Strona główna Wakacje z psemNa weekend Z psem na plażę? Nad morze? Gdańsk zaprasza!

Z psem na plażę? Nad morze? Gdańsk zaprasza!

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

IMAG1539W długi, 'bożocielny’ jak to jedna mądra stacja radiowa określiła, weekend pewnie zauważyliście nie było wpisów, oczywiście wiedzieliście co się ze mną dzieje z pyskobuka, ale jak to na nim bywa – posty ginął i cięzko je potem znaleźć, więc i na blogu musiał się znaleźć wpis z Gdańska – niestety tym razem (ostatni raz!) bez psa. Plany były takie by zabrać psa ze sobą i pewnie by tak było gdyby były to góry, żagle itp, ale tym razem postanowiliśmy pojechać do miasta, a raczej nad morze. Co pies mógłby tam robić? Na plaże nie wejdzie, psie plaże daleko, a w mieście co on biedny ze sobą zrobi, jak  w Lublinie tak pewnie i tam wszędzie będą zakazy. Do oceanarium go nie wpuszczą, pewnie do większości knajp też nie, więc zostaje w domu – będzie mu lepiej. Największy błąd jaki popełniłam! Okazało się bowiem, że Gdańsk jest bardzo pro-psi. Psia plaża znajdowała się tuż przy tej na którą my chodziliśmy, a i na publicznej plaży przewijało się mnóstwo psów mimo zakazu ich wprowadzania od 1.09-30.09, jednak nie spotkałam się z tym by straż miejska czy policja, kiedykolwiek wygnała kogoś takiego z plaży, czy wlepiła mandat. Jedyna ich interwencja dotyczyła podejrzewam spisania pary pijącej piwo na plaży w godzinach wieczornych, a do siedzącego koło nich psa nie mieli zastrzeżeń. W parku graniczącym z plażą zakazów dla psów nie spotkałam, a wręcz przeciwnie – podajniki na woreczki na psie odchody, mnóstwo koszy na śmieci – wprawdzie nie Azorków, ale przynajmniej nie trzeba tego taszczyć kupali przez pół spaceru. Wszędzie było zawsze wiele psów. Większych, mniejszych, rasowych i kundelków – zazwyczaj biegających luzem. Prawo w Gdańsku jest bardzo przychylne psom. Nie muszą chodzić w kagańcu jeśli nie są agresywne, lub rasą uznaną za taką, można je spuszczać, w obszarach w których nie będą przeszkadzały innym, nie to co w niektórych miasteczkach dla porównania Grójec, który mnie ostatnio mocno interesuje pod kontem życia z psem, ale tam: kategoryczny nakaz trzymania psów w kagańcu i na smyczy, także chyba w Lublinie nie jest aż tak źle… no aż tak to nie, ale dobrze tez nie jest.

IMAG1538A wracając do Gdańska – na jednym z osiedli, które było dość mało ciekawą okolicą i w życiu nie zapuściłabym się tam sama nawet w słoneczny dzień; tuż pod oknami bloku – wybieg dla psów! Może nie duży, ale ogrodzony iz koszami. Niestety nie zrobiłam mu zdjęcia, ale z ciekawości weszłam na Google Maps – a tam stare zdjęcie, jeszcze bez wybiegu. Niewielki skwer z drzewem, w którym prawdopodobnie gromadziło się wątpliwe towarzystwo, przekształcono w wybieg. Ile jest w Lublinie czy każdym innym mieście takich miejsc? Pełnych śmieci, chaszczy zawłaszczonych przez okolicznych meneli. Wystarczy posprzątać, wykarczować i ogrodzić, a nieciekawy zakątek staje się super miejscem – koszt? Pewnie taki, że każdego indywidualnie byłoby stać przy lekkich oszczędnościach, by zrobić taki wybieg, gdyby mu tylko pozwolono, zagospodarować ten kawałek nieużytku. Jeszcze warto wspomnieć o barach i restauracjach przy plaży – w każdej, dosłownie w każdej zawsze był ktoś z psem. Większość siedziała w ogródkach, ale psy były też w środku. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to nie wielki odsetek miasta i w sezonie wakacyjnym może wyglądać to zupełnie inaczej, ale jednak wrażenie robi – i to bardzo pozytywne. Do tego stopnia, że następnym razem Donner jedzie obowiązkowo z nami! Lublin, piękny Lublin, miasto inspiracji, które kocham, jednak chwilami żałuje, że to tylko Lublin, bo mam wrażenie, że do pełni cywilizacji i nowoczesności, a może chociaż dostosowania się do obecnych czasów, jeszcze niestety mu wiele brakuje, co potwierdza działanie na każdym kroku władz miasta, jak chociażby zakaz wprowadzania psów do Saskiego, opryski w całym mieście bez uprzedzania i informowania mieszkańców, brak koszy (często nawet tych zwykłych), brak wybiegów oraz mentalność części mieszkańców rodem ze średniowiecza.

