Strona główna Nasz punkt widzenia Coś jest w mojej miseczce!

Coś jest w mojej miseczce!

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Zaskakująco mało psi wpis, który może przydać się każdemu, a który powstał po kolejnym już znalezieniu w psiej karmie ciała obcego, którym to znaleziskiem pochwalił się opiekun w Internecie. Czy zdarzyło, Wam się znaleźć coś w karmie, co nie powinno być jej częścią? A może znaleźliście fragment drewna albo plastiku w paczce płatków, które jecie sami? Co zrobić w takim przypadku? Jak zareagować? O tym będziecie mogli dzisiaj przeczytać!

Czy to, co jemy jest bezpieczne?

Po pierwsze musicie wiedzieć, że każdy zakład zajmujący się żywnością musi mieć wdrożone zasady HACCP i być zgłoszonym do Inspektoratu Sanitarnego zwanego Sanepidem, analogicznie, kiedy mamy do czynienia z produktami mięsnymi lub odzwierzęcymi (miód, mleko), taki zakład podlega kontroli Inspekcji Weterynaryjnej. A co się z tym wiąże? A to, że na rynek nie może trafić produkt potencjalnie niebezpieczny, czyli taki, który ma np. przekroczone dopuszczone pozostałości środków ochrony roślin, niedeklarowane na etykiecie substancje lub który jest zanieczyszczony fizycznie, lub mikrobiologicznie. A nawet taki, który marketingiem wprowadza w błąd konsumenta sugerując, że zrobiony jest z Polskich składników, gdzie w rzeczywistości pochodzą z innego kraju. W psich karmach zafałszowania względem składu, udziału niedeklarowanych składników, czy błędy w tłumaczeniu etykiet są na porządku dziennym. Nikt się jednak za to nie bierze, bo ani to żywność dla ludzi, ani pasza dla zwierząt, które w kolejnych etapach stają się pośrednio lub bezpośrednio żywnością. Więc temat psich karm jest mocno zaniedbany przez wszelkie służby, a problem narasta… Więcej o nieuczciwych praktykach producentów i dystrybutorów przeczytacie tutaj, a o zainteresowaniu Inspekcji Weterynaryjnej (a raczej braku zainteresowania) psimi tematami pisałam w zeszłym tygodniu przy okazji informacji o niedostępności Imizolu. Dzisiaj dla odmiany, opowiem Wam trochę o jakości i bezpieczeństwie żywności oraz o tym, jak reagować, kiedy trafimy na produkt potencjalnie niebezpieczny zarówno taki, który jemy sami jak i nasze psiaki. Ale wcześniej troszkę teorii.

Projektując proces produkcyjny zespół do spraw HACCP, czy też bezpieczeństwa żywności musi przeanalizować na każdym etapie produkcji (od przyjęcia surowców, poprzez jego magazynowanie, przetwórstwo, aż po transport produktów gotowych) wszelkie zagrożenia, które mogą mieć negatywne skutki dla konsumenta. Zazwyczaj skupia się tylko na zagrożeniach biologicznych, mikrobiologicznych, chemicznych i fizycznych. Ale coraz więcej systemów jakości nakazuje uwzględniać alergeny i GMO oraz od niedawna np.: w BRC należy analizować również zanieczyszczenia radiologiczne, Food Fraud – czyli autentyczność produktów / brak zafałszowań i Food Defence – ryzyko celowego skażenia / sabotażu. Analizując te zagrożenia ocenia się prawdopodobieństwo ich wystąpienia oraz skutki, by móc oszacować ryzyko, a następnie wyeliminować wyeliminować je lub obniżyć je do akceptowalnego poziomu. To tak troszkę od strony systemowej, a jak jest w praktyce?

W praktyce bywa różnie. Większe firmy, duże rozpoznawalne marki stosują naprawdę ostre rygory, by wypuścić produkt bezpieczny, zgodny ze specyfikacją, którą oferują. Czasem zdarzają się jakieś wpadki, ale nie tuszują tego, tylko przeprowadzają pełne postępowanie w celu wskazania etapu, w którym mogło dojść do skażenia, a następnie blokują, wycofują, a nawet utylizują podejrzaną partię. Wiedząc, że konsument bardziej zaufa firmie, która reaguje za zgłoszenie i chce zrobić wszystko by zminimalizować skutki błędu, czy pomyłki, niż takiej, która udaje, że nic się nie stało, a zdrowie konsument nic dla nich nie znaczy.

Ale to są wyjątki. Niestety wiele firm dalej, żyje w przeświadczeniu – „klient jest głupi” olewając lub bagatelizując zgłoszenia. Wmawiając klientom, że znaleziona w karmie żyłka jest czymś normalnym, bo to karma rybna, a ryby łowi się na wędkę, czy że rozbieżność na etykiecie składu po Polsku i w oryginale to nic złego np. przy braku wymienienia w Polskiej wersji konserwantów, bo przecież „świadomy” konsument powinien domyślić się, że coś jest dodawane. – Oryginalne wymówki firm na zgłaszane problemy. Na porządku dziennym jest wmawianie klientom, że karma ma mięso mimo, że ma praktycznie tylko UPPZ-ty, albo, że jest ekologiczna mimo, że żaden składnik nawet nie stał koło produktów EKO. Czytaj więcej o karmach ekologicznych: [1]; [2].

