Strona główna Sporty kynologiczneCanicross (bieganie z psem) Hard Dog Race bieg dla każdego – relacja „nie psiarza” i „nie biegacza”.

Hard Dog Race bieg dla każdego – relacja „nie psiarza” i „nie biegacza”.

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Dzisiaj Was zaskoczę, bo nie napisałam dla Was relacji z Hard Dog Race! Znaczy… napisałam, ale nie opublikuję jej Wam (jeszcze), bo dostałam tekst, który musicie przeczytać! Jeśli zastanawiacie się nad udziałem w tych zawodach, o tym czy dacie radę jeśli nie biegacie to myślę, że będzie to dla Was odpowiedź na nurtujące pytania! Poprosiłam moją siostrę o napisanie kilku słów o Hard Dog Race – jak ta impreza wygląda w oczach „psiego mugola” i… tak się stało, że z kilku słów, powstał piękny tekst, który mam nadzieję zachęci każdego do wzięcia udziału w tej niesamowitej imprezie. Bo nie trzeba trenować biegania, ba nawet nie trzeba mieć na co dzień psa, by wziąć udział w HDR i dobrze się bawić! Zapraszam Was do relacji mojej siostry, która pokaże Wam, że ten bieg wcale nie jest tak bardzo Hard. A ja… cóż wrócę do przeredagowywania mojego tekstu, bo przy tym wypada… blado.

Fot. Dzień Dobry Bełchatów – ddbelchatow.pl

HARD DOG RACE – sześć nóg, dwa serca, jedno zwycięstwo!

Cześć, nazywam się Paulina i na co dzień piszę o zdrowiu człowieka i mitochondriach, lecz tym razem chcę podzielić się z Wami moim doświadczeniem z biegu Hard Dog Race. Mimo, że nie jestem właścicielem czworonoga, jestem przekonana, że to wydarzenie jest dla każdego i potrafi zmienić całkowicie nasze spojrzenie na psy, ich właścicieli, a przede wszystkim na nas samych. Co ja – laik w dziedzinie kynologii wyniósł z tego doświadczenia? Dlaczego dopiero po HDR zrozumiałam książkę „Biegnąca z wilkami”? Posłuchajcie…

Lekko ponad tydzień temu, dzięki uprzejmości Amelii i postawionej przed faktem dokonanym Elzy, wystartowałam w HDR. Cały pomysł zrodził się jeszcze zimą w nieco depresyjnej aurze pogodowej i przepełnionym smogiem Krakowie. Amelia wspomniała, że startuje w HDR, a ja bez zastanowienia zapytałam czy też mogę. Pamiętam jak dziś jej post po pierwszych zawodach z Elzą. Opis, w jaki sposób ten mały piesek pozwolił jej przeżyć to wydarzenia bardzo głęboko mnie poruszył. Szczególnie trafił do mnie fragment o tym jak Elza podczas biegu i pokonywania przeszkód, odwracała się, żeby spojrzeć, czy Amelia jeszcze żyje. Całkowicie to kupiłam! Dlatego jak tylko padło hasło HDR serce samo za mnie zdecydowało, że chce wziąć udział. Nawet nie zdążyłam się racjonalnie zastanowić nad tym, że przecież mnie Elka zupełnie nie słucha!!! Olewa mnie na każdym spacerze, jestem tak przeciągnięta na widok wszystkiego co się rusza, że zazwyczaj w połowie drogi oddaje ją Amelii i z radością podpinam się do uprzęży ciężkiego Dosiaczka. Jednak serce nie sługa i nie żałuje!

Klamka zapadła – biegniemy!

Kilka tygodni później wpłaciłam zaliczkę i decyzja została podjęta – biegnę z Elcią. Śniegi stopniały i przyszedł czas na próbny bieg w lesie. Okazało się, że „Elson prędkości” rozumie komendy w prawo i w lewo! Uff kamień z serca, że biegnę z tak wyszkolonym terierem. (W sumie nikomu nie polecałabym ryzykować udziału w tej imprezie z psem nad którym nie potrafimy zapanować). Dostałam jeszcze kilka cennych uwag od Amelii jak pracować z Elzą. Zrozumiałam jaki ma charakter, że należy ją dużo nagradzać, a kiedy zadanie jest dobrą zabawą dla psiaka, to on odwdzięczy nam się po stokroć.

Jeszcze tylko rozgrzewka

Na miejscu zawodów poczułam jakbym weszła w inną krainę, gęstą sieć przepełnioną ciepłem obecności i prawdziwych emocji. Tą sieć tworzyliście Wy – psiarze i wasi wierni towarzysze – psy. Na każdym kroku widziałam kompletne podobieństwo właściciela i psa. Nie chodzi tu tylko o rasę i wygląd, ale przede wszystkim o wasz sposób bycia, tego jak siedzicie, poruszacie się i tworzycie wspaniałe zespolenie z czworonogiem. Ta sieć spowodowała, że czułam się jak w dużej rodzinie – coś w rodzaju „community” o wspólnym celu, ale bynajmniej nie zajęciu pierwszego miejsca w biegu. Raczej o zajęciu pierwszego miejsca w sercu.

Na starcie panowało miłe towarzystwo ekipy #BlogerzyAtakują. Jednak jako, że biegłam indywidualnie, a Donner i Amelia drużynowo musiałam wystartować przed nimi.

3… 2…  1… Start!

I ruszyłyśmy same. Elza pięknie ruszyła za malamutami – miała kogo gonić. Pierwsza przeszkoda do przeczołgania i zakręt na piachu poszły gładko, teraz tylko ta górka na która tak wszyscy narzekali i  jak się okazało po kilku minutach zupełnie słusznie! Myślałam, że tylko tak gadacie, ale ona naprawdę była HARD! (Postuluje o zrównanie górki z ziemią!). Górka była dla nas wyznaniem nie tylko fizycznym, ale wystawiła na próbę nasz charakter i siłę woli. Już po kilku minutach Elza przypomniała sobie, że przecież Donner i jej Pani zostali na dole, a Ona nie wiedzieć czemu ma biec ze mną. O losie! Zaczęła się odwracać i spoglądać w dół górki, zniknęła jej chęć do biegu. Zachęcałam ją, jednak sama nie do końca wierzyłam w nasze powodzenie, a tu zaraz kolejna przeszkoda – worek z karmą – dźwignęłam, a Elza widząc moją ciężką pracę dzielnie podreptała ze mną. Odłożyłam worek i chcę iść dalej, ale przecież nie jestem sama… Elcia choć idziemy… namawiałam, a w głowie pojawiła się myśl: może jednak poczekamy na Dosiaczka? Eeee, nie no Elza to jest Hard Dog Race!, a nie niedzielny spacer pomyślałam i od tego momentu nie przestałam jej motywować. Tak jak doradzała mi Amelia zaczęłam ją nieustannie zachęcać. Całą drogę pod górę gadałam do niej jak najęta (biedni uczestnicy, którzy tego słuchali haha). I pomogło!

Zostałyśmy już tylko my, górka i… wielki zbiornik z wodą do którego należało włożyć psa i samemu wejść po czym jakimś cudem jeszcze wyjść, nie upaść na twarz i biec dalej. O nie, pomyślałam i wtedy zapaliła mi się żarówka (taka jak w zaczarowanym ołówku)… Amelia mówiła, że można robić karne przysiady! Zapytałam Pana na przeszkodzie czy mogę zrobić przysiady, ale chyba mnie olał, albo nie usłyszał, a w tym czasie Elza była już przednimi łapami na zbiorniku. Nie mam wyjścia, pomyślałam i podsadziłam jej tylne łapki. Jak sprawnie wskoczyła, tak sprawnie wyskoczyła, bardziej ja musiałam martwić się o siebie. Nie było, aż tak źle. Elza doskonale pokazała mi, że damy sobie radę same i ruszyłyśmy dalej.

Kryzys zażegnany

Z każdym krokiem było tylko lepiej. Oddech po „górce śmierci” wyrównał się, piesek został schłodzony, doszłam do wniosku, że teraz można się bawić. Elza też to poczuła i dostała skrzydeł. Kilka krótkich up!, up!, up! i znów byłyśmy w grze. Wyprzedziłyśmy kolegów z malamutami z którymi wystartowałyśmy. Na dodatek u panny Elzy aktywował się prawdziwy duch walki i tylko szukała następnych psiaków do wyprzedzenia. Kolejne przeszkody sprawiały nam coraz większą radość. Co ciekawe widziałam jak dużą frajdę z ich pokonywania ma Elza. Oczywiście najbardziej czekała na wodę. Zatem jak tylko słyszała jej dźwięk sama przyspieszała, żeby się wykapać, a ja nie śmiałam jej przeszkadzać. Natomiast przed każdym ostrym zejściem grzecznie reagowała na moje stanowcze „wolno”.

Jak rodzi się więź

Najbardziej zaskoczyła mnie w tunelu oraz budzie – przeszkodach przez które miałyśmy przejść razem. W obu puściłam ją jako pierwszą. O ile na normalnym spacerze raczej by mnie przeciągnęła przez wszystkie możliwe krzaki goniąc za czymś co się rusza, (a tu przecież biegnących psów nie brakowało). Jednak podczas biegu Elza rzeczywiście bardzo uważała na mnie. Obie motywowałyśmy się wzajemnie. Poczułam, że stanowimy drużynę. Na moją komendę zatrzymywała się przed przeszkodą, po czym pokonywała ją na tyle wolno żebym nadążała, a za przeszkodą zatrzymywała się patrząc na mnie swoimi cudownymi oczami, pytając: i jak tam? Gotowa? Biegniemy do kolejnej przeszkody? To naprawdę dodawało mi otuchy i roztapiało moje serce. Nigdy przedtem nie doświadczyłam takiej więzi i komunikacji z psem.

Na finishu

Po przedarciu się przez wiszące opony (pod którymi malutka Elunia z łatwością przeszła) zostało tylko zbiec z tej cholernej górki. Tu bardzo miła Pani pocieszyła mnie, że jeszcze tylko kilka przeszkód, choć w zasadzie w cale nie miałam ochoty kończyć tej przygody. Zbieganie z górki też okazało się wyzwaniem, bo moje kontuzjowane kolana nie chciały współpracować, zatem Elza była cały czas spowalniana, przez moje komendy. Dotarłyśmy na dół, gdzie czekali już widzowie no i nasz nieoceniony M – czarny koń wyścigu. Elza wiedziała, że ojciec już na nią czeka. Jeszcze tylko jedna wodna przeszkoda do przepłynięcia z bardzo ostrym i śliskim zejściem z górki (na którym dało się tylko zjechać na tyłku) i wychodzimy na prostą. Meta! Zostajemy mile przywitani (uścisk Pana wręczającego medale bezcenny), dostajemy gratulacje ekipy HDR, upominki no i największa nagroda dla Eli – spotkanie z M. Teraz już tylko czekamy na Amelię i Donnera.

Na zakończenie

Zapytacie o wynik, nagrody? Jesteśmy 26 na 269 kobiet! Ale to nie ma znaczenia. Obie czujemy się jak zwycięscy. Wygrałyśmy znacznie więcej niż medal. Zdobyłyśmy swoje zaufanie i niezwykłą więź, która zostanie już między nami do końca – porozumienie pierwotnych dusz. W końcu zrozumiałam dlaczego światowy bestseler Biegnąca z wilkami – Clarissy Pinkoli Estes ma właśnie ten tytuł. Baśnie o wilkach i innych zwierzętach opowiada się na całym świecie, ponieważ zawierają uniwersalne, archetypowe prawdy.

Pies potrafi wskazać nam nasze naturalne, drzemiące w nas instynkty o których często zapominamy, a także pomóc odnaleźć połączenie ze swoim wnętrzem i tym co najbardziej istotne – wewnętrznym głosem duszy. To on w chwilach dużego wysiłku, emocji podpowiadał nam obu. To ten sam głos popchnął mnie do tego żeby zdecydować się na udział w HDR.

HDR pozwolił mi dostrzec na czym polega fenomen pasji właścicieli psów, a przede wszystkim zrozumieć co zawdzięczamy tym cudownym zwierzętom – naszym czworonożnym przyjaciołom, którzy potrafią niekiedy lepiej niż człowiek pokazać, czym jest bezwarunkowa miłość. Dziękuję Elza! Masz pomnik w moim sercu.

Paulina Żurek

Przeczytaj więcej:

Ogółem: 782, dzisiaj: 1

You may also like

12 komentarzy

Małgorzata 12 czerwca 2019 - 18:41

To musiało być bardzo ciekawe doświadczenie. Bieg na cztery nogi…ciekawe czy moja Viki dałaby radę. Cudny piesek 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 12 czerwca 2019 - 18:54

Myślę, że każdy zdrowy pies który lubi aktywność da radę. Tylko trzeba to potraktować jako zabawę i jeśli nie ma siły zamienić bieg na marszo-bieg lub spacer. 😉

opublikuj
Dominika i Tosia 12 czerwca 2019 - 20:36

W zeszłym roku byłam na HRD z moją sunią. Ja nie biegam. Tosia miała nadwagę. Ten bieg pokazał mi bezgraniczne zaufanie mojej suni. Przy każdej przeszkodzie patrzyła na mnie, a na moje idziemy pokonywała wszystkie przeszkody. Mimo że wcześniej nie robiła tych wszystkich rzeczy. Do domu wracałam ze łzami w oczach i pełna dumy. Dodam też, że ja panicznie boję się wody…. A weszłam do niej po sama szyję. Dałyśmy radę i nikt nam tego nie odbierze!

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 13 czerwca 2019 - 04:54

To pokazuje jak wspaniały jest to bieg. Że każdy da radę, że nie ma rzeczy niemożliwych i każdy po nim wychodzi jako zwycięzca!

opublikuj
Sylwia R 12 czerwca 2019 - 19:04

Tej formy nie znam natomiast znam „bieg na cztery łapy” i to jest bardzo fajna inicjatywa natomiast taka forma spędzania czasu ze swoim pupilem jest bardzo fajna ❤️

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 13 czerwca 2019 - 04:58

Każda aktywność z psami jest wspaniała i bardzo się cieszę że powstaje tyle imprez i możliwość by wspólnie spędzać czas, bo to mocno aktywizuje nawet tych co decydując się na psa myśleli o aktywności jedynie w kategorii spacerów. 😉

opublikuj
Natalia Jaranowska 12 czerwca 2019 - 19:23

Ogromne gratulacje, to musiała być świetna zabawa. Zazdroszczę Wam lata!!! 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 13 czerwca 2019 - 04:59

Dziękuję w imieniu swoim i siostry. Zdecydowanie – zabawa przede wszystkim, sam wyścig to tylko impreza, ale run z pokonywania kolejnych przeszkód jest mega frajdą!

opublikuj
Psyche Tee - Wirtualny Gabinet Psychologiczny 13 czerwca 2019 - 18:41

Nie słysząłam o tym a brzmi bardzo ciekawie i jak widziałam biegasz bezpiecznie, bo z uprzężą 🙂 Cieszę się, że o takich aktywnościach ze zwierzętami pojawia się coraz więcej informacji. To korzystne i dla nas – ludzi i dla naszych czworonogów lub psów ze schroniska, które można przygotować do takiego biegu 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 13 czerwca 2019 - 19:03

Bezpieczeństwo moje i komfort psa to podstawa wszystkich sportów. Zanim jeszcze zdecydowałam się rozpocząć bieganie z psem pierwsze co to kupiłam pas dla siebie i dobre szelki oraz amortyzator dla psa. Nie ma innej opcji – to jak z każdym sportem. Nawet amatorsko i niewinnie może być kontuzyjny i niebezpieczny, kiedy nie myśli się racjonalnie.

opublikuj
Zołza z kitką 15 czerwca 2019 - 05:33

Event wygląda rewelacyjnie! Chociaż z bieganiem nie chcę mieć za wiele wspólnego – psy kocham bardzo! 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 15 czerwca 2019 - 11:13

Jak wiele osób, które brały udział w tej imprezie! Nie chodzi o to by biec (chyba, że się startuje dla czasu i wygranych) chodzi o to by spróbować swoich sił, zmierzyć się z przeszkodzami i zobaczyć jak mocna jest nasza wieź z czworonogiem.

opublikuj

Skomentuj Sylwia R Anuluj odpowieź