Majówka to taki czas, który o ile los nie pokrzyżuje nam planów, przeznaczamy na wyjazd w góry. Zawsze staramy się wybrać miejsca lub godziny wyjścia na szlak, tak by uniknąć majówkowych tłumów i między innymi przez to zdecydowaliśmy się w tym roku odwiedzić góry Bukowe i Węgry. Do tej pory zwiedzaliśmy Węgry bez psów, skupiając się na winach, termach i miastach za każdym razem obiecując sobie, że następny wyjazd poświęcimy na Góry Bukowe i w końcu się udało!

Węgry z psem

Wymagania co do badań kontrolnych psów podróżujących za granicę zmieniają się, jednak kiedy my jechaliśmy na Węgry, żadne badanie kontrolne psa nie było wymagane. Jedynie aktualne szczepienie przeciwko wściekliźnie wpisane do paszportu. Jednak przed wyjazdem do innego kraju, zawsze warto sprawdzić, czy coś się nie zmieniło. Sama podróż minęła nam rewelacyjnie. Dziewięć godzin w aucie nie przeszkadzało psom, mieliśmy jedynie krótki postój na Słowacji na „szybki sik”, z którego Ela postanowiła nie korzystać, gdyż według niej wybrane przez nas miejsce postojowe nie było godne jej szlacheckich łap – chwile wcześniej popadał deszcz i suka odmówiła wejścia na Słowacką trawę. Jak widać nasi psi podróżnicy dzielnie znieśli dojazd aż w okolice Egeru, bo nocowaliśmy w malowniczym miasteczku, czy też wiosce Felsőtárkány nieco na północ od Egeru. Co do samego Egeru nie zapomnijcie odwiedzić zamku! Naprawdę fajne miejsce. A nasza wieś, była rewelacyjna na pobyt z psami! Cicha, spokojna, z fajnym parkiem i jeziorkiem, wokół którego robiliśmy poranny spacer, oraz wielkimi łąkami, na które chodziliśmy wieczorem na zabawy z psami. Kolejną zaletą było to, że w tej miejscowości zaczynało się sporo szlaków, więc można było wychodzić w góry z domu, bez potrzeby dojeżdżania. Co więcej, przez miasteczko w stronę gór Bukowych i rozwidlenia szlaków jeździ kolejna, którą możecie sobie skrócić wycieczkę, a przy jednej ze stacji jest wybieg dla muflonów i danieli, gdzie możecie zrobić fajną socjalizację psa z dzikimi zwierzętami. Bo zwierzęta są tak oswojone, że podchodzą do siatki czekając najprawdopodobniej aż ludzie je nakarmią, a i psy (nawet na początku szczekający Donner) nie robią na nich najmniejszego wrażenia. Także warto wykorzystać taką możliwość.

Nocleg z psem na Węgrzech

Jeśli zdecydowalibyście się na nocleg w tej okolicy polecam TEN nocleg- prowadzi go przesympatyczny starszy pan, bardzo lubiący psy. My mieliśmy mieć do dyspozycji pokój z łazienką, ale że nikt więcej w tym czasie nie wynajmował niczego, dostaliśmy apartamencik z sypialnią, kuchnią łazienką i toaletą. Idealne rozwiązanie dla naszej dwójki i psów. Warunki były skromne, ale na nocowanie z psami idealne!

Na co musicie się przygotować, to na trudności w komunikacji. Niestety mało kto na Węgrzech mówi po angielsku. Sporadycznie znają niemiecki, ale ogólnie większość z nich posługuje się jedynie Węgierskim. Co jest dość problematyczne, gdy chcecie coś załatwić (my dwa razy potrzebowaliśmy mechanika), ale idzie się dogadać, bowiem są to przesympatyczni uśmiechnięci ludzie i jeśli chcecie, to na spokojnie się dogadacie. Na migi, na rysunki, na zlepek słów z kilku języków, ale jest to wykonalne.

Ogólnie mam wrażenie, że Węgrzy uwielbiają psy! Chcą je głaskać (nastawcie się na to), zawsze do nich zagadają, uśmiechną się, pochwalą, pokażą dzieciom. Nikt też nigdzie nam nie zrobił problemu z powodu psa. Owszem nie chodziliśmy z nimi do knajp czy na termy, bo to był czas ich odpoczynku po szlaku, ale tam, gdzie z nami były nie było nigdzie sprzeciwu ich obecności. Nawet w najpopularniejszym miejscu na Węgrzech, jakim jest Dolina Szalajki było mnóstwo zakazów, ale żaden nie dotyczył wprowadzania psa. Jedynie tylko w Lillafüred był w jednym parku zakaz psów, ale mając do wyboru park i 200m dalej Dolinę Garadny, jest to właściwie zakaz, na którym nikt nie ucierpi.

