warto zabrać na spacer tylko jednego psa?

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Spacery z psami są bardzo ważną częścią ich życia. O świadomych odpowiedzialnych spacerach, a właściwie po są psu spacery, pisałam wielokrotnie na blogu (linki do tych tekstów znajdziecie na końcu tekstu). Ale chyba nigdy nie pisałam Wam o spacerach osobnych. Bo choć większość naszych wypadów była i jest w stadzie psów, to jednak właśnie spacery indywidualne są niezwykle ważne i wartościowe – zarówno dla psa, jak i opiekuna. Kiedy Ela była mała dużo czasu poświęcałam na miksowanie spacerów, tak by każdy pies miał wystarczająco dużo osobnych (pod kątem socjalizacji Eli i ogarniania Dosia) oraz dużo wspólnych. Po adopcji dziewczyn długo czekałam na ten moment z Twinsami, ale końcu naszedł czas, kiedy moje psy zaczęły chodzić na spacery osobno, bo jak pisałam wcześniej: samodzielne spacery z psami są niezwykle ważne, bo psy zupełnie zachowują się inaczej kiedy są osobno, a inaczej w grupie.

Zalety spacerów indywidualnych:

Zalety spacerów indywidualnych:

  • Pies uczy się samodzielności i decyzyjności (w grupie psów często robią po prostu to, co stado nie zastanawiając się po co to robią).
  • Opiekun jest w stanie w 100% skupić się na jednym psie, popracować z nim i dać mu wsparcie. Buduje się też wtedy lepsza relacja, więź i możemy lepiej nauczyć się czytać naszego psa.
  • Psu jest łatwiej skupić się na opiekunie, odwrócić uwagę od środowiska (inne psy, rowery, ptaki), bo nie ma nakręcającej go grupy.
  • Opiekun jest w stanie poznać prawdziwe oblicze swojego psa – jak zachowuje się w różnych sytuacjach, bez naśladowania grupy psów.
  • Pies zyskuje przestrzeń dla siebie – psia rodzina jest fajna, ale dobrze czasem od niej odpocząć.

Nie mogłam zacząć wcześniej samodzielnie spacerować z Twinsami, nie mając na uwadze ich problemów, a że nigdzie nam się nie spieszyło, powolutku stopniowo dziewczyny uczyły się samodzielności najpierw w domu.

Kiedy należy się wstrzymać ze spacerami indywidualnymi?

Nie decydowałam się na to wcześniej z kilku powodów:

  • Nie miałyśmy zbudowanej z Twinsami takiej relacji, jak bym chciała, by móc być dla nich wsparciem, a kiedy spanikują i jakby zaczęły uciekać, nie zostałabym odebrana jako kolejny obiekt, który chce je złapać.
  • Twinsy bez siebie nie były w stanie żyć i rozdzielenie ich powodowało stres u jednej i u drugiej, więc nie dało się nic zrobić ze wziętą np. na trening Bliźniaczką, a druga zostawiona w domu była nie mniej roztrzęsiona po powrocie niż ta, która wyszła.
  • Bez psiej grupy wsparcia nawet samodzielne zejście z piętra na dół domu wiązało się często z paniką i nawoływaniem sióstr, bo samemu nawet w domu było strasznie.

Dlatego dziewczyny najpierw uczyły się osobnego przebywania na działce. Na zmianę wołałam jedną lub drugą do domu, tak by ta, która została na działce po przebywała tam trochę sama. Potem około świąt i Nowego Roku zaczęłam z nimi osobne treningi posłuszeństwa w ogrodzie, gdzie pozostałe dwa niepracujące psy siedziały wtedy w domu. Równocześnie stopniowo separowaliśmy je podczas przebywania w domu, np. M. zostawał z Merci na górze, a Mollcia i Ela szły ze mną na dół lub odwrotnie. Obecnie Twinsy bardzo swobodnie czują się w domu i każda z osobna chodzi, gdzie jej się podoba nie oczekując, że druga pójdzie razem z nią. Bo do tej pory zachowywały się dosłownie jak nastolatki idące razem do toalety, żeby sobie potowarzyszyć.

Kiedy na wspólnych spacerach, sprzedawana od czasu do czasu Mollcia cioci pięknie sobie radziła idąc spory kawałek od nas, Merci i Eli – uznałam, że Twinsy są gotowe na samodzielne spacery i choć wiedziałam, że będą to dla nich olbrzymie stresy, to jesteśmy w stanie sobie z nimi poradzić.

