Strona główna Z życia psiaryLudzkie szczenię Pies i dziecko – pierwszy miesiąc

Pies i dziecko – pierwszy miesiąc

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę wstawać po ósmej, zaczynać dzień od opieki nad dzieckiem, potem jeść śniadanie przy telewizji śniadaniowej, iść z wózkiem i jednym z psów na godzinny spacer, po powrocie cieszyć się kawą z ciastem, by potem zrobić z pieskami trening, porobić dziecku zdjęcia (oczywiście w międzyczasie karmiąc i zmieniając pieluszki), następne słuchać audiobooków z naprzemiennie oglądanym anime, by wieczorem pospędzać czas z M. i zaliczyć szybki spacer z całą bandą psów. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że tak będzie wyglądał początek 2023 roku, wyśmiałabym go.

A jednak. Nieco ponad miesiąc temu nasza psio-ludzka rodzina powiększyła się o małego człowieka nazywanego ludzkim-szczenięciem. Małego człowieka, który zmienił wszystko i wcisnął nam hamulec w życiu – i to do samego oporu. Cud, że się nie wykoleiliśmy przy tak, gwałtownym hamowaniu, ale teraz, kiedy wszystko niemal się zatrzymało, kiedy docenia się każdą wspólną chwilę i każdą wolną chwilę, mimo że dni wyglądają niemal identycznie, to jest super.
Nie spodziewałam się tego, nie oczekiwałam tego, byłam przygotowana na najgorsze scenariusze, a tymczasem, póki co mam wrażenie, że życie nas rozpieszcza. Bo choć z człowieka, który kochał spanie, musiałam zmienić się w lekko niedospanego studenta po codziennych całonocnych imprezach – to nie narzekam.

Tosia rośnie zdrowo, z dnia na dzień zmieniając się w oczach, a psy są w niej zakochane.
Jak wiecie, niemal całą ciążę przygotowywałam psy na pojawienie się dziecka. Ćwiczyłam z nimi, chodziłam na szkolenia, indywidualne spacery. Pokazywałam im wózek i odzwyczajałam od nieustannego spędzania czasu ze mną (lub na mnie).

Nasza praca nie poszła na marne, choć nie wszystko udało nam się przepracować, ale nie przeszkodziło to w tym, by dziewczyny pokochały Tosię niemal od pierwszego wejrzenia, co na bieżąco możecie śledzić na Instagramie i Facebooku, ale wszystko po kolei.

Pierwsze wspólne chwile

Zapoznanie psów i dziecka

Wiedziałam, że mój powrót ze szpitala może być kluczowy dla relacji. Psy były bardzo za mną stęsknione, w końcu tydzień się nie widziałyśmy, dodatkowo pojawienie się dziecka, emocje wszystkich domowników – to wszystko przekładało się na nadmierne pobudzenie terrierów.
Plan był prosty – M. zostaje z Tosią w aucie, a ja najpierw muszę przywitać i wyprzytulać psy, by miały mnie przez chwilę tylko dla siebie. Kiedy emocje psów opadły, po kilku minutach M. przyniósł Tosię. Nie mogłam i nie chciałam izolować psów od dziecka, a zapoznanie ich było najlepszą opcją, by zrzucić stres i natłok skrajnych emocji. To też wzięłam Tosię na ręce i pozwoliłam dziewczynom ją poznać…

Dziewczyny powąchały Tosię (no… poza Merci, która położyła się obok na dywanie na drzemkę) i bardzo się ucieszyły. U Eli pojawiły się niezdrowe owczarkowe emocje i nie wiedziała, czy przynieść małej pullera do szarpania się, czy płakać wniebogłosy, czy wylizywać ją po rączkach. Natomiast Mollcia wykazała się niezwykłym spokojem i empatią, witając dziecko jak dawno niewidzianego członka rodziny.

Pierwszy dzień razem

Pierwsze dni z dzieckiem

Z dnia na dzień było tylko lepiej, Ela po kilku dniach uspokoiła się i zaczęła wykazywać właściwą dla siebie empatię, która niestety bardzo ją męczy, bo Ela jest psem bardzo wyczulonym na emocje. Często współodczuwa ze mną, mój nastrój jej się bardzo udziela – tak samo nastrój i emocje Tosi, bardzo ją męczą, bo ona to przeżywa gdzieś w środku. Tak bardzo chce pomagać, pocieszać, zdjąć z człowieka złą energię i stres, że przez to sama się bardzo męczy.
I tak zostało do tej pory. Ela bardzo lubi Tosię, ale zbyt długie przebywanie z nią ją męczy i przytłacza. Kładzie się obok, jest z nami, ale widać jej zmęczenie. Dodatkowo jest beneficjentem programu spacer+, bo całą sobą pokazuje, jak jest jej ciężko wymuszając zabranie to właśnie jej na spacer – na poprawę humoru.

Mollcia została matką Polką, kładąc się jak najbliżej dziecka i warcząc na każdego, kto próbował się do niej zbliżyć – nawet na swoje siostry. Dobrze, że mnie i M. do niej dopuszczała. Najbardziej bałam się o to, czy i jak Molly zareaguje na dziecko, tymczasem Molly jest najmądrzejszym i najstabilniejszym psem. Najmądrzej też traktuje dziecko. Najczęściej kładzie się blisko i pilnuje. Kiedy przychodzi do domu, pierwsze co robi, idzie przywitać Tosię. Jako jedyny przejmuje się jej płaczem i idzie do niej po prostu, by być (Ela się zaczyna stresować, a Merci idzie do klatki, bo chce mieć spokój). Mollcia też jako pierwszy pies jako pierwsza zaczęła dawać się dotykać dziecku i inicjować ten kontakt poprzez podawanie Tosi łapy. Szybko zostało to odwzajemnione i Tosia najbardziej cieszy się na noc Mollci (ku rozpaczy Eli). Mollcia też najładniej zaczęła z nami spacerować, chodząc idealnie przy nodze na zupełnie luźniej smyczy.

Merci od początku unikała dziecka udając, że go nie widzi. I tu się wiele nie zmieniło. Marcysia jak zwykle ignoruje wszystko i wszystkich. I najważniejsze, żeby nikt nic od niej nie chciał i nie przeszkadzał jej w samorealizacji. Ale jak nikt jej nie widzi, to podchodzi nawęszyć sobie Tosię, by potem udawać, że tylko przechodziła. Ale kiedy wieczorami karmię Tosię, przychodzi do nas niby przypadkiem siadając tyłem i tylko zerka na mnie i na Tosię, żeby ją pogłaskać.
Mijają tygodnie, a nasze życie jest coraz bardziej poukładane. Tosia uwielbia, kiedy psy bawią się w „demony piekieł” kotłując na dywanie, warcząc i szczekając. Odkręca wtedy do nich główkę machając rękami i nogami, jakby je dopingowała. Kiedy przestają, zdarza jej się wydawać dźwięk podobny do szczeknięcia, jakby chciała je zachęcić do dalszej zabawy. Absolutnie nie rusza jej terrierzy gon, a psia broda to najfajniejsza rzecz, do której można sięgać rączkami.

Jak jest? Jest super!

Pies i dziecko

Po powrocie ze szpitala bardzo szybko zaczęliśmy chodzić na spacery – indywidualne: z wózkiem i jednym psem, jak i w weekendy całą rodziną. Warto było przez rok pracować z dziewczynami bo, mimo że Marcysia dalej się stresuje to jesteśmy w stanie chodzić na indywidualne spacery przy wózku. Zaskakujące jest to, że dziewczyny bardzo naturalnie weszły w spacery przy wózku. Przyznam się Wam, że zanim pojawiła się Tosia, trochę cudowałam by przyzwyczaić je do wózka, który jak tylko pojawił się w domu, powodował nieustanne darcie ryja Twinsów, które oczekiwały go niemal non stop jak był w zasięgu wzroku. Karmiłam je przy nim, robiłam na nim noseworki i choć w pewnym momencie zaakceptowały go na zasadzie mebla, o tyle próby ruszenia go, odpalała terriery na nowo. Ale kiedy wzięliśmy Tosię na pierwszy spacer dziewczyny zupełnie zignorowały wózek. Tak jakby był nieodłącznym elementem naszych spacerów. Potem zapakowałam go koło ich klatki i… wózek przestał dla nich istnieć.

A propos cudowania – kiedy byłam w ciąży, puściłam psom kilka razy płacz dziecka z Internetu, by je przyzwyczaić. Jak się możecie domyśleć, Molly szczekała jak głupia… Ale kiedy pojawiła się Tosia, nie szczeknęła na jej płacz ani razu.
I tak mogłabym wymienić jeszcze wiele historii. I nie chodzi o to, by odpuścić przygotowanie psa na „dziwne nowe” sprzęty i dźwięki, ale jak się okazuje na moim przykładzie, psy są dużo mądrzejsze niż zakładamy.

I tak żyjemy sobie z dnia na dzień, ciesząc się każdą chwilą, spacerując, słuchając audiobooków, ćwicząc z pieskami i bawiąc się z Tosią. To brzmi jak idealny scenariusz. I tak jest. Choć są nieprzespane noce, bóle głowy od wieczornych kolek i krzyków, ale myślałam, że będzie gorzej. Bałam się, bardzo się bałam tych najgorszych scenariuszy, które są bardzo popularne w social mediach, które mają przygotować przyszłe matki i uświadomić przyszłych ojców, że czeka ich… piekło. Tymczasem… poza zmęczeniem… to jest super!

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 438, dzisiaj: 1

You may also like

3 komentarze

Dominika 3 marca 2023 - 18:16

To musi być niesamowite przeżycie wychowywać dziecko razem z psem. Mam nadzieję, że w przyszłości i mnie to czeka 😉 A jeśli chciałabyś zerknąć na wybiegi dla psów w Krakowie to polecam: https://www.psiakwkrak.pl/

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 4 marca 2023 - 09:39

Dzięki! Jak kiedyś pojedziemy w odwiedziny do Krakowa na pewno skorzystamy. 😉

opublikuj
Julita Fabiańczyk 28 kwietnia 2023 - 19:54

Naprawdę wspaniała historia. Widzę, że Twoje pieski mają kompletnie odmienne charaktery 😉 To dobrze, że tak reagują na małą, skoro tak to teraz wygląda, to ona na pewno też stanie się wielką wielbicielką zwierzaków 🙂 Poza tym jeśli są jeszcze jakieś ciekawe anegdotki, to podziel się nimi na łamach bloga 😉 Jestem pewna, ze wszyscy się chętnie z nimi zapoznają. Poza tym życzę Ci powodzenia z tym zmęczeniem, może jakoś dietę dobrze dopasować, żeby mieć więcej energii na to wszystko, warto spróbować 😉

opublikuj

Skomentuj Amelia Bartoń - zamerdani.pl Anuluj odpowieź