Strona główna Sporty kynologicznePozostałe sporty z psem Nasze pierwsze oficjalne zawody NoseWork z medalami!

Nasze pierwsze oficjalne zawody NoseWork z medalami!

Od ignoranta do zawodnika - czyli kolejny sport, który nie miał być dla mnie

Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z Noseworkiem, chyba w 2017 roku, gdy na kursie instruktorskim CANID, Ola pokazywała nam ten sport, nie czułam się nim oczarowana. Z jednej strony fascynujące było obserwowanie psa podczas pracy z drugiej… nie wyobrażałam siebie w tym sporcie, bo tak jak i ślady wydawało mi się to nudne. No bo co przewodnik robi? Stoi. I mówi, kiedy pies znalazła, a przecież każdy widzi, że znalazł, bo zatargenował nosem miejsce.

Żyjąc z Donnerem i Elką potrzebowałam aktywności dla naszej trójki. I dla nich i dla mnie. Żebym ja też miała z tego fan, a jednak praca węchowa mnie nie kręciła.

Nie podejmowałam więc nawet prób nauczenia tego moich psów, szczególnie że Donner kiedyś już podejmował próby takiej pracy – przy IPO i wyjątkowo nas to nie kręciło. I chodź Budzik, lata temu był całkiem w to niezły, ja tego nie czułam.

Mikołajkowa gra NoseWorkowa - IV-te miejsce Eli w niespełna 2mc od rozpoczęcia treningów.Wszystko zmieniło pojawienie się w domu Twinsów i poszukiwanie czegoś, co je otworzy i pozwoli mi z nimi pospędzać czas ucząc i bawiąc. I tak trafiłam do SpaceDoga tworząc dwutwinsową grupę noseworkową. Nie powiem, żeby szło im wybitnie, ale w domu bardzo im się to podobało i miło patrzyło się jak te przestraszone pieski w coś się angażują.

Szybko zamówiłam swój noseworkowy zestaw i nauczyłam podstaw Elę, która wzorem Donnera trochę tym gardziła, a trochę była dzikiem, który miał fan w niszczeniu puszek.

Potem była moja ciąża i na jesieni kurs łowców trufli. No i teraz się wkręciłam na maksa. O ile jeszcze nosework trochę mnie kręcił jako terapia dla Twinsów, o tyle trufle to był szał i zarówno ja, jak i psy uwielbiałyśmy te przeszukania, zupełnie porzucając noseworki.

Gdzieś po roku, za namową Karoliny, która zaczynała ze swoimi dziewczynami noseworki z Wymerdanii wybrałam się do niej na zajęcia z truflą w słoiku. Bo cynamonu od ponad roku nie szukały, a goździka i pomarańczy nie znały. Okazało się, że noseworki na truflę weszły im pięknie i same przeszukania i ringi, nie są takie złe i nudne jak mi się na początku wydawało. W przeciągu tygodnia nauczyłam dziewczyny dwa pozostałe zapachy i z początkiem listopada zaczęłyśmy raz na tydzień / dwa spotykać się z Kasią, żeby pokazała nam ten sport.

W grudniu wzięłyśmy udział w zabawie noseworkowej w Parku Ludowym, gdzie Ela zajęła czwarte miejsce – piękny wynik na tak niedoświadczonego psa. Twinsy startowały treningowo. Tak mi się to spodobało, że zapragnęłam zdać testy zapachowe i spróbować swoich sił w prawdziwych zawodach! Postał też trzy częściowy mini-poradnik o nosework dostępny tutaj: część 1, część 2, część 3.

Potem w marcu były treningowe zawody, gdzie Ela miała 3 na 4 czyste starty i III-cie miejsce w kat. pomieszczenia oraz IV-te miejsce w kategorii przedmioty. Twinsy znowu startowały treningowo.

A że powoli już zaczynała ruszać Zamerdana Psia Szkoła postanowiłam, że w mojej ofercie również pojawi się nosework. Czym prędzej zapisałam się na kurs instruktora Polskiej Ligii Nosework, który rusza w lipcu, a w między czasie zgłębiałam tajniki zastosowania noseworku w terapii psów lękowych na webinarach COAPE i PAZiA, gdyż nie chcę w Zamerdanej Szkole uczyć tego sportowo, bo mam za małą wiedzę i doświadczenie, a przecież mamy pod Lublinem Znose_Workowanych, która zrobi to milion razy lepiej. Ja bardziej chcę ten nosework wykorzystywać jako alternatywną formę aktywności dla psów jako coś, co można robić w domu, w brzydką pogodę, podczas rekonwalescencji i dla fanu – co może spróbować każdy.

Tak zmotywowana i wkręcona ćwiczyłam dalej z dziewczynami i w kwietniu Elza zdała wszystkie trzy zapachy na testach zapachowych, ale największym sukcesem było zaliczenie po jednym zapachu przez Twinsy! Dla nich było to niezwykle trudne, bo pierwszy raz pracowały samodzielnie, bez siostry uwiązanej gdzieś tam z tyłu. Każda po kolei musiała wejść ze mną sama do obcego pomieszczenia, w którym znajdowały się dwie obce osoby – niby Dominikę poznały, ale tylko raz był u niej na treningu i dwa razy na zawodach. Kolejnym utrudnieniem było to, że dziewczyny stały tuż przy ringu i na nie patrzyły, a Twinsy najchętniej zaliczałyby wszystko online ( xD ) , ostatecznie ring dla nich też był trudny, bo był za winklem w kącie, więc dużo trudniej było im monitorować otoczenie i podejść do próbek przy ścianach. Ale, ale! Mimo tych licznych trudności Marcysia oznaczyła cynamon, tym samym otwierając sobie drogę na zwody (jak Ela przejdzie do wyższej klasy), a Molly – goździk. Nie wiem po co Molly goździk w CV, ale skoro znalazła to niech ma.

Dwa dni później oficjalnie wystartowałyśmy pierwszy raz w prawdziwych zawodach Polskiej Ligii Nosework. Zmierzyłyśmy się zarówno z bardzo doświadczonymi psami nie raz już wygrywającymi zawody, jak i instruktorami PLN i skończyłyśmy ze wspaniałym wynikiem ponownie 3 na 4 czyste starty (drugi raz pokonał nas teren – coś co ćwiczymy najwięcej i najlepiej nam wychodzi), dodatkowo zajmując II-gie miejsce w kategorii pojazdy i IV-te w kategorii pomieszczenia.

I tak od ignoranta doszłam do zawodnika, a w przyszłości (mam nadzieję) do instruktora Nosework. Widać do wszystkiego trzeba dorosnąć. Może trzeba mieć konkretnego psa pod daną aktywność, żeby ją pokochać. Ale ostatnio jakość tak wszystko zmienia się w kwestii moich psich upodobań. Najpierw zakochuję się w noseworku, a potem zakładam Zamerdany Klub Rally-O w Lublinie mimo, że od zawsze gardziłam posłuszeństwem sportowym. Ale o tym klubie i o Rally-O w Lublinie to historia na inny wpis.

Ogółem: 67, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz