Strona główna Nasz punkt widzenia Nowe spojrzenie na psi świat

Nowe spojrzenie na psi świat

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

IMG_4534

Kurs Trenerski pokazał mi zupełnie nowe podejście do psa. Mimo, że w swoim życiu przeżyłam z psami wiele szkoleń, seminariów i kursów od PT, IPO przez liczne kursy posłuszeństwa, obrony, agility, frisbee, podstawy tropu i namiastki innych psich dziedziń dopiero ten kurs pokazał mi jakie błędy w życiu z psem popełniałam. Książki w których się zaczytywałam okazało się, że należy w dużej mierze traktować z przymrużeniem oka, filmy i programy również.

IMG_4480

Mimo, że Budzika całe życie 'szkoliłam’ na kolczatce, mimo, że przez wiele lat nie widziałm w tym nic złego, bo w końcu efekt był osiągnięty – pies się słuchał, a przecież ja się nad nim nie znęcałam, bo w końcu miałam, 'profesjonalne’ kolczatki sprowadzane z Niemiec za niemałą kasę, dokładnie wiedziałam jak mają być założone, dopasowane i używane; dziś biję się w pierś za to, że uważałam iż mądrze użyta kolczatka, w konsultacji z treserem to nic złego. Może faktycznie jednorazowo użyta wielkiej krzywdy nie robi, ale w praktyce nie przynosi nic dobrego. To jest pierwsza i najcenniejsza wiedza, którą wyniosłam z kursu. Tak więc mam do sprzedania dwie całkiem dobre, 'profesjonalne’ kolczatki – ktoś chętny? Oczywiście żartuję, nie sprzedałabym ich, aby nikomu nie przyszło do głowy używać ich na psie. Sprzątę je głęboko w szafie i będę wyjmowała tylko wtedy, kiedy już (o ile los pozwoli) założę psią szkołę i będę chciała pokazać, dlaczego z nich nie korzystać. Ale nie tylko z nich, z innych metod awersyjnych również jakimi jest szarpanie psa, brutalne obchodzenie się czy metody Cesara Millana. Wszystkie teorie dominacji, wszystkie 'święte zasady’ w wychowaniu psów o których pisałam w 7 grzechach głównych właściciela psa – wszystko to, jest to jedno wielkie średniowiecze. Wstyd mi, że nie widziałam w tym nic aż tak złego, wstyd mi że w ten sposób pracowałam z moimi psami, wstyd mi, że ślepo wierzyłam w to, że skoro można – to znaczy, że można. Ale teraz pojawia się GRUBA KRECHA. To co robiłam do tej pory zapominam, odcinam się i pracuję od nowa, bez rozpamiętywania przeszłości. Czy da się? Oczywiście, że się da.

__________________________ <—gruba krecha

GRUBA KRECHA dotyczy też części wpisów na blogu, które powstały wczesniej, kiedy nie miałam obecnej wiedzy i póki ślepo wierzyłam 'autorytetom’. Należy je traktować jako mocno fikcyjną powieść Science-Fiction. Może komuś się przydadzą, może nawet komuś pomogą, ale… ale nie jest to nic godnego naśladowania i może przynieść daleko posunięte negatywne konsekwencje.

IMG_4483

Podsumowując: po kursie w końcu poznałam prawdziwe pozytywne metody szkolenia psa, postanowiłam je wdrożyć i stosować. Donner zyskał nową motywację – żarcie, a ja? Cóż ja mam o wiele trudniejsze zadzanie. Muszę być ZEN, nawet chyba wrócić do medytacji. A wiecie dlaczego? Nie dlatego, że Donner jest nie posłuszny i nagle bez kolczatki przestał się słuchać, ale dlatego, że używanie przez tyle lat kolczatki przynosi bardzo złe nawyki u właściciela. Koczatka bardzo często jest rozładowaniem flustracji właściciela. Bardzo prosty przykład. Kiedy pies się zawiesza, lub rozprasza nawet delikatna korekta kolczatką pozwalała przywołać psa spowrotem do pracy. Nie dawało się psu pomyśleć czy pomylić, bo właściciel od razu korygował. Ale nie tylko dotyczy to kolczatki, również innych metod awersyjnych. Obecnie pies się zawiesza i co? I czekamy aż się odwiesi, nakłaniamy do pracy prosząc go o to lub zachęcając żarciem. Wierzcie mi lub nie, ale jest to strasznie flustrujące kiedy pies nagle się wyłącza, co jest normalne, a Ty nie możesz go odwiesić tak jak dotychczas. Pies nie musi chodzić jak w wojsku, bo nie jest to posłuszeństwo sportowe. A ma być to zabawa i coś pozytywnego. Więc nagle właściciel nawykły do metod awersyjnych czuje się bezsilnym: krzyknąć nie można, szturchnąć nie można, szarpnąć za obroże też nie. I BARDZO DOBRZE! Zostaje zamknąć oczy, policzyć do dziesięciu i spróbować na spokojnie od nowa. A pies wtedy zaczyna próbować, bo skoro nie ma korekty to można potestować na właścielu cierpliwość. Ale to przechodzi z czasem – tak zapewnili. A ja im wierzę, więc jestem uzbrojona w zabójczą broń – parówki i jak przystało na kobietę kuszę psa tym co mam najlepszego w saszetce.

IMG_4577

Dziękuję Olga za zdjęcia!

Ogółem: 1 794, dzisiaj: 1

You may also like

9 komentarzy

Małgorzata Giller Gieroba 19 września 2015 - 14:44

To że uwielbiam twoj blog to wiesz, za humor i dystans do siebie 🙂 A jak założysz szkołę my z Kira na pewno stawimy sie na zajęcia, 🙂 pozdrawiamy

opublikuj
ruda25 1 grudnia 2015 - 19:08

My z Xeną też na kiedy można się zapisać; )

opublikuj
Moje Życie z Owczarkiem 1 grudnia 2015 - 19:23

My to się możemy kiedyś jakoś indywidualnie ustawić, żeby obgadać co i jak potrzeba Twojej pannie 😉

opublikuj
Moje Życie z Owczarkiem 1 grudnia 2015 - 19:23

Dobrze, to jak tylko założę szkołę będę krzyczeć głośno i wyraźnie 🙂

opublikuj
CoPiesNaTo Blog 23 września 2015 - 11:27

Brawo za ten tekst, w temacie powszechnego używania kolczatek jest jeszcze duuużo do zrobienia, a wśród właścicieli owczarków jest to właściwie norma..
Jeśli chodzi o rzetelną wiedzę o psach to lepiej nie mogłaś trafić niż na kurs do Canida 🙂
Pozdrawiam, Magda

opublikuj
Moje Życie z Owczarkiem 23 września 2015 - 14:57

Niestety to prawda w wielu szkołach często są polecane, nawet zalecane dla naszego dobra. A z czasem właściciel przyzwyczaja się o tego i ciężko wybić mu po latach kolczatki z głowy (tak było w moim przypadku). Ludzie się zamykają na nowe metody i ciągle żyją 'starymi’ bo przecież się sprawdziły. Ale do wszystkiego trzeba dorosnąć. Cieszę się, że dorosłam mimo, że przez 13 lat nie widziałam w tym nic złego, bo w końcu jakieś psie autorytety kiedyś mi tak zaleciły, pokazały i nie było to złe… No ale pora na zmiany ^^

opublikuj
Milena 29 września 2015 - 17:12

nigdy nie używałam kolczatek więc mam mniej popełnionych grzechów na koncie 😛 warto się doszkalać, z każdego najkrótszego seminarium coś nowego się wyniesie 🙂

opublikuj
Magda 30 lipca 2020 - 14:05

ZŁOTY KILOF dla mnie!