Pies na Węgrzech

Sami Węgrzy tez mają bardzo swobodny stosunek do psów. Większość z nich prowadzi swoje psy bez smyczy niezależnie czy to szlaki górskie, czy popularne miejsca turystyczne, ale żeby nie było, psy są wychowane. Nie podbiegają, nie interesują się innymi, a oni też je kontrolują. Są w stanie odwołać je, kiedy te „chcą się przywitać”. Na wyjeździe Elka miała cieczkę i właściwie poza jednym w sumie dość zabawnym incydentem, nie mieliśmy żadnych problemów z naszymi czy obcymi psami. Ów incydent dotyczył zejścia z Bel-ko, kiedy na drogę wyskoczyły nam dwa westy. Zatrzymaliśmy się, a opiekunowie zaczęli zapinać je na smycze. Więc ruszyliśmy dalej, a tam z krzaków wypadają trzy kolejne. Zanim się zorientowałam, cztery białe nosy napastowały tyłek Eli, a dwa kolejne bardzo chciały zostać maskotkami Donnera. Ogólnie było trochę zamieszania, kiedy państwo łapali dziesięć (10!) westów i jednego białego teriera szkockiego. Nic się nie stało (ja się trochę nadenerwowałam, bo bałam się, że Donner w końcu któregoś zeżre, bo białe potwory zaczęły obłazić go niczym nieumarli smoka Daenerys podczas bitwy o Winterfell) i w końcu państwo wyłapali swoje psiaki, a my poszliśmy dalej, ale to mniej więcej pokazuje, że na Wegrzech – psy nie stanowią większego problemu. Przynajmniej tam, gdzie my byliśmy.

Węgry – jedzenie

Ze względu na to, że mieliśmy kuchnię na wyłączność, większość posiłków ogarnialiśmy we własnym zakresie. Jeśli chcecie spróbować czegoś fajnego, to warto poszukać papryk z oznaczeniem geograficznym (świeżych, jak i w proszku), mięsa z mangalicy (ich rodzima rasa świń, de facto bardzo wyjątkowa, bo kudłata), czy śmietany 20% (nie ma 18%!), ale to zupełnie inny smak śmietany, taki jak był kiedyś. Jeśli jednak wolicie knajpki, warto przejechać się do Egerszalok do TEJ restauracji. Jadamy tam praktycznie za każdym razem, jak jesteśmy w okolicy i jeszcze nigdy się nie zawiedliśmy, a można spróbować fajnych węgierskich dań w dobrej cenie.

Węgry – termy

Jadąc kawałek dalej od restauracji Piroska, dotrzemy w „zagłębie uzdrowisk” i w zależności czego oczekujemy, możemy wybrać baseny w hotelu, baseny na dworze ze ślizgawkami, po termy i całe kompleksy spa. My wybieraliśmy (kolejny już raz) termy na dworze, co zawsze jest fajnym doświadczeniem, szczególnie kiedy na zewnątrz temperatura waha się od 15 do 17 stopni, a w basenie 38.

Węgry – winnice

Nie można pominąć winnic i piwnic! Każde miasteczko ma swoje lokalne piwnice, w których możemy kupić wina. Wzmianka od M., żeby skupić się na Muscat-ach, bo według niego w tamtym regionie to im najlepiej wychodzi, ale to wszystko zależy od upodobań.

Węgry co warto zobaczyć

Z takich informacji z poza naszej wycieczki. Jeśli macie czas warto wybrać się do Tokaju, chociażby po to, by odwiedzić Piwnice Rakoczego i posłuchać o produkcji win, popróbować różnych szczepów i poznać historię regionu. Dodatkowo mamy tam do zaliczenia wzgórze nad Tokajem, które jest fajną dość prostą wycieczką. Sam Budapeszt (jak każda stolica) wart jest również zobaczenia i poznania największych jego atrakcji i znanych miejsc. A i do aktywnego połażenia znajdą się miejsca jak, chociażby Wzgórze Zamkowe. Czy liczne psiolubne parki. No i możecie zajrzeć do Badacsony nad Balaton. I tam w zależności od uznania możecie spędzić miły dzień na plaży lub wybrać się w góry, bo skalnych schodach, by podziwiać panoramę jeziora.

Węgry oznakowanie szlaków

I weź zaplanuj człowieku trasę…

Warto jeszcze wspomnieć o oznakowaniu szlaków i planowaniu tras. Przed wyjazdem na Węgry zamówiliśmy mapę góry Bukowych. Ku naszej rozpaczy jedyne egzemplarze, które udało nam się znaleźć były w języku Węgierskim, no ale mapa jak mapa zawsze wygląda podobnie… Pierwszy szok przeżyłam, kiedy wzięłam ją do ręki. Sposób wytyczenia szlaków, rodzaje oznakowani i czytelność mapy wołała o pomstę do nieba. Musicie bowiem wiedzieć, że poza dobrze wszystkim znanymi pięcioma kolorami szlaków w zapisie paskowym, Węgrzy dorzucają je w kilku odmianach graficznych jak, chociażby kwadraty, trójkąty, plusy czy skośne kreski (więcej przeczytacie tutaj)

Poniżej wrzucam ściągę znaczeń szlaków na Węgrzech, żeby łatwiej zaplanować trasę. Ale to tak strasznie wygląda tylko na papierze, bo w rzeczywistości po poznaniu sposobu oznaczania szlaków okazuje się, że trasy są rewelacyjnie i bardzo czytelnie oznakowane. No po prostu nie da się zgubić! Dodatkowo trasy są bardzo dobrze przygotowane, z tablicami informacyjnymi, punktami widokowymi, czy do postoju.

Poniżej te z którymi ja się spotkałam na szlaku
(podstawowe znaki maja naszczście znaczenie wszędzie to samo!):

– szlak główny, widokowy;

– prowadzący do punktów widokowych, miejsc charakterystycznych, wartych uwagi

– długodystansowy, dalekobieżny

– łącznikowy, dojściowy, krótki

– szlak dojściowy

 – szlak przyrodniczy, edukacyjny, unikalne symbole związane z charakterem trasy

– skrzyżowania szlaków, dróg

– oznaczenie tras krótkich (do 2km) prowadzących na szczyt

– oznaczenie tras narciarskich, biegowych

– oznaczenie tras rowerowych

– prowadzi do obiektów turystycznych i zaludnionych obszarów

– oznaczenie tras krótkich (do 2km) prowadzących do źródeł, studni

– oznaczenie tras krótkich dojścia do jaskiń

– oznaczenie tras krótkich prowadzących do pomników

– Niebieski, falisty znak korony płaskowyży Bukowego

„Korona Płaskowyżu Bukowego” to 80-kilometrowa trasa rowerowa Lillafüred – Hollóstető – Sugaró – Nagy-mező – Fekete sár – Bél-kő – Bélapátfalva – Szalajka völgy – Gerenna vár – Olasz kapu-Bánkút – Szentlélek – Garadna – Lillafüred.

Węgry z psem podsumowanie

No cóż, myślę, że tyle podstawowych informacji na temat wyjazdu na Węgry na początek wystarczy. Same wycieczki i wyprawy omówię w kolejnych tekstach, żeby nie zamieszać wszystkiego i nie wydłużać w nieskończoność jednego wpisu jednocześnie traktując nasze wyprawy po łebkach.

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 5 903, dzisiaj: 1

You may also like

4 komentarze

Miśka z Na kanapie siedzi pies 10 maja 2019 - 14:07

Co do języka, to miałam zupełnie inne doświadczenie. Ale może dlatego, że byłam w stolicy kraju i tam jest angielski bardziej wymagany. 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 10 maja 2019 - 18:51

Faktycznie w Budapeszcie nie było z tym problemu, ale czy nad Balatonem, czy w Tokaju o Egerze nie wspominając ciężko było dogadać się po angielsku. Nawet w Dolinie Szalajki, najbardziej znanym miejscu na Węgrzech ciężko było się dogadać. 😀 Ale dało się 🙂

opublikuj
Katarzyna 4 sierpnia 2022 - 20:20

Byli Państwo z pieskami na termach?

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 5 sierpnia 2022 - 07:54

Cześ nie, piesków na termy nie wpuszczają. A nawet jeśli by się zmieniło to nie jest to miejsce dobre dla psów. Dużo ludzi, czasem z procentami, hałas, zamieszanie, gorąca woda. Niepotrzebny stres dla psa. Nasze zostawały w pokoju i odpoczywały po wycieczkach w góry, a my szliśmy na termy. 🙂

opublikuj

Zostaw komentarz