Strona główna Zdrowie i choroby Donner kontra nowotwór

Donner kontra nowotwór

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl
Chiron-wet

Donner w Chiron-Wet ma swoje specjalne miejsce w poczekalni – wagę. Księciunio nie będzie przecież leżał na podłodze.

Dla tych co nie śledzą naszego fanpaga i instagrama i tym którym umknęła informacja o problemach Donnera, notka o naszej walce z miejmy nadzieję domniemanym nowotworem. Niespełna dwa miesiące temu podczas rutynowego czesania pod ogonem znalazłam niewielki guzek. Nie duży, taki trochę większy ludzki syf i tak podobnie wyglądał. Obmacałam go, nie sprawiał psu bólu, ale już po piętnastu minutach byłam u weterynarza. Obawiałam się, że może być to spowodowane zapchanym gruczołem okołoodbytowym, co mogło by sprawić psu spory dyskomfort. Ciężko było określić co to jest. Oczyścić poprzez wyduszenie się nie dało pani doktor założyła, że może coś psa ugryzło, albo się zakuł. No bo bądźmy szczerzy – jeszcze tydzień/dwa temu tego nie było, bo mierzę psu temperaturę po każdym złapanym kleszczu, przy każdych niepokojącym mnie objawach, czeszę raz w tygodniu więc chcąc nie chcąc często zaglądam mu pod ogon… Po wizycie postanowiliśmy to zostawić w spokoju, smarować maścią i obserwować. No i dwa tygodnie tak leczyliśmy ten guzek, który tak jak się pojawił tak już został. Ani nie rósł, ani nie doskwierał psu, ani nie zmieniał barwy. Można by zostawić i „olać” sprawę ale to nie w moim stylu. Więc po dwóch tygodniach ponownie pojawiłam się w klinice. Tym razem postawiliśmy z doktorem na działanie. Pobrano materiał do badań, bo… mógł być to nowotwór. Hymmm… wiecie nic ponoć dwa razy się nie zdarza, ale patrząc na Donnera jestem przerażona powtarzającymi się chorobami… powtarzającymi się, bo Budzik miał niemal wszystkie te same przypadki. Oczy – choroba identyczna, guzek – niemal to samo, ale Budzik miał na łapie. Czyli jednak historia lubi się powtarzać. Nawet u dwóch innych psów, z zupełnie innych hodowli i linii. Jak, dlaczego – nikt nie wie.

pies w kołnierzu

Donner odbiera sygnały z obu satelit: Astra i Hot Bird, a my mamy Euro za darmo

Patrząc na te moje psy, roczne koszty leczenia jakie generują i mnogość przypadków chorobowych jestem w stanie, zrozumieć zachowania niektórych ludzi, którzy zostawiają lub oddają chore psy. Po prostu nie stać ich na leczenie, a psa który „ogólnie” jest zdrowy tylko wymaga jakiegoś tam zabiegu czy też interwencji, się nie usypia. Taka prawda. My z M. zarabiamy całkiem nieźle i możemy sobie pozwolić na dodatkowy wydatek z trzema zerami na psa czy to z powodu babeszjozy, czy innego problemu, mimo, że ciągle mamy olbrzymie wydatki związane ze zbliżającym się wielkimi krokami ślubem i weselem, bo ten wielki dzień już za trzy tygodnie! Ale jeśli ktoś zarabia nie wiele więcej niż kosztuje leczenie czworonoga i ma do utrzymania rodzinę, jakoś nie dziwię się jego decyzji, choć jej nie popieram i sama prędzej zapożyczyłabym się u rodziny i znajomych niż straciła przyjaciela. Ale życie jest różne i bardzo mi się nie podoba wieszanie kotów na ludziach, którzy chcą uśpić lub oddać psa, bo nie stać ich na leczenie, czy behawiorystę, a zazwyczaj najgłośniej negują to osoby, które nigdy nie musiały przeznaczyć pensji na leczenie swojego kudłacza. Ale skończmy tą dygresję. Życie po prostu po raz kolejny nauczyło mnie pokory i szacunku oraz zrozumienia dla postępowania innych ludzi. I tym bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jak tylko Donner wyzdrowieje jedziemy na oddanie krwi i każdy mój kolejny pies (a może kiedyś i kot) będzie chociaż w ten sposób pomagał innym.

