Od naszej majówki minęło już kilka tygodni, a ja dalej nie podzieliłam się z Wami naszymi niesamowitymi przygodami ze szlaków. A jest o czym pisać! Za nami cztery niesamowite trasy po górach Bukowych, które okazały się bardzo przyjaznym miejscem dla psów.
O samych psach na Węgrzech i atrakcjach poza turystyką górską pisałam w tym wpisie – także, jeśli potrzebujecie więcej informacji, odsyłam do wpisu Pies na Węgrzech, a dziś skupię się na samych trasach, które mnie było bardzo ciężko zaplanować. Ogólnie Góry Bukowe są bardzo słabo opisane w Internecie. Jest wprawdzie sporo relacji na różnych blogach, a poza tym, że czytając każdą kolejną, byłam coraz bardziej przekonana, że muszę tam pojechać, choć miałam pewien niedosyt ze wskazaniem konkretnej trasy. Jak pisałam w wyżej wspomnianym wpisie o Węgrzech, odnalezienie się na Węgierskiej mapie było dla mnie początkowo trudne. Rozszyfrowanie Węgirskich napisów i nazw oraz połączenie ich z polskimi było czasochłonne i nie ukrywam, że bardzo ciężko było mi zaplanować wycieczki. Dlatego mam dla Was cztery gotowce – brać i iść na szlak – te, na których my byliśmy, choć mam jeszcze kilka innych w zanadrzu, które odwiedzimy następnym razem. (Jeśli nie byłeś w górach z psem, koniecznie zajrzyj do tekstu jak się do tego przygotować!)
Najwyższe szczyty Gór Bukowych
Trasa na około 30km. Dość łatwa, z kilkoma ostrzejszymi podejściami, na które podchodziliśmy po deszczu i nie było tragedii. Naszą wędrówkę zaczynamy w miejscowości, w której nocowaliśmy Felsotarkany i udajemy się niebieskim szlakiem, wzdłuż kolejki wąskotorowej. Jeśli dojeżdżamy samochodem, możemy podjechać pod przedostatnią stację kolejki, gdzie znajduje się tez wybieg dla danieli i muflonów lub nawet dalej – do ostatniej stacji. Jednak proponuję zostawić samochód wcześniej i udać się wzdłuż torów, bo wrażenie leśnego korytarza, liczne mijane kamienne mostki i studzienki warte jest tych dodatkowych 2km lub możemy też skorzystać z przejażdżki wesołym pociągiem. Należy tylko wcześniej zobaczyć godziny odjazdu kolejki, jeśli nie chcemy mijać się z nią w dość bliskiej odległości. Na miłośników dzikiej przyrody poza wybiegiem danieli i muflonów, czeka nie lada gratka w postaci salamander, które bardzo chętnie wygrzewają się na kamiennych podkładach pod tory.
Tuż za ostatnią stacją mamy uroczy budynek, który pewnie był kiedyś powiązany właśnie z kolejką, obecnie jest zamknięty. Obok niego wchodzimy na niebieski szlak oznaczony plusem, który łagodnie wznosi się ścieżką turystyczną w górę, coraz oferując ławeczki i tablice informacyjne o występującej tu faunie i florze, niestety w większości po węgiersku. Na szczycie pierwszego wzniesienia widzimy kolejne góry, które będziemy zdobywać. Szlak prowadzi łagodnie raz w górę raz w dół, aż do ostrego skrętu w lewo, gdzie dochodzimy do rozwidlenia szlaków (teraz maszerujemy szlakiem zielonym), zaraz za którym zaczyna się pierwsze ostre podejście. Później już pniemy się tylko w górę, aż dochodzimy pod podejścia na dwa najwyższe szczyty Istallos-Ko i Szivasi-Ko. Nie przeoczcie oznakowania, bo szlak prowadzi wzdłuż szczytu, ale żeby faktycznie na niego dojść trzeba zejść ze ścieżki i przejść kawałek na dziko, by pośród drzew znaleźć krzyż i stertę kamieni układanych przez turystów. Po dołożeniu swojego kamienia udajemy się na drugi szczyt, który jest już szczytem po trasie, po czym schodzimy na dół. Idziemy dalej wzdłuż ścieżki rowerowej wolno schodząc łagodnym zejściem (szlak zielony i niebieski plus). Po drodze musimy przegotować się na bardzo ostrą ściankę, ale kiedy ją pokonamy do samego końca trasy, czeka nas szeroka wręcz spacerowa droga prowadząca czerwonym szlakiem z powrotem do zagrody danieli. Jeśli mamy siłę możemy odbić ze szlaku, by dojść do jaskini. My tam niestety nie dotarliśmy (czego bardzo żałuję, że nie podjechaliśmy tam innego dnia, ale zostawimy to na kolejną wycieczkę).
Dolina Szalajka i Garadny
Dwie bardzo popularne doliny na Węgrzech pierwsza, którą myślę, że można porównać do Morskiego Oka, bowiem Dolina Szalajki prowadzi wzdłuż pięknego potoku, jeziorek i wodospadów, ale skojarzenie z Morskim okiem spowodowała asfaltowa droga i bardzo duża ilość turystów. Wprawdzie my byliśmy tam już po 7 rano, ale kiedy wracaliśmy w okolicach 11 znaczący wzrost ilości ludzi był mocno odczuwalny. Samo podejście jest bardzo lekkie i pomimo asfaltu przyjemne. Co raz zatrzymywaliśmy się podziwiając wodospady i jeziorka. Wielkie wrażenie wywarły na nas też hodowle pstrągów, które zostały tam założone. I kolejny nasz niedosyt związany z tym, że nie spróbowaliśmy tamtejszych pstrągów wędzarni z licznymi nagrodami i oznaczeniem geograficznym. Ale niestety pierwsze ryby były wyjmowane dopiero o 12, a my byliśmy tam kilka minut po 11, a wspomniany wcześniej szybko wzrastający na intensywności tłum nie bardzo napawał nas optymizmem. Także, jeśli chcecie spróbować pstrąga, niestety musicie zaczekać do południa. A jeśli podejście wzdłuż doliny z jakichś powodów przekroczy Wasze możliwości pamiętajcie, że możecie skorzystać z kolejki! Dolina kończy się wielkim terenem piknikowo – ogniskowym, z którego możemy wyruszyć dalej na górskie szlaki, czy to podchodząc pod i Istallos-ko, czy wyruszając w inne rejony gór bukowych. My wybraliśmy podejście do jaskini zwieńczającej Dolinę Szalajki.
Podejście było ostre i strome, dalej szło się bardzo wąskimi ścieżkami wzdłuż przepaści, gdzie dość ciężko było się minąć ze względu na szerokość ścieżki (warto więc pomyśleć na tym odcinku o kagańcu dla psa, dla komfortu osób nas mijających), ale kiedy pokonamy już trasę prowadzącą do jaskini czeka nas… w sumie trochę zawód. Nie wiem czego się spodziewałam, ale rzekoma jaskinia jest tylko wielką grotą. Fajną, ale bez szału, z drugiej strony skoro jest się już na końcu Szalajki to grzech tu nie podejść, ale pozostawia to trochę niedosyt.
Wracamy tą samą trasą, a całość wycieczki zamykamy w 12-14km, które spokojnie pokonają również dzieci.
Zauroczeni zdjęciami w Internecie i baśniowymi ogrodami Lilafured udaliśmy się w tamte okolice, by nacieszyć oczy bajowym krajobrazem. Niestety tego dnia dopadł nas deszcz i po bardzo szybkiej wycieczce wzdłuż murów do jaskini Św. Anny, do której nie weszliśmy ze względu na psy, podjęliśmy wędrówkę po kolejnych piętrach ogrodowych tarasów. Nie chcę Was zrażać, bo miejsce ładne, ale trochę przereklamowane, a zdjęcia w internecie wyolbrzymiają piękno Lilafured. Natomiast jeśli już jesteście w tej okolicy watro wybrać się na spacer czerwonym szlakiem wzdłuż Garadny. Dla odmiany Dolina Garadny przypomina trochę nasze Roztocze. Idziemy leśną ścieżką wzdłuż jeziora, na którego brzegu góruje Lilafured. Piękny spacer po malowniczym miejscu. Trasę zaplanowaliśmy na pętlę zaczynającą się wzdłuż jeziora, a potem odbijającą czerwonym szlakiem w lewo, niestety z powodu pogody zrezygnowaliśmy ze wspinaczki pod stromą, błotnistą górę i przemoczeni wróciliśmy po niespełna 10km marszu do domu.
