Urodzinowy trening z wabikiem

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

W zeszłą sobotę Panna Elza skończyła 4 lata! Jeszcze niedawno była małym słodkim papisiem, owczarkową kuleczką, a teraz jest dorosłą, poważną terrierzycą! Z tej okazji, postanowiłam zrobić jej wyjątkowy prezent, myślę taki, o którym marzy każdy terier, a mianowicie dać jej namiastkę polowania. Oczywiście takiego polowania, przy którym nic nie ucierpi, a ja nie będę schodziła na zawał.

Idealnym rozwiązaniem był więc trening z wabikiem, który wykorzystują również charty przygotowując się do zawodów w coursingu. A czym jest coursing dowiecie się z bloga Maybe Chart dzięki, którym udało mi się zorganizować Elzowy prezent.

Coursing – wyścigi psów, gdzie zwierzęta gonią atrapę ofiary, która ciągnięta jest po ziemi na naturalnym terenie. W odróżnieniu od klasycznych wyścigów chartów na owalnym torze, w zawodach coursingu mogą brać udział rodowodowe psy wszystkich ras.

~Wikipedia

Kasia bowiem trenując ze swoimi chartami ma maszynę do treningów z wabikiem i zaprosiła nas do siebie, byśmy mogli spróbować tej aktywności. Mnie dwa razy zachęcać nie trzeba, szczególnie kiedy mogą obserwować osoby, których pies zdobywał liczne mistrzostwa i tytuły zatem jeśli trenować, to tylko z najlepszymi, żeby było to nie tylko fajne, ale przede wszystkim bezpieczne!

Co potrzebujemy na start?

Kasia poradziła nam wziąć ulubione zabawki, które miały być podczepianie do linki, aby zachęcić psy do biegu. Jednak zanim jeszcze psy pierwszy raz pobiegły uznałam, że spokojnie mogą lecieć za wabikiem.

Wabik to taka strzępiasta „ośmiornica” z folii (na zawodach z kawałeczkami futra), która jest podczepiona do linki, którą zwija maszyna. Ciągnięty na lince wabik imituje uciekające zwierzę.

Już podczas rozkładania toru, psy wykazywały spore zainteresowanie dziwną zabawką, a poza tym… to owczarki. Łańcuch łowiecki mają wzmocniony na pogoni, więc gonienie uciekającego obiektu i chwytanie jest dla nich bardzo naturalne, dlatego między innymi tak świetnie radzą sobie w IPO.

Tak jak zakładałam, tak też się stało. Kiedy wabik wystartował, psy za nim ruszyły. Ze startem chartów na zawodach jest troszeczkę inaczej, bo nie wolno ich „dopingować” do biegu, ale dla mnie ważnym było, by moje psy nie rwały się do uciekającego obiektu, a ruszały za nim dopiero na komendę zwalniającą. Tak też startowałam je do biegu, że puszczałam je dopiero po komendzie zwalniającej, a do tego momentu grzecznie stały. I myślę, że to bardzo dobre rozwiązanie dla osób, które nie planują startować w zawodach, a trenować sobie takie biegi, by psy uczyły się startu na komendę, nie wtedy kiedy zobaczą ruch.

Tu kwestia wygląda tak, że charty startujące w coursingu, tak jak każdy pies startujący w jakichś zawodach profesjonalnie – doskonale wiedzą, czego się od nich wymaga i nie potrzebują dodatkowej zachęty, bo one tam przyjechały po to by biec, bo to uwielbiają! Charty, gdy usłyszą „maszynę” wjeżdżając na teren zawodów już są pobudzone. Doprowadzenie ich na „start” z namiotu przygotowawczego to czasem nie lada wyzwanie. Oczywiście w teorii i choć oczekuje się, że pies powinien dochodzić na start spokojnie na luzaka, to jest to praktycznie nie realne. Ale to dotyczy dużej ilości psich sportów, bo pies „już chce, już musi!”. Pies od wjazdu wie, co się będzie działo, a tym bardziej, gdy stoi przy wabiku. Dodatkowo nie możesz wydawać psom komend na zawodach, nie możesz po podejściu na start powiedzieć mu choćby „leć” czy „klepnąć w tyłek” co mogło by sugerować, że muszą być pobudzane do biegu, mówi o tym 1.9.1. punkt regulaminu, ale to już bardziej zainteresowani sobie doczytają, na szczęście większość startujących psów, chce to robić, bo to uwielbia!

~Kasia

Samych przebiegów było trzy. Dwa po trasie w kształcie litery „U„, gdzie psy biegły po skoszonej łące i trzy po trasie „V„, gdzie na jednej prostej była przeszkoda w formie wysokiej, nieskoszonej trawy.

Psy bardzo pięknie pracowały i nie sposób nie opowiedzieć Wam o różnicy w pracy Elzy, Dosia i Primy – jednej z charcic Kasi, która nam towarzyszyła.

Każdy pies poluje inaczej!

  • Elza biegła na pełnej prędkości, dokładnie podążając torem wabika. Z pełną zawziętością, nie zamierzając ani na chwilę stracić go z oczu nawet, wtedy kiedy zaliczyła dachowanie w wysokiej trawie, jeszcze zanim skończyła koziołkować już śledziła wzrokiem wabik i kiedy tylko przednie łapy złapały oparcie w ziemi ruszyła dalej, drąc darń pazurami. Kiedy Elza dopadała wabik, podejmowała go z ziemi, po czym zostawiała lub czekała na Dosia, żeby się z nim poszarpać, choć doskonale wiem, że gdyby nie było Donnera i dać jej wolną łapę odniosłaby zdobycz w krzaki i rozszarpała wabik na drobne confetti.
  • Donner, dużo wolniejszy od Eli nie miał szans na prostych, ale nadrabiał to inteligencją. Ponieważ już po pierwszym przebiegu daną trasą – uczył się jej. Wiedział więc, że nie ma sensu biec torem wabika, bo zaraz zakręci, zatem skubaniec skracał zakręty tak precyzyjnie, że brał na nich Elkę, niemal dopadając wabik. Fakt trwało to raptem kilka sekund, bo zaraz na prostej Elka brała go jak Porsche Malucha na ekspresówce, ale super było obserwować różnicę w ich pracy. Donner dla odmiany, kiedy podejmował wabik IPOwskim zwyczajem robił honorową rundę ze zdobyczą w zębach i dumnie powiewającym ogonem, obwieszczając światu swoje zwycięstwo. Co było zabawne u Donnera, to nie dość, że biegał na pamięć, to bardzo szybko połączył fakty, że Tomek odpala maszynę, a maszyna uruchamia wabik. I kiedy staliśmy na starcie, Donner patrzył najpierw wyczekująco na Tomka. Kiedy Tomek odpalił maszynę dopiero wtedy skupiał się na wabiku czekając jak ruszy, gdzie dla odmiany Elza podziwiała niebo i kwiatki i ewidentnie się nudziła i łapała zajawkę na wabik, dopiero, kiedy ten zaczynał uciekać.
  • Prima: Najbardziej jednak zaskoczyła mnie praca charta. Kiedy wabik wpadał w trawę i przecinał ją, Prima wyglądała jak pies, który się zagubił, w sensie zgubił zabawkę i biegła dalej wzdłuż trawy wyglądając na zagubioną. Ale jak tylko wabik wypadł z trawy ruszyła na niego z pełną charciego wdzięku prędkością. Dopiero potem Kasia powiedziała mi, że tak wygląda u chartów polowanie, że one nie lecą jak głupie za wabikiem, na złamanie karku tylko czekają, aż wypadną z zarośli, gdzie mają największe szanse go złapać, na co żaden z moich psów nie wpadł, a już na pewno nie Elka. Ale o charcim polowaniu więcej Kasia:

Ona cały czas śledziła wzrokiem wabik, który był w trawie (widać nawet na zdjęciach, jak wyskakuje do góry, by go widzieć) instynkt jej podpowiadał, że „zając” wybiegnie z krzaków więc biegła wzdłuż nich czekają na niego. Gdy przekonała się, że wybiega jednak na drugą stronę ruszyła za nim. To jest to o czym mówił Tomek, charty starają się często przewidzieć zachowanie wabika, co czasem jak w tym przypadku jej nie wyszło, bo „wabik” wybiegł w drugą stronę. Ale tak jak piszesz, kiedy tylko wabik wypadł z trawy ruszyła na niego z pełną charciego wdzięku prędkością. Dodatkowo charty pracują w parach, Gdyby była z drugim chartem, drugi chart widząc, że ona idzie bokiem poszedł by za wabikiem. One tak pracują w przeciwieństwie do innych psów. Gdy jeden idzie torem wabika, drugi osłania boki. Tutaj była pokazana idealna praca charta tylko bez drugiego charta. Priniek przyjęła taktykę osłaniania boku krzaków, z których powinien wybiec zając, a że była sama to nie mogła liczyć na pomoc drugiego charta, mogła jednak założyć, że skoro ja stoję po drugiej stronie krzaków, to zając nie wybiegnie na mnie. Bardzo często na zawodach ułatwieniem dla chartów są banery osłaniające tor, bo chart wie, że „zając” w baner nie pobiegnie i jest im łatwiej pracować.

