Przychodzi wiosna i kłaki wychodzą na potęgę. Pora więc wyczesać Donnera. Nie jest to miłe i przyjemne, ani dla mnie ani dla niego. Niestety… kudły i kołtuny są tragiczne, mimo że z daleka nie widać… Pół godziny pracy dziennie przez pięć dni i efekty na zdjęciach. Niestety ogon mnie przerósł… Mam psa rastamana z dredami… jeszcze posiedzę wieczorem z grzebieniem nad nim, ale czarno to widzę i chyba będę zmuszona wyciąć to czego nie rozczeszę.
Na zdjęciu:
- Grzebień z zieloną rączką – … coś co praktycznie nie nadaje się do niczego. Grube okragłe bolce, ruszająca się rączka… od biedy można nim przeczesać już rozczesany włos.
- Grzebień z różową raczką – mój poprzednik furminatora. Grzebień idealny, włos rozczesuje, a podszerstek wyciąga o wiele lepiej niś furminator, szczególnie ze spodeken i ogona.
- Niebieska nadgrysiona szczota – do ‘ułożenia’ włosa, można nią moszczotkowac psa, dla przyjemności.
- Furminator – cud techniki. Wyczesuje pięknie podszerstek, jednak nie sprawdza się na ogonie i spodenkach, bo nie wyciąga podszerstka z głębszych partii.
- Drewniana szczotka – powierzchownie rozczesuje włos
- Obcinaczki – w mojej psiej karierze juz drugie, poprzednie Budzika się rozpadły
- U góry, łapka wyczesywaczka z Cat Chow – służy tylko do delikatnego czesania głowy, pysia i “piór” na przednich łapach gdzie ma łaskotki.
- Odżywka Furminatora – ułatwiająca rozczesywanie
- Pasta do zebów o smaku wołowiny
- I na koniec plączące się szczoteczki do zębów.
- Nie wstawiłam tylko zdjęcia szamponu, bo wstyd. Kąpał się tyle razy z psem, pare razy słóżyl w wodzie za gryzak, więc opakowanie wygląda ordynarnie ponadgryzane, z odłażącą etykietą. Nawet przez to nie mogę odczytać firmy… powiem tylko że jest z owczarkiem, dla owczarków i o zapachu świerkowym.
Nie myślcie, że to z dzisiaj wszystko. Zdjęcia kudów zrobionę są pięć dni temu, przez pięć dni systematycznie zajmowałam się Donnim. Zaczęło się od przycięcia pazurków i włosów między paluszkami, które jak są długie, to się pocą i potem śmierdzą mu stopy. Potem umyłam zęby – średnio staram się je myć pastą raz na półtrora tygodnia. Doszło jeszcze czyszczenie uszu – wycieranie woskowiny papierem, oraz zadbanie o oczy. Ma delikatne grudkowe zapalenie trzeciej powieki, więc czasem ropieją mu oczy. Akurat na wiosnę bardziej ropieją niż zwykle, więc znowu zaczęłam zapuszczać mu kropelki. No i w końcu zaczęlo się systematyczne czesanie. Najpierw dalikatne zwykłą szczotką, potem odżywka furminatora i lecimy furminatorem. I tak trzy dni pod rząd. Furminator daje super efekt, jednak tuż po szczotkowaniu futro przestaje się błyszczeć i staje się twarde i matowe, jednak już po kilku dniach wraca do dawnej jakości. Po furminatorze przyszła pora na grzebienie. Ten z różową rączką działa identycznie jak furminator i pięknie wyczesuje podszerstek ze spodenek, tylko strasznie ciągnie. Na sam koniec ponowne przeczesywanie zwykłą szczotką i ponownie odżywka furminatora… bo tak ślicznie pachnie. I oto efekty: