Strona główna Gdzie na spacer Trwaj chwilo jesteś piękna!

Trwaj chwilo jesteś piękna!

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Długi weekend dobiegł końca, a ja już myślę o kolejnym… Chyba oznaką dorosłości staje się odliczanie dni do weekendu i urlopu (ewentualnie jest to oznaka depresji lub przemęczenia). Na ten weekend czekaliśmy od końca weekendu majowego, by po raz kolejny wrócić na Lubelszczyznę w najdzikszej postaci tego rejonu. Tylko dziksza wersja występuje na wschodnich i wschodnio-południowych rubieżach. Całą ludowość tego regionu, lokalny behawioryzm i okoliczny folklor obserwujemy zawsze podczas świąt i długich weekendów, gdzie czasy się zmieniły, ale niektóre miejsca i mentalność ludzka pozostała taka, jak lata temu. Nie przeszkadza nam to, ale jest to zawsze zderzeniem z naszym podwarszawskim życiem na godziny i od terminu, do terminu, perfekcji, szybkości i osiągania celów.

Tak wiec wróciliśmy na Lubelszczyznę odnaleźć spokój, zregenerować siły, najeść się przepysznego domowego jedzenia i wyhasać pieski.

Tak, bowiem i tym razem przez cały weekend towarzyszyły nam spacery bez linki po okolicznych polach i łąkach. Od kursu instruktorskiego Canid, nie robiłam z pieskami nic. Nic, co wiązało by się z systematyczną i ciężką pracą nad perfekcyjnym posłuszeństwem. Postanowiłam, że nie wezmę się za to, póki nie odpocznę i nie poczuję napływu nowej energii, by nie robić tego na siłę, pod termin, tylko dla przyjemności. Ah, słuchajcie jakim miłym zaskoczeniem było przypomnienie sobie, że Donner jest odwoływalny i daje się bez problemu zapiąć na smycz. Ah! Jak pięknie było, wziąć od psa piłkę – po prostu wziąć – i mu rzucić, bez ganiania za nim i próbowania wyciągnąć mu jej za pomocą rozporów hydraulicznych, kiedy dostawał szczękościsku. Wolność, luz, piękna okolica i spokój są tym wszystkim, czego tak bardzo brakuje mi na co dzień. Donner biegał za piłką, ewentualnie tarzał się w trawie, a Ela polowała na bociany, które drażniły się z nią leniwie uciekając dwa metry nad łąką, tylko po to by wylądować, kiedy ta postanowiła już zawrócić.

Wyścigi po patyk
Moje szczurki
Holowanie Eli

Po za oczywistymi spacerami po lesie, nawet w środku nocy – tak, zalety mieszkania w lesie -była też pierwsza tegoroczna kąpiel w stawie. Dla Eli pierwsza w życiu. Muszę niestety zainwestować w nową kamizelkę, bo Ela pływakiem nie będzie. Pierwszy jej kontakt z wodą  zakończył się nieomal utonięciem w odmętach płycizny, kiedy spanikowała stojąc tylnymi łapami na dnie i z taką zawziętością zaczęła machać przednimi, że jestem niemal pewna, że połowa stawu znalazła się na nas. Ale kiedy już przednie lapy pociągnęły resztę psa, okazało się, że pływanie nie jest wcale takie straszne. Oczywiście najlepiej uwiesić się za patyk który holuje Donner, albo jeszcze lepiej wejść mu na plecy, ale ogólnie woda nie jest taka zła.

I tak minął nam czwartek i piątek. W sobotę przyjechała do nas w odwiedziny Karolina z Wiarusem i wspólnie wybrałyśmy się do rezerwatu przyrody Jata, zapraszając na naszą wycieczkę również Aleksandrę Górecką w roli fotografa. O samej Jacie możecie przeczytać w tym wpisie i gdyby nie to, ze połowę trasy padał deszcz, byłaby to kolejna wspaniała wycieczka. A tak… była to świetna wycieczka w mokrych butach. Ale nie narzekamy, bo zobaczcie efekty naszej mini sesji! (Wiecej zdjęć niedługo na FB)

Wieczorem tego samego dnia, kiedy cały dom poszedł spać, wzięłam Elkę i Donnera na nocny spacer do lasu. Wyszliśmy na naszą łąkę i usiedliśmy obserwując, a raczej słuchając nocnego życie wsi. Nie będę potrafiła Wam tego opisać, ale było to magiczne doświadczenie. Zmrok, prawie ciemno, na horyzoncie lekko czerwone niebo, które powoli gaśnie, ale mimo to wszystko pięknie widać w blasku księżyca. W oddali za naszymi plecami, słychać basowy zachrypnięty szczek Borysa, który każe nam wracać do domu. Gdzieś w oddali, przed nami beczy koziołek sarny. Świerszcze cykają, żaby kumkają… jest tak cicho, a za razem tyle się dzieje. Siedzę sobie na zwalonym pniu drzewa, trochę mokro mi w tyłek od wieczornej rosy. Psy leżą u moich nóg i czuję swoją obecność. Nie myślę ani o tym co było, ani o poniedziałkowym audycie. Jestem tu i teraz. Cieszę się chwilą, tym co widzę, tym co słyszę. Gdzieś po lewej stronie słyszę przejeżdżający ciągnik. O tej porze? W żadnym wypadku nie psuje to efektu chwili, bo ten odgłos tak bardzo tu pasuje. Dwudziesta druga minęła, pora wracać. Kilkaset metrów przez las i jestem w domu. Nie boję się no bo i czego się bać? Moce nadprzyrodzone, ruszyć się mnie nie odważą, na ludzi mam Donnera, a dzika zwierzyna jest niegroźna. Niedźwiedzi nie ma, wilków też – wprawdzie ponoć w Jacie bywają, ale w naszym lesie chyba nie. Jest po prostu pięknie. Jestem sam na sam z przyrodą i jestem szczęśliwa…

W niedzielę nadszedł czas powrotu do domu. Zaopatrzeni w racje żywnościowe na najbliższe trzy tygodnie, z niemiłosiernie brudnymi i śmierdzącymi psami – w końcu kąpiel w stawie, ciągłe niedosuszenie futra oblepione piaskiem z dróg i trzy dni mieszkania na podwórku odbiło się na estetyce moich Kundli. Ale co tam, z samego rana zapakowaliśmy się do auta i szczęśliwi wróciliśmy odpocząć po weekendzie w domu. Bo niestety wszystko co piękne kiedyś się kończy. Żyć za coś trzeba, a wieczne wakacje niestety nie istnieją. Byle do kolejnego urlopu, bo i nam i psom będzie on niezmiernie potrzebny.

A jak Wasze weekendowe przygody? Gdzie byliście?

W gratisie filmy 🙂

Ogółem: 728, dzisiaj: 1

You may also like

7 komentarzy

Dev.Belial 21 czerwca 2017 - 20:28

Jestem tutaj po raz pierwszy i szczerze – nie zawiodłem się. Już przy pierwszym akapicie zakochałem się w Twoim stylu pisania i słownictwie. Do tego ten opis nocnej wiejskiej ciszy również złapał mnie za serce. Gdyby nie fakt, że przerażają mnie nocne spacery, pewnie sam bym sobie takie urządzał. Ale na razie nie ma opcji. A co do naszego weekendu, Fleur uciekła z rodzicami nad rzekę, podczas gdy ja kisiłem się w domu, w obawie, że jak pojawię się na łące, w lesie, gdziekolwiek, gdzie przeważa zieleń, mimo leków, wróci mi alergia. Jednak jako (jeszcze) uczeń mam przed sobą całe wakacje i z pewnością wykorzystamy ten czas najlepiej jak potrafimy.
Pozdrawiamy Bel & Fleur.
flerekmorelek.blogspot.com

opublikuj
Amelia z Zamerdani 22 czerwca 2017 - 04:46

Bardzo miło mi to czytać, wiadomo – słownictwo dopasowuje się pod tematykę postu i nie ma co liczyć na taki język przy recenzji czy tekście dotyczącym wychowania. Ale mam nadzieję, że przez różnorodność – każdy znajdzie coś dla siebie. 😉
A co do alergii… Mój Pan Mąż ma to samo, cud że te kilka razy go wyciągnęłam z domu na powietrze i przeżył. ;D
Pozdrawiam!

opublikuj
Monika 23 czerwca 2017 - 20:58

Nasz weekend, niestety, długi nie był. Cieszę się więc, że przynajmniej Wy wypoczęliście. Psiaki wyglądają na wniebowzięte na zdjęciach, a nocna, wiejska cisza jest niezwykła. Czasem mi jej brakuje.

opublikuj
Amelia z Zamerdani 24 czerwca 2017 - 12:48

Dlatego kiedy tylko mamy okazję uciekamy na Lubelszczyznę 🙂

opublikuj
Paulina 24 czerwca 2017 - 08:37

Witaj! Super zdjęcia i przepiękne widoki, szczerze zazdroszczę. Mam takie pytanie czy owczarek może być w domu, dla mnie może jednak moi rodzice, że buda albo kojec. Że będzie gryzł wszystko i siać zniszczenie. Liczę na odpowiedź, bardzo liczę się z Pani opinią. Pozdrawiam!

opublikuj
Amelia z Zamerdani 24 czerwca 2017 - 12:55

Hej! Każdy pies pozostawiony sam sobie, bez odpowiedniej ilości ruchu, zajęcia i zadań zarówno fizycznych jak i umysłowych będzie niszczył. Każdy młody pies może niszczyć i gryźć, jeśli nie przekieruje się jego potrzeby żucia na coś innego (kongi, patyki, torga, rogi itp). Ja mieszkam z dwoma psami w domu, wcześniej mieliśmy ogród, ale one i tak były z nami lub luzem na ogrodzie, potem mieszkaliśmy w bloku, teraz w szeregowcu i jakoś żyjemy 😉 Pies oczywiście może mieszkać na dworze, ale tak czy siak potrzebuje kontaktu z człowiekiem i zajęć, bo w innym wypadku zniszczy ogród lub budę. Pies to żywe stworzenie, którym trzeba się zajmować, poświęcić mu czas na wychowanie, i codzienne życie. Biorąc psa trzeba liczyć się z tym, że może coś zniszczyć – zamknięcie w budzie czy w kojcu to nie jest rozwiązanie. 🙂 Owszem ograniczy szkody, tylko po co nam wtedy pies jeśli ma gdzieś siedzieć sam w końcu ogrodu? No i najważniejsze – kojec i ogród to nie to samo co spacer, to tak na zaś, bo pies potrzebuje kontaktu z człowiekiem i zajęć w innym wypadku mówiąc kolokwialnie „zgłupieje”. Zajrzyj sobie tutaj do tego wpisu o potrzebach psa by zachował równowagę psychiczną: https://zamerdani.pl/czy-twoj-pies-jest-naprawde-szczesliwy/ i tutaj https://zamerdani.pl/o-lancuchach-kojcach-i-posesjach/ 😉
Pozdrawiam!

opublikuj
Paulina 24 czerwca 2017 - 15:25

Dziękuje pięknie za odpowiedź. Zastosuje się na pewno do Pani rad! 🙂

opublikuj

Skomentuj Amelia z Zamerdani Anuluj odpowieź