Strona główna Wychowanie psa Zakazane komendy

Zakazane komendy

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Podczas kursów trenerskich wiele mówiliśmy na temat komend, między innymi o przed komendach czy zmianie komendy w przypadku jej „spalenia”. Nie sądziłam wówczas wtedy, że w moim słowniku pojawią się kiedyś „zakazane” komendy.

Do jednej z nich zakwalifikowało się O.K., które powszechnie używałam jako komendy zwalniającej psa (nie spowalniającej, tylko kończącej ćwiczenia czy chociażby pozwalającej na wyjście z auta, domu, samochodu itp. – po prostu „leć jesteś wolny”). Niestety wprowadzając tę komendę, która wydała mi się idealną i naturalną, nie wzięłam pod uwagę jej powszechności stosowania w języku ludzkim. Ze względu na jej wydźwięk i raczej pozytywne nacechowanie emocjonalne niesamowicie przypadła do gustu również psom, dla których jest niemal utożsamiana z nagrodą, w końcu sygnalizuje koniec pewnego etapu i zapowiada „hulaj duszo, piekła nie ma”.

Pierwszy raz o sile tej komendy przekonałam się rok temu podczas wypadu na sanki, kiedy M. miał nam zrobić zdjęcie. Siedziałam na sankach z podczepionymi psami i czekaliśmy, aż M. ustawi opcje w aparacie, a kiedy był już gotowy nieopatrznie powiedział O.K.. Niby nic, ale psy wiedząc, że za chwile czeka je start i będą musiały dobiec do M., siedziały w pełnej gotowości czekając tylko na zwolnienie i wymarzony bieg do ojca. Ów nieopatrzne wystartowanie psów opłaciłam przepiękną tęczą na obu pośladkach i udach, kiedy to wyrwane spod mojego szanownego zadka sanki pofrunęły niemal w powietrzu za psami, a ja zostałam w zaspie śniegu.

Później wielokrotnie mieliśmy mniejsze i większe wtopy z tym słowem, zazwyczaj związane z zostawaniem psów, które same się zwalniały na dźwięk tego słowa. Dlatego też bardzo szybko zastąpiliśmy je neutralnymi słowami jak chociażby „kalafior”, które nie miały dla psów najmniejszego znaczenia, a nam dawały komunikat O.K. w naszej rozmowie. Mając jednak na uwadze to, jak szybko nasze psy się uczą i kojarzą pewne fakty, rotacyjnie stosowaliśmy nazwy owoców i warzyw, by nie zbudować z przykładowym kalafiorem skojarzenia komendy zwalniającej.

Jednak mimo tak sprytnie opracowanego planu, O.K. daje mi w kość do dziś. Ostatnio mocno to odczułam podczas wycieczki do Kazimierza Dolnego, gdy już pod koniec trasy, postanowiłyśmy zrobić jeszcze szybką sesję na wałach przy Wiśle. Założenie było proste – siąść na murku na wale i patrzeć na płynącą w dole rzekę. I nie byłoby w tym nic niewykonalnego, gdyby nie obsesja Suki na punkcie wody…

Ah! Pamiętam te czasy, kiedy Ela nie potrafiła pływać… kiedy wchodziła tylko po brzuch, a jedyne próby pływania podejmowała w kapoku najczęściej i tak holując się do brzegu poprzez trzymanie się zębami uprzęży Donnera. No ale tak nie mogło być! Więc nauczyliśmy Elę pływać. Ale oczywiście było nam mało… więc nauczyliśmy ją skakać do wody, a miłość i uwielbienie Suki do wszystkiego, co mokre rosła z dnia na dzień. Tak więc, kiedy po naszym trekkingu, siedliśmy sobie z widokiem na rzekę, Elka w tym swoim zakutym, brodatym łbie uroiła sobie, że będzie mogła wejść do Wisły (no w końcu mieć rzekę na wyciągnięcie łapy i nie skorzystać, toż to grzech). Tak więc siedzimy i kiedy przychodzi do zamiany miejsc (tzn. ja będę robiła zdjęcie) ktoś nie opacznie rzuca O.K.

Potem wszystko już dzieje się w ułamku sekundy. Suka zeskakuje z murku i na pełnej prędkości zbiega po wale w stronę rzeki ściągając mnie i Donnera za sobą. Ja rozpaczliwie staram się zatrzymać ją, ale sucha trawa na wale okazuje się idealną zjeżdżalnią i jadę na plecach za Suką, mając przed oczami coraz szybciej zbliżającą się rzekę. Komunikowanie się z terierem w takim amoku nie ma najmniejszego sensu, ale pozostaje jeszcze Donner. Rozpaczliwie wydaję komendę STÓJ i zatrzymujemy się w połowie górki. Suka z niezrozumieniem patrzy na Donnera, który odmówił wspólnego biegu z nią do rzeki i zatrzymując się zamienił się w kotwicę, która uniemożliwiła Elce dalszy bieg. Wygrzebuję się z trawy i klnąc na czym świat stoi i nie omieszkując opierniczyć teriera na cały Kazimierz wdrapuje się z powrotem na wał.

Efekt całego zajścia – uszkodzony nadgarstek i przypalona skóra palca od smyczy. Z suką nie odzywamy się do końca dnia, a Donner zostaje moim bohaterem, który przez całą drogę powrotną leżąc mi głową na kolanach ze zmartwieniem próbuje polizać uszkodzony palec.

I tu chciałam rozwinąć wpis o moje stanowisko względem awersji i obroży elektrycznej, która pewnie niejednemu przyszła jako pierwsza myśl na rozwiązanie tego problemu, gdy pies rozłącza się z mózgiem, czy też niedopuszczenie do powtórzenia tej sytuacji w przyszłości, ale o tym będzie następnym razem. Bo wyszedł mi z dalszej części całkiem długi wpis z przemyśleniami, który zasługuje na osobną publikację.

A wracając do zakazanych komend. Wiem, że O.K. raczej samo z siebie nie wygaśnie i nawet długi czas niestosowane, zawsze będzie już tym bodźcem, przy którym oczekujące na coś psy, będą traciły rozum. Ale wiem też, że w przyszłości siedem razy dobrze się zastanowię, zanim mianuję jakieś popularnie używane słowo komendą, szczególnie tak znaczącą.

Kolejnymi zakazanymi komendami są słowa „idziemy / chodźmy / spacer” wypowiadanymi w domu, bowiem na ich dźwięk psy meldują się w pełnej gotowości pod drzwiami i choć pracujemy nad emocjami, ostatnimi czasy, Elka zaczyna wokalizować chcąc nas ponaglić do szybszego wyjścia. W tym wypadku sprawa jest prosta, bo świadomie stosujemy te słowa po czym, kiedy psy szykują się do wyjścia my w najlepsze odpalamy serial zupełnie nigdzie się nie wybierając, co zawsze kończy się pełnym zawodu powłóczeniem na legowisko i rzucanym ukradkiem nienawistnym spojrzeniem. A kiedy faktycznie rozmawiamy o wyjściu na spacer wznosimy się na wyżyny swojej elokwencji opisując planowane wyjście w taki sposób, by nie użyć zakazanych słów.

I to właściwie tyle, jeśli chodzi o te najbardziej znaczące, a zarazem niedozwolone w naszym domu słowa. A Wy macie jakieś zakazane komendy w swoim psim słowniku? A może u was ten problem nie istnieje?

Ogółem: 1 382, dzisiaj: 1

You may also like

4 komentarze

Husky Love 26 lipca 2019 - 08:16

U nas zakaz chwalenia słowem „brawo”, bo jest zbyt podobne do „prawo” 😉 choć i tak w napływie emocji czasem się wymsknie 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 26 lipca 2019 - 20:17

Ja się zawsze zastanawiam, jak moje to odróżniają, bo prawo to komenda kierunków u mnie, i zdarza mi się je nagradzać slowem brawo. Ale jakoś to ogarniają. 😉

opublikuj
psianatura 12 sierpnia 2019 - 11:40

Również słowo „idziemy” i niechcący wprowadzone „zobacz”, które działa jako rewelacyjne przywolanie oraz odwrócenie uwagi od wszystkiego

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 14 sierpnia 2019 - 05:28

U mnie tak działa „proszę” absolutne odwrócenie uwagi, bo zawsze daje im po proszę naprawdę super skakać. 😀

opublikuj

Skomentuj psianatura Anuluj odpowieź