Produkt: Kennel ConTour
Tester: Elza & Donner
Recenzent: Zamerdani.pl
Dla: Top for Dog 2017
Moje psy od kilku tygodni testują nową klatkę. Ah! Jakie one są „nieszczęśliwe”… ale czy na pewno? Zanim przejdziemy do samych testów, bądź co bądź – według mnie jednego z najgenialniejszych rozwiązań w życiu z psem, czyli – klatki, zastanówmy się dlaczego kennel ma tak wielu przeciwników. Ilekroć w Internecie przewija się temat klatek czy kenneli zawsze pod takim temat wywiązuje się zażarta dyskusja nakręcana przez przeciwników kenneli, którzy uważają, że klatka jest więzieniem i nie różni się niczym od łańcucha. Skąd to się bierze, dlaczego pojęcie klatki jest tak drażliwe? I po co właściwie ludzie kupują do domu klatki?
Według mnie punktem zapalnym jest sama nazwa „klatka” która niezbyt dobrze się kojarzy. Dla wielu osób jest to synonim pseudo hodowli, cierpienia zwierzęcia i jego niedoli. W końcu tyle mówi się o hodowlach klatkowych, czy to w odniesieniu do kur czy lisów. Sama klatka też nie sprawia „dobrego” wrażenia – bo wygląda jak… no właśnie klatka. Zdumiewające jest to, że poruszenie tego samego tematu, gdzie zamiast słowa „kennel” czy „klatka” pada hasło namiot, i zamiast wizualnej klatki mamy śliczny czerwony, czy niebieski namiocik – problem niemal nie istnieje. Ów sytuacje pokazują tylko to, jak nasze społeczeństwo jest uprzedzone do pewnych kwestii – w ramach wyższych idei – nie myśląc obiektywnie.
A tak na prawdę każda dobrze zrobiona klatka / kojec / namiocik – pełni dla psa niemal tak samo ważną funkcję jak miska pełna jedzenia – jest schronieniem. Miejscem odpoczynku, bezpieczeństwa i spokoju. Prywatnym pokojem, który można ze sobą wszędzie zabrać. Wiele osób spiera się z tym, udowadniając że takie samo zadanie może spełnić legowisko. Owszem, ale legowisko nigdy nie będzie azylem w którym pies może się bezpiecznie schować i zamknąć przed światem.
Po co psu takie miejsce? Z różnych powodów. Są psy pewniejsze siebie i mniej pewne. Psy mieszkające z osobą dorosłą i psy mieszkające z dziećmi. Pies jedynak i pies mający psie rodzeństwo w szczenięcym wieku. Niezależnie od powodu – każdy pies zasługuje na spokój i odpoczynek. Miejsce, gdzie nikt mu nie wejdzie i w końcu będzie mógł odpocząć we względnym spokoju.
W moim domu klatka znajduje się od dobrych kilku lat. Pierwsze została kupiona Donnerowi tylko i wyłącznie ze względu na wyjazdowe seminaria na których była wymagana. Przekonanie Donnera do klatki, nie było jakimś ciężkim zadaniem. Kilka razy dostał w niej jedzenie, na kilka nocy, jego legowisko zostało przeniesione do klatki, by ostatecznie pojechała z nami na seminarium. Na szczęście Donner bardzo szybko skojarzył sobie klatkę z wycieczkami i szkoleniami. I choć na co dzień później jej nie używał, zawsze na jej widok wpadał w euforię wiedząc, że zapowiada się jakiś wyjazd. Wiele osób było mocno zaskoczonych tym faktem, że tak obojętnie podchodzę do tematu klatki i tak niemal z dnia na dzień wsadziłam do niej psa, a oni już któryś miesiąc uczą swojego klatki, a pies dalej cierpi. Patrząc na to wszystko stwierdzam, że kluczem do zrobienia klatki, u psa który nie ma problemów z separacją, jest po prostu olanie – brzydko mówiąc tematu i nie rozwodzenie się nad klatką, tylko potraktowanie jej jako czegoś normalnego, nowej zasady i tyle. Bo jeśli my podświadomi cierpimy z powodu zamknięcia psa w klatce to tony Kongów i smaczków nie pomogą psu, nawet bezproblemowemu, zaakceptować kennelu.