Kiedy pies jest gotowy na odłączenie od grupy?

Trzy najważniejsze rzeczy, które przekonały mnie do tego, że możemy zacząć samodzielne spacery:

  • Brak paniki, kiedy nie ma w zasięgu wzroku siostry – czyli każda z Twinsów została osobnym bytem.
  • Umiejętność odwrócenia uwagi i skupieniu się na mnie przy komendzie „proszę” (komenda wydająca smaczek) – oczywiście jeszcze w bezpiecznych skrajnych warunkach, ale to już był dobry wstęp.
  • Ciekawość świata i większa odwaga spacerowa – u Merci to jeszcze kulało, ale Mollcia na spacerach była już bardzo odważna i samodzielna.

Kiedy więc byłam gotowa psychicznie (bo to dla opiekuna też spore wyzwanie, ale o tym później), kiedy moje psy były gotowe – zaplanowałam im spacery w dość trudne miejsce, ale dające poczucie bezpieczeństwa. Wcześniej przychodziliśmy tu całym stadem, więc dziewczyny już trochę kojarzyły to miejsce. Była to ścieżka nad rzeką – z jednej strony miejsce odludne, z drugiej dość „miejskie” jak dla Twinsów, bo po drugiej stronie rzeki było normalne osiedle. Po naszej stronie kilka metrów obok jest chodnik i ścieżka rowerowa (bardzo uczęszczana), ale oddzielona szpalerem krzewów. Dzięki temu psy widziały i słyszały ludzi, ale były dość daleko i fizycznie odgrodzone. Na trasie mieliśmy różne przeszkody jak przejścia pod mostkiem, spacer wzdłuż wybiegu dla psów, by wrócić drugą stroną ścieżki, gdzie były łąki i rozlewiska, ale już sam chodnik i ścieżka nie były oddzielone żadnymi krzakami, więc psy widziały ludzi i miejscami musiały iść wzdłuż chodnika nawet około metra od niego. Więc jak widzicie z jednej strony miały bezpieczne warunki, by móc pracować z nimi na bezpiecznej odległości bez przekraczania ich granic, z drugiej mogłyśmy chwilami stopniowo zmniejszać dystans ucieczki, balansując gdzieś na jego granicy.

Jakie miejsce wybrać na pierwsze samodzielne spacery.

Jak wybrać odpowiednią trasę na spacer indywidualny z psem lękliwym:

  • Poznaj miejsce w grupie psów – nie wrzucaj psa z problemami w zupełnie nowe miejsce.
  • Dopasuj ilość i trudność bodźców środowiskowych do możliwości psa (np. jeśli pies nie radzi sobie z samochodami, nie spacerujcie wzdłuż najbardziej ruchliwej ulicy w mieście).
  • Nie przekraczaj dystansu ucieczki, zachowaj taką odległość od bodźców powodujących strach/reaktywność/agresję, by móc pracować z psem, czyli kiedy odległość od bodźca jest dla niego komfortowa.

Dlaczego o tym piszę? Bo taki spacer jest wartościowy dla psa tylko wtedy, kiedy wraca z niego jako „zwycięzca”. Lepiej pójść na spacer i obserwować z kilkudziesięciu metrów coś, co psa stresuje, ale dać mu wrócić do domu na fajnych emocjach z doświadczeniem, że nic się nie stało i zmniejszać stopniowo ten dystans niż wrzucić psa w wir bodźców, które go przytłaczają i dopuścić by wracał ze spaceru przerażony/sfrustrowany/nakręcony, bo prawdopodobnie kolejne spotkanie z tymi bodźcami tylko nasili reakcję psa, a na pewno „wrzucanie go na głęboką wodę” nie spowoduje, że problemy znikną.