~Kasia

Wrażenia z treningu z wabikiem

Pewnie się domyślacie, że jestem zachwycona tym rodzajem treningów i mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się wybrać do Kasi na zabawy z wabikiem. I choć jest to świetna aktywność, którą mam zamiar kontynuować, to musimy pamiętać, że nie jest to niewinne hasanie po łące. Dlatego chcę Was lojalnie uprzedzić, że jeśli w tym momencie uznaliście, że trening z wabikiem to idealna aktywność na wybieganie Waszych psów, trzy razy zastanówcie się, czy na pewno jesteście gotowi na taką aktywność.

Wzmocnienie pogoni za uciekającym obiektem

Kiedyś na jednym z seminariów, kiedy rozpatrywany był problem przeuroczego gończego gaskońskiego, który dotyczył jego ucieczek za zwierzyną, prowadząca seminarium sugerowała, by raz na jakiś czas wziąć go na jakiś rodzaj polowania by zaspokoił swoje popędy. Nie żebym była zwolenniczką polowań dla rozrywki naszego psa, ale myślę, że urządzenie kontrolowanego (kontrolowanego to znaczy ja decyduję chociażby, kiedy jest start) polowania może pomóc w problemach z gonieniem zwierzyny. Ale należy pamiętać, że przy dużym problemie, braku odwołania i podstawowego posłuszeństwa, źle poprowadzone treningi mogą tylko wzmocnić problem. Dlatego zanim weźmiecie psa na trening z wabikiem zastanówcie się, czy nie macie problemu z odwoływaniem go od uciekających przedmiotów i czy jesteście w stanie tak poprowadzić trening, by tego problemu nie nasilić (lub nie spowodować). Oczywiście pies bardzo szybko zaczyna łapać, że to trening i można mu ładnie rozdzielić pracę z wabikiem, od pogoni za uciekającymi na łące królikami, ale nie można wykluczyć ryzyka powstania takiego problemu. Dlatego do treningu trzeba bardzo świadomie podejść. Ale to tylko jedna z ważnych rzeczy, o których musicie pamiętać.

To nie jest beztroskie hasanie, to bieg wymuszony

Druga to to, że jest to wyjątkowo obciążający sport. Pies goniąc obiekt daje z siebie 300% fizycznie i emocjonalnie. Poluje, wchodzi w sekwencje łańcucha łowieckiego, ściga się z drugim psem – adrenalina na najwyższym poziomie! Pełna koncentracja, zaangażowanie i skupienie na celu! Takiemu treningowi towarzyszą często bardzo ostre zakręty nawet o 90%.  Ale to nie jest tak, że pies, który nigdy nie trenował od razu biega po trudnych trasach. Zazwyczaj zaczyna się od biegu po prostej, bo trasa musi być dostosowana do psa, wszystko powinno być ustalane z opiekunem, który najlepiej zna możliwości swojego futrzaka. Ludzie wybierając się na jakikolwiek trening powinni sprawdzić, jak wygląda trasa przed puszczeniem psa,  upewnić się czy wabikowy wie, że będzie biegł pies bez doświadczenia, by dopasować zakręty, długość trasy i prędkość. Sam bieg jest po nierównym podłożu, gdzie mogą pojawić się dołki, rowy, zarośla, więc pies, który nie jest w dobrej formie i kondycji może bardzo szybko zrobić sobie krzywdę. I niech nie wydaje Wam się, że dobra kondycja to dziennie zrobione kilka kilometrów spaceru. Pies naprawdę musi być w dobrej formie, by nie nabawić się kontuzji i nie odchorować takiego treningu. Inną kwestią jest to, że przy takim obciążeniu 2-3 biegi to absolutne maksimum, po którym pies potrzebuje kilkunastu minut odpoczynku. Kolejną kwestią są biegi w parze. Ja mam ten problem rozwiązany, bo mam dwa psy i dla Donnera trening z dużo szybszą Elzą jest zawsze wyzwaniem, ale nie ukrywam, że chciałabym kiedyś puścić Elę z psem o podobnej szybkości jak ona (albo chartem) by dziewczyna faktycznie musiała jeszcze bardziej powalczyć. Dobranie bowiem odpowiedniego psa do pary na pewnym poziomie treningów (do którego ma jeszcze bardzo, bardzo daleko) może być kluczowe, by poprawić wyniki naszego psa. Odpowiedni partner do biegu ważny jest jeszcze z innego powodu – najprościej mówiąc dla bezpieczeństwa i komfortu psa. Gdy puścimy psy przypadkowe pod wpływem emocji i adrenaliny o agresję nie trudno. Moje psy się znają doskonale, ale gdybyśmy puszczały Primę na przykład z Elą (mimo, że dziewczyny się znają), obie biegły by w kagańcu, bo NIKT nie wie, jak zachowa się pies, który pierwszy/drug czy trzeci raz biegnie za wabikiem. A w przypadku psów z jakimikolwiek problemami (lęk, agresja), zachowania agresywne psów pewniejszych siebie, które za wszelką cenę chcą zdobyć wabik, mogą wzbudzić agresję również u psa, który wykazać jej w teorii nie powinien. To są EMOCJE!