Kołnierz dla psa

Chodzienia “noga” na kontakcie wzrokowym – level hard.

Pogrążona w takich rozmyślaniach czekałam na wynik badania, który kiedy po kilku dniach się pojawił nie był optymistyczny. Badania cytologiczne wykazały, że:

“Obraz mikroskopowy bioptatu nasuwa podejrzenie zmiany nowotworowej wywodzącej się z gruczołów okołoodbytowych /hepatoid/. Dokładne rozpoznanie i określenie złośliwości guza wymaga weryfikacji histopatologicznej.”

Co zrobić? Trzeba ciąć! Nawet nie pozwalam się doktorowi zastanowić czy ciąć, czy może jednak zaczekać i zobaczyć co z tego będzie. Nie ma takiej opcji. Tniemy. Lepiej teraz, niż później, kiedy się okaże, że koniecznie trzeba ciąć i to niezwłocznie  A skoro decyzja zapadła, więc trzeba było psa przebadać. Badania krwi – parametry idealne, nawet lepsze niż przy poprzednich badaniach, tarczyca – wszystko w porządku. Kolejny tydzień to badania USG i zdjęcia rentgenowskie. Całego psa, płuc, narządów wewnętrznych pęcherza itd. w celu upewnienia się czy już nic złego nie zaczęło się dziać w środku. A ja w końcu skompletowałam album z wnętrzem Donnera. Przy okazji okazało się, że musimy obserwować gruczoł krokowy, bo może w przyszłości przysporzyć nam trochę kłopotów. No ale na razie walczymy z guzkiem wielkości… pestki czereśni, a już cała rodzina, przyjaciele i klinika postawiona w stan najwyższej gotowości.

pies po operacji

Maszeruje Donner, maszeruje || Kołnierz mu błyszczy, a ażurek nie…

Wyznaczono termin zabiegu i guzek z ogona zniknął. Okazało się, że wcale nie był taki malutki na jaki wyglądał, bo po wyjęciu miał wielkość mirabelki. Materiał został wysłany do Niemiec w celu dokładniejszych badań, bo jakoś ten opis materiału pobranego do badań mnie nie zachwycił, a co niemiecka jakość to niemiecka jakość. Donner dostał kołnierz i rozpoczął swoją przygodę jako prywatnego satelity.

IMAG1000

Ogólnie pies czuje się świetnie. Jest żywy energiczny, praktycznie już po 24h nic go nie bolało. Nic po za uszami, bo kołnierz powoduje, że Donnera ewidentnie bolą uszy i kiedy mu go zdjęmuję pierwsze co to idzie wytarzać głowę na trawie lub wsadzić ją do wiadra z wodą. Ogólnie pies biega, cieszy się, świruje – wszystko w porządku, ale najgorsze są noce. Nie wiem na ile zapomina, że coś go tam trochę boli i jego problemy są powodowane nagłym wybudzeniem z powodu bólu. Czy może szwy wbiją mu się gdzieś w skórę i go zakują, czy może to koszmary… nie wiem. Ale o ile w dzień pies śpi, bawi się zachowuje w 100% normalnie, o tyle w nocy zaczynam się o niego martwić. Pies na foteluPodczas snu zrywa się i biega wokół stołu szukając miejsca by się schować. Albo wejdzie pod fotel, albo pod łóżko, albo zwinie się  na fotelu w kłębek (co też jest typowo Budzikowym zachowaniem, bo Donner NIGDY nie wchodził na meble – poza moim łóżkiem, za to Budzik ZAWSZE spał na fotelach), lub ostatecznie Donner właduje mi się na kolana… Jak nigdy w takim amoku wyrwania ze snu szuka schronienia i miłości. Co nie jest wcale takie fajne, kiedy w środku nocy z pełnego galopu ląduje Ci na brzuchu prawie 40kg psa, uderzając Cię w twarz kołnierze, lub kiedy przeglądasz sobie Internet z laptopem na kolanach i niespodziewanie miejsce laptopa zajmuje… owczarek. Wszystko trwa kilka sekund pies się uspokaja i wszystko wraca do normy. Do momentu kiedy znowu coś nie spowoduje tej niewyjaśnionej paniki we śnie.

Cóż i to chyba tyle. Donner bierze antybiotyk, kilka razy dziennie przemywamy mu szwy, bo musimy uważać by w tak mało sterylnym miejscu się nie zakaziły i czekamy na wyniki. Dziękuję wszystkim za życzenia szybkiego powrotu do zdrowia, dobre słowa i trzymanie kciuków. Na pewno się przydało!

O stanie Donnera, jego kołnierzowych przygodach i wynikach badań wycinka na pewno będę informowała. A pan pies musi szybko wracać do zdrowia bo nagromadziło nam się sporo różnych cudowności do testów, a część firm czeka na zielone światło z wysyłką, kiedy już Donner wróci w pełni do zdrowia. Tylko szkoda, że nasza sesja pośluba z Donnerem będzie zawierała goły psi tyłek. No chyba, że fotografowie dorobią mu futro w photoshopie. 😀

ogon

Szew jest od spodniej, wewnętrznej strony ogona, ale Donner ma wygoloną cała pupcię. I już nie jest tak piękny ja zwykle.

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 5 953, dzisiaj: 1

You may also like

12 komentarzy

Kasia Żyrafa 19 czerwca 2016 - 08:56

Zawsze jest piękny ! A gdyby tak niezwykła sesja ślubna z Donnerem w kołnierzu…….;)

opublikuj
Zamerdani.pl 19 czerwca 2016 - 14:02

Nieee!!! Tylko nie to! Kołnierz to narzędzie zbrodni. Tylko dzisiaj na jednej łydce naliczyłam 7 pręg. Wyglądam jakby mnie ktoś sznurem od żelazka bił po nogach 😛 Także sesja w kołnierzu to bardzo zły pomysł 😀

opublikuj
Kasia Żyrafa 19 czerwca 2016 - 20:25

Zaraz zły ..kołnierz można pięknie przystroić kwiatami i koronką, na przykład 😉
Mój Sniff w kloszu po kastracji straszył dzieci na osiedlu.

opublikuj
Zamerdani.pl 20 czerwca 2016 - 06:53

W różyczki! 😀 Wyglądał by słodko 😀

opublikuj
Tayra 19 czerwca 2016 - 11:01

O matko, ale macie pecha.
Ale hej, wcale nie wygląda aż tak źle od tyłu ;).

opublikuj
Zamerdani.pl 19 czerwca 2016 - 14:01

Mówisz, że nie ma tragedi? To dobrze, bo co jak co ale psi zad był najpiękniejszy, tuż po głowie 😀

opublikuj
Kasiasss 19 czerwca 2016 - 11:10

Ty to masz “szczęście” do tych chorób :/ To jakiś styl życia czy co? Ale ważne, że szybko wyłapujesz u Donnera i jest nawet dobrze 🙂

opublikuj
Zamerdani.pl 19 czerwca 2016 - 14:01

Nasze nowe motto to: “rok bez choroby, rokiem straconym” 😛 Nie wiem od czego się to bierze, no ale mówi się trudno, czy zdrowy, czy chory pies – kocham tak samo 🙂

opublikuj
PSIOLUBNI 19 czerwca 2016 - 20:04

Co do tego dziwnego zachowania Donnera. Niko miał identyczne “jazdy” Trwały one kilkanaście sekund, pies najczęściej spał i zaczynał się kotłować, biegać, ciumkać, ujadać. Jak szybko się zaczynało, tak równie szybko się kończyło. Zaczął wskakiwać na meble (nigdy tego nie robił), biegał w amoku… To wszystko działo się po ostrzyżeniu sierści, przez jakieś trzy tygodnie. Ignorowałam to jego dziwne zachowanie (martwiłam się o jego główkę okropnie. W chwili ataku nie panował nad sobą, bałam się, że coś sobie zrobi) Na szczęście samo przeszło i teraz jest już ok.