I dokładnie w ten sam sposób uczyłam Donnera niereagowania na inne psy, choć jego problemem była agresja nie lękliwość. Najpierw pozwalałam mu patrzeć w spokoju na psy będące hen, hen na horyzoncie, potem gdzieś po drugiej stronie ulicy i tak stopniowo bliżej i bliżej, aż minięcie się z psami w rozsądnej odległości było zupełnie możliwe do wykonania. Potem, dopiero kiedy Donner nauczył się, że nie każdy pies na horyzoncie chce go zabić i nie musi jako pierwszy atakować, zaczęła uczyć go skupiania uwagi na mnie, a tym samym odwracania uwagi od potencjalnego zagrożenia (wcześniej wspominanego bodźca). Ale nie byłoby realne do wypracowania, gdybym w szczycie jego problemów zaczęła wymuszać na nim posłuszeństwo i odwracanie uwagi, wrzucając go jednocześnie w sytuacje, z którymi sobie nie radzi i nakazując mijać się z psem bark w bark w ramach nauki „rzucania na głęboką wodę” – wówczas nie dość, że nigdy bym tego z nim nie przepracowała, to problem byłby jeszcze większy, a nawet zagłuszony przez wymuszone posłuszeństwo zamieniłby psa w cykającą bombę. Bo z lękami i problemami trzeba się zmierzyć, pozwolić psu samemu się przekonać, że jest w stanie sobie z tym poradzić i nic się nie dzieje. Być dla niego wsparciem i poczuciem bezpieczeństwa, a nie „przewodnikiem stada” wymuszającym odpowiednie zachowanie w sytuacji, w której pies sobie nie radzi, bez uprzedniej pomocy mu w poradzeniu sobie z problemem.

Jak pogodzić spacery indywidualne przy dużej ilości psów?

No dobra, ale jak pogodzić pracę, dom, rodzinę, trzy psy i spacery? Czy innym psom nie jest przykro, że nie ćwiczą? To pytanie gnębi na pewno wielu opiekunów, mnie również gnębiło, ale wzięłam się w garść i przeanalizowałam, co jest dla mnie ważniejsze. Chwilowa „przykrość” pozostałych psów, czy całe życie, które jest przed nami i w którym będę miała na spacerach stado z jednym mózgiem. Pomyślałam też logicznie czy psom nie obniży się poziom dobrostanu i doszłam do wniosku, że absolutnie nie. Dalej nasz dzień wygląda identycznie jak przed tymi spacerami: kiedy pracuję psy towarzyszą mi w biurze, potem jest czas na zabawy w domu lub ogródku. Wspólny spacer – tu nic się nie zmienia, poza tym, że jedną godzinę z mojego dnia, którą pewnie przesiedziałabym bezsensownie scrolując telefon lub oglądając serial na Netflixie poświęcam dziennie tylko jednej z suczek. Codziennie innej, więc nie ma tu mowy o jakimś psim nieszczęściu, czy niedostatku, bo poza tym, że jedna dostaje spacer-trening gratis – nic w ich życiu się nie zmienia.

I tak jak ja, nie musisz robić ze wszystkimi psami spacerów indywidualnych jednego dnia. Musisz zaplanować je tak, by móc ten spacer w pełni wykorzystać dla psa, z którym pracujesz. Nie może być to odbębnienie spaceru „żeby odhaczyć”, bo to nic nie da, tym bardziej, jeśli coś zdenerwuje Cię na poprzednim spacerze i przeniesiesz to na kolejny. Jeśli masz mało czasu, możesz robić jeden spacer indywidulany z danym psem, jednego dnia i też będzie ok – to Ty decydujesz o tym, kiedy i ile ćwiczycie, najwyżej zajmie Wam to więcej czasu, ale każda mądra (nieudawana na zasadzie odhaczenia w grafiku) praca z psem jest lepsza niż jej brak.

Wnioski i obserwacje po naszych pierwszych spacerach:

Merci

Pierwszy samodzielny spacer Merci był dla niej wielkim przeżyciem. Jest najbardziej lękliwą z terierek i nawet w grupie potrafi na spacerze się zawiesić lub przestraszyć w efekcie czego cały spacer jakby mogła przytruchtałaby z zamkniętymi oczami – byle szybciej wrócić do domu.

