Ilekroć w Internecie napotkałam na wpisy blogerów dotyczące żółtej wstążki z niechęcią przeklikiwałam je dalej uznając, że pisanie o tej inicjatywie jest czymś porównywalnym do pisania o rzeczach oczywistych w stylu, że pies gryzie, a kot drapie. Wydawało mi się, że jest to tak oczywista i nagłośniona inicjatywa że każdy, kto ma dostęp do Internetu o niej słyszał.
Oh! Jak bardzo się myliłam! Jaką ignorancją wykazałam się w stosunku do tych blogerów, uznając, że piszą o rzeczach tak oczywistych, którym nie warto poświęcać miejsca na blogu, po powiedziane było już o tym wszystko i wszędzie.
A jednak nie. Niestety, jak się okazuje żółta wstążka dla sporej części osób to tylko kolorowa kokarda na smyczy będąca fanaberią opiekuna.
A przecież ideą żółtej wstążki jest ochrona naszego psa przed innymi psami i ludźmi, jak również ich bezpieczeństwo. Tak jak kiedyś na wsiach przywieszało się koniom czerwone pompony przy uździe, jeśli gryzły i na zadzie, jeśli kopały, co było oczywistym sygnałem dla ludzi, by uważać, tak dziś żółta wstążka informuje o tym, by nie podchodzić do oznakowanego nią psa i zostawić mu przestrzeń.
Wprawdzie nie definiuje czy pies gryzie, jest lękliwy, chory (lub po zabiegu), czy wręcz przeciwnie pracuje się z nim, aby nie był tak nachalnie uczuciowy do każdej żywej istoty. Nie ważne co jest przyczyną ważne, by szanować ten komunikat i siebie nawzajem. Jeśli nie z powodu naszego dobra, bo nie wiemy, czy pies, którego chcemy pogłaskać nie postanowi nas ugryźć. Jeśli nie z powodu dobra naszego psa, gdy pies, z którym miał się przywitać postanowi rozszarpać mu gardło. To z tego powodu, że ten pies z żółtą wstążką może mieć poważny problem, który my swoją ignorancją lub „wiedzeniem lepiej” pogłębimy albo co gorsza, zniszczymy miesiące czyjejś pracy.
Dlaczego żółta wstążka jest ignorowanym sygnałem? „Bo wszyscy wiedzą lepiej”. Sama już jakiś czas temu zaprzestałam stosowania żółtej wstążki, bo nie przynosiła żadnych efektów – przynajmniej w momi odczuciu. Jednak temat żółtej wstążki powrócił do mnie przy okazji jednej z psich imprez, kiedy zobaczyłam psa w kagańcu ze smętnie zwisającą żółtą tasiemką. Pies ewidentnie ekscytował się na widok innych psów, ćwierkając do nich. Jak bardzo smutno było patrzeć na to, kiedy opiekunka odsuwała się bezradnie z psem coraz dalej od innych, ale zawsze znalazł się jakiś towarzyski piesek chcący niespodziewanie powąchać biedaka. Opiekunka rozmawiała z ludźmi, prosiła, odsuwała się, ale odpowiedź była tylko jedna: „ale mój nie gryzie” lub profesjonalna „niech się powąchają, powinna go Pani puścić, wiem co mówię”.
I cóż z tego? Ale jest jakiś powód, dla którego opiekunka psa nie chciała kontaktów z psami w taki sposób. Domyślam się, że pracowała nad ekscytacją i chciałaby pies poznawał inne psy będąc spokojnym i kontrolując się, a nie wpadając w amok szaleńczej zabawy i powywów.
Stałam i patrzyłam i z każdą chwilą było mi coraz bardziej smutno. Tym bardziej byłam zła na samozwańczych fachowców, pouczających dziewczynę, że “jednak powinna mu pozwolić”. Kurczę… czy ludzie nigdy się nie nauczą, że jeśli ktoś nie pyta ich o radę i póki nie dzieje się krzywda, nawet jeśli są nie wiadomo kim w psim świecie, to nie powinni dawać dobrych rad obcym ludziom, których nie znają… tym bardziej gdy nie znają historii ich psów… Uh! Może ja też powinnam biegać za uczestnikami #ZamerdanychSpacerów ze swoimi teoriami? Nie, nie znam tych psów, ich problemów, nie wiem nad czym i jak pracują ich opiekunowie, więc się nie wpierniczam. Szanuję ich prośby i ograniczenia ich psów i tego samego wymagam od innych. Co innego, kiedy wymieniamy się doświadczeniami, ale pomijając tę kwestię, podczas wspomnianych zawodów ze smutkiem stwierdzam, że na tamten czas to Donner powinien mieć żółtą wstążkę, bardziej niż tamten pies… Ale większość osób nas kojarzyła, tym bardziej Donnera i omijała go szerokim łukiem, ja sama też nie pchałam się w tłum i mieliśmy spokój. Ona, z psem oznakowanym tak czytelnie i wyraźnie, że psi mugol domyśliłby się, że coś jest na rzeczy (kaganiec i dziwna wstążka) walczyła z innymi opiekunami psów, bo jej pies się „cieszył” i był fajną, mało spotykaną rasą. Opiekunami, którzy są chyba trochę bardziej świadomymi niż przeciętny Kowalski, bo skoro mieli Internet i Facebooka, by znaleźć wydarzenie i wziąć w nim udział, na pewno też kiedyś widzieli informację o żółtej wstążce. Ale jednak nie. Zatem czy jest szansa, że coś w tej kwestii się zmieni? Że ludzie zaczną szanować przestrzeń innych? Mam nadzieję, że tak, a na razie to chyba pozostaje kupić sobie tylko „Дизайнерские намордники”, bo jak widać najlepiej by utrzymać inne psy i ludzi na dystans, działa strach. Przykre, ale prawdziwe… I cały czas, niezmiernie i w kółko się o tym przekonuję…
21 komentarzy
Freya miała przy poprzednich szelkach żółtą wstążkę, ale stwierdzam, że niewiele ona pomaga. :/ Ze wszystkich napotkanych ludzi, tylko jedna wiedziała o co chodzi… A reszta albo się pchała z łapami, albo stwierdzała, że mam fanaberię. Bo przecież mój piesek się cieszy na widok czyjegoś pieska i ta osoba nie rozumie, że ma nie podchodzić (i lezie za nami, a ja nie mam już gdzie iść, bo tylko ruchliwa ulica mi została) gdy ja zabieram psa, bo próbuje na mnie wymusić kontakt z innym psem. I jeszcze bezczelnie krzyczy do mnie “on się chyba chce pobawić”. :/ A żółta wstążka się majta z boku, nawet nikt się nie zapyta po co tam wisi…
Zapewne dla ozdoby, bo dobrze jej w żółtym. 😀
No pewnie dlatego, to takie oczywiste a ja wymagałam by się pytali, nie? xD
nam nawet wielka żółta szmatka na niebieskiej smyczy na biegu w Miedzylesiu nie pomogła… ciężko miałam przy odbiorze pakietu startowego i podczas mocowania nr z chipem, mimo, że kilka razy w wydarzeniu nagłasniano żółtą wstążke i przypominano, że istnieja psy potrzebujące przestrzeni :/
Przez to nagłaśnianie myślałam, że ludzie będą pamiętać o żółtej wstążce, ale niestety wyszło jak zwykle…
Koniom ciągle wplata się czerwoną wstążkę w grzywę albo ogon, ale warto wiedzieć, że każdy koń kopie i gryzie jak się go sprowokuje albo się przestraszy. Muszę zmartwić wszystkich psiarzy, w środowisku jeździeckim też tak jest o ile są ludzie którzy się na tym znają wiedzą jak postępować że zwierzęciem to przypadkowy przechodzień wie o koniach tyle co nic, bo jest to olbrzymia wiedza to mimo wszystko skomentuje każdy ruch batem lub ostrogami nie wiedząc tak naprawdę o co chodzi… W środowisku psiarskim jest chyba tak samo… I do tego dochodzi brak szacunku dla sportu i pracy z zwierzętami… Pragnę dodać, że nie jestem właścicielką psa tylko 12 letnią dziewczyną która wypowiedziała się o jeździectwie bo od 8 lat jest dla niej pasją…
Dziękuję za komentarz. Myślę że wszędzie jest podobnie. Ale o ile laicy nie muszą pewnych rzeczy wiedzieć, to o tyle ludzie pasjonujący się czymś chyba trochę powinni… a przynajmnien ciut bardziej niż granice ich pasji/miłości/hobby, ale ciężko o to jak fajne akcje są słabo promowane..
Ja też zrezygnowałam z żółtej wstążki, miałam wrażenie, że nie tylko nikt nie znał jej znaczenia, ale jeszcze bardziej przyciągała ciekawskich. Po prostu schodzę z drogi.
Strasznie to przykre… bo prostota tego projektu i jasnoś przekazu wydawała się genialnym pomysłem.
Oj bardzo niewielu ludzi jest świadomym takiej inicjatywy. Trzeba by bardziej uderzać w plakaty i informacje przekazywane inną drogą niż internetową, żeby dotrzeć do tych zwykłych właścicieli psów, im przydałoby się wiedzieć. Kiedyś miałam okazję prowadzić szkolenia odnośnie psich przepisów, tam wspominaliśmy o żółtych wstążkach ale to kropla w morzu.
Kurczę, Ci mniej świadomi to jedno. Bardziej mnie dziwi, że “Ci świadomi” co się pasjonują psami nie wiedzieli. Ja ciągle szukam jakichś ciekawostek, informacji, akcji, przepisów no kurczę wszystkiego co zwiazane z psami, bo mnie to interesuje. A mam wrażenie że niektórzy pasjonaci większą wagę przywiązują do szukania informacji i nowości o piłkach niż o czymś co mogłoby sie przydać…
Chyba wydrukuję kilka plakatów i pójdę je porozwieszać na miasto. 🙂
Myślę, że nie wiele to da ;( Może gdyby lecznice i sklepy zoologiczne się angażowały… ale chyba nie wiele to zmieni. ;(
Za każdym razem gdy myślę, że już jakoś wyprowadziłam psa na prostą znajdzie się ktoś kto ma gdzieś moje zdanie. Są oczywiście psy, które Kiara zakceptuje, które obwącha i oleje, ale to loteria. Mieliśmy już super opracowaną zabawę w parku przy rozproszeniach. Naokoło ludzie, dzieci, psy. Ona bez smyczy pięknie przynosiła piłkę lub frisbee. Wykonywała polecenia. Byłam dumna. Do czas. Podbiegł pies bez smyczy. Kiara zawiesiła na nim oko, ale odwołałam ją. On odebrał to jako zachęte. Podbiegł i naksoczył na nią od tyłu. Dwa psy się gryzą. Właściciela napastnika brak. W końcu podszedł wolnym krokiem pan ze smyczą. Stwierdził, że bez sensu robię aferę. Zapiął “pimpka” i odszedł w siną dal. Pewnie już nawet nie pamięta o tym. Minął miesiąc. Pięć kroków w tył. Znowu pracujemy nad olewaniem innych psów. Czy warto? Może lepiej nauczyć ją, że każdy pies może stanowić zagrożenie.
Myślę, że nie warto by mies się uczył bać innych psów. Bo potem można mieć olbrzymi problem z psem lękliwym lub agresywny,. Wydaje mi się, że to najgorsze rozwiązanie, bo odpracowanie tego jest bardzo ciężkie ;(
Ta inicjatywa jest zbyt mało popularna (bardziej się skłaniam do tego, że nie jest w cale popularna) by ludzie na nią reagowali. Dlatego się nie dziwię, że żółta wstążka dla większości to element dekoracyjny. Może gdyby w mieście pojawiały się plakaty, w telewizji reklamy, w gazetach wywiady to byłoby zupełnie inaczej. Sam fakt udostępnienia zdjęcia na facebooku niewiela da. Z psem nie mam takiego problemu by ze wstążki korzystać. Może też chodzi o samo miejsce zamieszkania i ludzi, którzy na otaczają. Zazwyczaj wszyscy podchodzą do nas z kulturką i pytaniami. Współczuję tym co przywiązują te wstążki do smyczy czy obroży z nadzieją na to, że na wsi będą ludzie na to reagować.
To prawda, że akcja “fizycznie” była mało nagłośniona, ale w internecie swojego czasu była moim zdaniem aż przesadnie. Co nie otworzyłam FB jakiś rok-półtora temu to wyskakiwał plakat żółtą wstążką. Na grupach był pytania “co to”, a i na blogach było o tym głośno. Więc dziwi mnie, że tylu internetowych psiarzy o tym nie słyszało, bo jak pisałam na początku wpisu, w internecie było o tym dość głośno, ale może wszystko kwesta co kto czyta i czym się interesuje. Ale wydaje mi się, że ktoś uważający się za psiarza, mający psa, biorący udział w jakichś psich imprezach, czyta trochę więcej o swojej pasji niż o najnowszych modelach piłek 😛 Ale chyba się mylę.
Jak widać, czasami najnowszy model piłki jest ważniejszy :p
W pełni się z tobą zgadzam, trudno było nie zauważyć tych wstążkowych plakatów. Szczególnie osobom, które obracały się w towarzystwie psich znajomych. Sama kwestia publikowania plakatów na facebooku była dla mnie słabą opcją i od razu skazaną na porażkę. Według mnie o niebo lepiej wypadłaby reklama w telewizji (puszczana tak często jak ta o pieszych i kierowcach…). Może znajdzie się jakiś psioprzyjazy producent, który wziąłby temat na swoje barki i stworzyłby i nawet kampanię :p
Myślę, ze nigdy nie doczekamy się takiej kampanii… tak jak nigdy nie było do tej pory wartościowej kampanii w postępowaniu z psami, czy zachowania dzieci w obecności psa. Nikt nie zajmie cennego czasu antenowego na coś co nie przyniesie zysku…. ;(
Co do plakatów – wydaje mi się, że z racji tego, że tyle ich było większość z nas “świadomych” powinna choć kojarzyć akcję.
Tak, niestety jeszcze mało kto słyszał o “żółtej wstążce”. W trakcie zajęć edukacyjnych, które prowadzimy w ramach dogoterapii zawsze opowiadam o tym dzieciom. Mam nadzieję, że chociaż młode pokolenie będzie bardziej świadome 😉
Miejmy nadzieję, bo dopiero po napisaniu tego tekstu, zdałam sobie sprawę, że nie każdy “psiarz interesujący się psami i psimi sprawkami” w rzeczywistości to robi 😀