Strona główna Nasz punkt widzenia Kto z nas nie chciałby mieć wilkora?

Kto z nas nie chciałby mieć wilkora?

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Wraz z ostatnimi odcinkami poprzedniego sezonu kultowego serialu Gra o Tron w amerykańskich mediach zaczął krążyć apel o nie kupowanie psów wyglądających jak wilki pod wpływem impulsu i mody na wilkory. Przy okazji nowego sezonu temat wilko-psów bardzo szybko wróci i choć ta moda dopadła na razie Stany Zjednoczone to i w Polsce coraz częściej ludzie zaczynają pytać o hodowle psów przypominających wilki i interesować się niszowymi rasami.

Obawiam się, że moda na rzadkie rasy psów dopiero się zaczyna. I to nie chodzi tylko w psy w typie wilka, choć przypuszczam, że to najpopularniejsza grupa. Myślę, że kwestia mody to tylko jedna strona, dugą jest chęć pokazania się najczęściej w social mediach. Ponieważ wraz z wzrostem zamożności społeczeństwa pewne kręgi osób potrzebują pokazać swój status. Do tej pory był to fajny samochód czy wczasy all inclusive, oraz zamieszczone na każdym portalu zdjecia, aby znajomi i sąsiedzi pozazdrościli im szczęścia. Obecnie nie jest to czymś czego inni zazdroszczą, bo coraz więcej osób sprowadza fajne, drogie samochody za niewielki koszt i nie jest to już osiedlowym wyznacznikiem statusu. Koszt wakacji nad polskim morzem nie różni się bardzo od wakacji na Malcie, więc aby pozostać „na wyższym poziomie”, trzeba mieć coś czego inni pozazdroszczą. Czemu więc nie psa? No i znowu – rodowód, szczeniak po championie nie jest już wyróżnikiem, bo hodowli mamy dużo, a i koszt rasowego psa nie przeraża już świadomego psiarza, więc trzeba szukać dalej, bo ich rasowy pies przestał zdobywać na fejsbooku lajeczki, bo takich jak on jest na grupie co najmniej setka, albo i tysiąc. Skoro ma się kasę to trzeba zainwestować w coś, co ludzie będą z pożądaniem wielbili. Oczywiście tutaj mocno wyolbrzymiam, ale wraz z łatwiejszym dostępem do informacji i przepływem towarów, ludziom wydaje się że można kupić wszystko. Wszystko, co podniesie ich status społeczny, ale nie do końca po to, by „żyło im się lepiej” tylko by inni myśleli, że lepiej im się żyje. Zaczynając od ekologicznego i wegańskiego jedzenia, tylko po to by ładnie wyglądało na stoliku podczas foci na IG, bo przecież na obiad i tak pójdziemy do Maca; przez nadmiar zabawek dla dzieci, by sąsiadki jak przyjdą ze swoimi pociechami mogły im zazdrościć, sprzęt AGD z którego nie potrafi się korzystać, ale ładnie wygląda w salonie, po rasę psa zupełnie niedopasowaną do osobowości, trybu życia, możliwości i… wiedzy; na zdjęciach z deską klozetową kończąc, by wyglądała jak okno samolotu, kiedy jednak zabraknie pieniędzy na prawdziwe wczasy. Nie ważne co, nie ważne czy potrzebne, nie ważne czy to prawda – ważne by inni zobaczyli i pozazdrościli.

I w kontekście mody na wilkory i coraz częstszym zapytaniom na psich grupach o wolf-dogi, okazuje się, że poczciwy husky czy malamut opcjonalnie wilczak przestają zadowalać ludzi. Ale czy naprawdę wygląd i moda mają aż takie znaczenie? Czy to jest aż tak ważne, że niektórzy – zazwyczaj Ci co mieli do tej pory niewiele wspólnego z psami – gotowi są ściągnąć są do Polski american wolfdogi, czy shiloh. Dlaczego takim zainteresowaniem cieszą się ostatnio Tamaskany wyglądające niemal identycznie jak czechosłowaki, czy Klee Kai, które spokojnie można by zastąpić miksem północniaka mniejszych rozmiarów. Czy temperamenty tych psów, użytkowość, niesamowite zdrowie i praktyczne aspekty z życia z nimi generują im coraz większą rzeszę fanów? Jakoś pośród sportowców, hodowców i miłośników danych typów ras – czyli osób świadomych – nie widać wielkiego poruszenia w kierunku „psich ciekawostek”. Oczywiście można spomnieć o greysterach, ale te psy już chyba na stałę wpisały się w świat sportów zaprzęgowych, więc raczej „ciekawostką” już nie są. A mimo to, ras tak niszowych raczej szukają psi mugole…

