Kiedy pojawia się pierwszy śnieg nadchodzi czas zwieńczenia canicrossowych treningów, przekładając je na jedyną w swoim rodzaju, niesamowitą zabawę w psi zaprzęg. Uwielbiam te nasze zimowe szaleństwa, kiedy psy w końcu nie są ograniczone moją osobą, a raczej moimi nogami, które nie nadążają za nimi przebierać. Nie ukrywajmy, chyba każdy kto ma psa marzył za młodu, żeby pies pociągnął go na sankach! Teraz mnie udaje się to zrealizować! Ale nie każdy może i nie każdy powinien, więc dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. Właścicielu psa, pomyśl zanim zaprzężesz go do sanek! Nie musisz mieć nie wiadomo jakiej wiedzy o psach i sportach. Wystarczy, że będziesz myślał racjonalnie, potrafił połączyć pewne fakty i przewidywał skutki – żadna filozofia.
Sanki z psem to spełnienie marzeń, ale nie może być to tak, jak nieraz obserwuję na psich grupach – tak wiem, kolejne przypadki z Internetów… Ale warto o tym pisać, żeby nie powielać błędów… (ale o tym za chwilę) Kiedy mamy rosłego, silnego, dorosłego psa raczej nic mu się nie stanie, kiedy pociągnie pięcioletnie dziecko na sankach. Ale kiedy ludzie wrzucają filmiki podrostka, który ledwo przestał zabawnie wymachiwać łapami podczas chodzenia, ciągnącego nastolatka, przypiętego do sanek za obroże… to nóż w kieszeni się otwiera… A kiedy zdarzy się, że ma już szelki, ale nie chce ciągnąć to ojciec prowadzi go na kolcach, żeby dziecko miało frajdę… To mnie się w głowie nie mieści… a ludzie się tym chwalą. Chyba lepiej wtedy zastosować model, który ostatnio widziałam, a mianowicie: Ojciec prowadził Jeepa, Husky zadowolony siedział na przednim siedzeniu wystawiając łeb przez okno, a dzieci jechały na sankach za samochodem.
Moje psy, przed przerzuceniem się na sanki mają przez cały rok (mniej lub bardziej) systematyczne treningi. Są zdrowe, dorosłe, dobrze żywione i suplementowane. Mają odpowiedni sprzęt, który minimalizuje ryzyko kontuzji, a ja mam świadomość, kiedy powiedzieć: „Stop! Koniec zabawy.” Psy lubią tą aktywność, rozumieją ją, są jej nauczone. Nie wyobrażam sobie, jak można posadzić na sankach nawet te 20kg i kazać psu ciągnąć. Od tak – z marszu, gdzie na co dzień pies, większej aktywności nie ma i kiedy oducza się go ciągnięcia na spacerze… Kiedy nigdy nie robił tego wcześniej, nie rozumie po co, za co i dlaczego nagle wolno. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i zastanowi się zanim podepnie swojego psa i każe mu ciągnąć… Bo wszystko jest fajne, ale czy nie dajemy psu sprzecznych komunikatów? Czy potrafimy to stopniowo wprowadzić i pokazać psu, że jest to fajne? Jeśli tak – saneczkowy świat stoi przed Wami otworem! Jeśli nie… cóż..
Ale kiedy już jesteśmy świadomi tego, że zaprzęg – jaki by nie był, jest dużym obciążeniem dla psa i wymaga trochę więcej pracy niż przypięcia sanek do psa. Kiedy zrobimy wszystko by była to bezpieczna i fajna zabawa dla obu stron, to wtedy odczujemy pełną frajdę tej aktywności!
Ten rok był dla nas przełomowy, bo pierwszy z udziałem Elki. Rok temu mieliśmy tylko namiastkę sanek z Donnerem dosłownie kilka metrów przejazdu, bo listopadowa kastracja i wakacyjna operacja znacząco wpłynęły na jego kondycję i wydolność. W tym roku było zupełnie inaczej! Raz dlatego, że psy miały dużo lepszą kondycję, dwa dlatego że biegły we dwójkę. Ah! Cóż to była za frajda!
Jeśli chcecie pobawić się w psie zaprzęgi szczerze polecam. Na początek wystarczy Wam wiedza i zakres psich umiejętności opisane w artykule o canicross czyli: starty, kierunki, przyspieszanie i zatrzymanie. Podstawowe szelki zaprzęgowe lub bardziej trekkingowe, linka z amortyzatorem i sanki. Ostatecznie druga osoba, która pobiegnie z Wami, by motywować psa. Ale pamiętajcie zanim podepniecie psa do sanek, zadbajcie o to, żeby przygotować go do pracy z obciążeniem i zbudować pozytywne skojarzenia z tą aktywnością (więcej o tym przeczytacie w relacji z warsztatów canicross). Nic na siłę i nic z dnia na dzień, bo możecie to ciężko odchorować i zniechęcić psa do tej aktywności.
2 komentarze
Dobrze jest zobaczyć że ktoś podchodzi do tego racjonalnie 🙂
U nas sanki miały być grane, ale tutaj niestety psychika Beethovena przegrywa. Kiedy widzi kogoś na sankach, mania kontroli i zaganiania się włącza i potrafi pod te sanki wbiec, szczekać i histeryzować. Tak jak z rowerem i bikejoringiem nie ma problemu, tak tutaj ja odpuściłam. Przypinam Beta na smycz, kiedy ktoś zjeżdża na sankach i uspokajam go. Powoli przyzwyczajam, ale mam wrażenie że to nie jest jego bajka 😉
Miłego dnia, zapraszam do siebie, bo też przybyło wpisów^^
Pozdrowienia od całego Teamu B The Great!
Myślę, że za mało ostatnio w psim świecie właśnie tej racjonalności. Za dużo profesjonalizmu i tekstów – to nie dla Ciebie, lub rób to profesjonalnie albo wcale. Zdecydowanie za mało jest informacji jak robić coś dobrze i bezpiecznie – dla siebie – we własnym zakresie. Na co zwracać uwagę, czego unikać i by po prostu – myśleć. 🙂
Ps. Zaglądam do Ciebie regularnie 😉 Tylko ja rzadko cokolwiek komentuję. 🙂