Kamieniłom Bel-ko
Ostatnią wycieczką, którą chcę Wam zaproponować i która zrobiła na nas największe wrażenie to kamieniołom Bel-Ko. Już jadąc pierwszego dnia do Felsotarkany na pierwszy nocleg, ta góra zrobiła na nas niesamowite wrażenie. Jej ostre kamienne szczyty wyróżniały się na tle zalesionych gór Bukowych. Kiedy jeszcze poczytaliśmy o niesamowitych, wręcz księżycowych widokach to miejsce stało się obowiązkowe do zobaczenia. Wędrówkę zaczynamy pod średniowiecznym klasztorem, gdzie możemy zostawić samochód. Później udajemy się asfaltową drogą wokół góry, która bardzo stopniowo się wznosi. Nie mamy tu ostrych podejść, ale też niestety większość trasy jest po asfalcie. Ale widoki są niesamowite. Przez większość wędrówki widzimy inne szczyty i możemy podziwiać panoramę gór Bukowy. Kiedy jednak dochodzimy na szczyt naszym, oczom ukazuje się płaskie wyrobisko kamieni. Widok zapiera dech w piersiach. Szybko zeszliśmy na niższe piętro, by pochodzić po kamieniołomie, skąd rozcierał się widok na piękna panoramę Węgierskich miasteczek, a ponoć przy ładnej pogodzie widać stąd Tatry. Spędziliśmy dobre kilkadziesiąt minut chodząc po kamieniołomie, po czym wróciliśmy tą samą asfaltową drogą, zbaczając czasem do punktów widokowych. I tę trasę polecam Wam najbardziej. Sama trasa nie jest długa, ma jakieś 20km, ale widoki są niezapomniane!
Podsumowując Góry Bukowe to bardzo przyjemne szlaki niewymagające od nas i psów nie wiadomo jakiego wysiłku. Dzikość miejsc i piękno przyrody oraz brak ludzi na szlakach potęguje niesamowite wrażenie tych magicznych miejsc, które polecam Wam odwiedzić.
Więcej relacji z naszych górskich wycieczek z psami:
- Jak przygotować psa w góry – poradnik
- Pies w Beskidach
- Pies w Beskidach 2
- Pies w Sudetach
- Pies w Górach Stołowych (Szczeliniec i Błędne Skały)
- Pies w Górach Sowich
- Pies w rezerwacie Gór Sokolich
- Majówka na pięć psów w Beskidach
- Węgry, Góry Bukowe
10 komentarzy
Świetny pomysł na stronę i ekstra posty. Jeśli mogę to coś dodać od siebie to wzbogacił bym np. ten post o mapkę miejsc o których piszecie 🙂 Pozdrawiam
Taki był zamiar w pierwszej chwili, ale niestety nasza mapa tak strasznie ucierpiała podczas wycieczki, że trudno było jej robić zdjęcia, a później zapomniałam wygenerować mapki online, ale może warto do tego usiąść i to poprawić!
Hej! dziś po razy pierwszy do Was trafiłam i od razu gratuluję wybranej tematyki bloga. Jest super. Wy musicie być super, skoro tak bardzo kochacie swoje pupile i chcecie pomagać innym, którzy chcą podróżować ze swoimi psami. 🙂
Pozdrawiam serdecznie i jeśli interesują Was blogi podróżnicze o kierunkach nieco dalszych zapraszam do odwiedzenia nas http://www.zdalaoddomu.pl
Dziękuję za ten komentarz. Posiadania psa, a życie z nim (świadome życie) to dwie różne kwestie, a my staramy się pokazać tą drugą. Czyli jak może być fajnie, ale również co się z tym wiąże, nie zawsze tylko pozytywnie. Bo pies może być super kompanem w życiu i wyprawach, byle robić wszystko mądrze i z głową. 🙂
Węgry zawsze wydawały mi się nudne,płaskie i mało atrakcyjne.Zawsze to była trasa do innego kraju.
No i tu taka niespodzianka.Piękne miejsca pokazujecie.Warte odwiedzenia.
No i do tego z psami,które kocham bardzo.
Super opisane i pokazane Góry Bukowe oraz atrakcje z nimi związane.
Takie wycieczki lubię.
Pozdrawiam!
My też, będąc dwukrotnie na Węgrzech traktowaliśmy je… no jako uzupełnianie zapasów wina, przy okazji termy i zwiedzanie okolicy, ale nigdy nie braliśmy ich pod uwagę jako miejsce do aktywnego wypoczynku, ale Góry Bukowe niesamowicie odmieniły dla nas wizerunek Węgier.
Dobrze mówią, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka ❤️
I towarzysz podróży 🙂
Cześć. Korzystaliscie może z transportu miedzymiastowego, tych pekaesow u bratankow? Bo nie wiem jak z przewozem psów jest
My jeździliśmy samochodami więc nie wiem, jak z tymi ich busikami i PKS…