Zastanawiałam się czy dzielić się z Wami tym przemyśleniem, czy zgodnie z powiedzeniem “nie kopać leżącego” odpuścić, bo jednak wielu ludziom i psom stała się tragedia, jednak zdecydowałam się ze względu na to, że może ktoś kiedyś przeczyta moje przemyślenia i pomyśli zanim… no waśnie zanim co?
Internet moim zdaniem w tym roku przesycony był (powiedziałabym do porzygu) wpisami o tym czego nie robić w Sylwestra i jak zabezpieczyć psa. Niemal każdy o tym pisał (swoimi słowami lub niemal kopiując wpisy innych – gratuluję inwencji), radził (mniej lub bardziej mając pojęcie o czym pisze, również gratuluję niektórych głupot), ostrzegał, przestrzegał, prosił… i co? I jak zwykle mnóstwo psów po Sylwestrze zaginęło.
Nie wiem czy tylko mnie to zastanawia, ale naprawdę nie rozumiem tego co się wydarzyło w wielu domach w Sylwestra. Powtórzę się: Internet kipiał, huczał i dudnił, nachalnie napychał nam do głów jak zabezpieczyć psy przed stresem sylwestrowym, czego nie robić, co robić i Nowy Rok jak zwykle zalała powódź zrozpaczonych informacji o zagubionych psach. Najbardziej widać to było na Facebooku. Czy informacje o tym by nie puszczać psa luzem, zapinać na szelki, obroże i dwie smycze, nie wyprowadzać późnym wieczorem, nie zostawiać samych na posesjach ect., ect,. nie dotarły do tych osób? Szczerzę wątpię, bo z ciekawości wchodziłam na niektóre profile tych zrozpaczonych opiekunów, którzy apelowali, udostępniali przeróżne posty o tym by nie strzelać, jak pomóc psu i… i sami dali ciała. Ludzie chyba nigdy się nie nauczą. Po jakiego grzyba ciągnąć psa o 21 na spacer, kiedy zaczynają się pierwsze strzały. Nie lepiej zapewnić mu kilka spacerów za dnia, o 20 zapakować w bezpieczne miejsce w domu i dać mu spokój? 8h przetrzyma (a zestresowany nawet więcej) więc niemalże do końca naszej imprezy kiedy strzały ucichnął i będzie można wyjść na szybki i bezpieczny sik. Kiedy czytam „pies wyślizgnął się z obroży” zastanawiam się czemu nikt nie zapiął mu jej ciaśniej? Nie wiele ras potrafi wyślizgnąć się z obroży kiedy jest dobrze założona (przykładem jest owczarek środkowo azjatycki, który ma mniejsza głowę niż szyję czy też kark, a dla odmiany, charty z powodu szczupłej sylwetki bez problemu wyślizgnął się ze zwykłych „nie-charcich” szelek) ale kto przy zdrowych zmysłach wiedząc, że psu się to zdarza, nie zapnie ciaśniej obroży, lub nie założy dodatkowo szelek? Dlaczego wiedząc, że pies boi się huku zostawia się go samego na podwórku, dając szanse do ucieczki, mimo że na co dzień tego nie robi? Więc jak? Wyjaśnijcie mi jak doszło do kilkunastu zaginięć w samym Lublinie, a o ilu nie napisano na FB? Skąd ta skrajna nieodpowiedzialność i hipokryzja? Z jednej strony lajkujemy, udostępniamy, czytamy co zrobić, z drugiej strony nie robimy nic. Z jednej strony zabraniamy światu strzelać, bo nasz pies się boi, z drugiej strony nie robimy nic by nie uciekł. No dobra może robimy, ale nie wystarczająco. Ludzie… gdyby mój pies się bał, każdego Sylwestra spędziłabym u rodziny z dala od miasta gdzie nie ma huku fajerwerków, lub jest znikomy. Gdyby się bał, siedziałby zamknięty w domu i nie wychodziłabym z nim kiedy strzelają, nawet te kilka godzin wcześniej. Gdyby się bał – zrezygnowałabym z Sylwestra i została z nim! A jeśli wiem, że zdarzyło się mojemu psu wyślizgnąć z obroży (choć się nie zdarzyło, bo obroża nie jest kolią dla ozdoby, tylko ma spełniać podstawowy cel przytrzymania psa), obwiesiłabym go identyfikatorami jak choinkę, nie wiem czy na jednej obroży bym skończyła i na pewno miałby szelki. Tak nie wiele… więc jak można było dopuścić do tego by pies się zgubił, bo przestraszył się wystrzału i wyślizgnął z obroży… pies uciekł, bo przestraszył się wystrzału i przeskoczył ogrodzenie… pies uciekł, bo był bez smyczy. I znowu patrzymy na czubek swojego nosa. Pies uciekł, bo fajerwerki, a co my zrobiliśmy? Byliśmy na imprezie… nie zabezpieczyliśmy dostatecznie psa… wzięliśmy późnym wieczorem na spacer… PO CO?