Jestem na podobnym etapie jak Ty, kiedy pisałaś ten wpis. Co prawda nie jestem na żadnym kursie trenerskim, ale w ramach pogłębiania wiedzy i nadganiania rozwoju nauki, własnie kwestionuję wszystko co wiem po latach posiadania psów i trenowania sportów… dla mnie bodźcem było w sumie kupno mikropsa, na którego kolczatek po prostu nie ma, a w dodatku jest uparty jak osioł. 😉 I nagle okazało się, że dotychczasowe autorytety – nie bardzo mają dobre pomysły na rozwiązanie problemów… przy okazji zauważyłam, że mój starszy pies ma wiele kłopotów, łączonych w niektórych pracach naukowych z użyciem awersji (pomimo tego że staram się jej używać naprawdę bardzo mało – ale niestety dyscyplina pod tym względem łatwo się rozluźnia). Klimat nam sprzyja – wiadomo, sprawa pumy… nie da się nie dostrzec hipokryzji, o czym chyba nawet pisałaś na swoim fp.

Przestawiam teraz swoje psy na wersję force free. I siebie przede wszystkim też. Musiałam wrzucić do kosza bardzo dużo swoich przekonań. Nie jest lekko, ale mam nadzieję, że warto. Ze sportu nie chcę rezygnować, także szykuję się na jazdę bez trzymanki (na szczęście znalazłam ludzi – poza Polską co prawda – którzy obronę sportową robią w wersji force free – czyli się da wbrew temu, co mi wmawiano :)). Nawet blogi parentingowe czytam, żeby się nauczyć radzić sobie z własną głową, haha.

Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko że komentuję pod takim dinozaurem. W sumie chcę Ci przekazać, że to dobrze, że piszesz o szkoleniu bez awersji, bo warto. Nawet jak się jest takim zatwardziałym fanem innych metod jak ja byłam jeszcze parę tygodni temu, to coś się zawsze przebija. Good job!

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 10 sierpnia 2020 - 14:14

O matko, Twoje komentarze powpadały mi do spamu i dopiero je odkopałam! Awersja sama w sobie zła nie jest, jakby nie patrzeć porządny opiernicz to też awersja czy szarpiecie psa na obroży, natomiast to nie musi być podstawą szkolenia. Mając owczarka mam to nieszczęście być w wielu psich grupach na FB i to chyba jedyni psiarze, którzy tak kurczowo trzymają się przeświadczenia, że pies musi znać swoje miejsce, być trzymany twardą ręką itp. W żadnej innej grupie (nie licząc malin oczywiście) nie spotkałam się z tak stanowczym przeświadczeniem, że nie da się inaczej. Ba! Nawet ostatnio śmiejemy się z M. że po komentarzu gdzieś na psiej grupie można zrobić rys „postaci”, bo jak ktoś pisze o przewodniku stada, hierarchii, bezwarunkowym wyszkoleniu, znaniu swojego miejsca to na 90% jest facetem po 40, coś w stylu pseudowojskowego (albo przynajmniej ubranego w moro) z owczarkiem lub maliną na kolcach lub w uprzęży taktycznej. Oczywiście trochę się nabijam, bo nigdy nic nie jest czarno – białe i mimo, że osobiście nie popieram metod awersyjnych nie przeszkadzami to, kiedy ktoś tak prowadzi swojego psa (to jego sprawa) i nie mam też problemu by opierdzielić moje psy od góry do dołu jak mi odpierniczają cyrki. Ale osobiście boli mnie kreowanie pracy z owczarkami na awersji jako jedynej słusznej drogi… kurczę… no ja rozumiem pewne przypadki, sport itp., ale jestem najlepszym przykładem tego, że wyjątkowo popierniczonego psa można bez awersji przystosować do normalnego życia… no ale niestety… owczarek musi być prowadzony silną ręką, bo inaczej to popierdółka, a nie pies…
Tak czy siak, cieszą się, że są tacy trenerzy, o których piszesz, którzy nie zamykają się na schematy i pokazują, że da się inaczej. Trochę zazdroszczę, że ja ich nie znalazłam, kiedy chciałam jeszcze z Dosiem trenować IPO, ale z drugiej strony, gdyby nie rezygnacja z tego pewnie nie odkryłabym tylu innych psich dyscyplin. 😉
Pozdrawiam gorąco i życzę samych sukcesów i mądrych ludzi wokół (zabrzmiało jak z piosenki… ;P )!

opublikuj

Zostaw komentarz