Nie rób tego na własną rękę

Ostatnią ważną rzeczą jest trening z osobami doświadczonymi, które dopasują go pod możliwości psa. To nie jest tak, że na sznurku przywiązuje się wabik i pies za nim biegnie. Wabik imituje ucieczkę zwierzęcia. Czasem jest podrywany, raz zwalnia, kiedy pies zostaje z tyłu, żeby nie stracił motywacji, potem znowu przyspiesza, by pies nie złapał go zbyt szybko. Zmienia prędkości na zakrętach, by ostatecznie na końcu trasy tak zwolnić, by pies skończyło polowanie sukcesem, to jest – złapał wabik.

Nie znam wszystkich tajników, ale jestem świadoma tego, że przy nieudanym polowaniu o frustrację nie trudno. Łatwo też zgasić delikatniejsze psy, które poddadzą się w trakcie, gdy wabik zacznie za szybko im uciekać. Dlatego tak ważne jest, by nie robić tego na własną rękę, bo można nieświadomie narobić sobie problemu.

Jednak kiedy trenujemy świadomie, myślimy o naszych psach, przyjmujemy rady osób doświadczonych, trening za wabikiem może okazać się świetną alternatywą dla dotychczasowych aktywności. Jak wiecie, ja próbuję wielu sportów z moimi psami, chcąc zapewnić im maksimum różnych doświadczeń i treningów, rozwijając je wszechstronnie. Myślę, że trening z wabikiem może się okazać fajnym wyzwaniem praktycznie dla każdego psa, choć poziom zaangażowania i łatwość wejścia w trening będzie zawsze uzależniony od typu psa, czy też jego linii użytkowej oraz indywidualnych doświadczeń – może pojawić się pięknie bawiący się molos, jak i border zupełnie niezainteresowany pogonią.

Zaczynając zabawę z wabikiem pamiętaj o:

  • Najbardziej wskazane jest by psy biegały „bez ubrań”, a już na pewno nie w obrożach półzaciskowych czy zaciskowych, w których luźno latają metalowe elementy, nierzadko obijając psom pyszczki. Dodatkowo, psy mogą w czasie biegu na siebie wpaść lub zabiec sobie drogę, a włożenie łapy w czyjeś szelki nie trudno, i może być to kontuzjogenne.
  • Temperatura – myślę, że analogicznie jak przy canicrossie, około 21 stopni to absolutne maksimum. Dodatkowo te biegi są na łąkach, jeśli są wilgotne i trawiaste, przy parującej ziemi temperatura jest dużo wyższa, więc to opiekun musi wiedzieć, kiedy warunki są akceptowalne dla jego psa.
  • Jest to bieg wyjątkowo męczący. I mimo, że nakręcony pies może wydawać się niezmordowany (ja raz znosiłam Donnera z łąki, bo chciał jeszcze, a nie chciał wracać mimo prób holowania go na smyczy) musimy wiedzieć, kiedy powiedzieć STOP (zazwyczaj po 2-3 biegach), by nie zajechać naszego psa.
  • Nie róbcie tego na własną rękę. W teorii nie trudno zorganizować uciekający obiekt, ale w praktyce widzicie ile trzeba wziąć pod uwagę rzeczy by ten trening był fajnym i bezpiecznym doświadczeniem.

Jeśli chcecie wziąć udział w treningu tego typu, warto poszukać grup trenujących przez Związek Kynologiczny lub popytać zaprzyjaźnionych opiekunów chartów, bo może się okaże, że trenują prywatnie.

Co myślicie o tym sporcie? Próbowaliście swoich sił w nim?

Jeśli macie pytania dotyczące treningu z wabikiem i coursingu myślę, że spokojnie możecie napisać na FB Maybe Chart, a Kasia odpowie na Wasze pytania.

Dziękujemy Kasi za konsultację tekstu! <3

 

 

Cieszę się, że przeczytałaś/eś ten tekst i będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w formie komentarza. Zawsze chętnie poznam Twoją opinię na dany temat i z przyjemnością o tym podyskutuję. Będę też bardzo wdzięczna, jeśli podzielisz się tym tekstem ze swoimi znajomymi na Facebooku, czy Instagramie. Dzięki temu więcej osób tu dotrze i choć Zamerdani to miejsce na moje przemyślenia, myślę, że warto promować świadome, odpowiedzialne życie z psem, które staram się tu pokazać. Z góry dziękuję i bardzo, bardzo cieszę się, że tu zajrzałaś/eś.

Ogółem: 1 376, dzisiaj: 1

You may also like

Zostaw komentarz