Ale czy to coś złego, że ktoś chce mieć ładnego i niszowego psa? Nie. Nawet wtedy, kiedy jest zupełnie do nas nie dopasowany, ale żyje sobie spokojnie, nawet w tym wielki ogrodzie wylegując się dniami i nocami na podjeździe. Ktoś chciał mieć ozdobę w postaci wilka – super, niech ma i niech żyją długo i szczęśliwie! Problem pojawia się wtedy, kiedy wymarzona rasa ściągnięta z drugiego końca świata nie okazała się być tą, którą chcieliśmy. Nasz wspaniały wilkor wcale nie wygląda tak dostojnie jak obiecali. Nie jest tak mądry jak te filmowe i zaczyna nas denerwować. Czy to jest agresywny, czy tchórzliwy, kopie dziury, albo wyje po nocach, puszczony ze smyczy ucieka i nie chce się bawić z yorkiem sąsiada. A stosowane do tej pory metody wychowawcze, które zdziałały cuda na poprzednim psie – np. idioto odpornym owczarku – nie działają. Psa trzeba szybko jakoś „zniknąć” sprzed wścibskiego wzroku sąsiadów, bo miał być chlubą, a jest porażką… Trochę wstyd, bo nasza rzadka rasa miała być ideałem. Ale niestety, nie jest. Z bólem serca oddajemy prawie-wilka do schroniska, bo wilk za bardzo przypomina północniaka lub jest jednak zbyt wilczy. I to zjawisko miało miejsce w stanach wraz z poprzednimi sezonami Gry o Tron. Ludzie kupowali wszystko co przypomina wilka, a potem schroniska zapełniły się od haszczaków, ale zakładam, że również wilczaków i wilkopodobnych psów i to bardzo szybko…

Wilki są piękne, fascynują ludzi od zarania dziejów. Każdy z nas chciał mieć kiedyś Białego Kła i wierzyć w to, że szczenię wilka da się wychować jak zwykłego psa. Prawda jest niestety inna. Szczenię wilka da się oswoić, ale nie udomowić. Nawet jeśli będzie towarzyszył nam od małego, jak pokazują eksperymenty np.: Famili Dog Projekt – dorastające wilczki nawet chowane w sposób identyczny jak ich psi bracia z czasem wykazywały swoje naturalne – pierwotne instynkty.  Wspomniany projekt pokazał, że szczenięta psów i wilków znacznie od siebie się różnią i nawet wychowywane w takich samych warunkach zachowują się inaczej. Psy o wiele lepiej odnajdowały się w świecie ludzi, obserwowały ich i nawiązywały z nimi więzi. Wilkom wychodziło to o wiele gorzej np.: psy prezentowały więcej sygnałów potencjalnie mających przyczynić się do nawiązania interakcji człowiekiem, takich jak wokalizacja, machanie ogonem czy wpatrywanie się w twarz człowieka. Za to wilczki prezentowały więcej zachowań agresywnych w stosunku do opiekuna i były też bardziej skłonne do unikania. Wnioski były takie, że mimo takiej samej socjalizacji, widczne są różnice behawioralne psów i wilków, szczególnie w aspektach związanych z interakcją z człowiekiem Później robiono jeszcze wiele innych ekcperymentów porównujac zachowania psów i wilków, nawiązywania interakcji z ludźmi i szukania u nich pomocy np. prosząc o jedzenie. Jednak w zdecydowanej większosci przypadków, wilki wypadały słabiej niż psy żyjace na codzień z ludźmi (choć niekiedy porównywalnie do psów schroniskowych, czyli w jakiś sposób mających ograniczoną socjaliację i kontakt z ludźmi). Można więc założyć, że psy w wyniku udomowienia nauczyły się żyć w świecie ludzi i przystosowywać do niego. Wilka da się oswoić nie udomowić, w efekcie czego nigdy nie będzie wykazywał naturalnych dla psów zachowań, które powodują, że tak bardzo kochamy nasze psy wierząc w to, że rozumiemy się i potrafimy porozumiewać bez słów. Aczkolwiek i wśród wilków może trafić się osobnik skrajnie uległy i chętny do nawiązania więzi z człowiekiem, a odpowiednia socjalizacja i warunki środowiskowe mogą sprzyjać nawiązywaniu wilczo-ludzkich relacji, ale w dużej mierze ciągle będą to dzikie zwierzęta i prawdopodobnie nigdy te relacje nie dorównają komunikacji i więzi psio-ludzkiej.

