I przyszła wiosna… Wszyscy się cieszą, ale każdy psiarz wie, że wiosna i las niosą ze sobą wiele zagrożeń dla naszych czworonożnych przyjaciół. Największych koszmarów opiekunów psów są kleszcze i idące za nimi choroby. Opowiem Wam co nieco o babeszjozie –najpopularniejszej chorobie odkleszczowej u psów, którą przeżyliśmy, o jej objawach, walce z nią i postaram się obalić kilka popularnych mitów na temat samych kleszczy. A to wszystko za sprawą tego, że nie tylko pies jest narażony na kleszczowe paskudztwa… Od kilku tygodni to ja znoszę na sobie po 2-3 kleszcze. A pies? Bravecto nie działa tak jak bym chciała, Foresto tfu, tfu, jak na razie jest ok, choć pamiętajmy, że to przy tej obroży Donner miał babeszjozę…
Kleszcze nie tylko w lesie
Wbrew pozorom las nie jest głównym miejscem bytowania kleszczy. Bardzo dużo przypadków zachorowań na choroby odkleszczowe notuje się u psów, których właściciele deklarują, że spacerują z nimi tylko po mieście. I tu pojawia się pierwszy mit, który mówi, że kleszcze występują tylko w lesie. Jest to nieprawdą, bo występują zarówno na łąkach, w miastach, na naszych ogrodzonych podwórkach, jednym słowem wszędzie. Zakładanie więc, że nasz pies nie musi być zabezpieczany przed kleszczami i ma małe szanse na złapanie choroby odkleszczowej, bo nie jest zabierany w rejony gdzie kleszcze lub choroba występują jest bardzo dużym ryzykiem. Z ciekawostek: jest pewien gatunek kleszczy, który występuje w budynkach.
Zabezpieczenie psa nie rozwiąże problemu
Samo zabezpieczenie od kleszczy nie daje nam stuprocentowej pewności, że nasz pies nie złapie kleszcza tym samym nie zarazi się chorobą odkleszczową. Donner jest tego świetnym przykładem. Zachorował na babeszjozę pomimo popularnej bardzo polecanej i sprawdzonej obroży na kleszcze. Więc skoro obroża zawiodła, co wybrać?
Na rynku jest dostępnych wiele preparatów zabezpieczających nasze psiaki przed kleszczami. Od wspomnianych wcześniej obroży po krople i spreje, tabletki, szczepionki, przywieszki do obroży emitujące ultradźwięki, po domowe środki jakimi są smarowanie łap olejem kokosowy, psikanie futra olejkami np.: cytronelowym lub goździkowym, po zupełnie alternatywne metody jak hit ostatnich miesięcy obroże z ceramicznych rurek wypełnionych efektywnymi mikroorganizmami. Jak widać rynek zoologiczny oferuje nam bardzo szeroką gamę pomagającą zabezpieczyć psy przed kleszczami i pasożytami zewnętrznymi. Jednak jak pisałam wcześniej, żadne z nich nie gwarantują stuprocentowego zabezpieczenia, jak również nie gwarantują, ze nasz pies nie zachoruje na babeszjozę.
