Strona główna Wychowanie psa Szkolenie psa – moda, rozsądek czy snobizm

Szkolenie psa – moda, rozsądek czy snobizm

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Donner umie już czytać? – pytanie naszego weterynarza podczas każdej wizyty.
Donner lepi już garnki i pisze wiersze trzynasotohaukowcem? – pytanie kolegi.

382456_466263353448066_2009441045_n

Standardowe pytania, które słyszę za każdym razem kiedy poruszany jest temat szkolenia psa. Ludziom wydaje się niepojęte po co szkolić psa – tak długo (Donner był na 3 stopniach posłuszeństwa praktycznego i na szkoleniu z obrony). Owszem szkolenie jest teraz, można powiedzieć modne,  popularyzowane i uznawane za coś oczywistego.  No właśnie szkolenie – czyli najczęściej jakieś psie przedszkole, albo podstawowy kurs – żeby mieć papier.  Mało kto decyduje się na kompleksowe szkolenie psa, nie wspominając już o zajęciach specjalistycznych. Znajomi kiedyś zapytali mnie, po co zapisałam Donnera do psiej szkoły, skoro bez problemu sama bym go wychowała, przecież pomagałam im z ich psem i wszyscy wiedzą, że jeśli jest psi problem najlepiej i najszybciej zgłosić się do mnie – coś wymyślę albo poradzę. Nie wiem skąd się to wzięło, chyba dlatego że jestem psiarą, nie boję sie psów i mam jakieś tam do nich podejście – przez co znajomi uważają mnie za guru w tej kwestii – mimo, że najczęściej odsyłam ich po 'oględzinach’ lub wysłuchaniu problemu do weterynarza albo behawiorysty. Ale wracając do pytania, znajomi i rodzina uważali, że świetnie poradzę sobie z Donnerem sama, a zapisanie go do szkoły jest tylko moją fanaberią, bo teraz robi to każdy, niezależnie czy potrzeba, czy nie i jest to wręcz uznawane przez niektórych za  hipsterskie.

Ja powiem Wam tak: nawet jeśli macie najcudowniejsze i najinteligentniejsze szczenię świata, macie spore pojęcie o szkoleniu i behawiorystce psów i w ogóle jesteście Cesarami Millanami osiedla o niczym nie świadcy. Bo co innego widzieć wady innych, a co innego zapanować nad własnym psem, który jest wyróżnikiem tego co naprawdę potrafimy jak opiekun psa.

SONY DSC

Posłuszeństwo praktycznie – I-wszy stopień

Ja o tym wiedziałam. I mimo, że skończyłam z Budzikiem kurs PT  i IPO, mimo że Budzik znał wiele sztuczek i był niesamowicie posłusznym psem, bez wahania zapisałam Donnera do psiej szkoły. Mimo, że zanim rozpoczął naukę znał już niemal wszystkie komendy z zakresu podstawowych szkoleń (miał wtedy 6-7 miesięcy) – a właściwie poznał, bo wykonywał je jeśli miał ochotę. Co skłoniło mnie do zapisania psa do szkoły poza oczywiście samym wychowaniem psa, które każdy w mniejszym lub większym stopniu może wypracować sam, po przeczytaniu kilku książek lub obejrzeniu filmów?

Socjalizacja z psami i ludźmi – w szkole jest zawsze kilka innych psów, z którymi może nawiązać kontakt, jest to ważne szczególnie kiedy młody pies nie ma normalnych kontaktów z innymi psami w okolicy. Uczy się też obcować z różnymi ludźmi. Witać się z nimi, czy nie przyjmować od nich jedzenia.

Jak wielokrotnie pisałam u mnie w okolicy sporadycznie, ktoś wyprowadza psa na spacer poza mną, a jedyne kontakty z psami to szczekanie przez siatkę, lub walki kiedy inny pies ucieknie z posesji – nie są więc to normalne warunki do socjalizacji z psami, a wręcz nienormalne, które powodują wiele szkód w psiej psychice. W szkole szczeniaki przed i po zajęciach mogły się wybiegać i pobawić, pies uczył się ignorować inne psy, nie zawsze które intonowały jego. Dla Donnera była to świetna nauka, szczególnie, że mały zakapior lubił zaczepiać inne psy, szczególnie te które nie były puszczane do zabawy, z racji agresji.

