Jakiś czas temu w moje ręce trafiła książka “Pozytywne szkolenie psów dla żółtodziobów“ Pameli Dennison od wydawnictwa Rebis. Poradnik, który gości w niejednym domu, w którym pojawił się pies. W końcu każdy chce mieć grzecznego wychowanego psa, a nie każdy (jeszcze) chce brać udział w szkoleniu i próbuje działać na własną rękę.
„Pamięci Cody’ego (18 X 1992-6 Vi 2005), zdobywcy wielu certyfikatów i nagród, od którego wszystko się zaczęło: przepraszam, że tyle czasu minęło, nim zaczęłam stosować szkolenie pozytywne i dziękuję ci, że byłeś tak cierpliwym psem.”
Dlaczego ten cytat, z pierwszej strony wybrałam do tej recenzji? Bo chyba każdy, kto pracował różnymi metodami, ma takiego swojego Cody’ego, którego musiał przeprosić za lata niewiedzy i pracę tradycyjnymi metodami. Ja mam Budzika i po części Donnera. Ale jak to kiedyś Ewelina powiedziała nam na kursie, że nasze psy są wspaniałe, wybaczając nam tyle błędów. Bo to prawda. Nawet stosując tylko i wyłącznie metody pozytywne, to my odpowiadamy za to, że pies coś źle zrobił, czegoś nie zrobił lub się zniechęcił. Pies chce pracować – zawsze, tylko my nie zawsze potrafimy go zrozumieć lub przekazać mu to, czego od niego oczekujemy, a gnajac naprzód ku naszemu celowi, zniechęcamy siebie, jak i samego psa.
Czy w oparciu o tą książkę można wyszkolić samemu psa?
Wszystko zależy od podejścia czytelnika i opiekuna psa. W książce znajdziemy bardzo dużo przydanych informacji i zagadnień. Począwszy od tego, czym jest szkolenie pozytywne i dlaczego warto je wybrać zamiast szkoły tradycyjnej i jak znaleźć dobrego trenera. Poruszone też są mity dotyczące szkolenia pozytywnego, co jest bardzo ważne, bo wiele osób ciągle myśli, że jest to szkolenie bezstresowe gdzie psu pozwala się na wszystko, a żeby coś zrobił trzeba mieć przy sobie worek karmy i kliker. Na całe szczęście w książce znajdują się również zagadnienia z historii i źródeł naukowych jak, chociażby przytaczane teorie wzmocnień, nauki i zasada Premacka. Więc nie są to tylko suche wywody, w które szaremu opiekunowi psa, osłuchanemu w teorii dominacji i zapatrzonemu w Cesara Millana może być ciężko uwierzyć.
Z książki dowiemy się też tego, jak psy się uczą oraz jak wykorzystać tą wiedzą z zakresu ich uczenia się i komunikacji w efektywnym szkoleniu. Jest to wbrew pozorom bardzo ważne, bo samo nauczenie psa sztuczki nie wydaje się niczym skomplikowanym, ale nauczenie w taki sposób, by wykonywał ja zawsze i wszędzie, chętnie i z radością może być już problematyczne. A jeśli w przyszłości ta sztuczka miałaby stać się podwaliną do kolejnej wymaga ciut więcej niż wymuszonego nauczenia.
Bardzo fajną częścią są porady praktyczne dotyczące nauki podstawowych komend, czyli tego, co pragnie każdy opiekun psa. Krok po kroku jak ćwiczyć z psem. Poruszone są też zagadnienia związane z nagrodami i nagradzaniem psa, wzmacnianiem i wygaszaniem reakcji oraz tym jak postępować w przypadku pomyłki psa lub niewykonania polecenia.
Świetnym rozwiązaniem się ciekawostki i wyjaśnienie trudniejszych terminów w ramkach. Sama od jakiegoś czasu zaczęłam stosować to na blogu i uważam, że taki zabieg jest ukłonem w kierunku czytelnika, by nie musiał domyślać się co autor ma na myśli, czy doszukiwać się wyjaśnień w Internecie. Szczególnie, że książka dedykowana jest „żółtodziobom” tym bardziej – wyjaśnienia są wskazane, a nie każdy, po słowie czy nazwisku rzuconym mimochodem kojarzy o czym, będzie cały podrozdział.
Smaczkiem jest test wiedzy i wypunktowane najważniejsze informacje. Przynajmniej dla mnie jest to bardzo fajny dodatek, pozwalający usystematyzować i ułożyć zdobyte informacje w spójną całość. Jedyne co nie do końca mi odpowiada to zamieszczone fotografie. Niestety są bardzo słabej jakości i psują stronę wizualną książki. Nie rzutuje to na jej treść, ale byłoby o wiele przyjemniej, gdyby zdjęcia były lepszej jakości.
Ale czy korzystając z tej książki da się wyszkolić psa? Tak. Jeśli potrafi się czytać ze zrozumieniem, łączyć zdobytą z różnych podrozdziałów wiedzę z praktyką. Jeśli potrafimy przełożyć ją na życie codzienne i zachowanie naszego psa – myślę, że tak. Szczególnie jeśli robimy to z głową, krok po kroku, nie przeskakując kolejnych podpunktów, bo wydaje nam się, że da się coś zrobić szybciej.
Dla mnie była to miła powtórka kursów w Canidzie i z zaskoczeniem przyznaje, że zagadnienia podane w książce są bardzo rozległe. Skrótowo opisane, ale bardzo przystępnie – jednak zahaczają o niemal wszystkie aspekty szkolenia pozytywnego, a na pewno te najważniejsze. Czy gdybym nie była na kursach właściwie i kompleksowo zrozumiałabym książkę? Myślę, że nie. Pozytywne szkolenie psów to coś więcej niż jedna książka. To cały szereg procesów, psychologii, teorii uczenia się, zagadnień behawioralnych i zdrowotnych psów. Historia, badania naukowe i doświadczenie. Doświadczenie i wiedza, której niestety nie przekaże nam książka i nigdy nie zastąpi rozmowy i wymiany doświadczeń z kimś, kto pracuje z psami na żywo.
Jednak jako wstęp do samodzielnej prasy z psem, czy uzupełnienie lub poszerzenie zdobywanej podczas psich szkoleń wiedzy – książka Pozytywne Szkolenie psów może być bardzo wartościową lekturą, którą będę polecała znajomym samodzielnie pracującym ze swoimi pieskami. Znajdą tu na pewno wiele odpowiedzi na podstawowych pytań. A i ja chętnie po nią sięgnę, kiedy będę potrzebowała odświeżenia wiedzy, przypomnienia sobie pewnego zagadnienia lub gdy będę potrzebowała cytatu na poparcie jakiegoś wpisu na blogu.
O Autorce: Pamela Dennison jest właścicielką firmy Positive Motivation Dog Training. Od lat polega wyłącznie na metodach szkolenia pozytywnego i mimo niestosowania kar odnosi znaczące sukcesy w tresurze zarówno agresywnych, jak i przyjacielskich psów. Pisze artykuły do czasopisma „Clicker Journal” i jest autorką m.in. książki Bringing Light to Shadow: A Story of a Recovering Aggressive Dog. Należy do znanych amerykańskich stowarzyszeń kynologicznych.
Recenzja książki napisana przy współpracy z wyd. Rebis
2 komentarze
Na tę książkę trafiłam z dwa lata temu i lubię do niej wracać, zwłaszcza wtedy, gdy czegoś zapomnę lub nie jestem pewna jak coś “szło”.
Ta książka to super sprawa, jako taka szybka “przypominajka”, bo naprawdę jest w niej dużo wartościowych informacji. 🙂