Naprawdę jakby chcieć pisać o tym wszystkim, co widziałam na własne oczy, znajduję w internecie i słyszę od ludzi, to może się odechcieć, karmić psy czymkolwiek, a i my będziemy mieli problem z własnym żywieniem… Więc jak żyć?

Przede wszystkim kupować świadomie. Kupując kierujmy się składem, ale również marką. Certyfikatami produktu i systemami jakości. Nie kupujmy tego, co tanie, czy tego, co biorą wszyscy. Nie łudźmy się, że kupując na targu kupujemy „z własnego ogródka Pana Zdzisia”. Zasmucę Was, ale większość tych Panów Zdzisiów co rano jeździ na giełdę i kupuje tam hurtowo, to co potem sprzedaje jako swoje. Nie chcę generalizować, ale bardzo ciężko kupić coś faktycznie z „własnego ogródka” wyhodowanego w sposób bezpieczny i świadomy, szczególnie jeśli nie mamy dostępu do małych, ale kontrolowanych BIO lub EKO bazarów. Więc o wiele bezpieczniejszym wyjściem jest kupienie warzyw i owoców w sieci handlowej, która wymaga badań surowców, by móc wpuścić je na swoje półki. A świadomość tego, że produkt jest badany, już pozwala nam wierzyć, że mimo iż na pewno było coś używane (100% czystość produktu mamy tylko w EKO) to pozostałości pestycydów mieszczą się w normach bezpiecznych do spożycia przez ludzi, a niektóre sieci nakładają dodatkowe obostrzenia względem ilości substancji, które mogą pojawić się w badaniach. I nie bójcie się, że kupując w dyskontach nie wspieracie polskich rolników. Jak popatrzycie na producentów na etykietach to naprawdę bardzo duża ilość produktów będzie Polskich, a wielu dostawców bardzo się stara, by ich produkty można było kupić własnie w sieci, a nie musieli sprzedawać ich na targach i ryneczkach.

Jak zgłaszać złą jakość produktu?

Ale kiedy pomimo świadomego wyboru znajdziemy coś np. w paczce mrożonek – tak jak my znaleźliśmy w jakiś czas temu kawałki drewna, co wówczas zrobić? To samo dotyczy niechcianych „dodatków” w karmie.

Na pewno nie pisać na FB firmy / dystrybutora… nic Wam to nie da, a najczęściej zostaniecie zignorowani bądź wyśmiani, przez niekompetentną osobę od social mediów. Możecie próbować zgłosić to na infolinii, ale pamiętacie w weekendy i po siedemnastej raczej nikogo nie uświadczycie, a nawet jeśli, to i tak zostaniecie poproszeni o zgłoszenie mailowe lub przez formularz zgłoszeń.

Odradzam też składanie skarg w sklepie i wyżywanie się na niewinnych kasjerach. Oczywiście możecie przynieść produkt i paragon licząc, że reklamacja będzie uznana i pewnie nawet dostaniecie nową paczkę tego samego produktu, lub zwrot pieniędzy, ale skąd pewność, że w nowej paczce nie będzie drugiej części tego niechcianego plastiku?

Jak poprawnie zgłosić produkt potencjalnie niebezpieczny? 

 

  1. Robimy zdjęcia ciała obcego / złej jakości produktu / tego, co jest dla nas podejrzane.
  2. Nie wyrzucamy ciała obcego! Możecie być poproszeni o wysłanie w celu badań.
  3. Robimy zdjęcie opakowania – żeby było wiadomo:
  • kto jest producentem
  • kod kreskowy (EAN)
  • numer partii
  • datę przydatności do spożycia
  1. Wskaż sklep, w którym kupiłeś trefny towar.
  2. Kontaktujemy się oficjalnie – mailowo z działem reklamacji / jakości producenta lub dystrybutora. Opisujemy na sucho (bez emocji) przypadek i załączamy zdjęcia.
  3. Stosujemy się do poleceń z odpowiedzi na maila, np. wysyłamy ciało obce na wskazany adres.

Po takim zgłoszeniu, producent czy dystrybutor powinien przeprowadzić test identyfikowalności dla danego produktu/partii i odnaleźć miejsce, w którym mogło dość do zanieczyszczenia. Czy to na magazynie, półce sklepowej, czy podczas procesu produkcyjnego, a może jeszcze dalej u dostawcy surowca. Mamy oficjalne zgłoszenie, więc nikt brzydko mówiąc go nie oleje i nie będzie zależne od widzimisię kierownika sklepu. Tak to przynajmniej działa w dużych sieciach i znaczących markach. Co natomiast w sytuacji, kiedy zostaniecie jednak olani przez producenta / dystrybutora?

O ile w żywności dla ludzi nie powinno to mieć miejsca, o tyle w karmach dla psów jest to na porządku dziennym i pewnie zostaniecie zbyci jakimś głupim tłumaczeniem. Dlatego warto wtedy napisać, czy to do sanepidu (produkty niezwierzęce), czy to do inspekcji weterynaryjnej, opisać sytuację i załączyć dowody wymienione w punktach powyżej i maila ze zgłoszeniem oraz odpowiedzą, czy też brakiem reakcji. Inspekcje nadzoru państwowego nie powinny Was zignorować, natomiast gdyby i taka sytuacja miała miejsce dopiero wówczas warto zrobić gównoburzę, w mediach społecznościowych i nie tylko. Bo wtedy warto pójść wtedy o krok dalej, czyli nie tylko nagłośnić sprawę zanieczyszczenia produktu, ale również olewczego stosunku producentów i dystrybutorów, oraz Inspekcji Państwowych.

Czy reagowanie na ciała obce / złą jakość produktu ma sens?

Po co to wszystko? Wierzcie mi, że wcale nie po to, by się mścić, czy być złośliwym. Pamiętajcie, że partie produkcyjne są naprawdę duże. I jeśli w Twoim opakowaniu znalazło się coś takiego, jest wielce prawdopodobne, że cała partia może być zanieczyszczona (a może nawet kilka partii). I o ile Ty znalazłeś przykładowo to ciało obce i nic Ci się nie stało, nie można wykluczyć, że ktoś przez nieuwagę zje (lub nakarmi psa) czymś, co zawiera coś potencjalnie niebezpiecznego: zszywkę, folię, kawałek plastiku – co może bezpośrednio doprowadzić do uszkodzenia jamy ustnej, ciężkiej choroby, a nawet śmierci.

I wiem, że wielu z Was wyda się to zbyt trudne, zbyt angażujące, a wręcz zbędne, ale jeśli nie chcecie interweniować we właściwy sposób, zgłaszając we właściwy sposób jakość produktu, a tym samym dając firmie szansę na reakcje i wytłumaczenie się, to atakowanie firm na Facebooku czy publiczne oczernianie jest po prostu nie na miejscu, choć jestem w stanie zrozumieć w takich przypadkach Waszą złość. Ale zamiast wylewać swoje żale publicznie, spróbujmy dojść do porozumienia, jak ludzie i dajmy szanse firmom na poprawę, bo pomijając sabotaż, to jest naprawdę niewielkie prawdopodobieństwo, że firma celowo coś wsadziła do Waszej puszki robiąc Wam na złość.

Oczywiście w przypadku jawnego fałszowania produktu i nieetycznych praktyk nie powinniśmy mieć litości. Przykładowo dla celowego wprowadzania w błąd: jak zafałszowania na etykiecie np. sugerujące, że karma ma 70% mięsa, gdzie ma go zwyczajnie 40%, błędne tłumaczenia składu z pominięciem lub zmianą składników w zależności od wersji językowej, czy też wmawiania odbiorcy, że karma jest „ekologiczna, „mimo że nie posiada certyfikatu. Nie! Na świadome oszustwo i wprowadzanie w błąd nie wolno się godzić i trzeba to tępić. Ale w każdym innym wypadku polecam przyjąć zasadę, że lepiej się dogadać niż awanturować. W końcu ludzie i maszyny czasem zawodzą i sami też wolelibyśmy, gdyby nasz błąd czy pomyłkę wskazano nam dyskretnie z możliwością wyjaśnienia i naprawy błędów niż publiczne napiętnowanie, za coś, na co nie zawsze mieliśmy wpływ.

I nie liczcie na to, że te problemy są „nowe”. Mamy z nimi do czynienia od wielu lat, jednak dopiero od niedawna ludzie zaczęli mięć większe pojecie o żywieniu swoich psów i zwracają większą uwagę na to co wsypują do psiej miski.

Gdzie szukać informacji o potencjalnie niebezpiecznych produktach żywnościowych oraz karmach?

Od niedawna GIS publikuje na swojej stronie informacje o niebezpiecznych produktach. Dodatkowo istnieje coś takiego jak Portal RASFF, gdzie znajdziemy informację o żywności, paszach, karmach i materiałach do kontaktu z żywnością. Natomiast dla przeciętnego Kowalskiego polecam portal FoodFakty, gdzie co tygodniowo przeglądają zgłoszenia z RASFF mające odniesienia do Polskiego rynku i zbierają wszystkie informacje w bardzo czytelny i przystępny sposób. Poniżej kilka ciekawych screenów z tych portali.

Portal Food Fakty i informacje z bazy RASFF z 2018roku dotyczące paszy, karm i gryzaków.

Wyciąg z Portalu RASFF – ostatnie przypadki z Pet Food-u, szczegółowo omówiony jeden z nich.

Znaleźliście ostatnio coś dziwnego w swoim jedzeniu lub w psiej karmie?
Jak na to zareagowaliście?

Do poczytania:

  • Ciała obce w karmach: 1, 2,
  • Robaki w karmach: 1, 2,

Zdjęcia karm z ciałami obcymi pochodzą z różnych grup na FB.

Ogółem: 1 646, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz