W zeszłym tygodniu czwórka blogerek z szeroko pojętej psiej blogosfery: Maybe Chart, Loki the Husky, ZaPSIEni w SIECI oraz ja, zostałyśmy zaproszone na wycieczkę, którą zorganizował Zoo-Hurt, polski dystrybutor karmy Belcando. Nie była to byle jaka wycieczka, bo zostałyśmy zabrane do uroczego niemieckiego miasteczka Südlohn, by zobaczyć fabrykę Bewital, gdzie powstają karmy, które jedzą nasze psy.
Był to wielki ukłon w kierunku nas – psich blogerów, którzy są raczej traktowani z przymrużeniem oka przez inne blogerskie grupy. To wyróżnienie, wytyczyło nowe szlaki we współpracy z psimi blogerami pokazując, że można robić wspólnie coś więcej niż tylko testować produkty. A psi bloger w końcu można powiedzieć, jest traktowany na równi z innymi blogerami. To tyle zachwytów nad tym, co nas spotkało, bo chyba jesteście ciekawi, jak wyglądała ta wycieczka i co zobaczyliśmy?
W czwartek z samego rana wystartowaliśmy z lotniska Chopina, by dotrzeć do wyznaczonego celu. Jeszcze trochę nieśmiałe i speszone ukrywałyśmy przed sobą swoje prawdziwe oblicza, bo to wszystko było dla nas takie nowe i dziwne. Ale już w trakcie lotu otworzyłyśmy się na pierwsze blogerskie szaleństwa. Zresztą linia LOT chyba wiedziała, kto będzie leciał, określając nasze miejsca w żarcie, jako VIP-owskie. No i wtedy się zaczęło… Dobry humor nie opuszczał nas ani na chwilę. Nawet Kasia z MaybeChart nie dała się wyprowadzić z równowagi, kiedy nieśmiało poinformowałam ją, że według mnie zbyt szybko podchodzimy do lądowania.
Po wylądowaniu i dojechaniu do fabryki, naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od poznania właścicieli i kluczowych osób w firmie. Pokazano nam prezentacje dotyczącą zakładu, firmy i samej produkcji i już po chwili wyruszyliśmy na produkcję.
Wierzcie mi lub nie, ale czułam się jak dziewczynka w sklepie z zabawkami. Trochę chyba wprowadziłam lekką panikę na produkcji, ale koniecznie musiałam się dowiedzieć o to, co mnie i interesowało. I dowiedziałam się. Wszystkiego.
I wiecie co? W swojej pracy zawodowej mam taką zasadę: Jeśli zakład produkcyjny nie spełnia wymagań jakości i bezpieczeństwa żywności nie jem i nie kupuję takich produktów. Jeśli na produkcji nie widzę rażących niedociągnięć, bardzo chętnie kupuję produkty spełniające wymogi jakościowe i higieniczne. Jeśli w jakiejś fabryce nie byłam, stosuję zasadę domniemanej niewinności, zakładając, że skoro nie widziałam, to jest szansa, że nie jest źle, jeśli skład produktu mnie nie odrzuca. I jaka jest z tego konkluzja? Byłam w Bewitalu, widziałam fabrykę, rozmawiałam z pracownikami i moje psy dalej będą jadły karmę Belcando. I to jest chyba najlepsza i najbardziej obiektywna opinia, jaką mogę wystawić tym produktom.
Oczywiście są pewne niedociągnięcia na produkcji, ale to jest normalne, kiedy trwa produkcja. Ale składniki robią różnicę. Dokładnie tak jak mówi hasło reklamowe. Widziałam mięso i podroby, które były używane do produkcji. Bardzo dobrej jakości, jasne, ładne, kompletne. Nie jakieś ścinki czy odpady. Na produkcji nie było czuć zapachów, które mogłyby sugerować, że przerabiane jest tam mięso, tym bardziej złej jakości. Pokazano nam, jak wygląda wsad puszki przed i po sterylizacji. Że faktycznie możemy znaleźć tam kawałki mięsa (tak, widziałyśmy serca drobiowe) i warzyw.
Bardzo miły pan z produkcji, przypuszczam, że kierownik zmiany, szczegółowo i kompleksowo odpowiadał na moje pytania, na początku zaskoczony, czego ja od niego właściwie chcę, ale szybko się przekonał do mnie i pokazał mi parametry procesów, metal detektory i zdradził kilka szczegółów technologicznych.
Istotnym dla mnie aspektem były badania DNA surowców mięsnych. Bowiem w zakładowym laboratorium badane są gatunki mięs trudno dostępnych, aby nie doszło do zafałszowania czy podmiany. Czyli dzięki temu są pewni, że puszka Single Protein z koniny czy z kangura zawiera dokładnie te gatunki mięsa, które są deklarowane, bez fałszowania ich tańszą wieprzowiną lub drobiem.