Dochodzimy zatem do drugiego mitu, zabezpieczony pies nie zachoruje na babeszjozę. Należy pamiętać, że każdy z tych specyfików ma określony czas działania i zasady, przy których sprawdza się najlepiej. Żaden z nich nie działa od razu po podaniu i nie zabezpiecza psa na cały sezon. Przykładowo krople działają do miesiąca czasu, stosunkowo łatwo się spłukują i najczęściej powodują alergie u psich alergików. Obroże działają nawet do kilku miesięcy, bywają wodoodporne jednak przy psach z dłuższym futrem nie działają poprawnie, ponieważ pełne działanie uzyskują w momencie kiedy dotykają bezpośrednio skóry. Tabletki są nowością na rynku, cieszą się dużym zainteresowaniem i bardzo dobrze wypadają w rankingach jednak wielu opiekunów psów obawia się czy dłuższe ich stosowanie nie zaszkodzi naszym psom ponieważ pojawiają się pogłoski o negatywnym wpływie na wątrobę, a nawet zgodny po ich stosowaniu, mimo że weterynarze zapewniają, że są w pełni bezpieczne. Szczepionki w rzeczywistości nie zabezpieczają przed kleszczami jedynie pozwalają w przypadku zachorowania na babeszjozę złagodzić jej objawy (jednak pamiętajmy, że babeszjoza nie jest jedyną chorobą odkleszczową!). O pozostałych alternatywnych środkach nie wiadomo zbyt wiele, gdyż są stosowane na zbyt małą skalę. Dlatego warto zabezpieczać psa, łącząc metody tradycyjne z alternatywnymi niż później leczyć. Niestety kleszcze jak to z pasożytami bywa stosunkowo szybko uodparniają się na substancje używane w preparatach odstraszających w związku z tym coś co kilka lat temu sprawdzało się rewelacyjnie za kilka lat może już zupełnie nie działać.
Mimo to warto zabezpieczać psy, ponieważ sama choroba jest bardzo ciężka, potencjalne śmiertelna, a jej leczenie jest długie i kosztowne.
Babeszjoza
Na świecie istnieje ponad 100 gatunków kleszcza Babesia, jednak w Polsce występują dwa podgatunki przenoszące chorobę. Z ciekawostek należy dodać, że te kleszcze bardzo rzadko atakują koty.
Kiedy kleszcz wpijając się w psa wraz ze śliną wprowadza do układu krwionośnego pierwotniaki pasożytujące w krwinkach czerwonych wywołujące niedokrwistość. Zbyt niska ilość krwinek czerwonych jest spowodowana niszczeniem tych krwinek przez organizm psa, który wykrywszy zakażone krwinki próbuje pozbyć się choroby. Babeszjoza w bardzo szybkim czasie doprowadza organizm psa do wyniszczenia powodując poważne uszkodzenia wątroby i nerek. Kolejną ciekawostką jest to, że ciężarne suki mogą przekazać chorobę swoim nienarodzonym jeszcze szczeniętom, dlatego tak ważne jest by eliminować ryzyko zachorowania psa. Wbrew pozorom wiele psów potrafi zwalczyć chorobę samodzielnie, wówczas mimo, że same nie chorują stają się nosicielami, w wyniku czego łapiąc kleszcza mogą przekazać chorobę dalej.
Objawy
U chorego psa już po kilku-kilkunastu dniach od ugryzienia mogą (choć nie muszą!) pojawić się poniższe objawy, które są w dużej mierze uzależnione od kondycji psa, jego stanu zdrowia, odporności organizmu oraz wielu innych czynników. Do najczęstszych objawów należą:
- apatia i osowiałość
- wysoka temperatura dochodząca nawet do 41°C
- spadek apetytu lub zupełny brak chęci jedzenia
- brak pragnienia
- powiększone węzły chłonne
- wymioty i biegunka (często z krwią)
- kłopot z oddawaniem moczu, często też krwiomocz (a w rzeczywistości mocz zabarwiony hemoglobiną z nieczczonych krwinek czerwonych – hemoglobinuria)
- bladość lub zaczerwienienie błon śluzowych
- zaburzenia w funkcjonowaniu układu krążenia, układu oddechowego i nerwowego
- wzrost tętna i oddechów
- żółtaczka
- powiększenie wątroby i śledziony
Jednak nie wszystkie objawy muszą wystąpić. Po raz kolejny posłużę się przykładem Donnera, który do weterynarza trafił już w zawansowanym stadium choroby z poważnym uszkodzeniem wątroby. Jedynym objawem, który u niego wystąpił był mocz zabarwiony na czerwono. Pies trenował ze mną canicross dzień w dzień nie wykazując, żadnych objawów chorobowych. Niemal na sygnale pojechaliśmy do kliniki badać układ moczowy i prostatę. Wprawdzie podejrzewałam, że może być to choroba odkleszczowa, ale do tej pory pamiętam słowa doktora, że jest to mało prawdopodobne, bo tak nie zachowuje się pies chory na babeszjozę. Donner był pobudzony, wesoły z nieopuszczającym go ADHD, bez temperatury, jak zwykle głodny i bardzo spragniony. Był w doskonałej formie i kondycji i patrząc na niego nikt nie podejrzewałby że coś może być nie tak, a tylko czystym przypadkiem przyjrzałam się moczowi psa kiedy obsikał biały pień brzozy zostawiając czerwone ślady. W innym wypadku można by nawet nie zauważyć problemu, bo kto zagląda pod psią łapę kiedy sika?
Na wszelki wypadek jednak zrobiliśmy badania krwi, które potwierdziły obecność pierwotniaka i poważne uszkodzenie wątroby.
W tym krótkim akapicie pojawiło się kilka kolejnych mitów: pies chory na babeszjozę ma zawsze objawy choroby, babeszjozę da się zdiagnozować „na oko”. Ostatnim mitem jest to, że badania krwi dają stu procentową pewność. We wczesnym stadium choroby pierwotniaki mogą nie zostać wykryte, jak również mogą się nie pojawić w badanej próbce krwi, stąd też ujemny wynik testu nie zawsze daje nam pewność, ze choroba nie występuje.
Leczenie
Stwierdzenie obecności pierwotniaka najczęściej kończy się podaniem antybiotyku, zastrzykiem z witaminą B i kliku innych zastrzyków osłonowych oraz serią kroplówek w zależności od stopnia zainfekowania wątroby. Niestety bardzo groźnymi powikłaniami jest niewydolność nerek, która kończy się dializami, jak również może być niezbędna transfuzja krwi. Warto dodać jeszcze, że wielu opiekunów psów wspomaga powrót do zdrowia alternatywnymi metodami, podając czystek – zioło polecany przy ludzkiej boreliozie. Należy pamiętać, że babeszjoza i borelioza to zupełnie różne choroby. Nie ma udowodnionego działania czystka na psi organizm i walkę z babeszjozą czy też zabezpieczenie psa przed kleszczami. Jednak nie ukrywam, że sama raz na jakiś czas i po znalezieniu na psie kleszcza parzę mu taka herbatkę. Nie szkodzi ona psu, a jeśli w jakiś sposób miała by pomóc niech działa.
Mimo potencjalnej śmiertelności babeszjoza jest wyleczalna, szczególnie kiedy zostanie wcześniej zdiagnozowana i nie zdąży wyniszczyć organizmu psa, a same psy całkiem szybko dochodzą po niej do siebie.
Kiedy u Donnera zdiagnozowano babeszjozę był koniec września, jednak już na 11 listopada wybraliśmy się w góry – po wcześniejszej konsultacji z weterynarzem, czy pies po chorobie jest już wstanie podjąć taki wysiłek. Należy jednak pamiętać, że „przechorowanie” psa nie zabezpiecza go na przyszłość przed tą chorobą, co jest kolejnym mitem, w którym głosi się, że pies który zachorował na babeszjozę uodparnia się na nią. Wszystko zależy od organizmu psa, są przypadki kiedy faktycznie psy przy kolejnej babeszjozie znoszą ją lepiej, jednak wiele przypadków przebiega dużo ciężej, ze względu na zniszczenia w organizmie, które poczyniło poprzednie zachorowanie.
Babeszjoza wcześniej wykryta jest w pełni wyleczalna i pies który ją przeszedł i wyzdrowiał nie nosi w sobie bakterii, czy też przeciwciał, nie jest nosicielem choroby i może być w przyszłości dawcą krwi, pod warunkiem, że sam nie miał transfuzji. Donner pomimo babeszjozy jest czynnym dawcą krwi, a w badaniach krwi pierwotniak już się nie pojawia.
O czym jeszcze warto pamiętać? Z powodu ocieplenia klimatu w szczególności ciepłych zim kleszcze występują niemal cały rok. Choć największy ich wysyp jest na wiosnę (marzec-kwiecień) i wczesną jesienią (wrzesień-październik), nie należy zaniedbywać zabezpieczenia psa w upalne lato lub w zimie. I to jest już ostatni mit mówiący o tym, że kleszcze w zimie nie występują. Niestety kleszcze występują cały rok.
Na zakończenie – to co my stosujemy:
W grudniu podałam psu Bravecto – tak profilaktycznie, żeby zobaczyć czy działa pomimo wielu, wielu obaw. Niestety tabletka zupełnie się nie sprawdziła i pies znosił kleszcze – fakt zasuszone, ale wbite. Mimo, że aby doszło do zarażenia babeszjozą kleszcz musi żerować na nosicielu około 48h, nie spodobało mi się to, że pies łapie kleszcze w takich ilościach… Sam też producent Bravecto nie gwarantuje bezpieczeństwa:
Pchły i kleszcze muszą przytwierdzić się do gospodarza i rozpocząć żerowanie, aby narazić się na działanie substancji czynnej. Działanie rozpoczyna się w ciągu 8 godzin od rozpoczęcia żerowania pcheł (C. felis) oraz w ciągu 12 godzin od rozpoczęcia żerowania przez kleszcze (I. ricinus). […]Pasożyty muszą rozpocząć żerowanie na organizmie gospodarza, aby wejść w kontakt z substancją fluralaner, z tego względu nie można wykluczyć ryzyka wystąpienia choroby przenoszonej przez pasożyty.
Oczywiście, żaden producent nie gwarantuje, że jego specyfik zabezpieczy psa przed chorobami odkleszoczymi, ale biorąc pod uwagę możliwą toksyczność środka i liczne przypadki, gdzie psy po Bravecto umierały jestem bardzo sceptyczna w stosunku do tej tabletki. Raz w roku wczesną wiosną mogę ją podać, ale kiedy jest najgorszy wysyp kleszczy chyba jednak zastosuję starą dobrą obrożę. Choć – co sezon może się to zmieniać, w zależności ot tego co działa… Także nie mówię jej “nie” ale bardziej ufam obroży.
Tak więc zdecydowałam się, z obawami, ponownie kupić Foresto. Choć przy psie z długim włosem, sprawdza się średnio, bo aby działała musi dotykać skóry, no ale… nic lepszego nie wymyślono. Inne obroże, z przeznaczeniem dla psów długowłosych nie są wodoodporne, za to krople są nieprzyzwoicie drogie i starczają na miesiąc. Więc u nas Foresto + na wiosnę i jesień przy największym wysypie krople. Dodatkowo 2-3 razy w tygodniu czystek i psikanie roztworem cytronelli.
A dla mnie? Dla mnie pozostają spreje na kleszcze.
Więcej o moich przemyśleniach na temat kleszczy i zabezpieczania psa przed nimi, o raz o tym jak przezyliśmy babeszjozę, znajdziecie we wpisie: Inwazja kleszczy – obcy atakuja.
Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.
11 komentarzy
My kupowaliśmy kropelki u weta . Fakt faktem trzymały one miesiąc ale zero kleszczy nawet te które były w ciele psa . Tak jakby spalały się i łatwo można je było skruszyć w palcach . Btw. Zapłaciłam za nie ok. 45zł . Ostatnio zamówiłam Borysowi obroże i nie działa .
U mnie krople słabo się sprawdzały, a po jakichś nie wiem czy nie po frontline pies miał alergie
Od siebie dodam że na alergiku przetestowałam krople Fiprex , Advantix, Sabunol oraz Fronline bez rezultatów jak się okazało. Aktualnie i veta kupuję Vectrę i jestem zachwycona.