Klatka w życiu Eli pojawiła się już pierwszego dnia kiedy szczeniak pojawił się w domu ponieważ zrobiliśmy jej w klatce pokoik. Jako mały papiś w olbrzymiej klatce Donnera miała pod dostatkiem miejsca, by pomieścić legowisko, maty i miski. Przyzwyczajany od maleńkości szczeniak bardzo szybko nauczył się, że tam się śpi, je i bawi. Nie było problemu by zostawiać ją samą w domu (dzięki czemu niemal do zera ograniczyliśmy zniszczenia w domu) co więcej dzięki klatce mała Ela od maleńkości mogła ze mną jeździć na seminaria i wycieczki, bo gdzie się nie udawałam, szczeniak zawsze zabierał swój bezpieczny – znajomy pokój ze sobą. I choć Elza ma już prawie rok, klatka do tej pory stoi w naszym domu. Nie żeby było jakieś ważne wskazanie – nie. Po prostu Ela lubi w niej spać. Bardzo często kiedy wrócę wcześniej z pracy znajduję Elę w klatce, bo przecież w godzinach 08-16 powinno się w niej spać. Kiedy dostanie jakiś dobry kąsek i chce go schować przed Donnerem, również zanosi go do klatki, bo wówczas Donner nie odważy się wtedy tam wejść. Klatka w naszym domu jest też niezbędna ze względu na charakter Donnera. Niestety rozmieszczenie pomieszczeń w naszym nowym domu jest takie – że nie mamy pomieszczenia, gdzie można zamknąć psa kiedy przychodzi ktoś obcy z kim nie chciałbym, aby pies się zapoznał. Nawet zamknięcie go w łazience nie będzie dobrym rozwiązaniem, bo pies otwiera sobie drzwi w obie strony – zresztą zamykanie psa w łazience / schowku / piwnicy – wydaje mi się mało przemyślanym rozwiązaniem. Dlatego w naszym domu jest klatka. Którą pies zna i wie, że jak w niej jest to krzywda mu się nie dzieje. Może obserwować obcą osobę, zazwyczaj dostaje jakiś super kąsek do żucia, więc nie czuje się wyobcowany, nie czuje się niepewnie, bo nie wie co się dzieje się z jego rodziną – tylko może wszystko nadzorować, a my mamy pewność, że pies nagle nie wyskoczy na gościa i nie wyprosi go z domu.
Wiedząc jak ważna w naszym życiu jest klatka zdecydowałam się na testy kennelu w ramach Top For Dog – ConTour 109 x 72 x 77 cm Czarna. Jako, że w domu mamy już klatkę XXL, tym razem zdecydowałam się na rozmiar mniejszą – dla Eli, gdyż dwie maksymalnie duże klatki ciężko upchnąć mi do auta, a czasem potrzebuję zabrać ze sobą dwa psie pokoje. Klatka o tych wymiarach dedykowana jest owczarkowi, ale jak to z klatkami bywa, ciężko dostać je w sklepie stacjonarnym, także tym razem z czystym sumieniem, mogłam zamówić dedykowaną – nie obawiając się jak okaże się zbyt mała dla mojego psiego arystokraty.
Klatka ConTour jest bardzo solidnie wykonana (dużo solidniej niż ta która miałam do tej pory) i należy to bardzo mocno podkreślić. Naprawdę przeszła porządne testy wytrzymałościowe, łącznie z postawieniem na niej Eli i… dała radę. Także wielkie wyrazy szacunku za porządny, wytrzymały produkt. Na każdym szczebelku, każdym łączeniu i zamknięciu widać jak jest solidna. Mówi to też o niej waga – 15,6kg! Zdecydowanymi zaletami tego modelu są drobiazgi, które bardzo ułatwiają opiekunowi życie. Pierwszym z nich jest solidna plastikowa podłoga. Słowo klucz po raz kolejny – solidna. Ci co śledzą nasze poczynania, nie raz widzieli, że stara klatka podłogi nie miała – bo solidna nie była. W tym wypadku komfort pomieszkiwania Eli w klatce zwiększa się niesamowicie. Drugim powodem dla którego warto wybrać ta klatkę są gumowe nóżki. Niby nic, ale wierzcie mi – ten drobiazg uratuje Waszą podłogę (lub podłogę na wyjazdach) przed porysowaniem wynikającym z przesuwania klatki. Fajnym dodatkiem jest też przegródka, która można włożyć do środka jeśli potrzebujemy zamknąć w niej dwa mniejsze psy osobno.
Wszystkie pręty pokryte są grubą warstwą farby, która nie łuszczy się i nie odpryskuje – mam porównanie ze starą i zdecydowanie jest to lepszej jakości produkt. Dodatkowo klatka w długi weekend stała na dworze, na deszczu, by co jakiś czas na chwilę przymknąć w niej psy, bo miały podwórkowe wakacje. Wilgoć, deszcz, silna eksploatacja – a farba jest nawet nie zarysowana. Nie ma oznak rdzy – po prostu jak nowa!
Zamknięcia są solidne i nawet uparty, zawzięty pies będzie miał problem, żeby je sforsować. Niech nie przestraszy Was jeden zamek w drzwiach! Ponieważ to nie jedyne zabezpieczenie. Aby zamknąć czy otworzyć klatkę, drzwiczki należy unieść nieco do góry, aby zdjąć je z „haka” zabezpieczającego, dwa specjalne wycięcia w ściance muszą trafić na swoje miejsce dopiero po tym drzwiczki się otwierają. Więc nawet kiedy przez nieuwagę nie zamkniemy zasuwy, jest niewielkie ryzyko, że pies się uwolni. Jak dla mnie bomba, szczególnie, że przez nie uwagę kilka razy w domu nie zauważyłam, że jeden z drzwiczek są nie zaryglowane i Elza pod naszą nieobecność sama się wypuściła. Ogólnie powiem, że nie mam żadnych zastrzeżeń co do produktu. Ani jednego. Uważam, że ten model klatki (a nie jeden widziałam i z nie jednego korzystałam) jest jednym z najlepszych. Jedyne co byłoby fajnym smaczkiem do całości produktu – to wybór kolorów. Czarny jest uniwersalny, ale może gdyby zacząć produkować kennele w innych kolorach np.: fuksji, błękitu, czy zieleni ich wizerunek nieco by się zmienił, tak samo jak dodawanie „pokrowców”, żeby te pręty co wrażliwszych osób w oczy nie kuły.
Czy jest to produkt na TOP? Zdecydowanie tak, choć niestety docenią to tylko świadomi opiekunowie psów, którzy wiedzą, że dobrze zrobiony kennel nie jest psim nieszczęściem, a wręcz przeciwnie – symbolem spokoju opiekuna i bezpieczeństwa psa. Polecam każdemu, nie bójcie się klatki, bo to naprawdę nic złego, co poświadcza wielokrotnie w social mediach Ela.
15 komentarzy
Mam ten sam model tyle, że M-kę i też sprawdza się świetnie 🙂 Około miesiąc temu pojawił się u nas jeszcze materiałowy kennel i mimo wygodnego składania i lekkości metalowa klatka i tak jest niezawodna 😉
Zgadam się 😉 tez mam “namiocik” ale klatka to klatka 😉
Kosztuje zaledwie 100zł mniej niż transporter samolotowy podobnych rozmairów. Nie wiem, czy się kalkuluje.
Jak ktoś lata samolotem, to sobie kupi transporter, a nie klatkę 😛 Ja muszę mieć dużą wygodną klatkę nie do transportu zwierząt tylko stojącą w pomieszczeniu, gdzie upchnę dwa psy i nie bedą się gniotły, więc dla mnie jest to dużo lepsza opcja. 🙂
Transportery samolotowe wcale nie są bardzo wytrzymałe. Lecąc z Pestką do USA bałam się, że otworzą się drzwi, bądź samolotem zarzuci i klatka się potłucze. Została potem wysłana kurierem i dojechała doszczętnie zniszczona. Dodatkowo zajmuje dużo miejsca z zewnątrz.
Podoba mi się pomysł z przyzwyczajeniem przez “olanie” tematu. Podobnie u nas było. Zapowiadał się wyjazd, a Haker niszczył. Na początku byłam lekko uprzedzona, że kupuję klatkę, żeby pies nie niszczył, czyli, że klatka za karę. Jednak jak już przyszła i Haker po prostu zaciekawił się nią, uznałam, że faktycznie – to takie legowisko z opcją zamknij. Dostał tam smakołyki, jeść, zabawki i już ok. Teraz ma podobnie jak Elka – klatko oznacza jakąś przygodę i pies jest szczęśliwy. 🙂
Olanie tematu jest najtrudniejsze, bo my mamy często większy problem z klatką niż sam pies. 😉
Dokładnie. Ja się cieszę, że pies i dzieciaki momentalnie mi zmieniły sposób patrzenia na klatkę. Po ostatnim wyjeździe klatka została w aucie. Pies obchodził miejsce, gdzie zawsze stoi z wyraźnym oburzeniem i trzeba było pędem klateczkę składać 😉
U mnie jest podobnie! Jak po wyjeździe nie rozłożę klatki, lub drzwi od niej się przymkną i nie da się wejść to jest dla Elzy tragedia i potrafi się popłakać z tego powodu.
Przy pierwszej, dorosłej suce, która nie sprawiała żadnych problemów klatka nie była konieczna, ale po czasie okazała się bardzo pomocna, np. w trakcie wyjazdów, treningów na placu. Potem przy szczeniaku ratowała dom przed zniszczeniem, a samego szczeniaka przed utratą życia, np. przez zjedzenie czegoś niekoniecznie jadalnego. Starsza pani bez oporów zaakceptowała nowe mieszkanko. Młodsza to typ buntownika, ale z czasem przekonała się, że klatka jest fajna i teraz kiedy kennel stoi cały czas otwarty sama idzie do niego spać, zanosi różne skarby. Nie wyobrażam sobie teraz funkcjonowania bez klatki i jestem pewna, że kolejny buras też dostanie swoją własną :D.
Ja mam podobnie. Pierwsza klatka była nie moim wymogiem, przy drugim psie ułatwiła życie, teraz nie wyobrażam sobie by jej nie było. 😉
U nas z Roninem klatka była potrzebna, choć musiała nas do niej przekonać behawiorystka, która pomagała nam na pierwszym etapie po adopcji. Pies się wyciszał stopniowo w kennelu, dość szybko zaakceptował go jako swoje miejsce. Był w niej też przewożony w samochodzie, co się świetnie sprawdziło przy wypadku. Obecnie, przy dwóch psach, nie mamy możliwości, by w mieszkaniu była klatka, zresztą już nie jest ona tak niezbędne, jak na samym początku “przygody” z psiakami po przeżyciach. Za miejsce wyciszenia służy jednemu “buda” pod stołem (gdzie jest ciemniej i ciaśniej, co widocznie mu odpowiada), zaś drugiemu – kołdra 😉 Samochód też jest już inaczej przerobiony pod psy, tak, aby w razie zderzenia wszyscy podróżujący byli chronieni. Jestem absolutnie za kennelem. Zgadzam się z Amelią, że chyba razi i kłuje innych nazwa “klatka” i widok prętów. I fajnie, gdyby były produkowane w bardziej przyjaznych (dla ludzi 😉 ) kolorach. Miłego dnia 🙂
Dzięki za komentarz! Własnie z klatka jest trochę jak z czarnym psem, który ma “złą opinię” i ciężko go wyadoptować nawet jak jest śliczny, ale pokazanie go w różowej muszce, śmiesznej koszulce, lub z pluszakiem w pysku znacznie ociepla jego wizerunek. Tak samo jest z klatką. Gdyby były kolorowe, miały od razu dołączanie pluszowe legowiska (lub shaggy) – czyli coś co jet urocze. Jakąś słodką tabliczkę z imieniem psa, albo inne bajery miłe dla oka, od razu zaczęto by je inaczej traktować. 🙂
Miałam ostatnio przyjemność szyć pokrowiec na klatkę z tkaniny w piękne zielone, modne ostatnio liście,z legowiskim …Szyłam już zwykly czarny pokrowiec,u siebie w pracowni mam łowicz na czarnym tle,piekny kolorowy pokrowiec.Mam coraz więcej zapytań o kolorowe pokrowce.Także coś w kierunku zmiany klatki na ładny pokoik chyba zaczyna się dziać.Pozdrawiam Marzena.Na FB mozecie mnie znaleźć jako “Och Szycie”.Zapraszam.
Ps.za kilka dni będą fotki od klientki od zielonego pokrowca.
Dziękuję za komentarz. Takie pokrowce mogą być bardzo fajne na wyjazdy, kiedy chcemy oddzielić psa od otoczenia, oraz kiedy pies potrzebuje “budy” schronienia, więc myślę, że jest to nisza, bardzo obecnie potrzeba. Powodzenia! 🙂