SONY DSC

Posłuszeństwo praktyczne – I-wszy stopień

Nauka w grupie – może wydawać się to wadą, bo osoba prowadząca zajęcia nie poświęca całej uwagi nam i naszemu psu, ale wbrew pozorom psy w grupie najszybciej się uczą. Szczeniaki obserwują innych i powtarzają po nich. My obserwujemy innych i widzimy jakie błędy popełniają, przez co możemy wyeliminować je u siebie.

Nie inaczej było z Donnerem. Na początku zajęć zaprzyjaźnił się z berneńczykiem Wiarusem, który był wcześniej na psim przedszkolu, więc był jednym z lepszych. Donner ewidentnie chciał, żeby zwracano na niego uwagę, żeby jego też chwalono, więc na początku zajęć niemal non stop, zanim wykonał komendę zerkał co robi Wiarus. Później też 'ściągał’ po nim. Na komendę Karoliny 'do mnie’ wydanej do Wiarusa, również się zrywał i biegł do mnie, (nie do niej na szczęście), ale skoro Wiarus to robił to on tez musiał (przy komendach innych osób i psów nie było tego problemu). Widziałam też ile Donner nauczył się od Budzika – mimo, że był z nim tylko miesiąc. Ale wszystkie komendy i sztuczki łapał w mig, naśladując starszego psa.

SONY DSC

Posłuszęństwo praktyczne – I-wszy stopień

Wyeliminowanie błędów w wychowaniu / rozwiązanie problemów – każdy popełnia jakieś błędy, zawsze są porażki, na szkoleniu instruktor pokaże nam co robimy źle i pomoże przezwyciężyć sytuacje ’bez wyjścia’.

U Donnera również było kilka problemów, nie myślcie że to pies idealny – pierwszym była agresja do innych psów. Na zajęciach udało nam się ją opanować do tego stopnia, że mogliśmy mijać się z psami bardzo blisko bez linki i obywało się bez walki. Drugim problemem było przychodzenie 'do mnie’ – które swoimi emocjami zniszczyłam za czasów szczenięcych. Kiedy młodziutki Donner puszczony ze smyczy po prostu zwiał mi w krzaki za czymś. Kiedy wrócił dostał straszną burę. Bardzo się wtedy na mnie pogniewał, a ja na niego. A efektem było to, że na komendę 'do mnie’ pies podbiegał parę kroków, a potem spierniczał i krążył wokół mnie, kiedy podchodził na wyciągnięcie ręki, w ostatniej chwili odskakiwał i znowu krążył. I pomyśleć, że to wszystko spowodowało jedno nakrzyczenie psa, wydawać by się mogło 'nieszkodliwe’ bo przecież mógł się zgubić. No, ale… to są właśnie nawyki po dorosłym psie. Przy szczeniaku człowiek przestaje myśleć. W końcu Budzik reagował na każdą komendę, czemu Donner nie zareagował, skoro już ładnie przychodził?  Budzik nawet jeśli coś źle zrobił, zdawał sobie z tego sprawę i burę puszczał mimo uszu. Czemu więc Donner tak zareagował? Błąd za błędem. Porównywanie szczeniaka do 10 letniego psa, wymaganie od szczeniaka tego co od 10letniego psa, nie dostrzeżenie, że Donner jest Donnerem – ma inny charakter, inne upodobania, co bym nie zrobiła nigdy nie będzie Budzikiem, a ja wtedy chciałam, żeby nim był. Szczególnie po jego śmierci. Niby o tym wszystkim wiedziałam, ale emocje wzięły górę i popełniłam błędy, których konsekwencje ponoszę do tej pory.

DSC03253

1491833_560591074015293_1462323187_o

Posłuszęństwo praktyczne – II-gi stopień

Dobór sprzętu i metody szkolenia psa – bardzo ważne, kiedyś 13 lat temu kiedy szkoliłam Budzika na pierwszych zajęciach wszystkim polecono kupić kolczatki. Kiedyś szkoliło się psy zupełnie inaczej, teraz jakimś cudem da się nauczyć psy posłuszeństwa na szelkach lub zwykłych parcianych obrożach. Owszem, będą psie przypadki gdzie bez kolczatki czy dławika sie nie obejdzie, ale osoba prowadząca zajęcia powinna wskazać nam co będzie najlepsze dla nas i dla naszego psa. Pokaże też najlepszą metodę pracy. Jedne psy będą chętnie uczyły się na jedzenie, inne za zabawkę, a jeszcze inne na zadowolenie lub niezadowolenie właściciela.

I tuta kolejny przypadek Donnera. W szkole był uczony na smaczki, za młodu świetnie się to sprawdzało, bo łakomczuch zżerał wszystko razem z ręką. Z czasem smaczki przestały być dla niego atrakcyjne. Owszem dalej nagradzam go nimi (najczęściej na zasadzie „no dobra wezmę” po czym je wypluwa), ale największą nagrodą jest rzucenie mu piłki za wykonanie zadania. Gdybym zaś dalej uczyła go na smaczki, szybko zacząłby mnie ignorować i poleciał przynieść zabawkę, patyk lub zwykłą szyszkę, bo zabawa jest większą nagrodą niż świeżutka ekologiczna szynka.

SONY DSC

Posłuszeństwo praktyczne – II-gi stopień

Budowanie więzi z psem – jak można zbudować z psem więź w ciągu dwóch godzin tygodniowo? Psa mamy na co dzień i codziennie powinniśmy budować z nim więź, ale co dzień wbrew pozorom tego nie robimy. Idziemy z psem na spacer, ale pies sobie biega luzem, albo idzie na lince, a my rozmawiamy z ze znajomymi lub przez telefon. Bawimy się z psem – dobra porzucamy mu piłkę, lub niech zrobi parę sztuczek za kiełbaskę. Tak naprawdę zajmujemy się psem, ale nie poświęcamy mu w pełni uwagi. W szkole – poświęcamy całą godzinę psu. Dostrzegamy zachowania, na które w domu nie zwracamy uwagi, sygnały które wysyła nam pies kiedy jest zadowolony, lub kiedy coś mu się nie podoba. Zbliżamy się do siebie, mimo, że na co dzień śpimy razem. A pies? Szybko zaczyna stawiać wyjazd na zajęcia ponad zabawę i spacer. I mimo, że mogłoby się wydawać – nie powinien tego lubić, w końcu czegoś się tam uczy, czegoś się od niego wymaga, czasem skarci – ale pies i tak to uwielbia, bo wtedy jesteś na prawdę tylko dla niego.

Już wiemy po co jest nam psia szkoła, teraz jak ją wybrać?

Do szkoły do której chodził Budzik – zapisałam go tylko dlatego, że prowadził ją jego hodowca i w sumie w tamtym czasie w Lublinie może były dwie szkoły (może więcej), ale Internet nie był tak powszechny więc ciężko było je znaleźć. A psy szkolili tylko ludzie którzy mieli z nimi problem, potrzebowali uprawnień hodowlanych lub Ci co można powiedzieć „mieli nadmiar kasy„, mało kto szkolił psy jeśli nie miał w tym celu.

DSC03245

Posłuszęństwo praktyczne – III-ci stopień

Naszym celem był problem z Budzikiem – atakowanie wszystkich ludzi i skakanie im do gardła. Wyobraźcie sobie pięciomiesięcznego szczeniaka owczarka niemieckiego (ze starego typu na szczęście, bo z nowej linii byłby już niemal pełnowymiarowym psem), który zrywa szarpnięciem smycz i skacze na człowieka wspinając się po jego brzuchu, by złapać go za gardło. Całe szczęście, że Budzik był bardzo chuderlawym i niewielkim szczenięciem, a facet był wielki i odepchnął go na wysokości klatki piersiowej. Nie była to najlepsza szkoła, w dzisiejszych czasach promowania szkolenia metodami pozytywnymi, wszyscy załamaliby się na widok ustawiania psa na kolczatce i dominowania go. Ale, co by nie mówić – jako 15 letnia dziewczynka, dzięki temu potrafiłam zapanować nad wielkim owczarkiem i po szkoleniu nigdy nie atakował. Owszem wściekał się kiedy ktoś nas mijał, ale na komendę „waruj zostań” – kończyło sie tylko na obszczekiwaniu.

Kiedy wybierałam szkołę dla Donnera postawiłam jej tylko jeden warunek – musi prowadzić zajęcia z obrony, z resztą sobie poradzę, a pozoranta nie wyczaruję psu. I tak padło na ASa który jako jedyny w Lublinie oferował te zajęcia, choć w ostatnich latach odbywają się one strasznie rzadko, chyba ze względu na brak chętnych.

1375822_642816579103876_940442690_n

Zajęcia z obrony

Na co warto zwrócić uwagę wybierając szkołę?

Na staż i doświadczenie osób szkolących, wielkość grup, wbrew pozorom nie zawsze na komentarze i opinie innych. Warto też, by szkoła dysponowała sporym ogrodzonym terenem, na którym kursanci będą bezpieczni i nie będą stanowili zagrożenia dla innych. Wyróżnikiem powinno też być zróżnicowanie kursów, które można dobrać indywidualnie do naszych potrzeb. Oczywiście jeśli zależy nam tylko na jakimś tam szkoleniu – wystarczy jakaś tam szkoła. Jeśli jednak chcemy naprawdę nauczyć czegoś psa, lub rozwinąć jego predyspozycje potrzebujemy profesjonalistów. A szkoły oferują wiele kursów między innymi: psie przedszkole; posłuszeństwo: Pies Towarzyszący (PT), Pies Towarzysząco-Tropiący (PTT); Posłuszeństwo sportowe: Obedience i Rally-o; Pies Obronny/Stróżujący: IPO 3 stopnie; Kursy szportowe / przygotowawcze do: Agality, Flyball, Dogfrisbee, sportów bullowatych, wyścigów, zaprzęgiów, itp;  psy  pracujące z ludźmi: szkolenia policyjne, ratownicze, psy przewodnicy i psy asystujące, dogoterapia; psy pracujące ze zwierzętami: szkolenie myśliwskie, szkolenie pasterskie; Przygotowanie do wystaw i pokazów, oraz szereg innych kursów i szkoleń według zapotrzebowania.

1425521_642816619103872_145142835_n

Zajecia z obrony

Ogółem: 1 709, dzisiaj: 1

You may also like

9 komentarzy

Asia 17 maja 2015 - 18:19

Artykuł świetny . Dla większości ludzi szkolenie psa jest fanaberią ale to się powoli zmienia i mam nadzieję że będzie coraz więcej chętnych na szkolenie . 🙂
Pozdrawiamy!

opublikuj
Zhaotrise 17 maja 2015 - 19:32

Dziękuję, ważne żeby tych świadomych, chętnych było więciej, a nie chętnych, bo tak wypada. Na co komu kurs, skoro ćwiczy z psem tylko podczas zajęć, a potem ma pretensje, że zapłacił, a pies dalej nic nie umie. Myślę, że fajnym rozwiązaniem byłyby jakieś skolenia, czy akcje społeczne promujące świadomość właścicieli psów w ogólnodostępnych mediach, zarówno jak postępować z psami, jak również poszerzać wiedzę o prawach i obowiązkach właścicieli. Aby uświadomić ludziom jak ważne jest szkolenie psa i jego właściciela(!), że nawet w beznadziejnym przypadku, można coś zmienić, a schornisko nie jest wyjściem, kiedy pies nie spełnił naszych oczekiwań. Ale trzeba chcieć to zmienić i poświęcić czas i zaangażowanie, a nie tylko zapisać się i liczyć, że jakoś tam będzie. Wiele osób ma z tym problem i zapisuje się, bo kążdy tak robi i nic wartościowego z tego nie wynosi. Miejmy nadzieję, że ta świadomość wzrośnie zarówno podczas adopcji i kupna psów, jak i ich wychowania dalszego wychowania. 😉

opublikuj
Antiba 17 maja 2015 - 20:36

Bardzo fajny post, szkoda, że nie napisałaś go zanim zapisałam się z moim owczarkiem na indywidualne szkolenie:P
Teraz dostrzegam wszystkie za i przeciw a raczej wszystkie przeciw, ale jak mówią – człowiek uczy się na błędach

opublikuj
Zhaotrise 18 maja 2015 - 05:17

Mam kilku znajomych, także po 'szkoleniach’ indywidualnych, choć z ich opowieści nie nazwałabym tego szkoleniem i nie wiem skąd oni wytrzasneli takie osoby, no ale każdy sam decyduje o sobie. Podczas takich szkoleń faktycznie pies zachowuje się lepiej i robi wszystko niemal perfekcyjnie, w przeciwieństwie do zajęć grupowych, gdzie jest non stop rozpraszany, ale już w sytuacjach stresowych (czyli takich których nie miał na zajęciach) zapomina czego się nauczył, bo nie umie się odnaleźć. Dziwi mnie, że sami instruktorzy nie informują kursantów o tym. Uważam, że szkolenia indywidualne są warte uwagi tylko w określonych sytuacjach – kiedy są to szkolenia specjalisyczne, dla bardzo lękliwych, albo agresywnych psów, lub kiedy psy stanowią zagrożenie dla siebie lub innych, lub rozbijają doszczętnie grupę na zajęciach. 🙂

opublikuj
Edyta 19 maja 2015 - 13:52

Ja zdecydowałam się na szkolenie, mimo, że Bona znała już wiele komend. Niemniej jednak nie wszystko wychodziło tak, jak powinno – na przykład nauka skupienia w rozproszeniach. Na szkoleniu można ćwiczyć z psem w doskonałych rozproszeniach – inne psy, inni ludzie itd. Dla mnie ważna była również opinia innych osób, ponieważ tak jak napisałaś – chociaż może nam się wydawać, że robimy coś dobrze, to jednak dana komenda powinna zostać zrobiona na przykład troszkę inaczej. Dla mnie szkolenie to również okazja do poznania innych ludzi, psów i przede wszystkim możliwość podpatrzenia warsztatu pracy w danej szkole. 🙂 Choć pies jest zmęczony po godzinnej pracy, to jest niezmiernie szczęśliwy. 🙂

opublikuj
Lena 28 maja 2015 - 21:01

Fajny post.Ja dotychczas szkoliłam sama swoje owczarki,zaden nie był potulny a jednak udało mi sie wyszkolic na bezproblemowce z czego jestem dumna ,jednak teraz zachciało mi się zapisać na kurs PT i kurs zepsul mi psa,zaczał mi uciekać ,bardziej brzeczeć na psy.Nie wiem czy są szkółki przygotowujace do egzaminu PT metodami pozytywnymi,my mielismy awersyjne ,szarpanie karanie psa,kołowrotki itp…pies zamiast nabrac do mnie zaufania stracił go ,a idac tam mielismy silna wiez,kurs przerwaliśmy

opublikuj
Zhaotrise 29 maja 2015 - 05:03

Wszystko zależy od szkoły i trenera i podejścia samego właścicielA. Skoro miałaś ułożonego psa mogłaś podejść do egzaminu PT bez szkolenia. Mogłaś też nie stosować metod szkoleniowych ze szkoły jeśli Ci nie odpowiadały lub zrezygnować z niej w ogóle. Wątpię, że ktoś szarpał za Ciebie Twojego psa, lub Twoją ręką tym bardziej jeśli postawa psa tego nie wymagała. 🙂 Często to właściciel musi zadecydować co jest dla psa najlepsze, bo on go najlepiej zna, a nie zgadzać się na wszystko. 🙂

opublikuj
Lena 29 maja 2015 - 07:10

Nie znałam elementów egzaminu,pozatym pies młody nie wszystkie umiały -znały komende waruj moj znał tyle ze wstał z niej do mnie i wtedy treser zrobił kołowrotek,,,i potem dalsze lekcje były tylko stresujace bo juz non stop pies zrywal sie ,,,teraz dalej pracujemy sami spowrotem zaczynamy nadawac na tych samych falach,ale chcialabym go wyszkolic normalnymi metodami,bez awersji -bo widze ze nie na kazdego psa te metody bo tylko wiecej szkody fizycznej i psychicznej narobiły.Bo ja wiem czy moda na tresowanie psa pauje??ja bardziej chciałam mu zapewnic jakies fajne zajecia ,PT ,IPO ,,moze jeszcze OBI, Według mnie Związek powinien informowac jakimi metodami sie psy uczy,a nie człowiek pierw kase zapłacić musi a potem nikt nie chce jej oddać.

opublikuj
Zhaotrise 29 maja 2015 - 08:30

Ja bym po takim czymś zażądała zwrotu pieniędzy, a na pewno przestałabym chodzić na takie zajęcia. Wykaz komend i ćwiczeń do egzaminów jest dostępny w Internecie. W większości zwykłych szkół opartych na metodach pozytywnych zakres szkoleń praktycznie się pokrywa, a na pewno dobry trener nawet jak nie ma w ofercie PT bo nie ma umowy ze związkiem by przyjechała komisja na egzamin, przygotuje psa do niego.

Swoją drogą teraz dałaś mi trochę do myślenia. Mój poprzedni pies był tak szkolony właśnie pod te egzaminy szkole ściśle współpracującej ze związkiem (były tylko szkolenia PT i IPO) ale sposób szkolenia zrzuciłam na 'inne czasy’, ale może faktycznie ma to jakieś powiązanie ze sobą?

Tak czy siak trzeba szukać dobrych szkół, bo dobry trener z pasją pomoże nam w tym na czym nam zależy, nie tylko po to by kursanci dostali papier, bo nie to jest najważniejsze.

Pozdrawiam i życzę owocnej pracy z pieskiem. Oby było już tylko lepiej! 🙂

opublikuj

Skomentuj Antiba Anuluj odpowieź