Sylwester nad morzem

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Tak jak planowaliśmy, tak też na Sylwestra i Nowy Rok udaliśmy się nad morze. Nad to samo morze, które przez całe życie mogło praktycznie dla mnie nie istnieć, a w tym roku stało się naszym głównym punktem wypadowym. W końcu w 2018 roku byliśmy nad nim tylko w celach wakacyjnych aż trzy razy.

Sam wypad nad morze w czasie noworocznym był rewelacyjną decyzją. Moje ukochane góry obecnie oblegane są przez narciarzy i jakoś tak się zawsze Sylwester kojarzy z górami, więc musi być tłoczno, a śnieg w górach i psy jakoś mi się nie za bardzo zgrywa. Po szlakach nie pochodzimy. Deska i narty to rozrywka tylko dla mnie, a trzeba myśleć o całej rodzinie. Bardzo zależało nam na odludziu, co nie jest proste w czasie takim jak ten. Jednak się udało!

I choć nie bez problemów ze znalezieniem domku w końcu udało nam się znaleźć Zagrodę pod Gontem, gdzie psy nie były problemem – nawet 4 duże owczarki (znaczy 3 owczarki i Elka, ale się już nie czepiajmy) – my i CANID Centrum Kynologiczne.

Lecz za nim trafiliśmy na Zagrodę jak zwykle mieliśmy trochę przebojów z Bookingiem (Tak! Uwielbiam booking i jego ściemy oraz brak możliwości kontaktu z domkiem przed rezerwacją, która równa się wpłacie). Pierwszy domek, który znaleźliśmy trochę nas przestraszył, bo po wpłaceniu zaliczki dowiedzieliśmy się, że domek w zimie nie funkcjonuje. Niby nic, tylko że Booking kredytował się u nas prawie dwa tygodnie, a my musieliśmy na szybko szukać czegoś nowego, bo wolne miejsca na Sylwestra sprzedają się jak świeże bułeczki. Kolejny domek sprzątnięto nam przed nosem (bo booking nie oddawał nam pieniędzy i nie mogliśmy zarezerwować), na szczęście ostateczne udało nam się coś znaleźć, pomijając ciągle wiszący pierwszy domek jak „całoroczny”. Zarezerwowaliśmy mały domek z kominkiem, salonem i kuchnią i dwoma sypialniami. I choć skończyliśmy z M. na łóżkach dla dzieci (wyobraźcie sobie M. na wąskim łóżku 170cm – to było urocze), to ogólnie nie możemy narzekać.

Do plaży mieliśmy nieco ponad 3km w większości przez las. Idealny spacer przediplażowy na sikupę i po-plażowy na wyschnięcie i obsypanie psów z piasku. W prawdzie taki spacer zrobiliśmy tylko pierwszego dnia, bo ostatnie kilkaset metrów trzeba było w drodze powrotnej iść przez wioskę, gdzie droga była dość błotnista, więc względnie suche i czyste psy, wracały do domu uwalone od czubka nosa do końcówki ogona, więc na plażę podjeżdżaliśmy samochodem.

A na plaży… poza samymi wejściami, gdzie kręcili się ludzie, było pusto. Praktycznie zupełnie pusto. Nasz najdłuższy spacer po plaży miał 14km i podczas niego spotkaliśmy dosłownie kilka osób. Wakacyjny Donner był przesłodki, bo jak to na wakacjach bywa – nie ma czym się denerwować. Biegał sobie po plaży zbyt zajęty wczasowaniem, by zwrócić uwagę na rowerzystę czy biegacza. Jedynie z równowagi wyprowadziły go quady, ale się nie dziwię, bo mnie również.

Poza tym spacerowaliśmy, ganialiśmy za pullerem, trochę bawiliśmy się z owczarkami Darka i Eweliny i cieszyliśmy się wolnością, a Elka dodatkowo się namaczała, bo kąpiele to zbyt delikatne określenie, na psa, który biegnie do przodu, żeby położyć się w morzu, poczekać na nas, by znowu odbiec i poleżeć… w wodzie.