Co jeszcze dla mnie jest ważne? To, że do produkcji używa się mięsa z mięśni. Nie są to korpusy, skóry, czy inne odpady z produkcji mięsnej. Tylko po prostu mięso z mięśni oraz dodatkowo podroby, które nie fałszują składu sztucznie podnosząc udział procentowy mięsa. Sam proces produkcji karmy ma tak dobrane parametry by temperatura procesu w jak najmniejszym stopniu wpływała na jakość końcową produktów i składników.
Po pierwszym intensywnym dniu, czekała nas jeszcze kolacja, na której wymienialiśmy się poglądami na temat prowadzenia blogów, współpracy z firmami i ogólnie życiu codziennym. Ja jeszcze wypytałam naszego opiekuna i przewodnika Michaela Hovesa, o szczegóły dotyczące Belcando, które mnie interesowały. I tak upłyną nam pierwszy dzień wycieczki.
Drugiego dnia czekały nas wykłady dotyczące składników w poszczególnych produktach zarówno Belcando jak i AniVital, ich wpływu na organizm psa oraz dlaczego znalazły się w karmie. Mogliśmy dopytać o nurtujące nas rzeczy dotyczące jakości i technologii, jak i samego żywienia i suplementacji naszych psów.
Kolejna prezentacja dotyczyła strategii marketingowych w social mediach. Tego, w jaki sposób Niemcy prowadzą swoje fanpage, czym się kierują, co biorą pod uwagę itp. Bardzo wartościowa wymiana doświadczeń. Szkoda, że zabrakło możliwości konfrontacji z niemieckimi psimi blogerami!
Po pożegnalnym obiedzie wybraliśmy się na pieszą wycieczkę do Holandii, by poruszać się przed czekającym nas powrotem. A w drodze powrotnej… jak to w busie. Mimo późnej godziny impreza trwała w najlepsze pomimo dwóch godzin przymusowego postoju na autostradzie.
To były wspaniałe dwa dni pełne wrażeń. Jestem niezwykle wdzięczna za to wyróżnienie, bo pomijając całą wycieczkę, to możliwość zobaczenia zakładu produkującego karmy, które jedzą moje psy, dla mnie – osoby pracującej w systemach jakości i bezpieczeństwa żywności i pasz jest największym prezentem. Ewelino, Przemku – dziękuję Wam, spełniliście jedno z moich marzeń.
Niezwykle cieszę się, że poznałam dziewczyny: Rudą z Zapsieni w sieci, Agnieszkę z Loki the Husky i Kasię z Maybe Chart. Wierzę, że nie bez przyczyny los skrzyżował nasze ścieżki i tak jak planowałyśmy, zrobimy wspólnie wiele fajnych rzeczy i jeszcze nie raz się spotkamy zarówno prywatnie, jak i przy okazji psich imprez. Sama z niecierpliwością czekam na słoneczny weekend, by wybrać się z Kasią i jej watahą na wspólny spacer.
Po takiej wycieczce człowiek zupełnie inaczej zaczyna patrzeć na całe to blogowanie i testy produktów. Wszystkie wynagrodzenia czy to barterowe, czy pieniężne przestają mieć aż takie znaczenie, bo kiedy usłyszy się szczerze i na żywo, że ktoś docenia i szanuje Twoją pracę, to taka pochwała jest więcej warta niż wszystko inne.
Jeszcze raz, dziękuję Wam wszystkim za te dwa dni. Wierzę, że Belcando i Ambasadorzy Belcando stworzą wspaniałą psiolubną grupę, która zrobi wiele dobrego. A pierwszą z nich jest konkurs na zdjęcie do charytatywnego kalendarza, który wspólnie z Belcando i dziewczynami robimy.
Relacje dziewczyn:
Testy produktów Bewital:
*Zdjęcia Agnieszki z Loki the Husky
4 komentarze
Wiedziałam, że Twoja relacja z samego zwiedzania fabryki będzie najrzetelniejsza!:)
Hiehiehie żebyś wiedziała jaka relacja w mojej firmie była jak tam takie same oszołomy produkcyjne jak ja 😀
Relacja jest genialna! Miałam do czynienia z karmą Belcando, kiedy zakupiłam DOGBOX. Niestety suche granule nie za bardzo się sprawdziły, ale to przeczuwałam. Mam po prostu wybrednego psa. Za to puszka i saszetka to cud, miód i orzeszki. Pies szalał i co najważniejsze – smakowało mu!
Zauważyłam też, że co raz częściej Polska jest porównywana do naszych sąsiadów, no ale cóż… nie ukrywajmy, jest co porównywać i jest na czym się wzorować. A tak od siebie dodam, że gdy otwieram Waszą stronę to bardzo długo ładują mi się ikony do stron społecznościowych na górze strony i znaczki przy zakładce ,,O mnie” oraz ,,Blog” – przez dłuższy moment mam w tych miejscach jedynie prostokąty 🙂
Dzięki za info, poprawimy te ikonki.
Polska jest porównywana, bo dąży do standardów zachodnich, więc nie da się tego uniknąć. U nas większośc znajomych jak otwiera puszki Belcado sama ma na nie ochotę. 😀 Zresztą ja tak samo, zawsze wtedy myślę czy nie zobobić jakiejś pasty na kanapki 😀