Strona główna Psie anegdoty Weekend z psami, czyli jak porządnie zmęczyć się na urlopie

Weekend z psami, czyli jak porządnie zmęczyć się na urlopie

autor Amelia Bartoń - zamerdani.pl

Uwielbiam ten czas, który mogę poświęcić tylko psom. Pamiętacie wpis o popołudniu idealnie owczarkowym i idealną sobotę psiarza? W ten weekend udało mi się po raz kolejny spędzić 100% czasu z moimi psami. Zaczęliśmy od piątku, kiedy to razem z Karoliną i Wiarusem zrobiłyśmy szybki trekking dookoła Zalewu Zembrzyckiego. Pogoda nie dopisała, było chłodno i mgliście, a psy wróciły upierniczone jak stado dzików po przekopaniu świeżo zaoranego pola, ale wszyscy byliśmy szczęśliwi. Jakieś 12-13km, ale zdecydowanie jest to moja ulubiona trasa nie tylko w Lublinie, ale i w ogóle – najlepsza z najlepszych.

Po południu kundliszcza miały wizytę u weterynarza. Donnera musiałam zaszczepić na wściekliznę, a Eli zrobiliśmy USG, bo dziewczyna ma już dwa i pół roku i miała dopiero jedną cieczkę. Na szczęście wszystko jest okej, ale musimy pomyśleć o sterylizacji i to już całkiem niedługo. Co więcej, pieski dostały tabletki na odrobaczanie i nowe obroże Foresto, bo kleszcze już się pobudziły i zdążyły zaatakować

W sobotę z samego rana wyruszyliśmy na godzinkę do Starego Gaju, potem szybka kawa i dwie godzinki spacero-treningu wzdłuż rzeki, połączonego potem z #ZamerdanymiSpotkaniami, gdzie pomagałyśmy z Elą suczce Odin wyluzować trochę przy psach. Jeszcze bardziej brudni, choć wydawało się, że nie było to możliwe, wróciliśmy na obiad do domu, by po chwili pojechać do Salonu Groomerskiego Pimp my Dog.

To była moja pierwsza wizyta w salonie groomerskim i byłam mocno niepewna jak to będzie. Ela jest psem nieśmiałym, wiec nie wyobrażałm sobie, że musiałabym zostawić ją samą na trzy godziny w tak stresującej sytuacji. Przeiceż dla niej to trauma murowana… Ku mojemu zaskoczeniu okazało się to bardzo fajnym doświadczeniem. Po pierwsze pojechał z nami Donner w celu socjalizacji, bo jego też bym chciała w przyszłości oddać w ręce groomera, ale jaki Donner jest, wszyscy wiemy, mimo że ostatnio zmienił się nie do poznania. Na ten cały wyjazd Donner jednym słowem miał wywalone. Wszedł jak do siebie, rozwalił się przed kominkiem i poszedł spać. Zupełnie wszystko ignorując. Przecież dwa lata temu darłby się jak opętany i próbował zaatakować, za każdym razem jak ktoś zmieniłby swoje położenie. Teraz Donner miał zupełnie wywalone na wszystko, budząc się co jakiś czas na smaczka i raz jak powiało go powietrze z suszarki i dłuższą chwilę ogarniał gdzie jest i po co, ale po rozkosznym ziewie i przeciągnięciu się poszedł dalej spać. Druga, a właściwie pierwsza sprawa to to, że mogłam być podczas całej wizyty z psem. Pomagałam, na tyle na ile mogłam, ale przede wszystkim mogłam uspokajać Elę i dawać jej wsparcie, kiedy tego potrzebowała. W efekcie czego naprawdę było to fajne doświadczenie. Może sama Ela nie była do końca zachwycona, bo jednak kąpanie, suszenie i czesanie nie jest jej ulubioną aktywnością, ale nie było źle. A efekt? Zdjęcia z telefonu tego nie oddają, ale jest mega różnica. Miękka, gładka, pachnąca – REWELACJA! Jak ja mogłam tyle lat żyć z psami bez pomocy groomera! Dwie – trzy godziny i pies gotowy. Ja chcąc je wykąpać i wyczesać nie osiągnę nawet połowy tego efektu, a czasu zejdzie mi pewnie też tyle samo, a jeszcze potem trzeba doprowadzić dom do porządku. Zresztą… ja nie mam do tego cierpliwości. Zaraz, któryś pies dostanie opiernicz, że próbuje uciec i tyle będzie, zresztą delikatnością w czesaniu też nie grzeszę… A jak jeszcze dodam, że kołtuny wycinam, a nie rozczesuję, to tym bardziej stwierdzam, że groomer zagości w naszym psim życiu na zawsze.

No i przyszła niedziela. Pora powrotu do domu i przygotowania się do kolejnego tygodnia w pracy. Szkoda, że tak rzadko mam możliwość zrobienia takich weekendów tylko dla psów. Bo, mimo że jestem padnięta i naprawdę nie miałam zupełnie czasu dla siebie, to lubię tak spędzać czas. Bo gdyby nie psy, przesiedziałabym go pewnie w domu oglądając seriale na Netflixie, a tak zdrowo się zmęczyłam i w sumie spędziłam czas tak, jak najbardziej lubię.

Pimp My Dog Lublin

Ogółem: 538, dzisiaj: 1

You may also like

2 komentarze

Arkadiusz Stachura 18 lutego 2019 - 11:35

U nas pogoda była tak paskudna, że nawet trudno było o dłuższy spacer 🙁 dobrze, że dni są coraz dłuższe to popoludniami już można powoli gdzieś wybywać… 🙂

opublikuj
Amelia Bartoń - zamerdani.pl 18 lutego 2019 - 14:41

Powiem Ci, że u mnie pogoda też nie rozpieszczała, ale miałam już tyle rzeczy po planowane, że byłoby mi bardzo smutno jakby nie wypaliły i mimo, że w piątek było paskudnie to jakoś daliśmy radę. Też pocieszam się, że popołudniami już jest dłużej widno (i z rana) bo jednak spacer w słońcu jest fajniejszy niż po ciemku 🙂

opublikuj

Zostaw komentarz