A Donner bardzo dobrze zniósł rozłąkę. Pewnego dnia mama zadzwoniła do mnie, że znowu przyszła paczka do Donnera. Chyba powinnam mu zamówić dowód z SafePet i niech przesyłki adresują do niego. He He He (mroczny śmiech) już widze jak listonosz kazałby mu coś podpisać. Dowiedziałam się równiez, że biedny pies wchodzi ciągle do mojego pokoju i płacze. Serce mi stanęło, że tak psa skrzywdziłam. Po powrocie nie było więcej radości, niż po powrocie z pracy – eh… psy już tak mają, ale Donner prowadzi mnie do pokoju. Szybko, szybko coś Ci pokarzę! Więc idę, a w pokoju pies wpada w histerię i… pokazuje mi nosem misia. No tak przed samym wyjazdem dostałam od M. misia i położyłam go poza zasięgiem Donnera, ale w zasięgu jego wzroku, i nikt nie zrozumiał prze tydzień, że pies płacze do zabawki. Wszystkie jednorożce zostały wyeksmitowane poza jego zasięg, a pojawił się nowy miś i nikt nie dał się pobawić! Dałam go psu, chwilę go pomęczył bardzo się ucieszył, chwilę go pomęczył i psie dziwne psie histerie się skończyły. Szkoda tylko, że za mną mój kochany pies tak nie tęsknił, jak prosił o tego misia. I to się nazywa wdzięczność…

A oto tajemnicza przesyłka do Donnera i kotów. Próbki karmy Hill’s

Ogółem: 2 731, dzisiaj: 1

You may also like

8 komentarzy

Magda z Pieskie Życie 10 czerwca 2015 - 12:58

Dobrze wiedzieć, że Gdańsk to psiolubne miasto! Pieski wpuszczają nawet do niektórych muzeów, więc powoli pytanie „co zrobić z pieskiem?” odchodzi do lamusa. Na szczęście. Pozdrawiam:-)

opublikuj
Zhaotrise 10 czerwca 2015 - 13:24

Nie dawno któryś z bloggerów pisał, że muzea w Warszawie coraz częściej zapraszają na zwiedzanie z psami. Ciekawe które inne miasta także to wprowadzą, a raczej muzea których miast. 🙂

opublikuj
Edyta 10 czerwca 2015 - 19:31

Oby więcej takich miejsc, gdzie akceptuje się psy, a nie jedynie toleruje z przymrużeniem oka. Oby powstało więcej wybiegów dla psów, gdzie mogą hasać do woli w centrum miasta. Co do informacji o posprzątaniu po swoim pupilu – podczas spędzania urlopów nad morzem, a było ich wiele, nie zdarzyło mi się o dziwo natknąć na psią kupę, natomiast nieposprzątanych śmieci, butelek, pampersów jest co niemiara. Dlatego Straż Miejska nie powinna się martwić psimi kupami, a raczej plażowiczami i ich odpadkami.

opublikuj
Zhaotrise 11 czerwca 2015 - 07:46

To prawda, również nigdzie nie natknęłam się psie kupy, za to na szkła, niedopałki i inne śmieci już tak. Niestety pies i właściciel psa są łatwą ofiarą do ścigania, bo zawsze za coś da się ukarać, a do 'chuliganów’ lepiej nie startować, bo mogą być potencjalnie niebezpieczni. Zresztą w społeczeństwie się przyjęło, że ludzie śmiecą i nikomu nie chce się z tym walczyć, a jak pisałam wyżej: psa i właściciela namierzyć łatwiej, więc ich należy obarczyć za zło całego świata, i przypodobać się mieszkańcom jak dba się o czystość miasta. Tylko, że psia kupa rozłoży się w 2tyg i zniknie, a największą jej wadą jest to, że można wdepnąć. Śmieci rozkładają się wiele lat, mogą pokaleczyć jak się wdepnie, lub zabić mniejsze zwierzęta. Taka Polska rzeczywistość.

opublikuj
Kasia 26 listopada 2016 - 21:58

Gdańsk w 2015 roku usunął zapis w ustawie, ktory mowi, ze zakazuje sie wprowadzania psow na plażę. Nie dotyczy to kąpielisk 🙂 i plaży dzierzawionych, które powinny byc specjalnie oznaczone

opublikuj
Amelia z Zamerdani 27 listopada 2016 - 10:19

Rewelacja! A w Lublinie tylko dokładają miejsc gdzie psów wprowadzać nie można ;/

opublikuj
Patrycja 8 sierpnia 2018 - 23:09

Nie podejrzewałam Gdańska o taką psiolubność! Teraz ze spokojem zabiorę moje psiaki na rejs Hel-Gdańsk 😉

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 9 sierpnia 2018 - 04:39

Ja też byłam pozytywnie zaskoczona. 🙂

opublikuj

Zostaw komentarz