Mój pies już w lutym miał chorobę odkleszczową. Trzeba uważać na te małe potworki, są okropne…
Nasz psi przyjaciel miał w grudniu. Niestety te paskudztwa są cały rok.
a co ludzie mają powiedzieć? tyle jest chorób od-kleszczowych u ludzi że głowa mała, lekarze sprawę bagatelizują nawet jak się zgłaszasz z podejrzeniem, że ‘może to od kleszcza’ i naprawdę bywa gorzej niż z leczeniem psa. Poczytajcie sobie wywiady z ludźmi chorymi na boreliozę, to jest masakra.
Czytam regularnie, stąd wiem o czystku, moja siostra pracowała na aparatach medycyny alternatywnej, które to wykrywały. Wiem to doskonale też z autopsji ile musiałam się nachodzić, naprosić lekarza o badania, bo miałam dziwne zmiany po ugryzieniu kleszcza i dziwne problemy zdrowotne. Oczywiście nic mi nikt nie pomógł, wszystko zbagatelizowano lub leczono objawowo, badania zrobiłam we własnym zakresie, po czym okazało się że wcale pierwotniaki nie muszą wyjść we krwi. Na szczęście jest medycyna alternatywna, która potrafi wykryć obecność pierwotniaka. Także ludzie mają bardzo przekichane, choć w sumie u psów nie jest lepiej – babeszjoza to pikuś, a przecież jest tyle innych chorób od kleszczowych, które ciężej zdiagnozować i są praktycznie nie uleczalne…
U nas walka z kleszczami nigdy nie była specjalnie zawzięta (nie wiem czy w naszych okolicach ich mało czy Czarka nie lubią ale przyniósł mi zaledwie parę razy). Za to męczyliśmy się z pchłami. Tragiczna choroba Cezara od której wyłysiała mu cała szyja po 2 latach okazała się właśnie alergią na pchły. Zaczęłam stosować różne specyfiki jednak nic nie działało. Teraz miesiąc w miesiąc z dokładnością do 24h kupujemy u weterynarza krople o nazwie Vectra. Pcheł niema, sierść odrosła, jestem zadowolona. Jest to dla mnie spory wydatek (40zł) i chętnie spróbowała bym czegoś co wychodzi taniej a działa dłużej, jednak mam małą wiedzę w temacie. Próbowałam Foresto (ponad 100zł za obrożę?!) i marny był efekt… Bravekto nam proponowano ale sama nie wiem… Chyba zostanę przy tym co się sprawdza, na zimne dmuchać, byle znów nie wyłysiał…
Wszystkie obroże przy takim futrzaku słabo będa działały, bo muszą dotykac bezpośrednio skóry, co jest problematyczne, choć wychodzą dużo taniej po 140zł za obroże na 5-9ms (u mnie na 5) to wychodzi 28-16zł miesięcznie. Ja się raz skusiłam na Bravecto mimo, że się zapierałam rękami i nogami… efektu nie było, a co się naczytałam o niej to teraz mam tylko wyrzuty sumienia. Na krople się nie zdecyduję, bo się słabo w mojej okolicy sprawdzają, Donn dostaje po nich alergii, chyba najlepiej działały Flevox, ale jednak jest to duży koszt miesięczny, wymaga systematyczności w stosowaniu, co nie jest dla mnie niestety. Ale fajnie, że znaleźliście coś co się u Was sprawdza 🙂
Nie znoszę kleszczy ! nienawidze, od lat stosuje fiprex i jestem bardzo zadowolona, wcześniej miałam wiele obroży przetestowałam prawei wszystkie na rynku. One się nadają… nie powiem do czego
Jesteś przedstawicielem fripexu? Jak dla mnie to jeden z najsłabszych preparatów i zdecydowanie bardziej wolę foresto i flevox.