Strona główna Relacje Spokojnie, to tylko Donner.

Spokojnie, to tylko Donner.

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

W miniony weekend odbył się pierwszy Zjazd Absolwentów Canid. Wspaniałe psiarskie spotkanie ludzi pełnych pasji i miłości do psów. Był to dla nas przełomowy wyjazd ze względu na to, że pierwszy raz jechałam na pełnym luzie. Pełnym luzie, jeśli chodzi o mojego starszego psa. Ostatnie pół roku intensywnej pracy nad zacieśnieniem więzi, dobrym samopoczuciu psa i socjalizacja wpłynęły diametralnie na zmianę Donnera.

Jeszcze rok temu podczas zjazdu instruktorskiego Donnera potrafiło wyprowadzić z równowagi wszystko. Nawet warsztaty z OBI, gdzie któryś z psów na placu za bardzo się w nie wkręcił i zaczął się cieszyć. Emocje na drugim końcu placu i zbyt wyraźna radość powodowała u Donnera napad furii. Chłopak nie był w stanie wrócić na plac, by nie zachowywać się jak oszołom, nie był w stanie wyjść po południu na kolejne wejścia, a następny dzień też był pełen napięcia. Wyobraźcie sobie jak ciężko pracować i właściwie jest żyć z psem, którego tak łatwo wyprowadzić z równowagi i który tak długo nie może po głupim incydencie dojść do siebie… ba! Incydencie. Zwykłym szczeknięciu innego psa…

Pomyślcie o psie, który ma problem z minięciem się z ludźmi, by nie zrobić afery, a jak widzi psa, to odłącza mu rozum. Wyobraźcie sobie psa, który nie komunikuje się z innymi psami i zupełnie nie czyta ich mowy ciała. Spróbujcie cieszyć się z życia z psem, który nie lubi i nie szuka kontaktu z Tobą, który jest niedelikatny i któremu kontakt fizyczny sprawia dyskomfort. Przeżyjcie z takim psem pięć lat i postarajcie się nie załamać na płaszczyźnie wychowawczej i tej, dla której właściwie kupiliście psa, czyli „marzeń i celów”.

Ale tak jak wielokrotnie pisałam ten etap mamy za sobą. Donner pięknie wszedł na wyjeździe w nasze towarzystwo, zupełnie nie prezentując dawnych zachowań. Fakt miał kaganiec i myślę, że ze względu na to zachowywał się aż tak dobrze. Co ma kaganiec do zachowania? Otóż to, że namordnik blokował zachowania agresywne – jak gryzienie. Donner nie mogąc prezentować tego zachowania, musiał szukać alternatywnego wyjścia z sytuacji, choć oczy kilka razy zdradziły go, że gdyby nie kaganiec zachowałby się zupełnie inaczej, a tak?

Tak, Donner nie wchodził w konflikty z psami. Ładnie się witał, czytał psie sygnały, trochę się bawił, ale zazwyczaj chodzi w watasze nowych kumpli i tyle. Nawet kiedy dochodziło do jakichś krótkich spięć, Donner prezentował szereg zachowań pod tytułem: „weź wyluzuj i się ogarnij”. Nie wdawał się w konflikt, nie odpowiadał na zaczepki i nie gniewał się. Co najważniejsze wychodził z trudnej sytuacji na super pozytywnych emocjach, nie żywiąc urazy do innego psa, nawet tego, który przed chwilą darł mu się do ucha i otłukł zębami po karku. Mijał się z nim, gotowy za chwilę wspólnie wąchać trawę jakby zupełnie nic się nie stało. Nie przenosił złych emocji na inne psy, żeby odreagować, nie szukał zwady ani zaczepki, chętnie podchodził do mnie po nagrodę – nawet socjalną. Był normalny. Przede wszystkim pięknie się odwoływał, cudownie mijał z ludźmi zarówno w naszej grupie, jak i obcymi, których spotykaliśmy. Nawet na smyczy nie czuł się źle, choć cały czas, kiedy jest na smyczy, a inny pies natarczywie na niego patrzy, powoduje to u niego wybuch. Ale to nic. Nie można być doskonałym!

Wspaniale jest jechać na psi weekend ze spokojem. Bez strachu i stresu. Bez potrzeby alienowania się i wołania z kilometra „uwaga idziemy!”. Owszem były obawy, jak sama ogarnę dwa psy podczas trekkingu na zamek w grupie dwudziestu osób i podobnej ilości psów. Jak sobie poradzę na śliskim śniegu… Czy nie będę musiała wrócić, bo jedno lub drugie uniemożliwi mi marsz. A tu taka niespodzianka. Jak zwykle moje psy mnie nie zawiodły, a nawet więcej. Uświadomiły mnie w przekonaniu, że tworzymy wspaniały team. Ela, ze swoją delikatnością i miłością do świata, choć nauczyła się ostatnio grożenia jak, chociażby warczenie, czy pokazywanie zębów, a właściwie jednego kła, w grymasie straszenia. Ale to dobrze, nie jest już ofiarą, po której wszystkie psy skaczą, ale potrafi powiedzieć „nie”, nie wchodząc w konflikt. No i Donner… Pies, który nauczył mnie wszystkiego, bo gdyby nie on nie osiągnęłabym nic. Pies, z którym można kraść konie i to dosłownie, ale stadniny to się już nie poprowadzi. Cieszę się, że w swoim życiu trafiłam właśnie na te psy. Mimo że wielu marzeń nie zrealizowałam, mimo że momentami było bardzo ciężko, a ja wielokrotnie straciłam nadzieję na to by chociaż zwykły spacer nie był mordęgą, to dziś wiem, że warto było, a my osiągnęliśmy wręcz niemożliwe.

Bo nawet w najśmielszych snach nie zakładałam, że tak może wyglądać moje życie z Donnerem. Spełnieniem marzeń wydawało mi się to, aby pies mijał się z ludźmi i psami względnie poprawnie. W strefie cudu wydawało się przywołanie Donnera i puszczenie go luzem z linki. A tu proszę! Marzenia się spełniły, sny ziściły, a cuda wydarzyły i trwają. Trwają nieustannie od kilku miesięcy, a z każdym kolejnym dniem stają się coraz bardziej ostre, wyraźne i nasycone niesamowitymi kolorami realności. W końcu świetnie dogaduję się z moimi psami, rozumiem je i mam wrażenie, że one mnie też i wreszcie zaczęłam naprawdę żyć z moimi psami, a nie tylko je mieć. A wszystko za sprawą Canidu oraz wiedzy i doświadczenia, które zdobyłam na tych kursach. Otrzymanej pomocy, narzędzi do pracy, ale przede wszystkim wsparcia i wiary we mnie, bez oceniania mnie i moich psów. Wiary, często silniejszej niż moja własna, że to osiągnę. Wspaniale mieć takich przyjaciół i oni doskonale wiedzą, że będę im zawsze, dozgonnie wdzięczna za to, że nigdy w nas nie zwątpili.

Ogółem: 682, dzisiaj: 1

You may also like

4 komentarze

Czarlz 22 lutego 2018 - 09:35

Gratuluje super-psa! Tym bardziej, że zaczęłam czytać bloga bo nie był cukierkowy gdzie porażką był słaby start w zawodach, tylko problem pt. jak iść na fajny spacer? Ja aktualnie jestem zła na plączącą się o wszystko linkę…Bo owczarek tak ładnie śpi, że mu wybaczam wszystko. Może zrobisz jakiś post o przywołaniu? Bo mi się już wszystko miesza, teorie o komendach spacerowych i formalnych, przywołanie awaryjne które najpierw trzeba ćwiczeń 100 razy dziennie a jak pies umie to nie używać chyba że awaria (mój pies ma awarię co spacer) Chyba lepiej mieć 1 komendę która działa zawsze… Jedyne czego jestem pewna to to że muszę nagradzać zabawą a nie żarciem bo może i zje ale od niechcenia i zaraz wraca szukać przygód(no dobra, nagroda to niespodzianka więc czasem smaczek też spoko)…. a zabawa? matka! zostaję z tobą (jeśli przyjdę, a przyjdę bo linka się skończyła, a jak jej nie ma to sory, wracam za 30 min – gwiżdż tańcz, wołaj, baw się moimi zabawkami, głowy nie odwrócę)

opublikuj
Amelia z Zamerdani 22 lutego 2018 - 10:41

Dziękuję! Powiem Ci szczerze, że według mnie nie ma jednego właściwiego spoosobu przywoałania i nauki. Myślę, że napradę dobrym rozwiązniem jest 20m linki, później linki ciągnacej się za psem, później 10m ciągnącejsię za psem, 5… 2… kawałka u obroży. Czasem już sama świadomość „bycia na lince” psychicznie blokuje psa przed ucieczką, bo przecież jest na lince i się nie da. Ale najpierw musi się kilka miesięcy utwierdzić w przekonaniu, że jak jest linka to się nie da. A przywoałnie? Zawsze warto mieć super nagrodę – ja noszę po to szarpak. Sobie spaliłam mnóstwo komend. Wróć, do mnie, choć, i pewnie kilka innych – każda miała być „tym przywołaniem awaryjnym” i każda w trudnej sytuacji nie zadziałała. Teraz nie zastanwiam się której komendy używam. Czasem mówię „zaczekaj na mnie” czasem „Donner gdzie Cię poniosło”, czasem tylko imię, albo jedną z tych komend i pies się pojawia, jak gdzieś wszedł w krzaki lub za daleko odbiegł. Myślę, że to chodzi bardziej o więź i to, że pies jest z Tobą na spacerze. Oczywiście super jest mieć przywołanie awaryjne np. jak biegnie za zającem, ale kurcze… to nie zmoim psem. Znaczy teraz jest już i tak super, bo mu się to już nie zdarza i pięknie wraca, ale nigdy nie mam 100% pewności czy tym kolejnym razem go za bardzo nie poniesie, bo to zwierze z silnymi instynktami. Obecnie myślę nad wprowadzeniem gwizdka, żeby lepiej słyszał niż mój głos. Jednak, ciągle ciężko mi uwierzć z 100% odwołanie zawsze od wszystkiego. Kurcze to tylko zwierzę… nawet mistrzom OBI / IPO zdarzy się pomylić siad z waruj, aport kierunkowy, czy odmówić wykonania komendy, a oni przecież trenują codziennie, latami – a czym to się różni od przywołania, komenda jak każda inna. To tylko pies, moim zdaniem coś na 100% nigdy nie występuje.

opublikuj
Miśka z Na kanapie siedzi pies 24 lutego 2018 - 13:33

Miło się czyta takie wpisy. 😀 Brawo Donner i brawo Amelia! Zrobiliście kawał dobrej roboty, tak trzymać. 😀

opublikuj
Amelia z Zamerdani 24 lutego 2018 - 14:05

Dziękuję! 🙂 Dla mnie to największy sukces z Donnerem nigdy nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze 😀

opublikuj

Skomentuj Czarlz Anuluj odpowieź