Zdrowiej Donner! 🙂

opublikuj
Zamerdani.pl 20 czerwca 2016 - 11:45

Mnie tez się wydaje, że to wina szwów, jak je zdejmiemy, futro podrośnie, to się uspokoi. 🙂

opublikuj
Riley Horse 23 czerwca 2016 - 10:36

Współczuję… Nie wiem co więcej napisać. Dobrze, że z tym, co inni bagatelizowali ty poszłaś do veta.
A tak przy okazji, to i ja mam mały problem z moim psem, owczarkiem kaukaskim. Ma rok, rodzice go kupili dla mnie jak był szczeniakiem, jednak ja się go boję. Jest pieskiem kanapowym, pomimo, że waży ponad 100 kg, ale gdy wychodzi na podwórko musi być przywiązany, bo ciągle się podkopuje pod płotem. Problem zaczyna się wtedy, gdy wychodzę na podwórko. Simba ma na tyle długi sznurek, że może wchodzić na drzwi wejściowe od domu. Tak więc, gdy tylko staję w drzwiach,on na mnie skacze i mnie gryzie. Nie daję sobie rady, bo on waży prawie 3 razy tyle co ja… Rodzice bagatelizują ten problem, bo ,, to szczeniak, jest szczęśliwy i chce się bawić”. Tylko, że on się nie słucha nikogo oprócz mojego taty. No bo jak się ma słuchać czegoś, co z łatwością może wywalić i mieć święty spokój? W domu to istny misio. Głaskać, przytulać i co tam jeszcze… Wiesz może co mam zrobić? Błagam… Szkolenie odpada, bo tata twierdzi, że nie ma takiej potrzeby. Nikt też Simby nie bierze na spacery, bo tata pó źno wraca z pracy, a ja i mama nie dajemy rady go utrzymać tak ciągnie na smyczy. A mnie się marzy agility, zresztą mamy duże podwórko i dużo rurek, krzeseł, drewna itp.

opublikuj
Zamerdani.pl 23 czerwca 2016 - 18:21

Eh… wiesz dobrze, co nalezy zrobić… Ja, ani nikt inny Ci nie pomożemy i nie porozmawiam za Ciebie z rodzicami. Jeśli z psem nie zacznie się pracować, nie zapewni mu spacerów ani zajęcia, problem będzie tylko narastał i w końcu szczenickie zabawy mogą się z powodu flustracji i znudzenia zamienić w całkiem niebezpieczne wypadki. Tak na prawdę bez pomocy specjalisty sama sobie nie poradzisz, bo jak piszesz – boisz się go. A jeśli nie masz doświadczenia w pracy z psami, nie wiele wskórasz czując przed nim lęk, a pies to wykorzysta. Nie mówię, że w sposób niebezpieczny dla Ciebie, ale chociażby w taki, że bdzie Cię ignorował lub próbował zastraszyć, bo będzie wiedział, że dasz mu wtedy spokój. Może poproś tatę, żebyście codziennie razem z nim poćwiczyli? Wtedy Ty będziesz czuła się pewniej. Ale tak naprawdę jeśli sama nie porozmawiasz z tatą poważnie o swoich lękach, o tym jak może się to skończyć i najzwyczajniej w świecie nie podejmiecie pracy z psem, zabawy, spacerów ect – nic się nie zmieni, a będzie się tylko pogarszało. Oczywiście jakieś zabawy z przeszkodami napewno pomoga psu w rozładowaniu emocji i Tobie w nawiązaniu z nim kontaktu na zewnąrz, ale zanim się to zacznie robić musicie zacząć się szanować z psem nawzajem. Możesz spróbowac go karmić – Ty i tylko Ty, możesz go karmić tylko w nagrodzę za dobre zachowanie. Małymi kroczkami by nawiązać więź, nagradzając tylko spokój i dobre zachowanie, ale… tak jak mówiłam jeśli ktoś Ci nie pokaże tego jak to robić ciężko Ci będzie zamej wyłapać to i wypracować. Może jest ktoś w Twojej okolicy kto może nie ma szkoły, ale zna podstawy szkolenia i mógłby Ci pokazać jak pracować z psem, kto przyjdzie do Ciebie pod pretekstem herbatki i przy okazji pomoże, jeśli szkoła odpada.

opublikuj

Zostaw komentarz