Mimo, że Donner się nie boi, zawsze w Sylwestra, w okresie największych huków, ktoś jest z nim w domu, albo jedzie z nami na imprezę. Na wszelki wypadek, gdyby stało się coś nieprzewidywalnego, nie chodzi wtedy sam po ogrodzie, nie bierzemy go na spacer, a jak chce szczekać w ogrodzie zawsze ktoś z nim wychodzi. W ogródku, obwieszony jest odblaskami i identyfikatorami i nie jest spuszczany z oczu. Mimo, że czasem zostawia się go w ten zły czas na kilka godzin samego, ale docelowo psa nawet odpornego na huki się pilnuje. Dlatego tym bardziej nie rozumiem lekkomyślności, czy też bezmyślności osób których psy się boją.
Współczuję tym właścicielom z całego serca, mam nadzieje, że psy się szybko znajdą i jakoś przetrwały ostatnie mrozy (tak – ciągle widzę ogłoszenia “uciekł w Sylwestra i do tej pory się nie odnalazł”), a inni wyciągną z tego wnioski. Strach psów przed hukami, jest w dużej mierze winą właściciela, że ich z nimi nie oswoił za młodu, ucieczka psa jest w 100% tylko i wyłącznie winą właściciela, że go odpowiednio nie zabezpieczył, więc zanim za rok znowu udostępnimy milion informacji o tym by nie strzelać, jak zabezpieczyć psa itp., najpierw zadbajmy realnie o swoje psy, a potem propagujmy swoje postulaty, które są jak najbardziej słuszne, ale chyba nie do końca zrozumiałe. Skoro dzieje się to co się dzieje. Bo o ile jest to jakoś zrozumiałe wśród osób bez dostępu do Internetu, mediów i prasy, u osób które miesiąc przed Sylwestrem wzięły psa ze schroniska i nie znają jego nawyków, o tyle nie zrozumiałe jest to u osób, które mają psy od lat, należą do miliona pro-zwierzęcych grup, a zachowują się tak, jakby nigdy nie wiedziały jak postępować w takich dniach.
O tym jak moje psy przyzwyczaiłam do huków przeczytacie: TUTAJ.
2 komentarze
Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Też mnie ono nurtuje. Napisałam na stronie Dzeusa o zabezpieczeniu, o spacerze przed, o adresówkach etc. Nie wiem czy do kogoś to dotarło. Na szczęście młody nie boi się. Drugi sylweter w jego życiu przeżył z Nami zaciekawiony hukami. Siedział i oglądał, a na pojedyncze strzały reaguje zerkaniem na mnie (rok temu jak zerkał dostawał kiełbasę w nagrodę, w tym roku podobnie podbiegał by dostać coś smacznego). Lubie oglądać pokaz sztucznych ogni. Nie jest to dla mnie niezbędne, ale cieszy oko. Myślę, że w przypadku kupna psa ludzie zapominają o socjalizacji. Opuszczają swoje psy, albo głaskaniem potęgują strach zwierzęcia. Z biegiem lat wkurzają się, że pies trzęsie się ze strachu, sika pod siebie. Zostawiają ten problem, a na koniec po prostu to olewają, stwierdzając, że w końcu się przyzwyczają. Może tak myślą ?
Brak socjalizacji w wieku szczenięcym jest podstawą problemów. Co innego jak ktoś adoptuje starszego psa, nie miał możliwości socjalizacji, ale tez nie upoważnia go to do tego by nie pracować z spem w ciągu roku – by chociaż zminimalizować strach, choć wielu osobom udało się go wyeliminować przy samodzielnej pracy lub pomocy behawiorystów. Tylko, że najłatwiej oskarżać świat i innych o to, że nasz pies się męczy, zamiast samemu pomóc psu oswoić się ze światem.
Ale największym problemem jest głupota opiekunów. Jakby oczekiwali od psa, że ten będzie myślał jak dorosły racjonalny człowiek, zapominając, że nawet dorosły pies ma mentalność i umysł kilkulatka.