“Ostatni pański dworzec pod górami
Świeci w tej Dukli staremu murami,
I parę świątyń śród gór tu się chowa,
A po nad niemi już we mgłach Cergowa… “„Z pustyńki św. Jana z Dukli” – Wincenty Pol
W pewnym momencie jeden pies na wakacjach to za mało. W takim wypadku jedzie się z dwoma, a kiedy i to jest za mało, zwołuje się przyjaciół i organizuje wypad na pięć psów. Oczywiście wypad dostosowany do psów, bo jest wiele miejsc, w które nie zabrałabym psich towarzyszy, ale góry, to idealne miejsce na wakacje z psami.
Ta majówka była dla mnie niesamowicie ważna – raz dlatego, że minął rok odkąd zaczęłam ufać Donnerowi i pies przestał chodzić na lince. Dwa dlatego, że przez ostatni rok, chłopak tak się zmienił, że wypad z pięcioma psa nie stanowił dla niego, żadnego problemu!
Tak więc wybraliśmy się w nasze ukochane Beskidy – dwie relacje już mogliście z nich przeczytać na blogu: Majówka w Beskidach i Listopadowe Beskidy. Trasy też wybraliśmy te same, bo najważniejszy był wspólnie spędzony czas.
Nocowaliśmy w sprawdzonym wielokrotnie gościńcu – Chyrowa-Ski i wierzcie mi, że przyjazd z piątką psów, dodajmy dużych psów nie zrobił na nikim wrażenia. Bo poza nami psami, przez te kilka dni, przez gościniec przewinęły się jeszcze trzy albo cztery inne. Także szczerze polecam ten nocleg, który cieszy się z psich gości. Dodatkowo tuż za gościńcem jest stok narciarski w lecie będący pastwiskiem, gdzie można rano i wieczorami bezpiecznie wyganiać i wybawić psy z dala od drogi, lasu i innych gości.
Pierwszego dnia udaliśmy się do Rezerwatu Przyrody Źródliska Jasiołki. W końcu udało nam się dotrzeć tam w towarzystwie słońca. Bez mgły i oberwania chmury. Niestety dobra pogoda skłoniła wiele osób do wyjścia na szlak. I kiedy sześć czy siedem lat temu zawitaliśmy pierwszy raz w tej okolicy, byliśmy zauroczeni dzikością terenów i brakiem turystów. Na najbardziej znanych szlakach nie spotykało się więcej niż dwie osoby. Teraz turystów było zdecydowanie więcej, choć i tak mało w porównaniu do innych regionów. Wracając do szlaku. Aby tu dotrzeć należy jechać na Moszczaniec i przy zakładzie karnym, skręcić w wąską szutrową drogę i jechać… jechać, aż Was szlaban zatrzyma. I już jesteście na szlaku. Można iść dołem, poprzez rozlewiska Jasiołki, jak również wejść na pobliskie góry i przemierzyć szlak po granicy. My tak zrobiliśmy i pierwszy raz pomyliliśmy szlaki, mimo że podczas ulewy czy mgły zawsze schodziliśmy dobrze. Nic wielkiego się nie stało, bo dołożyliśmy tylko kilka kilometrów, a psiaki zaliczyły kąpiel w jeziorze.
Drugiego dnia zrobiliśmy chyba najfajniejsze przejście w tamtej okolicy. Podjechaliśmy pod górę Cergową, od strony Dukli i po minięciu Złotego Źródełka weszliśmy na szczyt. Przewędrowaliśmy kolejnymi szczytami na drugą stronę góry, by zejść do Iwonicza-Zdroju. Ta trasa liczyła jakieś 13 kilometrów i poza bardzo ostrym podejściem była dość łatwa. Na szczycie mijaliśmy odpoczywających turystów, którzy nie mogli się nadziwić naszej psiej wycieczce. W końcu pięć dużych psów, podpiętych do opiekunów na pasach, którzy jeszcze ponaglają je, by utrzymywały napięcie liny, jakby to był wyścig musiało wzbudzić zainteresowanie. I wzbudziło.
Trzeciego dnia mieliśmy zaplanowaną trasę z Chyrowej do Pustelni Św. Jana z Dukli. Niestety pokonał nas szlak – a raczej jego brak, co jest dość powszechne w tej części Beskidów, że nie zawsze zgadza się z mapą. W miejscu w którym powinien być szlak natrafiliśmy na pastuch z ostrzeżeniem „zły byk”. Nikt z nas nie chciał ryzykować, więc powłóczyliśmy się po okolicznych łąkach pozwalając psom się wyszaleć. Dobrze się stało, bo tego dnia słońce bardzo przypiekało i już po dwóch godzinach, wszyscy byliśmy padnięci. Postanowiliśmy więc pojechać szybko wykąpać psy nad rzekę, bo wieczorem mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do Sądeckiego Bartnika.
Ostatni dzień, przeleżeliśmy w lesie grillując i czytając książki. Niemal trzydzieści stopni Celsjusza to było zdecydowanie za dużo na wędrówki. Pojechaliśmy do Rudawki Rymanowskiej, żeby psy wybawiły się w wodzie, a następnie zrelaksowaliśmy się w cieniu drzew, co raz schodząc do wody dla ochłody.
I tak wyglądała nasza majówka na pięć psów. Majówka będąca podsumowaniem ostatniego roku pracy z Donnerem i jego ogarnięciem się. W końcu mam psa, którego nie boję się i nie wstydzę zabrać. Psa którego mogę puścić ze smyczy, żeby pochodził luzem lub pobawił z innymi psami. Paradoksalnie będąc na wyjeździe z dwójką psów, było nam o wiele łatwiej i mniej problemowo niż z samym Donnerem. A Elcia? Elcia – córunia tatunia, pokazała światu kto jest dla niej najważniejszy, chodząc za M. krok w krok, co więcej chodząc z nim „noga” kiedy było to konieczne na stromych zejściach, a do tej pory Elson nie uznawała komend od M. Tak się z nim zżyła, że aż trochę jestem zazdrosna, ale cóż… psia miłość nie wybiera…
To była wspaniała majówka. Super czas dla nas – czas relaksu spędzony z przyjaciółmi. Czas prostych czynności: wstać, ogarnąć się, zjeść, wyprowadzić psy, pospacerować po górach, ogarnąć się, zjeść, spędzić miło wieczór. Żadnych obowiązków, trudnych zadań, życie bez zegarka w naturalnym tempie. Czas dla siebie i ze sobą. Ale także wspaniały czas dla psów, spędzony na wędrówkach z opiekunem, beztroskim hasaniu po łąkach z kumplami i zabaw w wodzie. Już planujemy kolejny wypad w podobnym, a może jeszcze większym gronie i myślę, że tym razem będą to Karkonosze – tylko poza sezonem. Pies na wakacjach to nie problem! O ile zaplanujesz wakacje odpowiednio do możliwości swojego psa, nie za wszelką cenę.
Jak przygotować psa w góry: zajrzyj koniecznie do przewodnika!