Sama noc Sylwestrowa przebiegła całkiem znośnie. Najpierw 14km spacer po plaży, szybki obiad, o 20 ostatni, krótki spacer i… tak się złożyło, że my z M. już po 22 spaliśmy w najlepsze. Dotlenieni, złażeni z wizją porannej trasy powrotnej uznaliśmy, że przeżyjemy bez siedzenia do północy. W środku nocy obudził nas Donner, który stał przednimi łapami na stole i darł się w okno, bo są kolorki na niebie, a on chce iść poszczekać (ten to ma nie po kolei w głowie z tymi fajerwerkami). Ale kiedy dostał burę, bo stresuje Elkę, która skończyła pod łóżkiem, wgramolił się do mojego łóżka i pohaukiwał tylko przez zamknięty pysk, zerkając na mnie z wyraźnym fochem, że zepsułam mu sylwestra. A co z Elą? O ile same wystrzały nie robią na niej wrażenia, o tyle towarzyszące im pykające fontanny świateł i gwizdy oraz zmiany kolorów, nie zbyt jej się podobają. Szybko jednak wygrzebała się spod łóżka po mimo chwilowego przerażenia i położyła się na ziemi obok mnie (tyłem do całego świata czyt. do okna) każąc się głaskać. Na szczęście sam Sylwester i towarzyszące mu wystrzał nie trwały dłużej niż 15 minut. Zaraz po północy przyszedł porywisty wiatr i deszcz i rozgonił świętujących nowy rok, a o jego efektach jeszcze do dziś słychać w telewizji.

Tak więc w Nowy Rok, tuż po śniadaniu i krótkim spacerze wyruszyliśmy do domu. Zdecydowanie Sylwester nad morzem to był dobry pomysł i na pewno będziemy go powtarzali.

Co mnie natomiast bardzo cieszy, już poza samą około sylwestrową przygodą, to to, że powoli psiolubność się zmienia. Że właściciele domków i ośrodków, coraz bardziej zdają sobie sprawę z tego, że turystyka z psem to coś normalnego coś, co nie zniknie, a wręcz przeciwnie – będzie się rozwijało. I zamykanie się na takich turystów szybko okaże się niemodne, no bo w końcu wakacje psu także się należą.

 

Tak wiem, zdjęcia jak z żelazka, ale wyjątkowo nie mogłam poradzić sobie z ustawieniami…
A może już czas zacząć nosić okulary…

A jak minęły Wasze Sylwestry?

Fot. E. Włodarczyk – Canid

Ogółem: 1 212, dzisiaj: 1

You may also like

5 komentarzy

Miśka z Na kanapie siedzi pies 7 stycznia 2019 - 14:23

My również spacerowaliśmy jakieś 14 km w Sylwestra (miało być 12km, ale się trochę przeciągnęło) i to był nasz ostatni spacer w 2018 roku. 😉 Po takim dotlenieniu pieso padł i wystrzały petard nawet go nie obudziły. 😉 Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! 😀

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 7 stycznia 2019 - 14:28

Widziałam zdjęcia! Szkoda, że bliżej siebie nie byłyśmy. 🙂

opublikuj
Miśka z Na kanapie siedzi pies 8 stycznia 2019 - 12:54

Może następnym razem. 😉

opublikuj
Agata 10 stycznia 2019 - 09:47

Widać, że psy świetnie się bawiły 🙂 Czysta radość! Zamierzam w przyszłości (jak będę miała już własny kąt) zaadoptować psa ze schroniska, więc Wasze wpisy i porady bardzo mi pomagają :). Miejsca noclegowe akceptujące zwierzęta też są ważne.
Co do Bookingu, ja po prostu zawsze biorę ofertę z bezpłatnym odwołaniem i jeśli się da to bez wcześniejszej zaliczki (opłata już na miejscu), lecz zdaję sobie sprawę, że nad morzem większość ośrodków MUSI mieć zaliczkę. Przekonałam się o tym, rezerwując już teraz Ustkę. Mimo wszystko, Booking to chyba najlepsza aplikacja swego rodzaju. Przywiązałam się do niej :).
Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku! 🙂 My spędziliśmy Sylwestra w rodzinnym gronie.

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 10 stycznia 2019 - 17:27

Booking jest bardzo wygodny, ale wkurza mnie brak podawania maila lub numeru tel. przed dokonaniem rezerwacji. Często zamiast coś rezerwować w ciemno wolałabym zadzwonić by upewnić się, „czy pies mile widziany” dotyczy każdego psa czy tylko małych piesków… bo i mnie i właścicielom obiektu oszczędziło by to wiele kłopotów.

opublikuj

Skomentuj Amelia Bartoń - zamerdani.pl Anuluj odpowieź