Zatem po raz kolejny trzeba poruszyć temat psa i dopasowania go do opiekuna. W internecie (na FB) jest masa wspaniałych tekstów pt. „Dlaczego nie chcesz: użytka / malinoisa / terriera w typie bull” i to nie są opowieści wyssane z palca. Każdy może kupić (lub adoptować) każdego psa, ale powinniśmy się dobrze zastanowić jakiego psa potrzebujemy. Sporty amatorsko można uprawiać z każdym zdrowym psem, chcąc wygrywać w sportach kupujemy psa o odpowiednich predyspozycjach do danej dyscypliny. Tak samo wybór psa do domu powinien być przemyślany, prowadząc aktywny tryb życia kupno buldożka francuskiego jako towarzysza treningów biegowych i wielokilometrowych wypraw w góry nie jest dobrym pomysłem, tak jak JTR jako psiaczka dla samotnej babci by był kanapowym kompanem do wspólnego oglądania seriali.

https://sledztezpies.pl/

Wracając do rzadkich i niezarejestrowanych ras i ryzyka jakie się z tym wiąże. Kupując psa konkretnej rasy, rasy zarejestrowanej, uznanej o konkretnych cechach możemy sprawdzić informacje o niej, o hodowlach, o psach, o problemach zdrowotnych i wychowawczych. Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie mniej więcej przyszłe życie z tym psem. Tu pojawią się pierwsze schody, bo rasy niezarejesrtowane nie mają tak szerokich opisów i dość sztywnych wzorców, jak te co są z nami od wielu lat, uznane przez organizacje kynologiczne. O rzadkich niezarejestrowanych rasach nie można porozmawiać z innymi opiekunami tych psów czy hodowcami (znaczy można, ale jest to o wiele trudniejsze). Nie wiemy wiele o predyspozycjach do chorób genetycznych, możliwych problemach wychowawczych i tego który gen przeważa. Wilka? Owczarka? Północniaka? A może czegoś jeszcze innego? Same hodowle też mogą się między sobą znacząco różnić i oferować psy o nieco innych cechach, więc jak wybrać tą właściwą?

Moim zdaniem jeśli nie jesteś doświadczonym opiekunem psa, nie miałeś styczności z rasami pierwotnymi i północnymi tym bardziej z wilczakami, które dalece odbiegają charakterem od innych ras chociażby owczarków, zastanów się dobrze czy jesteś gotowy na „wilka”. I tak naprawdę nie dotyczy to tylko wolfdogów, ale każdej rasy – choć jak wspomniałam na początku psy północy stanowią chyba obecnie najpopularniejszą grupę, bo przypominają wilki.

Mody na rasy są i zawsze będą: Rin Tin Tin / Szarik – owczarki, 101 dalmatyńczyków – dalmatyńczyki, beagle, goldeny – wszystko to co jest sławne, więc teraz pora na wolfdogi. Nowości i psy niszowe, będą zawsze poszukiwane, ale nie warto podążać ślepo za modą. Pies to nie buty, które wyrzucisz po jednym sezonie jak się zniszczą czy nas obetrą. Pies to minimum 7-10 lat z naszego życia, a czasem dużo dłużej. Ale te psie trendy są nieuniknione… i tak jak kiedyś czymś nowym był Rodezjan i Thai Ridgebek, teraz „miłośnicy” psów z pręgą szukają Phu Quoc Dogs i Cambodian Razorback Dogs. Berdanrdyny mają niechlubną opinię psów, które nie chcą być jak Beethowen, więc trzeba ściągnąć Moskiewskiego Stróżującego. Owczarki mają coraz więcej problemów już nie tylko zdrowotnych więc szuka się Wostoczników lub Kunmingów i tak dalej i tak dalej. Brązowe Rotteweilery, białe Dobermany, łaciate Owczarki Niemieckie lub dla odmiany pumy i lisy zamiast psa. By było inaczej, by było modniej, by ktoś mnie zauważył. Według mnie takie psie ciekawostki powinny być tylko w rękach hodowców lub prawdziwych miłośników psów danego typu. Bo jeśli kupujemy psa tylko dla wyglądu, to nasuwa mi się smutne skojarzenie ze związkami osób, które są ze sobą tylko ze względu na wygląd partnera czy status społeczny. Na dłuższą metę to nie ma prawa się udać. Bo wygląd to nie wszystko, a wielu z nas zupełnie zapomina o tym, że każdy pies, niezależnie od wielkości, rasy i wieku ma swoje specyficzne wymagania i potrzeby. Każdy – niezależnie od rasy – może być problemowy, ale wilk w psiej skórze może okazać się zabójczy.

I nie zrozumcie mnie źle. Nie uważam, że kupno rasy rzadkiej, niezarejestrowanej czy wręcz niszowej to coś złego. Nie uważam, że ludzie kupujący wilczaki są źli. Natomiast uważam, że trzeba mocno zastanowić się, kiedy decydujemy się kupić lub przygarnąć psa i dobrać jego charakter i użytkowość do naszych możliwości. Bo wiele wspaniałych ras nie nadaje się na „pierwszego psa”, dla osób, które nie mają czasu (ani wiedzy, bądź chęci zdobycia tej wiedzy). Więc może czasem lepiej wybrać kundelka w typie lub oklepaną rasę, z którą spędzimy wspaniałe lata na spacerach i zabawach, niż przecudną, rzadką rasę, która spowoduje tylko, że już nigdy więcej nikt w naszej rodzinie nie zdecyduje się na psa. Życie mamy jedno, jak ktoś mądrze napisał: „Pies towarzyszy nam tylko przez ułamek naszego życia, ale my jesteśmy całym jego światem”. Więc nie spierniczmy tego, dokonując niewłaściwego wyboru tylko dla zachcianki i połechtania naszego ego, czy mody. Niech zawsze będzie to świadoma, przemyślana decyzja uwzględniająca wszelkie konsekwencje – jak problemy wychowawcze, zdrowotne, zmiana statusu materialnego, alergia dziecka i wiele więcej. Nie będąc gotowym na zmierzenie się z przeciwnościami, którę mogą (choć nie muszą) się pojawić zastanówmy się dobrze, czy pies aby na pewno jest nam w życiu potrzebny, niezależnie jak bardzo jest wilko-podobny.


https://sanfrancisco.cbslocal.com/2017/07/31/game-of-thrones-spurs-siberian-husky-craze/

Obrazek w nagłówku: wikipedia

Ogółem: 7 609, dzisiaj: 1

You may also like

1 komentarz

Jarek 23 maja 2022 - 08:05

Witam,

Cały artykuł bardzo ciekawy, brawo. Mam jedną uwagę.

Shiloh shepherd Dog to jest intencyjnie pies użytkowy, chyba nawet łatwiejszy w prowadzeniu niż ON. Zwłaszcza te ON z medalami na wystawie, to jest porażka kynologi na całego (ja się na takiego wariata nie piszę z definicji, ogólnie ON mi przez to podpadły dożywotnio, na wioskach okolicznych też jest parę wariatów ). Co do rozmiaru wyznaję zasadę że jak toto zdrowe to im większy i silniejszy tym lepiej. Nie miałem Shiloh (mieszankę ON / Kaukaz/reszta dobrych genów z wioski tak) żeby nie było ale tak należy sądzić z opisów i filmów.
Shiloh często dostają nagrodę za przyczynienie się do uratowania życia ludzi i w ogóle wyglądają na psy ogarnięte. Odmiana pluszowa to jest faktycznie przegięcie ale jest więcej ras (i to podobno z historią) które mają jakieś odejście od zdrowej wilczej linii w sierści (Nagie meksykańskie i tym podobne wynalazki). Więc do linii pluszowej za pluszową sierść bym się nie czepiał tak bardzo, tym bardziej że jest też linia normalna (w końcu wśród ON całe białe też się rodzą, nawet mają oddzielną rasę teraz, zasada jest podobna).

Chyba że masz naprawdę konkretne dane że te Shiloh są naprawdę kiepskie (słaba więź, uciekają, nie dają się szkolić w podstawach przynajmniej, nieogarnięte i rozkojarzone, nie chcą przebywać z opiekunem). To chętnie poczytam.

ps
Wilkora nie chcę („Gra o tron” to zresztą SF/fantasy i to naprawdę kiepskie, wytrzymałem tylko parę zwiastunów, najlepsze z psów są dwa Blodhoundy grające jakiś tropiących morderców :), nie mam warunków, american wolfdog to w ogóle jakaś katastrofa (co to za pies co na spacer nie chodzi i nie ma chęci współpracy, to jest instalacja artystyczna do ozdoby ogródka czy pies ?).
Wilki mnie jakoś nie grzeją ogólnie chociaż wolne stado już widziałem na spacerze. Za to pies ma być roboczy, zdrowy, ogarnięty, mieszkać ze mną, nawiązać silną więź i przede wszystkim zgrać się z towarzystwem zastanym a nie odstawiać jakieś szopy z polowaniem na kotkę, małą suczkę czy straszeniem ludzi na spacerze. Więc na emeryturę przewiduję rozwój stada o Mastifa Hiszpańskiego/Pirenejskiego.

opublikuj

Zostaw komentarz