Przez większość spaceru indywidualnego Merci przemykała na całej długości linki, by być jak najdalej od strasznych bodźców. Pozwalałam jej na to, odchodząc z nią najdalej jak się da, by móc określić dla niej bezpieczną odległość, która na chwilę obecną jest … duża. Bardzo duża. Dużo też już na tej bezpiecznej granicy przesiedziałyśmy na spacerze oglądając sobie ludzi, rowery i psy. I choć starałam się być dla niej wsparcie wiem, że na razie, jeszcze emocje brały nad nią górę, więc ograniczałam się do mówienia do niej spokojnie i miziania po klacie. Nie było mowy na skupieniu uwagi, wzięciu smaczka czy zrobieniu czegokolwiek sensownego. Ale taki spacer miał pokazać Merci to, że nie musimy chodzić przy ludziach, jak nie chce, że możemy iść daleko od nich, że, nikt nic od niej nie chce, nikt jej nie napadnie i wszystko jest ok. Smutne było tylko to, że sama nie szukała we mnie wsparcia, tylko starała się wyjść z całej sytuacji, więc po poplątaniu się po okolicy przez około godzinę (nie robiąc nawet 2km) wróciłyśmy do domu. A kiedy zorientowała się, że jest na drodze powrotnej do domu, pierwszy raz Mercik ciągnęła na smyczy jak rasowy terier. I wydawać by się mogło, że ten spacer nic nie przyniósł, ale kiedy Merci jako pierwsza melduje się pod drzwiami, żeby ją ubrać, bo idziemy na kolejny spacer, to jest to bardzo dobry sygnał że, mimo że spacery są straszne, to w gruncie rzeczy są fajne.

Molly

Molly do tej pory przed wyjściem na spacer całą sobą manifestuje, że nigdzie nie idzie. A to zamknie się w klatce, a to schowa na piętrze. Kiedy wołam dziewczyny na ubieranie Merci i Ela drepczą pod drzwiami niecierpliwie, Molly natomiast zastanawia się jak zniknąć. Dalej podczas zakładania szelek i obroży czuje dyskomfort, ale dzielnie stoi choć trochę jak kot, któremu założono kubraczek i stoi, bo się nie może ruszyć, bo szelki przez pierwsze sekundy paraliżują. Ale kiedy tylko wyjdziemy na dwór wszystkie problemy znikają. Kiedy jesteśmy w grupie, Mollcia jak terier – z ogonem na sztorc i dumnie wypiętą klatą prowadzi nas ramię w ramię z Elą, czasem prześcigając się w pozycji liderki.

Kiedy natomiast wychodzimy same Molly, nie jest już taka pewna siebie i „hej do przodu”. Dzielnie sobie drepczą koło mnie, ale przez większość czasu trzyma się przy nodze raz po raz łapiąc kontakt wzrokowy, bo to załatwia jej chrupkę. A ja chrupek jej nie żałuję, bo w końcu zależy mi na tym by chciała zwracać na mnie uwagę. Na początku nie węszy widać, że jest spięta, ale dzielnie za mną podąża. Nad rzeką oddzielona od ludzi szpalerem krzewów, trochę się luzuje i zaczyna odbiegać kawałek ode mnie i próbuje coś węszyć, szybko jednak wraca do mnie po chrupkę za każdym razem, kiedy ze ścieżki usłyszy głośniejsze rozmowy ludzi.

Po przejściu na drugą stronę, kiedy nie oddzielają nas już krzaki Mollcia (mimo że jesteśmy daleko od ścieżki) mocno się stresuje. Przykucam więc przy niej, pozwalam położyć się jej między moimi nogami i tak sobie oglądamy ludzi. Kiedy Molly uznaje, że jest gotowa iść dalej spacerujemy w kierunku domu co powoduje, że pies zaczyna iść na całej długości smyczy przede mną, bo w końcu wracamy! Co raz ćwiczę więc jej przywołanie, a Molly grzecznie wraca na smaczka i głaski.

Spacer kończymy z mega dobrym wynikiem. Pies jest zmęczony – to widać po niej, bo choć na spacerze nie była tak spięta i zestresowana jak Merci, to ilość ćwiczeń wplecionych w nasz mimo wszystko naturalny spacer, bo właściwie prezentowane przez suczkę zachowania były tylko wzmacniana i nagradzane, a ona coraz chętniej i świadomiej sama je powtarzała i poza przywołaniem nie dostawała żadnych poleceń, to mimo wszystko głowa się bardzo zmęczyła, bo choć wydawać by się mogło: czym jest lekko ponad 2km spaceru, to jednak w trudnych warunkach dla psa, który się uczy, taki spacer jest dużo bardziej męczący niż 12km trekking po lesie.

Mam nadzieję, że za kilka tygodni Twinsy staną się odważnymi pewnymi pieskami, ale wszystko pomalutku. Nigdzie nam się nie spieszy. Mamy czas, a w tych psach nie chciałabym niczego spierniczyć w wychowaniu.

A jeśli macie Instagrama, możecie obejrzeć urywki w pierwszych spacerów dziewczyn:

Może Cię zainteresować:

 

Ogółem: 366, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz