Strona główna Nasz punkt widzenia I kolejny rok za nami…

I kolejny rok za nami…

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Długo zabierałam się za napisanie podsumowania tego roku i ostatecznie wyszło trochę jak flaki z olejem, ale właściwie nie wiem jak podsumować ten rok. 2020 był dziwny. Rok temu życzyłam sobie, by 2021 był inny niż 2020. Czy był inny – na pewno, ale nieustannie dziwny. Napisanie jednoznacznie, że był to rok zły, z uwagi na śmierć Dosia byłoby wielkim nadużyciem. Z drugiej strony pisanie o 2021 jako o dobrym roku mając w pamięci chorobę Donnera, jego śmierć, jak i odejście Kłopota oraz kilka prywatnych rodzinnych sytuacji nie jest również właściwe. Ten rok był momentami bardzo trudny i bardzo ciężki, z drugiej owocował w wielkie radości i sukcesy.

Nam udał się niemal już w 100% skończyć mieszkanie i zadomowić się w Lublinie. M. jest coraz bliżej wyprostowania swoich spraw, by móc na stałe tu osiąść i nie krążyć między Warszawą i Lublinem.

W naszym życiu pojawiły się Twinsy, na nowo pokazując nam psi świat, tak inny niż ten, do którego przyzwyczaiły nas owczarki.

Jesteśmy zdrowi, uprawiamy sporty, jeździmy na wakacje i mamy wspaniałe życie. A mimo to nie mamy na wszystko wpływu i nie jesteśmy w stanie pewnych rzeczy przeskoczyć. Choć byśmy się dwoili i troili, nie byliśmy w stanie dłużej pomóc Donnerowi. Z drugiej strony, tak sobie myślę, że właśnie tak miało być, bo mało co w naszym życiu dzieje się przypadkiem. Twinsy, cała ich historia adopcji, one były po prostu nam pisane.

I tak w 2022 rok wchodzimy babskim stadem praterrierów. Z wielkim optymizmem, ale bez większych planów.

Takie nasze trzy cele do spełnienia to:

  • – kolejny udział w Hard Dog Race (z Elzą i Molly);
  • – ogarnięcie Twinstów w posłuszeństwo, w sensie takie praktyczne, spacerowe;
  • – zabrać psiaki nad morze i w góry.

A na koniec, krótkie podsumowanie 2021:

Styczeń

 

2021 zaczął się wyjątkowo dobrze. Jeździliśmy co tydzień do Poleskiego PN, zrobiliśmy super sesję zdjęciową, przetestowaliśmy nowe szelki V-Trek no i na tyle ogarnęliśmy strych, że dało się na nim zamieszkać. Nic, absolutnie nic nie wskazywało na to, że pod koniec stycznia, życie Donnera zawiśnie na włosku…

Luty

Luty rozpoczynamy decyzją o uśpieniu Kłopota, który pomimo ostatnich kilku miesięcy leczenia z dnia na dzień słabł z powodu problemów z nerkami. Później walczyliśmy o zdrowie i życie Donnera, który po raz drugi oszukał śmierć i uznał, że jeszcze trochę pożyje i to w całkiem niezłej formie.

Marzec

Marzec upłynął nam pod hasłem Pieszej Psiej Turystyki i zwiedzana Lubelszczyzny. Wyniki Donnera były okej, choć histopatologia jednoznacznie wskazała na naczynio-mięsaka, a statystyka nie pozostawiała złudzeń: zostały nam trzy wspólne miesiące. I choć za wszelką cenę chcieliśmy się oszukać, że będzie to dłużej, postanowiliśmy zafundować Dosiowi bardzo intensywne trzy miesiące życia, pełne pysznego jedzenia, spacerów i wycieczek – czyli tego, co najbardziej lubił.

Kwiecień

W kwietniu dalej podróżowaliśmy po Lubelszczyźnie, zaczęliśmy z Donnerem uczyć Elę agility, a ja postanowiłam zapisać się z nią na kurs Obedience, bo głupio, żeby dziewczyna nie miała skończonej żadnej szkoły. Wszystko było cudownie, a ja coraz bardziej wierzyłam, że statystyki się mylą.

Maj

Niestety… w połowie maja stan Donnera z dnia na dzień strasznie się pogorszył. Przez tydzień próbowaliśmy go ratować, ale kiedy zobaczyliśmy, że się poddał pozwoliliśmy mu odejść dwa dni przed moimi urodzinami. No i właściwie to tyle. Do końca maja, może trochę dłużej mieliśmy depresję.

Czerwiec

Kiedy pogodziliśmy się ze śmiercią Donnera i wzięliśmy w garść, zaczęliśmy na nowo życie. Życie z jednym psem, który nie do końca chciał być w centrum zainteresowania. Atencyjny Donner zawsze był przy nas, jak cień, Elza za to ceniła sobie spokój i nasze zainteresowanie wtedy, kiedy robiliśmy coś super lub ona miała na to ochotę. Znalezienie się nagle w centrum uwagi było dla niej męczące, ale mimo to dzielnie została psem numer jeden. Kontynuowałyśmy nasze treningi obedience i agility, a pod koniec czerwca wybraliśmy się w góry.

Lipiec

W lipcu byliśmy nad morzem i na żaglach, zaczęłyśmy też przygotowania do Hard Dog Race i codziennie dużo ćwiczyłyśmy różnych rzeczy. Ja potajemnie też zaczęłam się rozglądać na psich grupach za psami do adopcji lub wybierając rasę i hodowlę psa idealnego…

Niestety musieliśmy podjąć decyzję o separacji Tungi i Eli. Dziewczyny zawsze miały za sobą pod górę, ale kiedy był Donner dogadywały się. Niestety po śmierci Donnera suki częściej szukały pretekstu do bójki niż tolerancji, a że jedna i druga są wyjątkowo zawzięte (przy czym nie mam żadnej władzy nad Tusią), dla ich dobra i bezpieczeństwa podjęliśmy decyzję o zakończeniu ich kontaktów, bo próby ogarnięcia ich za każdym razem tylko pogłębiały jakieś urazy. Tak więc Tusia dalej nas odwiedza, ale zarówno Twinsy, jak i Ela są od niej separowane. Cóż… czasem po prostu nie da się pogodzić psów i lepiej je rozdzielić niż pozwolić im żyć na cykającej bombie.

Sierpień

Na koniec lipca lub na początku sierpnia mignęło mi gdzieś ogłoszenie Twinsów. I choć przeglądałam olbrzymią ilość ogłoszeń, w sumie żaden z oglądanych psów nie zapadał mi w pamięć, za to Twinsy nie dość, że rozpoczęły cykl adopcji praterrierów (który później wygasł, bo było mi strasznie smutno, kiedy przeglądałam tyle paterrierów do adopcji), to jeszcze jako jedne z nielicznych trafiły na FB Zamerdanych, żeby pomóc im znaleźć dom. I tak jakoś zostały i mi i M. w podświadomości…

Poza tym wróciliśmy do gry w siatkówkę. Ja oczywiście coś sobie od razu uszkodziłam – jakby ktoś pytał, co jest dla mnie najbardziej niebezpieczne – odpowiadam: siatkówka. Do kontuzji: wybitych wszystkich palców, urazu barku, przez który mam czasem problem z prowadzeniem samochodu, uszkodzonego nadgarstka i niezliczonej ilości siniaków i naciągniętych ścięgien dołączyła uszkodzona kostka. No, ale że jestem człowiekiem niezniszczalnym (tak z każdą z powyższych kontuzji grałam dalej lub miałam niezbyt długą przerwę) bardziej się wkurzyłam niż przejęłam wypadkiem, który nie przeszkodził nam pojechać na wakacje do Albanii.

Wrzesień

Wrzesień zaczęłam od zawodów Hard Dog Race (nie, kontuzja kostki mi nie przeszkodziła), by dwa dni po nich adoptować Twinsy – nasze największe szczęście 2021 roku. Później wrzesień kręcił się wokół Twinsów.

Twinsy…

Twinsy?

Twinsy!

Październik

Ten miesiąc upłynął nam na poznawaniu Twinsów, budowaniu relacji między nami i nimi oraz Elzą, jak i na ogarnianiu adoptowanych, lękliwych piesków. Ja kilka razy wpadłam w histerię nie radząc sobie z tym, że adoptowane psy nie kochają mnie tak, jakbym tego oczekiwała i że nie są takie jak owczarki, tylko jak teriery – ich sprawy są ważniejsze niż matka. Potem się ogarnęłam i zaczęłam myśleć i okazało się, że jednak Twinsy mnie kochają i to bardzo, a przy odpowiedniej motywacji potrafią się całkiem zaangażować w trening, choć zupełnie nie są zainteresowane zabawkami, więc w między czasie opłakałam jeszcze śmierć planów związanych z frisbee.

Listopad

Dziewczyny ogarnęły się na tyle, że pojechaliśmy do Poleskiego PN, a następnie na kilka dni w góry. Świętowałam też siódme urodziny Zamerdanych i z niecierpliwością czekałam na koniec roku i moje niemal trzy tygodnie wolnego, z których teraz korzystam.

Grudzień

Ostatni miesiąc roku zleciał nam zaskakująco szybko na pracy i przygotowaniu do świąt. Właściwie poza dwoma testami, na blogu nie działo się nic, bo i nie było na to czasu. Twinsy zaczęły ostro działać w zakresie posłuszeństwa, które przeplatamy fitpawsami i kształtowaniem. Ela może w końcu odpocząć, bo mam inne psy do męczenia i bez żalu została psem numer trzy, który nic nie musi, chyba że robimy coś fajnego lub sama ma ochotę pospędzać z nami czas, a Twinsy? Twinsy są w końcu tam, gdzie od zawsze było ich miejsce na dobre wypełniając pustkę po Donnerze.

Ogółem: 279, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz